Nie tak miało być...

To miały być nasze wspólne, długie wakacje. Najdłuższe - tym bardziej, że to prawdopodobnie moje ostatnie wakacje w życiu. Mieszkamy ponad 1000 km od siebie, dlatego wakacje były zawsze tym najdłuższym czasem razem... Zwykle spędzaliśmy ze sobą ok. miesiąca, tym razem miało być dłużej. I co? I nic... Wczoraj musiał nagle wrócić do siebie, bo jego ojciec znalazł się w szpitalu. W najbliższy piątek mieliśmy być na weselu mojej koleżanki - jadę sama. Miał wrócić w przyszłym tygodniu - nie wróci, ojca nie wypuszczą jednak... Mnie czeka przeprowadzka, w której chciał mi pomóc - nie mogę więc jechać do niego. Wiem, że to nie jego wina, to niczyja wina w sumie. Jest mi po prostu smutno... Następne spotkanie dopiero w grudniu... :(