Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ewelina1212

Czy to przechodzony związek?

Polecane posty

silulilulu => Widzisz kwiatku, jak moje niegdysiejsze kochanie opuszczało, czułem jakby mi kto rozpaloną do czerwoności żyletką po sercu przejechał. Ale życzyłem jej wszystkiego najlepszego. Cóż, za dobrze nie skończyła, chciała wracać. Eh. Bezczelność i głupota ludzka nie ma granic. Widzisz niektórzy zadają pytania nie po to by słyszeć odpowiedzi, ale po to, żeby trysnąć żółcią. Co więcej dostają piany jak ktoś im odpowie. Bo odpowiedzi najczęściej uderzają w samoocenę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może Wasi faceci myślą tak samo jak Kaliban? Być może właśnie tu jest problem. Ja nie wierzę, że każdy mężczyzna widzi w małżeństwie tylko zło, bo znam masę szczęśliwych zaobrączkowanych panów, których cieszy ciepło rodzinne i świadomość tego, że tworzą coś pięknego. Skłaniałabym się nie do braku miłości, ale do braku wiary, że po małżeństwie może być cudownie. Bo może... To oczywiste. Oni chyba za dużo nasłuchali się stereotypów i stąd te opory. Jeśli na co dzień wciąż dają dowody swojego oddania, to nie może być tak, jak mówi Kaliban. No ludzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała Tekla => Pajączku, ja nie twierdzę, że każdy mężczyzna widzi małżeństwie zło. Są tacy co trafili na odpowiednie kobiety. Ale to znakomita mniejszość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkowy gość z marsa
przecież kochamy, ale po co mamy sobie dorzucać kłopotów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skąd ja to znam heh
Kaliban - ale ja jestem w stanie zrozumieć że ktoś może nie chcieć ślubu, dzieci, zobowiązań. Każdy ma prawo do swojego zdania. Pytam Ciebie, bo jesteś facetem, to raz. Po drugie - wszedłeś na ten temat i wypowiadasz się - więc najwidoczniej coś na ten temat wiesz. A jak nie wiesz... to po co się wypowiadasz... silulilulu - tak, chyba masz rację z tą wygodą. I jedynym rozwiązaniem jest odejście. Co do stawiania sprawy na ostrzu noża - nie chcę i nie zamierzam tego robić. Bo nawet jeśli by się zdecydował wtedy, to byłoby nie tyle z jego własnych chęci, ile z konieczności. A za takie coś to ja dziękuję. On wie, czego ja chcę, nie od dziś. Skoro do tego czasu się nie zdecydował - to znaczy, że nie chce. A moje pytanie po co w takim razie twierdzi, że chce... chyba pozostanie bez odpowiedzi. Bo faktycznie jedynie on zna na nie odpowiedź. Teraz tylko trzeba zebrać w sobie dość siły, żeby odejść. Tylko jak to zrobić...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skąd ja to znam heh
A, jeszcze jedno, Kaliban. "skąd ja to znam heh => Czemy wy kobiety jesteście głupie, złośliwe, pazerne, krzywdzicie, odpie**ala wam w trakcie cioty i puszczacie się z bambusami? " Nie pisz do mnie przez "wy", skoro sam tego nie lubisz :P Ja Ciebie nie obrażam, więc wypraszam sobie jakieś obraźliwe teksty pod moim adresem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skąd ja to znam heh
chyba nie :P Może to jednak Ty nie potrafisz czegoś wytłumaczyć, skoro tylko Ciebie nie rozumiem? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba jednak tak. silulilulu zrozumiała o co mi chodzi :P Nie przejmuj się. Inteligencja w kobiecie nie jest najważniejsza ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skąd ja to znam heh
Wiesz co Kaliban, nie wiem po co ja w ogóle się wdaję z Tobą w dyskusję. Potrafisz tylko być złośliwy i obrażać. Szkoda mojego czasu na rozmowy z Tobą :O Żegnam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skąd ja to znam heh
:P Jeszcze jakieś "mądrości" Kaliban? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Trzaśnij jeszcze raz, proszę. Szyba nierówno wyleciała. Nie chciałbym się pokaleczyć odłamkami przy wstawianiu nowej" :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wam powiem tak, sam dałem ciała w takiej sytuacji. Przyznam się bez bicia, że czekałem na nieco inną kobietę. Głównie bardziej czułą i taką, która już miała ułożone życie (stałą pracę i skończone studia). Kiedy odszedłem od partnerki dopiero mi się oczy otworzyły, zobaczyłem jaki dureń ze mnie był. Kochałem ją, ale chciałem czegoś innego, później zrozumiałem, że co z tego że mam wszystko, skoro nie ma miłości. Teraz moja była ma już męża i planują się wyprowadzić za granicę. Ja mam kolejną kobietę u boku, niby jestem szczęśliwy, ale wciąż czuję, że to chyba nie to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skąd ja to znam heh
ale masz radochę, Kaliban. Ja naprawdę nie wiem, co robić, a Ciebie stać jedynie na złośliwości i kretyńskie odzywki. Dobrze się bawisz? Ok, zmykam, nic tu po mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż, starałem się być miły. Na początku. Troszeczkę. Bawię się średnio. Ale mam dziś dzień niechciejstwa i marnowania czasu. A nie ma przecież nic głupszego i mniej wymagającego od siedzenia na kafe :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzia2010
No i głupie cipy tak doradzają biednej ewelinie. Jeden rozsądny się znalazł, ale chamstwo w postaci lili pokazuje jacy są forumowicze. Totalny burdel. Przecież magiel to dla was najlepsze miejsce. I dziwić się że te chłopy was zdradzają jak to to takie głupie pindy. Żykaków się tylko nabawicie na odbytnicy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smrodek
A ja powiem Wam szczerze, że znam 2 kolesi, którzy po kilka lat z kobietami chodzili (3 i 5 lat) i te kobiety wlasnie oczekiwaly juz pewnych delkaracji (oboje mieli po 20 parę lat) związki się zakończyły, poznali nowe laski i po kilku mieś w nowych związkach - bach zaręczyny....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewelina1212
Witajcie, aż się nie spodziewałam, że jak tu zajrzę, będzie aż tyle odpowiedzi!! Miło mi, że ktoś się zainteresował tym tematem i jakoś lżej na sercu, że jest nas więcej. Mój tok myślenia i czucia jest w 100% zgodny głównie z Panią 'skąd ja to znam heh'. Mam identyczne odczucia i obawy. Wcześniej tak się tym nie martwiłam, jestem po biotechnologii i nigdy nie interesowałam się życiem innych, chociażby z braku czasu. Poszłam rok temu masaż (studium) i dopiero dotarło do mnie, że coś jest nie tak, bo wszystkie kobiety wokół wyskakiwały z pierścionkami, a dziewczyny młodsze ode mnie już dawno mieszkały z partnerami. Dało mi to do myślenia, wtedy jeszcze nie byłam zazdrosna, ale zaczęłam się zastanawiać co ze mną nie tak. Marzenie o nowym domu pojawiło się znacznie wcześniej, ale w studium uświadomiłam sobie, że mamy totalny zastój. Im dłużej to trwa, tym bardziej mnie wyniszcza. Stałam się czujniejsza, niekiedy wyobraźnia podpowiada złe rzeczy. Dlaczego ma telefon schowany, dlaczego gdy go odwiedzam, on ma wyłączone gg i inne takie... Niby mój chłopak jest osobą godną zaufania, nie ma koleżanek, to jednak przez to wszystko ja coraz bardziej tracę zaufanie. Wariuję, a serce strasznie boli Mniej słyszę, że mnie kocha, kiedyś mówił codziennie. Czuję się fatalnie, jak w kleszczach. Nasze rozmowy nie prowadzą do niczego, rozwiązują się kłótnie, mi totalnie nerwy puszczają. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że on może jest kimś innym zainteresowany (nie mówię o zdradzie, bo tego by nie zrobił). Szkoda tylko, że żadna z Was nie dobrnęła do jakiegokolwiek końca, tylko wszystkie tkwimy w tej próżni. Niepewne, nieufne i lękliwe... Mała Tekla- napisałaś tu sporo mądrych rzeczy, wartych głębszego przemyślenia. Smrodek- zgadzam się z Tobą, wiele razy słyszałam o takich sytuacjach. Może aż za wiele. Mam obrzydzenie do związków i do małżeństwa. Nie chce mi się nawet myśleć już o facetach, a najbardziej wkurza mnie to, że u nas w związku to ja jestem atrakcyjna, otwarta, wierna, wykształcona i wcale nie głupia, a mój facet nawet poprawnie pisać po polsku nie potrafi i kobiety nie uważają go za atrakcyjnego (ja owszem i kocham go)- i on jeszcze stawia wymagania, że chce lepszej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MAgda Eli
Poruszył mnie komentarz Sokolle okko z pierwszej strony Wiadomo że chciałeś dobrze i całkowicie rozumiem sytuację że facet chce najpierw miec jak zapewnić byt rodzinie a dopiero potem ją zakłada, tylko że w tym wszystkim widzę drugą stronę. Przykład mam że tak powiem z własnego podwórka podobny do twojego, facet chce najpierw zarobić na mieszkanie i odkłada ślub podczas gdy jego kobieta do szczęścia potrzebuje nie mieszkania, a właśnie tego żeby wzieli ślub i oboje pracowali wspólnie na mieszkanie, tego zeby rodzina przestała gadać że tyle żyją razem a ślubu nie ma, tego że chciałaby już mieć dzieci z prawego łoża jak to się mówi. Przez to ta osoba się stała bardziej sfrustrowana a ślub staje się, czymś na zasadzie "no wreszcie" a nie jakiejś radości. Wyszło na to (podobnie jak u ciebie) że było gniazdko a nie było już komu w nim mieszkać. Wniosek? Nie mówię że to dotyczy ciebie bo za mało napisałeś aby można było to stwierdzić, tyczy się bardziej przypadku który opisuję, ale warto czasem posłuchać czego druga strona oczekuje, a nie na siłę uszczęśliwiać kogoś naszymi wyobrażeniami. Mam wrażenie że wśród tych panów którzy mają takie ambicje brakuje często słuchania drugiej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tylko gadanie
znam wiele par, których związki się rozpadły, bo faceci nie umieli się oświadczyć i kobiety zrezygnowały, bo wolały od razu, niż się obudzić z ręką w nocniku. to jest wygoda + tchórzostwo, a jak czytam, że nawet razem nie mieszkacie, mimo, że oboje pracujecie to się niedobrze robi. taki facet to zero i szkoda czasu na niego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja hist
JA czekałam aż 5 lat na oświadczyny albo chociaż wyprowadzkę, też nasłuchałam się wielu opinii, że nie kocha i w końcu odeszłam. Wtedy otworzyły mu się oczy i wyjaśniał, że się bał. Nie wróciłam do niego, nie chciałam być z facetem, który się boi życia ze mną. On ma teraz 33 lata i znów od 4 lat jest z kobitką bez oświadczyn i dalej mieszkają osobno. Co za nieudacznik? Rok temu dzwonił do mnie i mówił, że wciąż mnie kocha, ale ja jestem z innym baaardzo szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda Eli
