Gość lvlycha Napisano Sierpień 23, 2010 Witam! Pod koniec czerwca uciekł mi kot, pól dzielnicy postawiłam na nogi, szukałam w dzien i w nocy, porozklejałam ogłoszenia, właczyłam do akcji dzieciaki i nic. Pod koniec lipca dostałam tel, że mój kot nie żyje, jest w pobliskim ogródku i wygląda drastycznie, nie poszłam, poszedł mój mąż, zabrał ją i pochował. Rozpaczałam jak małe dziecko, nie nadawałam się do życia w ogóle, wiec mój mąż kupił mi małego Maine Coona, teraz ma 3 miesiące. Problem w tym, że wczoraj moja kotka (ta która zagineła i tą którą mój mąż pochował - najzwyczajniej w świecie przyszła pod okno, myślałam ze zwariowałam, wyszłam do niej i okazało się, że to ona! I że mój mąż pochował innego kota ( mówił, że po pyszczku nie dało się zidentyfikować kota, ale że futerko i reszta ciała była identyczna i też myślał a w zasadzie był pewny na milion % że właśnie nasza. ). Stało się, wróciła i zabrałam ją do domu, miałam jeszcze tabletę na odrobaczenie, podałam jej tylko martwi mnie jej zachowanie, rzucała się na psa, (żyły z moją suczką w wielkiej przyjaźni, gdy kotka wróciła to witały się jakby dwie siostry odnalazły sie po latach rozłąki.) i kotka łasząc się do mojej suni i mrucząc pod nosem nagle zaatakowała, to samo było ze mną, siedziała mi dziś rano na kolanach, mruczała i widać była zadowolona, nagle rzuciła się na moją rękę z pazurami a potem z zębiskami. Zaczynam się jej bać. Wiem, że na pewno przezyła traumę, ale boję się że coś się stało z jej psychiką. Mam małe dziecko no i tego maine coon'a. Są w moim pokoju, gdy czy dzieko czy ten maluszek wychodzą do kuchni albo łazienki.. no gdziekolwiek, to wtedy tą moją kicie która się znalazła i juest agresywna zamykam w drugim pokoju - poprostu staram się odizolowywać. Tylko że nie da się tak na dłuższą metę. Dziś rano jak zamiatałam to kotka łasiła się, była przyjaźnie nastawiona, i znowu ni stąd ni zową zaatakował moje stopy, ale nie tak jakby chciała się bawić popsoru rzuciała się na mnie, wyjąc przy tym jak niektóre bezdomne koty w trakcie walki. Niew wiem co mam zrobić, mąż mówi że trzeba ją oddać do schroniska bo za tydzień, dwa, pięc, miesiac możemy spać myślac ze jest wszystko o.k. a jej strzeli coś do łba i zaatakuje np dzieko które bedzie smacznie spało - już nie mówiac o malenkim kocie. Co ja mam zrobić poradźcie mi proszę!!! NAjgorsze jest po prostu to, że się jej boję! Bo zachowuje sie jak normalny kot, a po chwili jakby ją coś strzeliło i dosłownie jak dziki kot. Co mam zrobić?! Oddać ją do schroniska?! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach