Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość chlopczykx
a co zbawia nas lsd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sens to zasłużyć na niebo Słowa Matki Bożej: „Szukąjcie najpierw Królestwa Bożego i Sprawiedliwości Jego, a wszystko inne będzie wam przydane. Zostaliście umieszczeni na świecie tylko po to, by zasłużyć tu na Niebo, a nie po to, by używać w pełni życia i jego przyjemności, by wreszcie potem rozstać się z tym światem bez pojednania z Bogiem. W takim rozumieniu wasze życic na ziemi i wszystkie prace Łudzi byłyby wielką głupotą, Jeżeli pragniecie waszemu życiu nadać sens, musicie postępować Lak, by ostatecznie zasłużyć na życie wieczne. Jesteście bardzo szczęśliwi, mogąc służyć i kochać Boga tak Wielkiego, który jest waszym Stwórcą i Zachowawca, i mogąc żyć razem z Nim w wiecznej szczęśliwości. Jeżeli Ja, wasza Matka, upominam was, bo was bardzo kocham, wszystkich was, to bącie Mi posłuszni i pomóżcie Mi ratować dusze waszych współbraci przez Najdroższą Krew, która jako Krew Boga sama tylko posiada tę moc, by ratować od zagłady. Co by się z wami stało, Moje dzieci, gdyby ta Krew nie została za was przelana! Dlaczego nie.Ona teraz uratować was od wiecznej zagłady. Jeżeli chcecie ratować ten grzeszny świat, musicie codziennie płacić waszą daninę modlitwy i ofiary, musi was to też trochę kosztować, aby ten cel osiągnąć. Nic nie może się wydać wam za wiele, przeciwnie, musicie czuć się ponaglanymi do czynienia coraz więcej. I to będzie tą najlepszą drogą jedynie prawdziwa dłatego też działa szatan przeciw temu dziełu w sposób szczególny Wy wszyscy, kimkolwiek byście byli: kapłanami zakonnikami tub ludźmi świeckimi oddanymi sercem sprawie Bożej, waszą przydatność i uzdolnienia zawdzięczacie Mocy Najdroższej Krwi. Wszyscy święci poznali, że swoją świętość zawdzięczają Najdroższej Krwi, bo tylko dzięki Niej mogli się stać takimi. Jeżeli Przedwieczny Potężny, w Trójcy Jedyny Bóg jest tak Mocny; to również Krew Jego Syna musi być Potęgą! / tego powodu szatan jest bezsilny i nie może działać inaczej, jak tylko oślepiać kapłanów i uczonych. Nie znajduje chwili spokoju ze strachu, że i oni już wkrótce poznają wartość tej Krwi i będą ją czcić. łaską dla każdego człowieka, gdy to zrozumie będzie umiał cenić Nabożeństwo do Najdroższej Krwi. kto tego nie rozumie i nie chce przyjąć ,ten jest jeszcze daleki od pojmowania Boga i jego mocy i dlatego jest wielka łaska dla was ze Bóg pozwolił mi do was przyjść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rrwrrgrr :) Wiem, ale nie odpowiadam na te pytanie. To nie ma znaczenia. Czy ja wiem czy jest takie ciekawe? I najważniejsza rzecz. Spójrz na rożne sytuacje w swoim życiu. Czy były takie, ze kogoś poznałeś, miałeś z nim/nią jakąś relację, a potem tylko ze względu na informacje o tej osobie, jej zawodzie, czy stanie posiadania, czy o jej rodzinie, trochę, choćby troszeczkę inaczej zacząłeś/zaczęłaś na nią/niego patrzeć? Niestety często, najczęściej, niemal zawsze, tak jest, że postrzegamy ludzi przez ich role, status społeczny, majątkowy, rodzinny, przez to jak wyglądają, etc. Właśnie te wszystkie kryteria, często stosowane w sposób zautomatyzowany i mniej czy więcej podświadomy, nie pozwalają dostrzec w sposób prawdziwy innych ludzi i przede wszystkim zobaczyć równości wszystkich ludzi. Zobacz jak to dziwnie działa i jak głęboko. Nawet w tym topiku, ktoś napisał, że uważał, że jestem niegłupi, ale skoro powołuje się na daną książkę, to zmienia o mnie całkowicie zdanie. Jak to możliwe, skoro ja nic nie zmieniłem w tym co piszę, nie zmieniłem sposobu komunikacji, etc.? To dobry przykład. Pokazuje jak oceniamy innych poprzez nasze sądy o świecie, nasze opinie, nasze bardzo subiektywne kryteria, nie za bardzo przejmując się jaki dany człowiek jest naprawdę. Ten mechanizm tworzy złudzenie różności i nierówności ludzi. To działa na bardzo głębokich poziomach. Pewnie znasz chyba dość słynny eksperyment, gdy poproszono grupę kobiet o ocenę fizycznej urody dwóch facetów. Jeden był w uniformie McDonalda, drugi w garniturze. Oczywiście większości podobał się ten w garniturze. Klucz był jednak w tym, że to był ten sam facet, w dwóch różnych ubraniach. Im głębiej się to widzi, tym bardziej ten mechanizm jest szokujący. To jest podstawowa przyczyna, dla której nie podaję informacji o sobie i nie interesuję się szczegółami życia innych. Nie chcę byśmy rozmawiali z wizerunkami. Nie chcę by ktoś myślał: hmmm to jest znany pisarz i filozof, to może wie co mówi, albo: to jest sprzątaczka, Boże co ona może wiedzieć o życiu i Bogu, albo: to jest zwykły szary urzędnik, pewnie pisze z nudów, w dodatku ma pensję z moich podatków a pisze w godzinach pracy, co za typ. Chciałbym byśmy przede wszystkim słyszeli treść, byśmy starali rozumieć się nawzajem, bez względu na to jakie gramy role społeczne, rodzinne, etc. Myślę, że rozumiesz o co mi chodzi. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkiem:) Witaj:) Czy sugeruję? Nie, ja to mówię wprost i nie prawie, tylko zupełnie równych. To jest prostą konsekwencją prawdziwej Miłości Boga. Nie wiem ile masz lat i jakiej miłości masz doświadczenia. Ale myślę, że tak czy inaczej jesteś w stanie wyobrazić sobie miłość dobrych, szlachetnych rodziców, o ile już po prostu nie jesteś takim rodzicem, a może takiej miłości doświadczasz. Czego nie daliby swojemu dziecku? Załóżmy, że mają rożne talenty, wielką urodę, nadzwyczajną inteligencję. Jeśli naprawdę kochają swe dziecko, to czego by mu odmówili? Czy chcieliby by było brzydsze, głupsze, mniej utalentowane? To niemożliwe! Jeśli chcieliby mniej dla swego dziecka, to nikt nie nazwałby ich kochającymi. Raczej zostaliby uznani za emocjonalnie upośledzonych, dysfunkcyjnych. Przypuszczam, że tu się zgodzisz. Jeśli tak, to czemu Bóg miałby być inny, miałby być mniej kochający od kochających ziemskich rodziców? To niemożliwe. Musiał więc nas uczynić równymi sobie. Nie dał jednej rzeczy, bo nie mógł: nie uczynił nas Jego stwórcami. To On jest naszym stwórcą, nie działa to odwrotnie, bo nie może. Nie można być stwórcą swego stwórcy i już. Musi to oznaczać, że po przebudzeniu będziemy tacy jak Bóg, z jednym zastrzeżeniem - będziemy wiedzieli i już nam się nie pomyli, że to On jest naszym Źródłem. Jednak gdy wychodzi się z pomieszania, to ta wiedza i świadomość są radosne i wywołują tylko wielką miłość i wielka wdzięczność dla Boga. Budzimy się do naszej boskiej natury. Dlatego Jezus mówił, że patrzą a nie widzą. Dlatego dawni mistrzowie mówili, że nasza ślepota jest wprost niewiarygodna, siedzimy na tronach, mamy wszelkie skarby nieskończonego sezamu, a zachowujemy się jak żebracy. Pozdrawiam i dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pytanie do Autora.
Witaj :) Przeczytałam że masz już 20 letnie doświadczenie w swojej "działalności", więc do rzeczy: Jestem podobno ( tak mówi wielu ) :P atrakcyjną, ładną dziewczyną, "podobno" nawet bardzo. Od razu zaznaczam - nie ubieram i nie maluję się wyzywająco. Idąc ulicą czuję na sobie spjrzenia - niestety zawistne kobiet "zabijających wzrokiem" :/ Koledzy powiedzieli mi, że nawet gdybym ubrała "worek od kartofli", nic by się nie zmieniło. Będąc w jakimkolwiek miejscu, lokalu, spotkaniu w grupie, w której jest z 15 osób, mnie pamiętają zawsze wszyscy. Nawet sprzedawcy sklepów, których odwiedziłam po około 3 latach, także. Ale w czym sęk - każdy mówi mi że mam w sobie "to coś" , co sprawia, że trudno mnie zapomnieć, że będą pamiętać mnie do końca swego życia. W pracy kobiety nie przepadają za mną, jestem tematem plotek także wśród "koleżanek", o czym dowiedziałam się dawno. Słyszałam i czytałam, że takie kobiety jak ja były w poprzedniej inkarnacji jakimiś czarownicami, wróżkami czy jasnowidzkami. Osobie postronnej to o czym piszę może wydawać się banalne i mogą uznać to za wymyślanie sobie problemów, ale ja naprawdę mam tego dość. Chciałabym pozbyć się "tego czegoś", tej aury czy magnetyzmu jakto mówią. Piszę akurat tutaj, bo wiem że nie tylko ja mam taki dylemat. Na koniec napiszę tylko, że będąc w tym roku w Stanach poczułam się zupełnie wolna i swobodna, jakby wszystko to zniknęło. Czyżby to basz kraj tak na mnie działał? Co Ty tym wszystkim sądzisz? Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypadkiem, jeszcze jedna ważna rzecz, może teraz najważniejsza. Odwracając się od naszej boskiej natury i Boga, oszaleliśmy, czy może zachorowaliśmy, straciliśmy świadomość co jest prawdziwe. Wracając do Boga, nie można sobie powiedzieć jestem jak Bóg, mogę robić co chcę, etc. Tak można tylko się skrzywdzić. Bo Bóg nie ma ego, Bóg kocha i działa tylko poprzez miłość, dlatego budzenie się do boskiej natury to porzucanie ego, a nie uleganie jego podszeptom. To bardzo istotne. Byli tacy, co pojęli, że mają boską naturę. Potem oddali tę wiedzę w służbę ego i z tego powodu zwariowali albo popełnili samobójstwo. Bywało i tak. Tak więc nie należy skupiać się na tym, że jesteśmy jak Bóg, tylko na tym co przesłania tę prawdę, czyli właśnie na porzucaniu ego :) Gdy będziemy myśleć poprzez ego, że mamy boską naturę, to tylko możemy nieprzyjemnie skomplikować sprawę :) Teraz już dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wzywany do tablicy, muszę się pomądrzyć ;) Dawne legendy mówią, że byli tacy, którzy wstąpiwszy na ścieżkę, odcinali sobie jęzory i wydłubywali oczy. Ja musiałbym sobie odciąć paluchy, żeby nie walić w klawiaturę ;) Ale jakoś nie odcinam :) Może trochę aury w naszym kraju jest jeszcze takiej innej, choć to bardzo się zmienia. Czasami jak wyjdę w spodniach niestandardowych, to niektórzy przyglądają się, a co to za dziwadło. Ale to przecież my kreujemy rzeczywistość! Może z Tobą jest jak ze sławnymi ludźmi. Marzyli o sławie, a gdy ją zyskali to uzależnili się od niej. Równocześnie nienawidzą jej jednak, za to że ukradła im prywatność, itd. Nie mam pojęcia jak to jest z Tobą. Mogę powiedzieć Ci coś takiego. Ty zastanów się nad tym, odrzuć lub sprawdź. Uroda fizyczna ma znaczenie tylko w świecie ego. Nie ma sensu jej odrzucać, nie lubić jej, ale ona jest bez znaczenia. Jeśli sama przestaniesz się oceniać i wartościować według kryterium urody i przestaniesz robić to wobec innych, to problem zniknie. Uroda lub jej brak powoduje, że ludzie widzą siebie i innych jako brzydkich lub ładnych. To oznacza, że widzą się jako różnych. Dobrze wiemy, że tak to działa, że ładnym jest łatwiej, a brzydkim trudniej. Czyli jest to jedno z bardzo licznych kryteriów wartościowania i oceniania innych. Nieprawdziwe. Bo poza maskami, poza ciałem, poza rolami wszelkiego rodzaju, które tu odgrywamy, wszyscy jesteśmy doskonale równi i doskonali. Gdy wartościujemy, tracimy świadomość tej równości. Gdy nauczysz się widzieć bez wartościowania, bez oceniania innych i siebie, między innymi według kategorii fizycznej urody, to zobaczysz, że jako istoty duchowe wszyscy są doskonale piękni i że to jest prawdą, a nie zmienny, nietrwały, chwilowy wygląd fizyczny. Może zająć Ci to chwilę, by nauczyć się tego. Gdy tak będziesz patrzeć na ludzi, to oni to zobaczą, odczują w środku, nawet jeśli nie do końca będą wiedzieć o co chodzi. Odczują, że ktoś widzi ich prawdziwie, widzi gdzieś głęboko w nich prawdę o nich samych, którą oni zapomnieli. Będą czuć, że nie są oceniani, będą czuli się więc swobodnie, poczują się wolni od ciężaru wiecznej gry, poczują, że ktoś uwalnia ich od masek. Jeśli jesteś piękna, to może to być atutem. Np. gdy stara, schorowana, zmarszczona kobieta, zobaczy dużo młodszą, piękną kobietę, która widzi w niej osobę całkowicie równą sobie...wyobrażasz sobie jaką mogłaby odczuć ulgę, jak dobrze mogłaby poczuć się, jak mogłoby to obudzić w niej pamięć właśnie o tym, że jest doskonałą istotą duchową? Wtedy będziesz miała inny magnetyzm, taki który przyjmiesz z wdzięcznością. No to tak na tyle, co mi się mniej więcej wydaje, w świetle tego co napisałaś. Sama to oceń, w swym sercu, usłysz swój wewnętrzny głos. 20 lat przemądrzania masz na myśli? Od 20 lat mniej więcej świadomie pracuję nad sobą. Publicznie wymądrzam się dużo, dużo, dużo krócej i oby jak najkrócej :) Więc póki co FFFFFFFSSSSSSSS -odsysam się od klawiatury i dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie ma reinkarnacji
to jest sztuka demonów by przekonać ludzi ze nie piekła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość reinkarnacja to fakt czy mit
merkaba piszesz w pomaranczy? :P:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mi-bol
hej ohmmmmm wracaj tu 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mi-bol
hej ohmmmmm wracaj tu 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohmmmmmmmmmmmmmmm
przypadkiem - też Cię pozdrawiam. Ty piszesz w tak subtelnie kobiecy sposób, że nawet bez czasowników łatwo by Cię było zidentyfikować :) Wstawka o winogronach to taki celowy zabieg w celu zmiękczenia wizerunku ;) budząc się - już wiem, jak nazwać, to co ze mną w Twoim pisaniu nie rezonuje, przeciwko czemu się buntuję. Nie mogę zgodzić się, że jesteśmy tu przez pomyłkę, za karę, na jakimś zesłaniu, wygnaniu z raju. Pisząc w ten sposób, o ziemi jako miejscu zsyłki i wszelkich rozciągasz ogromną przepaść między naszą obecna niedolą a szczęściem, niebem. Ten świat jawi Ci się jako brzydki twór, pomyłka (czyja? Boga? ). Uważasz, że cała ludzkość cierpi, śni... W kontraście do tego okropnego świata malujesz obraz nieba: Absolut, absolutnie doskonały i niezmienny. Wiesz co? Ten Twój absolut jest jakiś martwy. Czy ten Bóg, o którym mówisz jest absolutny, niezmienny? W takim razie musi być tez martwy. Życie jest zawsze zmienne, pulsujące, taka jest jego natura. Obrazek nieba jaki nam tu malujesz wcale nie zachęca, by tam iść! Wszystko takie absolutne, skończone. Nie brzmi to zachęcająco. Wszystko co piszesz jest takie wypolerowane, gładkie, zimne - ta wieczna, doskonała miłość, która nas czeka, ta wieczna szczęśliwość - a ja czuję chłód "wiecznej zmarzliny". Myślę, że negując i deprecjonując ten świat nie masz szans dojść tam gdzie chcesz. Wszyscy, którzy doszli dokonali tego przez miłość DO świata i W świecie. Żeby przekroczyć zycie ziemskie trzeba w nie najpierw WEJŚĆ, całkowicie się zanurzyć, stać się tak żywym, że już się bardziej nie da - wtedy pękają tamy. Człowiek jest jak naczynie, musi wciąż się poszerzać, zwiększać pojemność na światło. Sam wiesz, jak wielka jest ta energia, zwykły człowiek nie wytrzymuje nawet małej dawki, ucieka, wycofuje się. Czy widzisz, czujesz splendor tego świata? Czujesz wokół siebie to pulsowanie, tą radość, czystą radość istnienia? Gdybyś czuł, nigdy nie przyszłoby ci do głowy obrażać Stwórcę i jego dzieło. Czasem zachowujesz się faktycznie jak żebrak - jesteś w świątyni Pana, On tu jest z Tobą, już tu jesteś, masz tylko żyć i się radować, a ty wciąż kombinujesz, którędy uciec. Nie chcesz widzieć cudu życia. Nie chcesz widzieć, że z tym światem wszystko jest w porządku, że jest doskonały w swojej niedoskonałości, żywy. Tak jak i człowiek, ułomny ale doskonały. Piszesz, że nie umiałeś znaleźć szczęścia w świecie, stąd Twoje poszukiwania. Znalazłeś OBIETNICĘ nieba, bo nie samo niebo i żyjesz nadzieją. Dlatego jesteś dla mnie trochę mało żywy w odbiorze. Sprawiasz wrażenie człowieka wyrwanego z ciała, który na dodatek jest z tego dumny i uważa to za swoje wielkie osiągnięcie duchowe.Nie jesteś tu i teraz, ale rozciągnąłeś się między niebem a ziemią - myślą "tam" ciałem i resztą "tu". To musi boleć i stwarzać ogromne napięcie. Żyjesz IDEĄ nieba - dlatego wszędzie widzisz cierpienie, bo Twój umysł jest w nieustannej gonitwie za ideałem. Jeśli jesteś uczciwym wobec siebie człowiekiem, musisz czuć napięcie stworzone przez nieustanną konfrontację twoich ideałów z Twoją rzeczywistością. jeśli jesteś zakłamany, to potrafisz sobie wmówić, jak jesteś już boski i wysoko rozwinięty, że znajdujesz się już o krok od celu (ulubiona sztuczka ego!) a ujście dla swego napięcia znajdujesz w pouczaniu innych, bo przecież trzeba ich, ślepaków, poprowadzić jedyna słuszną drogą.... Jako idealista stwarzasz sobie, i sprzedajesz innym, wielkie cele - ale uważaj: ego uwielbia wielkie cele. W zasadzie nic co zwykłe nie jest dla ego interesujące. Nie kupuję Cię, bo nie lubię odległych inwestycji. Mnie interesuje szczęście tu i teraz. Interesuje mnie, nie to, co będzie, gdy dostąpię oświecenia, prawdę mówiąc uważam, że myslenie o oświeceniu jest szkodliwe ze wspomnianych wyżej powodów. Człowiek traci mnóstwo czasu na dywagacje o oświeceniu, o Bogu, jak jest a jaki nie jest (czyli jak "mały Jasio" albo "mała Monisia", WYOBRAŻA SOBIE absolutny absolut) a tymczasem życie i PRAWDZIWĄ możliwość odczucia boskości ma tu, pod nosem. Bóg jest wszędzie i we wszystkim. Nie ma "drogi do Boga" - bo nie ma po prostu żadnego dystansu. Dystans jest złudzeniem. A Ty mu ulegasz - tworzysz przpaść lat świetlnych miedzy ziemią a Bogiem i co gorsza, jesteś z tego dumny. Takie jest moje zdanie (na dziś) ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Reinkarnacjaaa
Jak to nie ma? Przecież jestem :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohmmmmmmmmmmmmmmm ty za
to jestes kobieta z wieloma meskimi cechami :classic_cool::D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohmmmmmmmmmmmmmmm
do Ciebie powyżej - moje gonady = moja sprawa. Koniec tego tematu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohmmmmmmmmmmmmmmm ty za
tak sobie tlumacz gupia pipo :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohmmmmmmm to taki forumowy
OBOJNAK ;):P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO Pytanie do autora
swiat odkryl prawde falszywe i agresywne ze wszystkich kobiet na swiecie. http://wiadomosci.onet.pl/1623456 ,2677,1,polki_najbardziej_agresywnymi_kobietami_na_swiec ie,kioskart.html "Kobiety wbijają nóż w serca koleżanek, obgadują je i podkładają świnie W pracy są zazdrosne i mściwe. Mężczyźnie wybaczą każde świństwo, kobiecie nie odpuszczą nawet drobnej przykrości. Z badań amerykańskiej psycholog wynika, że solidarność wśród pań to mit, a najbardziej agresywne na świecie są Polki. Nie znoszę jej, jest brzydka, a zmarszczki na pewno likwiduje botoksem. Dobrze, że ją zostawił. Głupia małpa i głowę nosi za wysoko - to tylko niektóre opinie kobiet o kobietach - gwiazdach, które można znaleźć w internecie. Te najbardziej upokarzające piszą zawsze panie. Anonimowość wyzwala w nas tyle jadu i agresji, że im komuś lepiej, im ktoś ładniejszy, tym bardziej potrafimy zmieszać go z błotem. W relacjach z koleżankami wcale nie jest lepiej. Zawiść to dziś powszechne zjawisko. - Najagresywniejsze wśród wszystkich kobiet na świecie są Polki - twierdzi profesor Phyllis Chesler z Nowego Jorku, psycholog zajmująca się naturą kobiet. Są agresywne w sposób najbardziej niebezpieczny, bo nie fizyczny. Potrafią niszczyć powoli. Plotkują, rzucają pomówienia. A jeśli już się ze sobą jednoczą, to tylko w jakiejś wspólnej sprawie albo mając wspólnego wroga. Może to być ładniejsza od nich albo zdolniejsza koleżanka, nie daj Boże bardziej doceniana przez szefostwo. Wtedy dorabiają jej mnóstwo wad, że szef ją chwali, bo na pewno z nim sypia. Co ciekawe, nawet mając wspólnego wroga zwalczają się w tej jednej grupie - dodaje pani profesor. Kobiety są lojalne, ale tylko wobec mężczyzn Niedawno w swojej książce "Nieludzkie traktowanie kobiet przez kobiety" opublikowała badania, z których wynika, że wcale nie jesteśmy słabą płcią. Wręcz przeciwnie. Pełne jesteśmy wad, a jeśli z kimś konkurujemy, to tylko z sobą nawzajem, w dodatku nie przebierając w środkach. Chesler zauważa, że kobiety zachowują się dużo lojalniej wobec mężczyzn niż siebie nawzajem nawet w sytuacjach, kiedy wydaje się to absurdalne. Kobiety: anielice czy diablice? Jako przykład podaje zdradę męża. Żona nie wyrzuca go z domu, nie odchodzi, wręcz przeciwnie: przyjmuje postawę pełnej jadu ofiary i mści się oraz walczy z kochanką. To ona jest ta najgorsza, a nie niewierny partner. Zdaniem pani psycholog kobiety łatwiej wybaczają mężczyznom, bo są tego od pokoleń uczone. Efekt? Bronią męża który je bije, szukają wytłumaczenia dla partnera alkoholika. Z drugiej strony same wręcz nałogowo kradną innym kobietom mężów, kochanków, partnerów i nie widzą w tym nic złego. - Kobiety są surowe w ocenach, ale tylko wobec swojej płci. Wtedy długo noszą w sobie urazę - pisze w swojej książce Phyllis Chesler. Bojkotują swoje ofiary w sposób, który może wywołać u nich traumę. Kobieta potrafi uśmiechać się do swojej ofiary, a jednocześnie obgadywać ją za plecami tak, że wszyscy wokół uwierzą w te kłamstwa. Skąd w Polkach tyle złości? Porozmawiaj Jesteś ładniejsza - jesteś wrogiem To widać już w szkole. Ładniejsze ciuchy, lepszy telefon czy powodzenie u chłopaka wystarczy, by dziewczyna stała się obiektem agresji swoich rówieśniczek. By ją nękały, a nawet pobiły. Niestety, czasem ich zazdrość bywa straszna. Kilka lat temu 14-letnia Roksana z Kamienia Pomorskiego utopiła swoją koleżankę. Powodem była zazdrość o chłopaka. Popchnęła rówieśniczkę do wody, a potem trzymała jej głowę pod wodą, aż ta przestała się ruszać. 16-letniej Oldze z Podkarpacia koleżanka też przeszkadzała. Była ładna, lubiana i pozbawiała ją przywództwa w klasie. Były to wystarczające powody, żeby ją zabić. Udusiła ją z zimną krwią sznurem na bieliznę. Zdaniem profesor Chesler takie zachowanie wynika również z tego, że kobiety nie potrafią zaakceptować różnic między sobą. Innych od siebie od razu skreślają, a najlepiej czują się w towarzystwie koleżanek, które ubierają się, myślą i wyglądają podobnie. Jeśli do grupy szarych myszek chce przyłączyć się klasowa piękność, od razu patrzy się na nią podejrzliwie. Rzadko zdarza się, by została zaakceptowana, za to chętnie jest przez resztę obgadywana bądź ignorowana. Kobieta szef? Proszę, tylko nie to Nieciekawie bywa też w relacjach służbowych. Plotki, ostracyzm, podkradanie pomysłów, podkładanie świni. Victoria Burbank, antropolożka z University of California, po przebadaniu niemal półtora tysiąca kobiet reprezentujących najróżniejsze zawody odkryła, że aż 91 procent skarżyło się, iż największe szykany w pracy spotkały je właśnie ze strony innych kobiet. 13:50 [zgłoś do usunięcia] swiat odkryl prawde Z kolei z badań CBOS-u wynika, że zaledwie 17 procent Polek chciałoby ściśle współpracować z kobietami, a aż 30 proc. uważa za nie do przyjęcia uznanie zwierzchności innej kobiety. Zresztą, kobieta szef to najczęściej zły szef. Kobiety działają emocjonalnie, są pamiętliwe, nie znoszą ładniejszych czy bardziej kompetentnych od siebie. Mężczyźni? Ci przynajmniej nie plotkują, nie ulegają wpływom i nie manipulują. W Świdnicy dyrektorka sanepidu przez lata gnębiła swoje podwładne w wyjątkowo wyrafinowany sposób. Pracownice opowiadały o kontroli obuwia używanego przez pracownice, polegającej m.in. na mierzeniu wysokości obcasów, nakazie noszenia latem, nawet w ponad 30-stopniowe upały, półbutów skórzanych na gumowej podeszwie, a nawet naganie dla jednej z pań za przyjście do pracy w płaszczu, a nie w kurtce. W efekcie atmosfera w pracy była nie do zniesienia, a pracownice notorycznie brały zwolnienia lekarskie, albo pracowały na tabletkach uspokajających. Spór trwał latami. W końcu jednak dyrektorkę odwołano. - Bała się jej większość załogi - wspominają jeszcze dziś pracownice Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej - A ona znalazła świetny sposób na to, byśmy się ze sobą za bardzo nie zjednoczyły. Próbowała nas skłócić. Dlatego niewielki dział administracyjny był przez nią głaskany i dobrze wynagradzany, a pozostali skazani na szykany. I początkowo jej się to udało - dodają. Kobiety, jeśli biją, to tracą wszelkie hamulce Z badań profesora Adama Frącz-ka, przeprowadzonych wśród dzieci, wynika, że nie ma dużych różnic w poziomie agresji pomiędzy chłopcami a dziewczętami. Co ciekawe, małe Polki były przekonane, że fizyczna i słowna agresja nie jest niczym złym, że jest normalnym zachowaniem, którego nie trzeba się wstydzić. Dziewczęta pochwalały też zemstę. Uważały, że jeśli ktoś wyrządzi im krzywdę, to należy odpłacić się tym samym. To zostaje im na długie lata. To potwierdzając, prokuratorzy i sędziowie podkreślają, że coraz częściej w sprawach o brutalne morderstwa występują kobiety. - I co gorsza, gdy już pojawiają się kobiety jako sprawcy cierpień innych, to ich czyny są znacznie bardziej brutalne od tych popełnianych przez mężczyzn - ocenia Wiesław Pędziwiatr, przewodniczący III Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Świdnicy. - Kobiety jakby traciły hamulce. Gdy występuje mężczyzna, to czasem zdarza się, że kobieta jako ofiara potrafi go przekonać, aby nie robił jej dalszej krzywdy. U kobiet jest to raczej rzadkie. Pamiętam, że prowadziłem sprawę, w której troje sprawców napadło na narkomana, biednego i bardzo wyniszczonego chorobą człowieka. Ten, raz na jakiś czas, otrzymywał zapomogę, o czym sprawcy wiedzieli. Pobili go, gdy nie chciał oddać pieniędzy. W tej sprawie właśnie oskarżona kobieta była najbardziej brutalna. Ona podjudzała facetów, aby go maltretowali i sama jakimś przedmiotem kaleczyła mu nogi oraz przypalała go papierosem - opowiada sędzia. Kobieta puch marny? Stereotyp słabej płci to już mit. Dzisiejsze młode Polki są agresywne i okrutne. Wielu badaczy twierdzi że bardziej okrutne od mężczyzn. Przeprowadzone na dowód tego badania psychologa społecznego Stanleya Mil-grama dotyczyły porażenia prądem młodych psiaków. Okazało się, że tylko 54 procent mężczyzn zdolnych było wymierzyć zwierzęciu silny wstrząs elektryczny, natomiast 100 procent kobiet, mimo że szczeniak płakał wniebogłosy, poraziło go prądem o maksymalnej sile !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Przekaz Buddy, przekaz Jezusa, przekaz Kursu, i wiele innych przekazów - wszystkie jednogłośnie wskazują - ten świat jest światem cierpienia, ten świat jest iluzją. Nie wiem jak mocno trzeba zamknąć oczy, jak bardzo trzeba zatkać sobie uszy by nie widzieć cierpienia świata. Nie ma znaczenia, czy ludzie sami sobie to fundują przez swą niewiedzę - ma znaczenie to, że cierpią. Tylko syte, samozadowolone ego, może powiedzieć, mi jest dobrze, jaki problem. Wiem co znaczy żyć do końca, moje życie ze zwykłego, ziemskiego punktu widzenia jest cudowne, wyjątkowe. Nie potrafię rozkoszować się tym, jeśli słyszę z całego świata głosy cierpienia, głosy wołające o pomoc. Od połamanego drzewa przy drodze, przez smutek mijanej samotnej, schorowanej staruszki, przez frustrację rodziców, których dzieci cierpią na białaczkę i umierają, przez cichy szept samotnej osoby, zamkniętej w czterech ścianach, po ofiary wojen, tortur, zniewolenia wszelkiego rodzaju. Nie wiem jak