Ok przebrnęłam przez temat. Mam radę, jeśli zależy wam bardzo na ślubie z facetem to nie dążcie do zamieszkiwania z nim, bo większość facetów to tylko oddali od tej decyzji. Myślę że albo trzeba się zdecydować na jedno albo na drugie i tkwić w tym, zwłaszcza jeśli facet jak widać ma opory przed kolejnymi krokami. Osobiście jestem zdania że jak się facet nie zdecydował na dalsze kroki ( czy to ślub czy chociaż zamieszkanie razem) i to po tylu latach, to raczej się nie zdecyduje prędko. Może warto by było chociaż się pofatygować żeby poznać powody tego, może mamusia o niego dobrze dba, może ma jakiś niezbyt dobry obraz małżeństwa, same złe przykłady w rodzinie. Ostatecznie przemyślcie kwestie czy faktycznie facet który boi sie podejmować decyzje faktycznie nadaje się na męża. Co do kwestii tego że liczy się papier za wszelką cenę, mam w rodzinie taki przypadek. Mój wujek alkoholik ożenił sie w przeciągu 1,5 roku z dziewczyną, jak się później dowiedziałam, ona była wcześniej w związku z facetem 5 lat i nic z tego nie wynikało. Nawet moja babcia ją ostrzegała że jej syn ma problemy z alkoholem i nie wzięła tego na poważne bo liczy się tylko że chce się żenić a ona 30 letnia panna w małym miasteczku. Teraz są 6 lat po ślubie a ona przynajmniej od 4 co jakiś czas wydzwania do babci że ma tego pijaka zabierać z jej domu, grozi rozwodem, alimentami za dziecko i że już nie zobaczą wnuczki a on córki. Oczywiście rozwodu też nie chce (tylko straszy) no bo co ludzie powiedzą. Ten mój wujek to jest element chyba najgorszy jaki znam, od alkoholizmu poprzez obmacanie obcych kobiet, wyłudzanie pieniędzy, a stosunek do pracy, praktycznie ona go utrzymuje bo jego przez alkohol wywalili skąd się tylko dało, gdyby moje dzieci miały takiego ojca to bałabym się je zostawiać z nimi, bo potrafi ledwo widząc na oczy wozić dziecko samochodem. A ślub był bo liczył się papier.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewelina1212
Magda Eli napisałaś taką istotną rzecz: Osobiście jestem zdania że jak się facet nie zdecydował na dalsze kroki ( czy to ślub czy chociaż zamieszkanie razem) i to po tylu latach, to raczej się nie zdecyduje prędko. Może warto by było chociaż się pofatygować żeby poznać powody tego, może mamusia o niego dobrze dba, może ma jakiś niezbyt dobry obraz małżeństwa, same złe przykłady w rodzinie. Ostatecznie przemyślcie kwestie czy faktycznie facet który boi sie podejmować decyzje faktycznie nadaje się na męża. Mój jest taki, że mu się nigdzie z niczym nie spieszy, bo przecież wszystko będzie na niego czekać. Niby pracę musi mieć dobrą, ale jej nie szuka. On nawet jak chce sobie coś kupić, to zwleka i zwleka. Może to wszystko dlatego, taki typ. Ale z drugiej strony powinien się liczyć, że w TYCH sprawach jestem jeszcze ja. Długo czekałam, byłam bardzo cierpliwa. On chyba zapomina, że to nie tylko jego ślub, jego dzieci, jego dom, ale też moje. Krzywdzi mnie strasznie, bo o niczym nie mówi i nic sobie nie robi z moich marzeń! A moja miłość kiedyś się zamieni w nienawiść! Nie wiem co począć, jak rozmawiać, jakie kroki podjąć. Nie chcę zmuszać, chcę znać prawdę dlaczego tak jest, ale on chyba mi nie powie. Może faktycznie czeka na inną... :( Dam sobie ostatnie 2 tyg. na przemyślenia, na rachunki naszych sumień, ale coś czuję, że odejdę, bo wszystko zmierza tylko ku złemu. Szkoda, naprawdę wielka szkoda. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewelina1212
Jeszcze jedno, naprawdę nie mogę tego zrozumieć wszystkiego. Wydaje mi się, że bardzo dobrze nam się układało przez te wszystkie lata, a zgrzyty były jedynie o jakieś bzdury. Idealnie się zgraliśmy w innych sprawach, a tu takie coś. On jest dla mnie dobry i widzę, że o podniecam. Mogę na niego liczyć w innych sprawach, spotykamy się prawie codziennie, on zawsze tego chce. Nigdy mu niczego nie bronię, chociaż jestem straszną zazdrośnicą, ale staram się panować nad swoimi odchyłami. On też zawsze może na mnie liczyć. Pomagamy sobie, dzielimy się wszystkim... Czy on naprawdę może mnie nie kochać? Dlaczego jest jak jest???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwio1984
ewelinko a widzialas film KOBIETY PRAGNA BARDZIEJ? jennifer aniston gra tam postac ktora ma podony problem jak ty - nie moze zrozumiec, dlaczego ben affleck nie chce jej sie oswiadczyc, skoro wszyscy inni faceci w otoczeniu sie swoim oswiadczaja i zenia. zrywa z nim wiec. a potem jej ojciec ciezko zachorowal, ona biedna w jego domu uwija sie jak w ukropie i opiekuje, a szanowni szwagrowie, mezowie siostr, ktorych ona swojemu bylemu stawiala za wzor, siedza sobie na kanapie, chorego tescia olewaja i jeszcze chca zeby ona im uslugiwala. i wtedy zjawia sie porzucony byly i bez slowa zabiera sie do sprzatania w tym wielkim domu jej ojca. ona zdaje sobie sprawe, ze nie wazny byl papier - jej szwagrowie podpisali - ale wazne jest to, ze ben affleck zawsze przy niej byl i ona moze na niego liczyc nawet mimo ze zerwala. wiec skoro twoj chlopak pod innymi wzgledami ci pasuje, zwiazek jest udany, mozesz na niego liczyc itp. - to po co zrywac dla papieru? moze spotkasz innego, on co prawda sie z toba ozeni, ale nie bedzie nawetr w polowie tak dobrym mezem jak twoj obecny byll 'tylko' chlopakiem...'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewelina1212
sylwio1984- no ale to wciąż jest jednak gdybanie. Pewnie, że biorę taką możliwość pod uwagę. :( Przyznam szczerze, że bardziej zależało mi na wspólnym mieszkaniu już, na posiadaniu czegoś, co będzie nasze, niż na ślubie. Bo dość mam tego jeżdżenia do siebie i stania w miejscu ze wszystkim. Boli mnie brak planów- to jest chyba najgorsze. Nie chcę wiecznie być w mieszkaniu sama... Wszystko robię tylko dla siebie i zupełnie sama. Sama się kładę spać, sama się budzę, sama po pracy jem obiad... Moich rodziców prawie wcale nie ma w domu, bo siedzą w swojej firmie. Koleżanki mają już swoje życie... Koledzy mojego już wszyscy mają żony i dzieci i on też jest sam jak palec (poza rodziną). Pojąć nie mogę tego. Żeby było zabawniej to on ma swoje mieszkanie, ale siedzi w nim jego kuzynka... Żal dupę ściska...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda Eli
Ewelina Wydaje mi się że albo twój facet nie wie o tym co ty czujesz, albo to olewa. Moim zdaniem powinno się duzo rozmawiać, powinnaś mówić jakie masz oczekiwania, konkretnie, slub, dzieci, "wspólne" dorabianie się, żeby się oswajał z nimi. Poza tym powinnaś tez wysłuchać jakie on ma obawy i być może znaleźć jakieś wspólne rozwiązanie na nie. Ja na przykład z mężem dużo przed slubem rozmawiałam, obaw miał wiele, przede wszystkim nie miał dobrej pracy, ale przecież wesela nie chcieliśmy oboje, na obrączki i slub ja miałam odłożone on tez coś tam miał. mieszkać mogliśmy wtedy wynajmując stancję z moją koleżanką i jej chłopakiem z którą i tak wynajmowałam stancję (niestety to był właśnie ten przykład który podałam w pierwszym komentarzu o odkładaniu bo coś tam). Ostatecznie zrobiliśmy małe przyjęcie po ślubie i byliśmy mile zaskoczeni bo dostaliśmy w prezentach trochę kasy na dobry start, zupełnie jakby cos nad nami czuwało. Żyliśmy bardzo skromnie z początku, potem były problemy mieszkaniowe jak ta moja kumpela sie z facetem rozstała i oboje wrócili do rodzinnych domów, musieliśmy przez jakiś czas u rodziców męża mieszkać. Potem jakoś samo zaczęło się układać, praca, mieszkanie. Miłość cały czas jest mam wrażenie że coraz bardziej dojrzała. Kłótnie tez są, chciałabym czasem niektórych rzeczy nie słyszeć podczas kłótni. Miło jest czasem też podsłuchać jak mój mąż mówi do kolegi, świeżo upieczonego męża że po ślubie jest jeszcze bardziej szczęśliwym człowiekiem. Jak chce się byc razem to kasa nie jest problemem, oczywiście może być problemem, zależy jak do tego podchodzą obie strony. Dam ci jeszcze konkretny przykład jak to u nas wyglądało, narzeczony powiedział mi jakie ma obawy no to ja tak mu przedstawiłam mój punkt widzenia. Powiedziałam że mniej więcej tyle i tyle wydaje na utrzymanie siebie w miesiącu, gdy mi coś zostanie to odkładam sobie na konto, a jak mi potrzeba coś kupić ekstra to wybieram z konta. On zarabia tyle i tyle czynsz pójdzie na 4 osoby nie na 3 rachunki też. Dodam jeszcze myślę że to istotne, u mojego męża w domu ojciec zarabiał 2 tys. matka tam różnie ale tez koło 1500 zł 5 osób w domu on i siostra sobie sami tam opłacali wszystko a rodzicom nigdy nie starczało do pierwszego. i nie dziwię się mieli kolosalne rachunki, na obiad koniecznie z dwóch dań, jakieś mięsko musiało być, kupowali mnóstwo rzeczy na których ja oszczędzałam i takie wyobrażenie o rodzinie miał mój facet, że jak się nie zarabia przynajmniej tych 2,5 tys na rękę i jak nie ma dwóch pensji to się nie wyżyje. Z tego co wiem nie tylko mój tak ma, kiedyś rozmawiałam z jego najlepszym kumplem bo spotkałam go w tesco i ja jak zwykle wybierałam produkty jakies co mi sie opłacały a on mi mówi że on się nawet nie orientuje co tu można taniej kupić (po prostu zawsze mamusia kupowała on się tylko dokładał). Myślę że właśnie faceci mają takie wyobrażenie jakie z domu wynieśli na temat tego ile kasy trzeba naprawdę na życie. Ten chłopak mojej kumpeli ze stancji on z kolei miał bogatych rodziców i ten sam schemat. Sorry za rozpisanie się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Argument braku pieniedzy pojawia sie czesto, ale rowniez czesto bywa jedynie wymyslona przeszkoda. Bierna postawa Twojego faceta wobec Twoich sprecyzowanych planow na przyszlosc byc moze wynika z tego, ze on jednak nie jest pewny czy chce sie juz i z Toba zwiazac. Zdaje sobie sprawe z tego, ze ludzie sa rozni, ale jednak 6 lat w zwiazku i 24 lata na karku to jest pewien bagaz, ktory moze zaczyna jemu ciazyc? Moze on by wolal jeszcze troche wolnosc etc? Znam wiele zwiazkow takich, gdzie po latach tzw. chodzenia wszystko rozpadalo sie po to, by 2 miesiace pozniej jedna z tych osob brala z kims slub. Mysle, ze jesli ktos ma poczucie, ze to jest wlasciwa osoba to nie ma wiekszego problemu z podjeciem decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda Eli
Zalezy też jak do tego obie strony podchodzą. Dziewczyna może mówić że kasa nie ważna, kasa nie ważna, a po ślubie jak dotykają problemy finansowe ma pretensje że ma niezaradnego faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×