Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość IwonMaupa

Czy da się jeszcze uratować ten związek?

Polecane posty

Gość IwonMaupa

Powiem od razu: nie wiem co robić, co myśleć o sytuacji jaka miała miejsce w ostatnich dniach. Oto moja historia... Na samym początku znajomości mój facet zawiódł moje zaufanie, dwuznacznie rozmawiając ze swoją byłą. Wybaczyłam mu, gdyż nie wkładałam w ten związek zbyt wiele uczuć i nie zraniło mnie to. Za to jemu dało nauczkę. Postanowiliśmy nadal być razem. Z każdym kolejnym miesiącem moje i jego zaangażowanie w związek rosło, zaczęlo na prawdę nam na sobie zależeć, spędzaliśmy wspaniałe chwile. I tu pojawił się mój problem... zazdrość i brak zaufania. Byłam zła o każdą dziewczynę z jaką pisał. Kilka razy wypominałam mu to jak rozmawia z koleżankami. Podświadomie bałam się, że jakaś mi go odbierze. Moja zazdrość i brak zaufania stawały się coraz większe. Pozostałe aspekty związku były świetne i byliśmy szczęśliwi. Tylko te kontakty z dziewczynami stały się kolejnym powodem do małego kryzysu. Dowiedziałam się, że ukrywa swoje rozmowy z koleżankami- jak mówił "żeby mnie nie denerwować, żeby nie kłócić się znów o to". Wściekłam się, bo dla mnie oczywistym było, że jeżeli coś ukrywa to musi mieć powody ku temu... że w tych rozmowach był flirt czy inne tego typu.... Okazało się, że nie było. Długo rozmawialiśmy o tym i tłumaczyłam, że wolę znać prawdę, bo ona mniej boli niż zatajanie czegoś. Nawet jeżeli było to robione "w dobrych inencjach". Znów nastał dobry okres. Szczęśliwi i zaangażowani. Aż do tego tygodnia.... Nudząc się w pracy, dla żartu postanowiłam napisać do niego, podając się za jakąś inną dziewczynę. Chciałam chwilkę się pobawić i powiedzieć, że dał się wkręcić. Okazało się, że żart nie był zabawny... podchwycił rozmowę, zapisał sobie jej numer, mimo ze dziewczyna wyraznie go podrywała. W gruncie rzeczy nie zachowywał się źle- ignorował zaproszenia do kina itd, powiedział, że ma dziewczynę i że jeżeli owa nieznajoma chce utrzymywać relacje to tylko na stopie koleżeńskiej. Ona przystała na to i zaproponowała spotkanie... i tu pojawia się problem. Mój facet zgodził się z nią spotkać. Gdy nieznajoma zapytała co na to jego dziewczyna, stwierdził, że coś wykręci.. Wie, że to nie w porządku, ale jest zazdrosna i jak powie prawdę to może w zasadzie nie ruszać się z domu. Dlatego nie mówi wszystkiego. I tu mnie zabolało.... wygarnęlam mu co o tym myśle, jak nie w porządku to jest i kazałam postawić się na moim miejscu, żeby zrozumiał jak mnie to mogło zaboleć. Byłam wściekła, myślałam o zerwaniu... Ale z drugiej strony, serce nie dopuszczało tej myśli do siebie. Spotkaliśmy się następnego dnia żeby porozmawiać. Byłam wściekła, wytykałam mu każdy element, któy mnie zabolał w jego kontaktach z nieznajomą. On powiedział, że nie wie jak mógl sie tak zachowac, ze faktycznie to bylo bardzo nie w porzadku. Ze nie chcial jej podrywac, ale nie umialby mi powiedziec prawdy, bojac sie jak znow zareaguje. Serce podpowiadalo mi, ze nie umiem tego zwiazu zakonczyc. Bolalo mnie to co sie stalo, ale widzialam tez swoja wine- swoje nadmierne wkurzanie sie o kazdy jego kontakt z jakakolwiek dziewczyna... Postanowilam zaczac wszystko od poczatku. Zmienic podejscie swoje, jego. I sprobowac zawalczyc o ten zwiazek, ostatni raz. Wiedzac jak dobrze nam razem na codzien, stwierdzilam ze jest o co walczyc. I tu mnie zaskoczyl... Moj facet powiedzial, ze wie jak strasznie sie zachowal, ze wie ze to spieprzyl.. Płakał gdy zapytalam czy nie bedzie mu brakowac wspolnych chwil... Ale powiedzial, ze nie wie czy umie byc w tym zwiazku dalej. Ze nastawil sie na rozstanie, ze przemyslal wszystko co zlego zrobil i ze stwierdzil, ze nie zasluguje na takiego faceta. Ze za bardzo mu na mnie zalezy, a nie wie czy sie kiedys zniemi i nie chce mnie znow ranic. Wytlumaczylam mu dlaczego chce dac mu kolejna szanse... dlaczego warto sprobowac zawalczyc. Ze to co musimy zmienic dotyczy tylko jednego obszaru i jezeli obydwoje dostalismy takiego kopa w tylek to gorzej byc nie moze i warto sprobowac naprawic wszystko. Postanowilismy sprobowac... spedzilismy razem dzien i wydwalo mi sie, ze nasze relacje byly znow bardzo dobre. Rozjechalismy sie do swoich mieszkan, minelo kilka godzin... gdy poprosil o spotkanie. Moj facet powiedzial, ze nie wiem czy bedzie umial sie znow tak zaangazowac w zwiazek, jak przed tym co sie stalo. Ze faktycznie dobrze nam sie spedzalo czas w ciagu tego dnia, ale czul jakby przytulal i calowal kogos obcego.. ze nie sprawialo mu to takiej przyjemnosci jak kiedys... bo nastawil sie, ze ten zwiazek nie ma juz szans, ze z nim zerwe i przez caly dzien po tym jak wydalo sie co zrobil staral sie tak sterowac emocjami, zeby rozstanie bolalo jak najmniej. Probowal to zaakceptowac i udalo mu sie to. Powiedziall, ze nie wie, czy umie probowac skleic zwiazek, wiedzac ze obecnie nie umie sie tak zaangazowac jak wczesniej. Ze boi sie, ze obecnie juz nie bedzie mu tak zalezalo jak wczesniej. Ze ja w tym czasie moglabym wkladac w to coraz wiecej siebie i gdyby okazalo sie, ze on "tego nie czuje" to bede cierpiala... A on za bardzo mnie szanuje, zeby mi to robic. Szczerze mowiac... nie wiem co robic. Zalezy mi na nim. Nie chce tego tracic... Ostatecznie, ustalilismy ze moze te watpliwosci to wina emocji- w koncu to wszystko dzialo sie w ciagu 72h i jest jeszcze swieze, a emocje byly ogromne. Obydwoje potwierdzilismy, ze sa rzeczy dla ktorych warto by bylo sprobowac, ze bylo nam dobrze razem. Mimo to, powiedzial, ze on watpi w to zeby mogl sie zaangazowac... Wyjasnilam mu, ze moze potrzebujemy uspokoic nerwy. I gdy minie troszke czasu to zmieni zdanie i dawne uczucie wezmie gore. Naklonilam go do tego, by dac temu szanse. Obiecalam pomoc zmienic podejscie. Poprosilam o odrobine pozytywniejsze myslenie... I na tym sie rozmowa skonczyla, obydwoje wypruci emocjonalnie poszlismy spac. Nie wiem, czy dobrze zrobilam. Moze powinnam usunac sie na jakis czas dac mu opanowac emocje, nie narzucac sie.... Czy moze tak jak chcialam, probowac spedzac jak najwiecej czsu wspolnie, zeby dawne emocje odzyly. Boje sie, ze jak znikne to zupelnie pogodzi sie z rozstaniem i nic juz z tego nie bedzie.... Przepraszam, ze ta wiadomosc jest tak dluga... ale nie wiem co robic. Pomozecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barabarabab
ten zwiazek zaczyna sie chyba robic jakis toksyczny. zrywacie-wracacie, zrywacie -wracacie... ty zaczynasz sie robic zazdrosna. prawda kochaniutka jest taka ze twoje zaufanie do niego nie bedzie juz takie jak na poczatku, bedziesz go sprawdzala. ja bym to zakonczyla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×