gruba musi być skóra, która zapewnia komfort smakowania życia w takich warunkach, gdy miliardy istnień cierpi niezliczone katusze i woła o pomoc. Ci co cierpią, na ogół nie mają siły by krzyczeć i upomnieć się o siebie, sfrustrowani, powaleni, milczą w cichej rozpaczy. Są ludzie, którzy dowiedziawszy się, że każdy sam tworzy własne cierpienie, w zadowoleniu zanurzają się we własnym życiu, głusi na innych, mając cudowne usprawiedliwienie swej obojętności. To jest ignorancją. Sugestia, że prawdziwe życie jest tam gdzie jest ułomność, niedoskonałość, to racjonalizacja tych, którzy nie wierzą w możliwość realizacji doskonałości. Ta racjonalizacja odbywa się na różnych poziomach, od ćpuna, który nie potrafi przestać ćpać, bo defraudanta i matkę bijąca dziecko, aż po tych, którzy stoją na progu bramy poznania i nie potrafią pójść dalej - taki jest świat - mówią - niedoskonały. Taka postawa jest tez istotnym uzupełnieniem pogrążonych w sytości i samozadowoleniu. Inni cierpią - cóż taki jest świat, niech przejrzą na oczy, nie będziemy im się narzucać, pokosztujmy rozkoszy życia. Budda, Jezus, mistycy, mistrzowie zen - wszyscy jak jeden wskazywali, że przyjemności zmysłowe i oddanie im to brama do piekła. Kto tego nie rozumie, a powołuje się na jakieś nauki, po prostu manipuluje nimi, by pogrążać się w swym hedonizmie i słabościach. Przed tym niezwykle prostym do zrozumienia wypaczeniem ostrzegało wielu nauczycieli. Bóg nie jest stwórcą tego świata, choć jest w nim obecny, pomagając budzić się. Bóg nie stworzył śmierci, chorób, starości, samotności, wojen, przemijania, tęsknoty, konieczności podejmowania wysiłku by przeżyć, rozpaczy, frustracji, chaosu, miłości, która kończy się i umiera, brzydoty, itd. Sugerowanie, że te rzeczy to sól życia, jest kompletną ślepotą. Może mówić tak tylko ktoś pogrążony we własnym samozadowoleniu i nie widzący świata wokół. Mówienie o "życiu ideą" i przeciwtsawianie idei materialnemu światu i życiu w świecie materialnym, dowodzi tylko jednego: niezrozumienia, że nic oprócz idei nie jest realne, że świat to symboliczny obraz świadomości/umysłu. Do tego punktu zrozumienia, które jest poparte także doświadczeniem, docierają bardzo nieliczni. Dlatego, że liczni wybierają co innego, wybierają świat. I wszyscy, którzy są przed tym punktem bronią realności świata, bronią jego istnienia, bronią iluzji. Odwagą nie jest życie pełna piersią. Taką odwagę miała niezliczona ilość ludzi pysznych, opętanych ego, przyjemnościami zmysłów. Odwagą jest porzucenie wszystkiego. Jak dawni mistrzowie mawiali: bardzo niewielu ma odwagę stanąć z pustymi rękoma, nie trzymając nic, nie czepiając się żadnej idei z tego świat. Dlaczego? Bo tu staje się na progu nieskończoności, której świat jest karykaturą, jest śmiesznym wypaczeniem, jest pomyłką, która potrwa chwilkę i zaraz zniknie. Bóg jest nieskończony i tworzy w nieskończoności nieskończonych. Nie tworzy małych, cierpiących światów. Kto doświadczył choć jednej sekundy otwarcia umysłu na nieskończoność, gdy jasne jest, że ciało jest klatką więzienną świadomości, nie będzie zarzucał komukolwiek życia ideą czy obietnicą Nieba, bo zrozumie, że Niebo jest jedyną realną ideą, a reszta to okrutne fantazje, nieznaczące iluzje, które tak czy inaczej rozwieją się jak dym, nie zostanie po nich nawet wspomnienie. Bo reszta, poza Niebem, to chmury kłamstw, iluzorycznie zasłaniające Prawdę. Nie muszę nikogo pouczać i prowadzić, choć wielu ludziom pomogła ścieżka zrozumienia, wielu dała wytchnienie i ulgę. Ale to bez znaczenia. Mogę nie pisać nic. Może właśnie wtedy dym halucynacji rozwieje się szybciej. Kto wie? Wielkie cele. Tak, wielkie cele. Ci którzy wierzą w swą małość, to ci którzy zaprzeczają Bogu. Wierzą, że Bóg stwarza małość. Nie rozumiejąc swej wielkości, nie rozumieją Boga, nie rozumieją więc rzeczywistości. Po co przeciwko czemukolwiek buntować się, zwłaszcza gdy twierdzi się, że niedoskonałość jest solą życia? Chyba raczej należy się cieszyć, że w danym momencie tylko tak niewielkie zakłócenia nas spotykają, mając nadzieję, że tornado większych niedoskonałości nie muśnie ramieniem nas i tego co kochamy. "Niezmienny, martwy absolut" - to dowód linearnego myślenia i niezrozumienia tego, że pradżnia nie czyniąc nic czyni wszystko, że choć jest nieruchoma, jej aktywności są nieskończone, choć nie widzi, wie wszystko. To niezrozumienie, że Bóg choć niezmienny, to szerzy się w nieskończoność, nie tracą nic ze swej całkowitej doskonałości. Dlatego Bóg jest Bogiem, że nie ma w nim atomu, kwarka niedoskonałości. Zmienność życia to iluzja ego, które myśli, że życie musi skończyć się śmiercią. Zmienność jest możliwa tylko w dualistycznym świecie. Ale dualizm tego świata powoduje, że każda chwila radości zamieni się w smutek, każda miłość w nienawiść, każde dobro w zło. Bóg jest poza dualizmem. Dualizm świata to obraz rozszczepionego umysłu (świadomości), która odwróciła się od doskonałości, od Boga, któremu nieznane jest umierające życie, ani nienawistna miłość. Bóg jest wiecznym dobrem, niegasnąca i niezmienna miłością, właśnie dlatego, że nawet nie rozumie idei dualizmu, nie rozumie nienawiści, nie rozumie śmierci, nie rozumie smutku. Tylko Jego niezmienność jest gwarancją tego, że w ogóle jesteśmy i tego, że możliwe jest porzucenie snów o cierpieniu. Niczego nie muszę deprecjonować i negować. Tego świata nie ma, to sen śpiącego Syna Bożego. To niemądry sen o śmierci i niespełnieniu, o wojnach i nienawiści, o pracy, wysiłku i braku, o głodzie i samotności, śniony w krainie wiecznej szczęśliwości. Czepianie się snu i obrona jego realności, to wynik utożsamienia się z ego - pierwotnego błędu, który zapoczątkował sen. Nigdzie nie trzeba dochodzić. Budzenie się nie zmienia miejsca pobytu, powoduje jedynie rozwianie halucynacji. Radość istnienia pulsująca w tym świecie, to radość czystego bytu. Mylenie bytu z formami widzianymi w świecie snu, świecie śnionym przez byt, to fundamentalna pomyłka. Nie ma dystansu, bo iluzja nie jest dystansem. Widzenie w iluzji realności jest zaś ślepotą i niezrozumieniem natury iluzji. W zrozumieniu i budzeniu się nie ma dumy. Duma z budzenia się to niemożliwy stan. Nie ma żadnego dystansu między Bogiem a wszelkimi bytami, ale byty patrzące w iluzję, nie rozumieją, że Bóg jest całkowicie bezforemny i widziany może być w iluzjach tylko chwilowo, pomocniczo. Obrona realności świata iluzji jest tym co stwarza dystans. Tak jest. To jest niezmienne. Nigdy nie będzie inne, niezależnie od tego jak wielu, jak bardzo będzie zaklinać iluzje by były rzeczywiste :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pytanie do Autora.
budząc się - dzięki :) ale zdaję sobie sprawę z tego, że w moim przypadku trudno postawić jakąś konkretną "diagnozę", nie mając bezpośredniej styczności ze mną. Ja nie oceniam ludzi, to oni ( najczęściej kobiety )poddają mnie jakimś bezsensownym klasyfikacjom. A słysząc wiele razy zdanie - ściągasz na sobie uwagę, wzrok innych - gdzie dajmy na to na auli jest ponad 300 osób, a referent co chwila patrzy się na mnie, nie sposób zastanowić się nad tym. Wracając jeszcze do Stanów, wkórych ludzie byli bardziej pozytywnie nastawieni czy w ogóle większych aglomeracji jak nawet Warszawa, nie odczuwałam tych negatywnych emocji wokół, więc przypisuję to także miastu w którym muszę jeszcze aktualnie przebywać. Wewnętrzny głos - jak najbardziej - podpowiada mi żeby w przyszłości zmienić miejsce zamieszkania. :) do postu z linkiem z onetu - czytałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Do Pytającej. To jest zawsze najtrudniejsza część do zaakceptowania w rozwoju duchowym, a równocześnie najistotniejsza. Wszystko co widzimy w świecie jest odzwierciedleniem stanu naszego umysłu, naszej świadomości. Wszystko. Ta wiedza bywa męcząca i frustrująca. Mając ją albo szybko pozbywamy się jej, nie mogąc znieść prawdy, albo podejmujemy zadanie, które jest rzeczywistym zadaniem do wykonania w życiu na ziemi: zmieniamy siebie. Wszystko, dosłownie wszystko co widzimy, jest tym co myślimy. Jeśli widzisz oceniający świat, to znaczy, że oceniasz. Nie ma znaczenia co Ci się wydaje na ten temat. Mechanizmy, które stosujesz by oceniać, chowasz sama przed sobą, sama przed sobą ukrywasz. Poznajesz siebie poprzez patrzenie na świat. Cokolwiek widzisz w świecie co nie podoba Ci się, to jest to tym, co nie podoba Ci się w sobie. To zagmatwana, skomplikowana gra umysłu, mającego nieskończoną moc. Ocena to nie tylko wypowiadanie słów: on jest głupi, tamten jest brzydki, tamten zły. Gdy stosujesz dualistyczne kategorie: ładny-brzydki, smaczny-niesmaczny, zły-dobry, to znaczy, że masz oceniający umysł. Jeśli choć w minimalnym stopniu uważasz się za ładną, to znaczy, że stosujesz te kategorie, To znaczy, że są tacy, których musisz uważać za brzydkich, choć takie ocenne myśli mogą nie gościć w Tej części umysłu, której jesteś świadoma. Ładnym można być tylko i wyłącznie w porównaniu z brzydotą. Inaczej kategoria "ładności" nie miałaby sensu. Kiedyś byli ludzie, których nie znosiłem, nienawidziłem. Nie było ich wielu, ale byli. Uważałem, że skrzywdzili mnie. Ze "światowego" punktu widzenia mogłem to z łatwością wykazać. To był obraz mnie samego. Dzisiaj tych ludzi kocham bezwarunkowo. Nic się nie zmieniło w świecie. Ja się zmieniłem (choć oczywiście jeszcze sporo do pracy zostało). Pozdrawiam i miłego dnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do budząc się to co piszesz można zapisać w jednym zdaniu trzeba zaufać bogu on wtedy będzie nam błogosławił i czyli troszczył sie o nas o nasze potrzeby i ochraniał nas przed niepowodzeniami bo będzie nam sprzyjał w naszych przedsięwzięciach Czyńcie często akty zaufania. Pozwólcie, aby wszystkie wasze działania służyły jako okazja do ponawiania tych aktów. Przede wszystkim w godzinach trudu i próby, musicie je pomnażać. Powtarzajcie często to bardzo głębokie wołanie: „Serce Jezusa, ufam Tobie! Pan nasz powiedział do uprzywilejowanej duszy: „Ta mała modlitwa, , jest wystarczająca, aby oczarować moje Serce, ponieważ jest w niej zawarte zaufanie, wiara, miłość i pokora.ą Nie obawiajcie się przesady w praktykowaniu tej cnoty. „Nie powinno się lękać, oczywiście przypuszczalnie, cnota zaufania może być praktykowana za bardzo. Ponieważ tak jak Bóg z powodu swej prawdomówności zasługuje na pewien rodzaj nieskończonej wiary, tak również z powodu Jego mocy, Jego dobroci i nieomylności Jego obietnic, doskonałości nie mniej nieskończone jak Jego prawdomówność, zasługuje On na bezgraniczne zaufanie.> Nie szczędźcie wysiłków. Owoce zaufania są wystarczająco cenne, aby były warte wysiłku tego, który zamierza je zebrać. I jeźeli pewnego dnia przyszedłbyś narzekać na nieuzyskanie wspaniałych korzyści, na które miałeś nadzieję, to odpowiem ci za św. Janem Chryzostomem: „Mówisz: miałem nadzieję i nie zostałem wysłuchany. Dziwne słowa! Nie bluźnij przeciw Pismu św.! Nie zostałeś wysłuchany, ponieważ nie ufałeś tak jak powinieneś; ponieważ nie czekałeś aż do końca próby; ponieważ byłeś tchórzliwy. Zaufanie polega przede wszystkim na wznoszeniu naszej duszy w cierpieniu i niebezpieczeństwie oraz podnoszeniu serc ku Bogu.>6

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohmmmmmmmmmmmmmmm
ech, wkładasz mi w usta niewypowiedziane przeze mnie tezy i wykazujesz, że świadczą o ignorancji. Oczywiscie, pełno we mnie ignorancji, ale nie tej, którą mi wytykasz. Ja wiem, że świat nie jest rzeczywisty - nigdy nie będę twierdzić inaczej. Nie ma nic innego niż Bóg, tak naprawdę. Jesteśmy tu, zanurzeni w tym świecie, nieważne z jakiego powodu. Problem jest jeden - jak sobie poradzić z życiem, co robić. Mówisz, że to wszystko iluzja. Dlaczego piszesz więc o cierpieniu jak o czymś realnym? Ono tez pochodzi z tego świata, który jest iluzją, musi więc nią być! Skoro wszystko w świecie jest iluzją, jest nią też cierpienie umierającego dziecka i samotność kogoś w czterech ścianach. Samotność jest zresztą nieumiejętnością odnalezienia Boga w sobie, gdyby samotni ludzie otwarli serca na Jego obecność nigdy nie czuliby się samotni. Samotność jest złudzeniem, tak jak i każde inne cierpienie. Skoro radość jest złudzeniem, cierpienie też musi nim być. Mogę spytać Cię o coś analogicznego: jak grubą skórę trzeba mieć, by nie czuć wszechogarniającej radości, obecności Boga wszędzie i we wszystkim, nie jako forma, ale właśnie jako esencja bytu. Co parę sekund na świecie ktoś umiera, czyjaś rodzina pogrąża się w rozpaczy. Co parę sekund jednak rodzi się ktoś nowy i jakaś rodzina świętuje. Czemu widzisz tylko jedną stronę? Przecież to tylko gra iluzji. Usychające drzewo cierpi - to już personifikacja. Skąd to wiesz? Może ono się cieszy, że jego długi żywot dobiegł końca i może wrócić do matki ziemi, że stanie się niedługo próchnicą dla nowych drzew? Można wszędzie widzieć cierpienie, jeśli się chce, możesz nawet twierdzić, że chmury cierpią, bo im ciężko dźwigać deszcz. Możesz wszędzie zobaczyć co zechcesz. Masz prawo interpretować sobie co chcesz. To tylko twoje widzenie. Czytając Twoje wypowiedzi, nasuwa mi się jedno pytanie - skoro ten świat jest taki beznadziejny, to czemu wciąż tu tkwisz? Cóż prostszego, niż pozbyć się tego "worka mięsa" będącego więzieniem Twojej świadomości? Czymże jest związane z tym parę minut cierpienia, gdy wyzwolenie jest tak blisko? Czy to nie hipokryzja - nie podoba ci się ten świat, czemu go nie opuścisz? A może pójść krok dalej, poradzić ludzkości, by zrobiła coś wreszcie właściwie: zebrała trochę broni jądrowej i rozwaliła w pi***du tą idiotyczną planetę, tą nie-wiadomo-czyją pomyłkę, to siedlisko wszelkiego bólu i cierpienia? Zastanawia mnie, dlaczego tak nienawidzisz życia, ciała... Ja wiem, co znaczy walczyć o życie, znam dotyk śmierci. Od tamtego czasu jest ona moją najlepszą przyjaciółką, wiem, że kiedyś powitam ją z radością, już cieszę się na ten moment, bo oznacza on wolność. Jednak, spotkanie ze śmiercią sprawiło, że kocham życie. Po prostu. Wiem, że jestem tu bo chcę, wiem co mam robić i po co. Tą wiedzę dał mi przedsmak śmierci - poznanie wartości życia. Wiem, że błogosławieństwem jest być, tu czy gdzie indziej, każdy jest w rękach Boga, z których nie da się wypaść. Oczywiste jest, że człowiek nie posiada nic, że jest tylko Bóg. Każdy staje nagi przed Bytem. To nie podlega wątpliwości. Nigdy i nigdzie nie piszę o hedonizmie ani o gloryfikowaniu iluzji tworzonych przez świat. Gdzie ty to u mnie wyczytałeś? Gdy mówię o pełni życia, mówię o dostrzeganiu Boga tu i teraz i we wszystkim. We wszystkim, to jest dokładnie we wszystkim. Przynajmniej ja po to tu jestem. Ten świat i to ciało jest taki sam dobry do tego, jak każde inne miejsce i każda inna forma. Będąc w tym świecie masz rolę do odegrania. Sztuka polega na graniu tej roli z ogromną radością, bez utożsamiania się z nią. Na pewno bawiłeś się z dziećmi, ja np. często odgrywam rolę konia. maluch galopuje na moim grzbiecie, mam stajnię, dostaję sianko itd. Oboje bawimy się świetnie, to są fantastyczne chwile. Oboje wiemy, że nie jestem koniem, jestem rodzicem i w każdej chwili przejście do roli rodzica i z powrotem jest możliwe. Czy jednak przeszkadza to w zabawie? Ta zabawa jest potrzebna. Tam samo nasze role w świecie. To jest oczywiste, że to tylko rola. Różnica polega na tym, że odgrywasz ją świadomie, z miłością i radością. Różnica polega na tym, że wiesz, że nie jesteś ta rolą, tym ciałem, tą funkcją społeczną itd. Ale to oczywiste oczywistości. Każdy ma prawo do własnych wizji, nasza indywidualność sprawia, że mówimy często o tym samym zupełnie inaczej. A wiem, że mówimy o tym samym, bo jesteśmy z tego samego źródła. Dlatego teraz już naprawdę zamilczę :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiecie sie doslownie
bo slowa nie oddadza zawsze dokladnie co poeta mialna mysli:D to niemozliwe:D wszyscy i tak jedziemy na tym samym wozku:D tylko konie inne ;) :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór: ) Do merkaby: Tak, można to tak podsumować. Choć uważam, że Bóg błogosławi nas cały czas. Gdy mu zaufamy to przyjmiemy te błogosławieństwa. W tym jesteśmy zgodni: Bóg jest i oddanie się mu pozwala rozwiązać wszystkie problemy i iść prostą i łagodna ścieżką. Po co pisać więc o czymkolwiek innym? Nie wiem czy w ogóle potrzeba pisać. Ale jeśli już....Odczuwam to tak, że dla wielu osób nie jest wystarczające, gdy usłyszą Bóg jest, zaufaj Mu. W wielu sytuacjach może być to trudne, gdy ktoś jest odwrócony od Boga, gdy miał ciężkie doświadczenia, itd. Gdy ktoś odwrócił się od Boga, bo jego wiara była słaba i zraziło go np. postępowanie kapłanów. Na pewno nikt nie ma monopolu na to jak powinna wyglądać droga do Boga. To - w odniesieniu do każdego - wie Bóg. Wierzę jednak, że można wskazywać innym różne ścieżki, różne sposoby zmiany siebie, przedstawiać różne wyjaśnienia. Być może pozwolą niektórym na nowe przemyślenia, może zainspirują ich do zmiany sposobu patrzenia na Boga i świat. Nie wiem czy to działa przez internet, wiem, że w realnym życiu tak. Dlatego dodaję "nieco więcej", oprócz "ufajcie Bogu". Myślę, że wiesz o co mi chodzi, rozumiesz moje intencje, nawet jeśli uznajesz, że źle wyjaśniam, źle piszę. Pozdrawiam Cię ciepło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór ohmmmmmmmmmmmmmmm :) Ma znaczenie z jakiego powodu tu jesteśmy. Nie każdy potrzebuje to rozumieć, by wejść na ścieżkę, by pracować nad sobą, etc. Ale to ma znaczenie. Dla tych zaś, którzy chcą pójść do samego końca, ma to bardzo istotne znacznie. Odnosisz się także do Boga, dlatego w relacji do Boga to wyjaśnię. Ma to znaczenie, gdy umiera ktoś bardzo bliski, gdy spotykają kogoś okrutne doświadczenia, jak np. wojna czy tortury, ma to znaczenie dla kogoś choć trochę wrażliwego, kto sam nie doświadcza cierpienia, ale widzi je wokół. Ma znaczenie dlaczego tu się znalazł. Czy to Bóg go tu zesłał do okrutnego i niezrozumiałego labiryntu, czy tez on sam popełnił błąd. Ma znaczenie czy to Bóg go karze, czy on sam powoduje swoje cierpienie. Ma ogromne znaczenie. To wymaga wyjaśnienia. Jeśli to sprawka Boga, jeśli to Bóg zsyła kary, często niezrozumiałe (weźmy przykład gwałconej okrutnie i zbiorowo, i bestialsko mordowanej małej dziewczynki w czasie przerażającej wojny), to nie sposób iść do Boga w całkowitym zaufaniu, z radością, bez strachu. Wielu powie, że to możliwe. Ale ostatecznie to jest niemożliwe. Bo to oznacza, że Bóg jest niezrozumiały, jest niepojęty i nie wiemy co nas może spotkać, gdy oddamy mu się. Dlatego tak wielu ateistów, to ludzie którzy mówią, i rozumiem ich świetnie, widzę straszne cierpienia ludzi, nie wierzę w Boga, a nawet jeśli jest, to i tak nie będę w Niego wierzył, bo jest potworem. Ci zaś, którzy nawet mocno wierzą, to choć sami mogą o tym nie wiedzieć, w podświadomości czują lęk przed Bogiem. Pisałem o odwadze porzucania wszystkiego, o stawaniu z pustymi rękoma. Nikt kto ma w sercu choćby mały cień lęku przed Bogiem, nie jest w stanie tego uczynić. Najpierw musi uwolnić się od lęku. Gdy zaś pojawia się zrozumienie, że sami tu się zesłaliśmy, gdy proste ćwiczenia obserwacji umysłu , medytacji, pokażą jak sami stwarzamy interpretacje rzeczywistości, a ostatecznie samą rzeczywistość tego świata, wówczas droga staje otworem. Zrozumienie dlaczego tu jesteśmy w ostatecznym rozrachunku ma więc ogromne znaczenie. Nie wiem jak jesteś w stanie wyinterpretować to, że nienawidzę życia i ciała, że jestem ślepy na radość bytu. W bardzo wielu miejscach pisałem na tym topiku o radości, wyzwoleniu, energii, Tobie wyjaśniałem jak dobrze czuję się w ciele. Aż nie chce mi się wierzyć, że zapomniałeś o tym pisząc post. O tym, że doświadczam życia jak poematu, że oświetlony miłością Boga już ten świat widziany jest jako cudowny. Nie wiem więc w ogóle o czym piszesz. Cierpienie. Tak, jest iluzją, ale nie dla tych którzy doświadczają cierpienia jako realnego. Dla nich nie jest iluzją. Nie jestem buddystą, ani chrześcijaninem, choć idę ścieżką wytyczoną przez Buddę i Jezusa. I znasz to na pewno: i przysięgam, że nie oświecę się dopóki nie oświecę wszystkich istot. I to zapewne też: przyszedłem by was zbawić. Nie ma i nie może być innego motta, innego światła, które prowadzi do oświecenia. Choćbyś nie wiem jakie osiągnął zaawansowane stany, jeśli są one pod innymi sztandarami niż zbawienie świata, i wyzwolenie smutnych, cierpiących i zrozpaczonych, to nie ma to nic wspólnego z oświeceniem. Gdyby wszyscy byli już w raju i gdyby zamykały się drzwi Nieba, ale przed nimi zostałby stary, smutny krokodyl, to ja opuszczę Niebo, by nie został sam, opuszczę Niebo, by nikt nie został poza Niebem. Nie ma dla mnie prawdziwej radości, dopóki to nie jest radość wszystkich. Nie ma znaczenia, że sami na siebie zsyłają cierpienia. Nie chcą tego. Robią to bo zagubili się, bo błądzą w ciemności, ale nie chcą cierpienia. Nie jestem tu by oświecić się i udać do Nieba. Jedynym celem jest to by wszyscy byli w Niebie, by wszyscy byli szczęśliwi, by wszyscy doświadczali miłości, radości i spełnienia. Nie ma znaczenia co kto o tym myśli. Nie ma znaczenia ile razy upadam, nie ma znaczenia ile to zajmie lat, pięć czy milion, to jest celem. Nie ma szczęścia, jeśli to szczęście nie jest szczęściem wszystkich. Kto tego nie wie, nie rozumie czym jest szczęście. Doświadczam radości, błogości, nie mam żadnych życiowych problemów, ale nie jest to celem. Celem jest to by nikt nie miał problemów, by każdy doświadczał błogości. Napisałeś: "Ten świat i to ciało jest taki sam dobry do tego, jak każde inne miejsce i każda inna forma." Nie. Boga poznajemy tylko w Niebie. Ten świat nie jest celem. Jest pomyłką, bo tu Bóg nie jest znany. Musimy tu zacząć przypominać sobie Boga, bo "tu" to miejsce, w którym Bóg został zapomniany. Sen tego świat nie jest tak samo dobry jak poznanie w Niebie. Nie zostaliśmy stworzeni dla tego świata. Naszym domem jest Niebo, naszym domem jest szczęście każdego. Ma więc znaczenie jeśli jesteśmy w świecie iluzji, na wygnaniu, w którym tak wielu śni o cierpieniu. Gdy piszesz o smakowaniu cudownych winogron, to jest to gloryfikacją iluzji. Tak albo nie. Jeśli uważasz, że nie, to jeśli chcesz, to mogę Ci wyjaśnić dlaczego jest. Pozdrawiam Cię serdecznie :) PS. I widzisz? Wszystko przez te Twoje winogrona ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do reinkarnacji: to z perspektywy tego świata, można powiedzieć, że ona jest (w chrześcijaństwo chyba dopiero w V w.odżegnano się od reinkarnacji). Z perspektywy przebudzenia nie ma reinkarnacji. Gdy budzimy się ze "zwykłego" snu, i śniliśmy trzy różne sny, to po przebudzeniu nie nazywamy tego przecież reinkarnacją? Pozdrawiam wierzący i niewierzących w reinkarnację :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fiona zielona
jak pare osób Wcześniej chciałam zapytać o medytacje co zrobić jak juz się coś czuje ale nagle ogarnia cię uczucie że nie możesz troche takie nieprzyjemne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie przypadkiem
-co tak naprawdę sądzisz o ludziach z kafeterii? -konkretnie chodzi mi o osoby które przebywają tutaj non stop a to forum stało się ich drugim życiem, są od niego bardzo uzależnieni żeby było śmieszniej ludzie ci mają się za jakieś kafeteryjne gwiazdy:D jeżeli obserwujesz to na pewno wiesz co mam na myśli;) pewnie zaraz powiesz mi że mam nie oceniać, ale chcę poznać Twoje zdanie na ten temat moje jest takie, że są to wielce nieszczęśliwe a przede wszystkim samotne istoty, zupełnie zagubione, nie spełnione zawodowo i prywatnie osłebej psychcie i takiej samej woli jeżeli ohmmmmm to przeczyta totakże poproszę o jego/jej zdanie pozdrawiam wszystkich którzy pisali w tym topiku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WIDAC ZE ZNOWU WEEKEND
:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×