Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość BRRRRRRRRRRREEE

Zapraszam przegrańców do wygadania się.

Polecane posty

Gość BRRRRRRRRRRREEE

Przez 2/3 liceum miałem dziewczynę. W ostatniej klasie byłem sam, ale pewna młodsza dziewczyna była we mnie zakochana. Odtrąciłem ją, tłumacząc się, że po wakacjach wyjeżdżam z miasta. Nie chciałem jej, bo nie podobała mi się. Myślałem, że wraz ze studiami wszystko się rozkręci. Co prawda na początku I roku miałem lekkie zbliżenie z koleżanką, z którą mieszkałem, ale wystraszyłem się i zerwałem ten bliski stosunek przez co do dzisiaj nie mamy ze sobą kontaktu. Po wakacjach zaczynam już IV rok. Tak szybko to minęło, zleciało mi na niczym. Nie miałem przez ten czas dziewczyny. Oprócz wymienionej koleżanki, na imprezie zbliżyłem się też lekko z inną koleżanką na imprezie. Na III roku z kolei mocno chciała być ze mną koleżanka z akademika, ale też ją odtrąciłem, tak jak i lekką sugestię by się spotkać innej koleżanki. A teraz siedzę całe wakacje w domu, nigdzie nie wychodzę, bo w rodzinnym mieście nie mam już nikogo, a gdybym miał to coś mi się wydaje, że i tak bym olał, tak jak olewam swoich znajomych ze studiów, zupełnie się nie odzywam, a jak oni się odezwą to jestem niechętny do kontaktu albo zwyczajnie nie odpowiadam. Muszę spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że żyję w wyimaginowanym świecie książek, muzyki i filmów. Kiedy jestem od nich oderwany i muszę zrobić coś w realnym świecie, np. iść do sklepu to jest to bardzo przykry obowiązek, który chcę wykonać jak najszybciej i wrócić do swojego świata. Coraz częściej nie mogę na siebie patrzeć w lustrze, wstydzę się wychodzić na zewnątrz wyglądając jak wyglądam. Raz siebie podziwiam, podobam się sobie, dbam o siebie ćwicząc i odżywiając się zdrowo, ale tak jest chyba tylko wtedy kiedy mogę patrzeć na siebie będąc w domu. Kiedy mam wyjść i patrzę na siebie w lustrze to wydaję się sobie obrzydliwy i wstydzę się pokazać ludziom. Czuję się strasznie przegrany. Chłopak 22-letni, który nawet nie potrafi nawiązać bliskich kontaktów z dziewczyną i w zasadzie te kontakty są dla mnie jak science-fiction. Dzięki za możliwość wygadania się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem se
Z tego się wyrasta. Jeszcze kilka lat i Ci przejdzie.:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BRRRRRRRRRRREEE
Jak się wyrasta? Jeśli coś ze sobą nie zrobię to będzie źle :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem se
no to zrób coś, a nie tylko siedzisz i mędzisz pogadaj z kimś bliskim, albo idź do psychologa, może masz fobie społeczną, albo jesteś introwertykiem, albo masz niedojrzałą osobowość, albo boisz sie bliskości.... albo.... czy ja wiem? a czego tak naprawde chcesz? wiesz chociaż to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mięczak z ciebie
mazgaisz sie jak ciota. nie rozumiem jaka laska mogłaby chcieć być z takim pipusiem :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musisz spotkać fajną dziewczynę, która wyciągnie Cię z wyimaginowanego przez Ciebie świata, i pokaże Ci jak piękne może być życie :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BRRRRRRRRRRREEE
Nie znasz mnie, więc określenia typu 'pipuś' zachowaj dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mięczak z ciebie
jak żalisz się na babskim forum, w taki sposób, to jesteś pipuś, niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BRRRRRRRRRRREEE
