On jest w zwiazku z dziewczyną, ktorej nie chyba nie kocha

tak mówi. Chciał się ze mną kochać, namawaił mnie do sexu przez bardzo długi czas (mnie nie kocha). W końcu zgodziłam się. Nie wiedziałam, czy to zrobić, czy nie, nie jestem doświadczona. Nie mieliśmy też warunków. Byliśmy w samochodzie. Zaczał mnie dotykac, podniecił się, więc szukał bardziej ustronnego miejsca. Potem zdjął mi majtki, zaczął mnie pieścic, ja bylam podniecona, ale nie dotknełam go jeszcze, bo zauwazyłam, że cos jest nie tak. Przestał mnie dotykac. Nic sie nie stało? powiedział, ze jednak teraz nie może, że musi skonczyć najpierw tamten związek, a potem to zrobimy. On jeszcze zastanawia się, czy jednak nie związać się z nią, mimo, że z jego strony milośc wywietrzała. Ona bardzo go kocha i chce za niego wyjśc za mąż. A ja teraz myślę: po pierwsze, czy może to być prawdą, że faktycznie przestał, bo miał dylematy morlane, czy poprostu ja jestem dla niego aż tak nieatrakcyjna, lub nie pociągam go? Czy może to dlatego, ze bylismy w samochodzi i nawet go nie dotknęlam...to wszystko trwało kilka sekund. Potem nie probowałam nic zrobic, poczułam sie głupio itd. A może on kocha swoją dziewczyne, oklamuje mnie, że jednak jej chyba nie kocha, tylko chcial przezyc cos innego, bo sex z nią go nie satysfakcjonuje, z tego, co mówi, a skończył, bo jednak ja kocha? To dla mnie ważne, co myślicie?

Dziecko jak Ty będziesz myslała tylko dupą to ....życzę Ci powodzenia :-P:-P:-P

Zgadzam się z "Zieloną" :) Ja osobiście, czytając tego posta próbowałem zawiązać sobie buta. Nagle wydało się to dla mnie tak skomplikowane że wręcz zacząłem walkę ze sznurówkami. W końcu się udało, zawiązać lewego buta, bo teraz czeka mnie prawy i nie wiem czy uda mi się doczytać do końca to co autorka chciała przekazać. ;P

Nowy :-D:-D:-D

ha ha myślisz że ciebie będzie kochał wykorzysta i pożuci to taki tyo

wiem o tym. ale nie chcę, żeby był z nią, bo to przeze mnie się poznali. Ja go kochałam....to skomplikowana historia...wiem, jak to wyglada, nie chce tu opisywac jej dokladnie. widzę, ze mi nie pomozecie...