Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

luliczkaa

Kryzys małżeński po pierwszym dziecku. Prawda czy mit?

Polecane posty

Pewna Pani Profesor na studiach powiedziała nam w zeszłym roku, że najgorzej w małżeństwie jest po pierwszym dziecku. I że jeżeli jakaś naiwna kobieta myśli, że rodząc dziecko scali związek z partnerem z którym wcześniej jej się nie układało to jest naprawdę naiwna. Ciekawa jestem jakie są Wasze opinie. U mnie, faktycznie ciężko się dogadać z mężem, każdy jest zmęczony, wiele sobie wypominamy, każdy chce udowodnić, że robi więcej więc ma prawo bardziej być zmęczony. Czasem wynikają z tego kłótnie, ale nie nazwałabym tego kryzysem małżeńskim. Każdy przecież ma prawo się zdenerwować, ale nie kłócimy się codziennie, staramy się dzielić obowiązkami i generalnie nie jest źle. A jak jest u Was, albo było?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli dziecko ma być lekiem na całe zło, to faktycznie pani profesor miała rację. Dziecko powinno się "robić" wtedy, kiedy oboje tego chcą. I wtedy żadnych kryzysów nie ma, bo oboje czekają na owoc swojej miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam takich znajomych
nie układało im się, więc postanowili wziąć ślub bo "po ślubie jest inaczej", oczywiście dalej im się nie układało więc postanowili mieć dziecko bo ono ich "scali" :o :o :o dziecinada...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja uwazam, ze mit. U nas po urodzeniu syna jeszcze bardziej sie kochamy chociaz na poczatku byly megajazdy bo ja bylam wyczerpana zajmowaniem sie niemowlakiem ale teraz jest super. Synek jest wspanialy i daje nam mnostwo radosci, caly czas nas zaskakuje. Kochany jest. :) A co do takich malzenstw gdzie po ur sie dziecka cos staje sie bardzi niehalo to ja uwazam , ze od poczatku tak musialo byc tylko w fazie zakochania kazdy ma klapki na oczach i tego nie widzi. U nas sprawdzila sie zasada kompromisu tzn , ze jezeli Maz mial ciezki dzien w pracy to nie obarczam go dzicekiem ale on np w niedziele rano zebym ja mogla sobie dluzej pospac to zajmuje sie dzicekim do poludnia :) Staramy sie sobie pomagac i siebie szanowac i mysle , ze jest to przepis na szczescie w malzenstwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
staram się z mężem codziennie wieczorem w łózku omówić dzień, który minął, zawsze staramy się nawzajem wspierać, ale bywa, że zapominamy o swoich obietnicach i znowu się kłócimy, ale naprawdę, czasami po prostu wyładowujemy stres zdobyty w pracy czy frustrację, kiedy ma się gorszy dzień. Faktycznie to przykre jeśli ktoś myśli, ze dziecko uleczy sytuację pomiędzy partnerami, ale wiem też że są takie kobiety, które tak myślą i to jest straszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak dla mnie bzdura. Nas dziecko bardzo zblizylo,choc przed jego urodzeniem bywalo roznie. Tyle,ze ja wcale nie jestem ciagle zmeczona.Dbam o siebie jak przed ciaza. Kiedy maz wraca z pracy,zajmuje sie malym,a ja robie sobie goraca kapiel i sie relaksuje. U mnie po urodzeniu dziecka jest duzo lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja sie nie zgodze
A ja się nie zgodzę. U mnie po pierwszym dziecku było super. I tak fajnie było przez 3 lata póki nie zaszłam w drugą ciążę. Jak urodziło się drugie (nieplanowane) to dopiero się zaczął się kryzys. Nie byliśmy gotowi na to drugie... finansowo, mieszkaniowo i chyba psychicznie. Ja nie chciałam więcej marnować życia w domu a mąż uważał, że powinnam być z maleństwem, z kasą było krucho więc mąż zapieprzał na 2 etaty i wiecznie byłam sama i wszytko było na mojej głowie, ciasnota w naszym maleńkim 2 pokojowym mieszkanku mnie dobijała. Kłótnie były na porządku dziennym. Teraz nasze starsze idzie do szkoły, młodsze do przedszkola. Ja zaczęłam pracę. Udało nam się zamienić mieszkanie na 3 pokoje. I znów jest fajnie. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u nas prezed urodzeniem było dobrze a teraz jest wspaniale ... ajmujemy sie dzieckiem na zmiane ... i mamy wspólne obowiazki i u nas to sie sprawdza , ale wydaje mi sie że jak dziecko jest po to zeby cos naprawic to sie nie sprawdza bo albo sie rozwodza albo mecza sie dla "dobra " dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jagoda 369, nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale chyba nie pracujesz, u nas pracujemy oboje, nie zatrydniamy opiekunki bo ja mam etat, ale maż ma firmę i sam ustala godziny pracy. więc generalnie nasz dzień składa się z pracy i opieki nad dzieckiem. Też dążymy do kompromisu, ale nie ukrywam, że gdy wracam po pracy do domu, ugotują obiad (posprzątane mam bo mąż coś tam zrobił), wezmę małą na spacer, dam jej jeść, a potem mam jeszcze przyjść wykąpać ją, zrobić kolację to jest mi ciężko. Kocham moje maleństwo i również przynosi mi wiele radości, ale wymaga teraz 100% uwagi (ma roczek) , chce chodzić, bawić się. Chcę powiedzieć, że teraz robię to prawie, że automatyczni, staram się nie myśleć o zmęczeniu, mąż tak samo, po prostu trzeba to zrobić i tyle, ale czasem nie ma czasu by zrobić coś przy sobie, zadbać o siebie, chyba, że w nocy jak mała śpi, a ja wypiję solidną kawę to dam radę się wydepilować, nabalsamować i zaraz padam a tu mąż rozochocony moim czystym zadbanym ciałem czeka na jakieś bara bara:D wtedy jest ciężko, bo ochotę mam zawsze ale z siłami cięzko. Dogadujemy się jakoś, ale tak jak mówię, nie zawsze jest różowo:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×