Jeśli masz potrzebę wyżycia się to proszę bardzo, pipiusiuj sobie. Co do imprez... Co z tego, że można na nie chodzić jak się można nie odnaleźć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buhahahaha introwertykiem
i co? Psychiatra zapisze mu proszki na zmianę typu osobowości? :classic_cool: pogrzało was do reszty :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nevver
Mam bardzo podobnie.Olewałem znajomych w liceum,nie zabiegałem o kontakty,wolałem usiąść i zająć sie tym co lubię-książka/film czy gra na komputerze.Poszedłem na studia i tu to samo,tylko ludzie jeszcze mniej skłonni do kontaktów ze mną.Mają w czym wybierać,w końcu jest tam masa wesołych,towarzyskich,otwartych...Z natury jestem małomówny.No i co..teraz odpoczynek i nie mam do kogo sie odezwać. Nie myśle teraz o tym,pracuje i realizuje nowa pasję.Staram sie zapelnic ten czas..tylko,ze ciągle jestem SAM.Coś sie zmieni z nowym rokiem akademickim,liczę na to:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Samotność nie jest zła. Mnie ludzi zaczęli już ciut drażnić, na szczęście przyszły wakacje i mam spokój - od cudzych problemów (które lubili na mnie wylewać, choć ja się nigdy nie rewanżowałam). Od pretensji (nigdy ich nie rozumiałam). Od zaproszeń w miejsca, w które nie chciałam iść. Od gadania, gdy ja chciałam ciszy. Od śmędzenia "czy ze mną jest wszystko ok...?", "czy między nami wszystko gra...?" Oczywiście, nie twierdzę, że chciałabym tak całe życie, i że nie mam nikogo z kim mogłabym iść gdziekolwiek (tu gdzie teraz mieszkam z 2 takie osoby się znajdą... szału nie ma, ale mi starcza). Ja też czasem plułam sobie w brodę, że olewałam dawnych znajomych, może gdybym się starał miałabym teraz mase ludzi do "rozerwania się", że odtrącałam chłopaków, którzy coś do mnie czuć zaczynali (te żałosne maślane oczy w wykonaniu człowieka, który ci się nie podoba, niepomiernie drażnią), ale wiem, że te znajomości byłyby nieautentyczne, że wiele musiałabym udawać, zeby w nich wytrwać. Więc wole samotność Chcę tylko powiedzieć autorowi, że to co opisuje bynajmniej przegraniem nazwać nie można (ale rozumiem, że on tak czuć się może). I, że żeby budować prawidłowe relacje z ludźmi, najpierw trzeba nauczyć się siebie. I, że (jak już ktoś to zauważył) jego problem może mieć różne podłoże i jeśli naprwdę nie potrafi sobie poradzić z tym, i czuje, ze zrujnuje mu to życie to niech poszuka rozwiązania. (jakiegokolwiek - psycholog, pisanie pamiętnika, umawianie się na spotkania z ludźmi z netu)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BRRRRRRRRRRREEE
Samotność nie jest zła, ja ją lubię nawet, ale z kolei ciągle być samemu to też nie jest dobrze. Stoję w miejscu, nie rozwijam się jeśli chodzi o umiejętności społeczne, życie uczuciowe i erotyczne. Dlaczego jest tak, że mam sobie sporo do zarzucenia, nie akceptuję się momentami, a względem innych ludzi mam wysokie wymagania? Spotkałem się nawet z dziewczynami poznanymi w internecie. Z jedną było miło, ale miałem wrażenie, że to nie to, chociaż później jeszcze mieliśmy ze sobą kontakt. Druga to porażka: paniusia, zimna suka, która na przywitanie miała już zarzuty względem mnie. Miałem ochotę uciec już po kilku minutach, ale wytrzymałem "randkę". Mam coś takiego, że muszę wiedzieć, że dziewczynie się podobam, że zależy jej na mnie, tzn. na poznaniu mnie lepiej, że jej imponuję i interesuję ją. Nie umiem przejąć inicjatywy i samemu dążyć do poznania jakiejś dziewczyny. Smutne to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×