Gość Vandana Napisano Sierpień 12, 2010 Witam serdecznie. Wpis tutaj jest pewną pomocą dla mnie ogarnięcia tego, co się stało przed kilkoma tygodniami z moim związkiem. Może perspektywa zewnętrzna z waszej strony pomoże mi to lepiej poukładać. Byłam w związku z chłopakiem prawie 3 lata. To był mój pierwszy dłuższy związek. Zaczęło się trochę na przekór, bo na krótko przed jego wyjazdem do Afryki na semestr na 5 miesięcy. Ale - udało się, czekaliśmy z cierpliwością na siebie. Kiedy wrócił mieszkaliśmy w dwóch różnych miastach oddalonych o 200km od siebie i widywaliśmy się na weekend co dwa tygodnie. Po dwóch latach on przeprowadził się do mojego miasta, gdzie podjął też dodatkowe studia. Przez cały ten czas układało nam się różnie, raczej ciężko. Ja - po tak długim czekaniu po Afryce spragniona byłam bardzo jego uczucia i naszej miłości. On był jednak zazwyczaj bardzo zapracowany, pogrążony w swoich projektach i swoim życiu. Dodatkowo miał problemy z okazywaniem uczuć. Ja niestety czułam się przez to nieszczęśliwa, bo inaczej go sobie wyobrażałam - czułego, mającego czas dla nas ... Kiedy przeprowadził się do mojego miasta, miałam nadzieję, że wszystko się polepszy: będziemy żyć jak para, codziennie się widywać, może nawet niedługo zamieszkamy razem. Jego podejście było inne: nie miał potrzeby, żeby codziennie się widywać, chciał najpierw zbudować "swoje własne życie w tym mieście". Cios dla mnie, ale nie wszystko na raz, pomyślałam ... Ten rok mieszkania w jednym mieście był jedną wielką męczarnią. Owszem było kilka pieknych chwil, ale niewiele. Punkt kulminacyjny nadszedł,kiedy planowaliśmy wakacje. Cieszyłam się, że wreszcie będzie miał wolne i będziemy mieli czas dla siebie. Chciałam z nim wyjechać na dłużej. On niestety zaplanował podróż do USA, do swoich znajomych. Beze mnie. Nie chciał, żebym pojechała. Proponował wyjazd ze mną na 10 dni .. Wówczas coś we mnie pękło. Raz, że mnie okłamal, bo plan USA był prawie pewny, kiedy planowaliśmy wakacje, a on mówił, że nie ma dalszych planów. Dwa, że nie miał tego pragnienia wykorzystać ten czas przede wszystkim dla nas, tylko dla siebie. Mówił, że nie cche mnie wziąć, bo chciał się skoncentrować tylko na sobie (co ma być według niego zrozumiałe, bo przez ostatni rok w ogóle nie miał czasu dla siebie). Wtedy zdecydowałam się zakończyć ten związek, bo czułam, że sytuacja naszego związku nigdy się nie zmieni. Zawsze będzie na pierwszym mijescu on, potem jego kariera, potem związek. Nie miałabym nic przeciwko temu wyjazdowi do USA, gdybyśmy wcześniej wykosztowali naszej miłości, bo wiem że wolność drugiego partnera w związku jest bardzo ważna. Czy moja decyzja była słuszna? Czy on jest niedojrzały do związku, egoistyczny? A może ja nawina, romantycn i typowa "baba" - bądź przy mnie, dbaj o mnie, itd? Dzięki z góry za wszelkie konstruktywne odpowiedzi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach