Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość IwonMaupa

Czy ten związek da się jeszcze uratować?

Polecane posty

Gość IwonMaupa

Powiem od razu: nie wiem co robić, co myśleć o sytuacji jaka miała miejsce w ostatnich dniach. Oto moja historia... Na samym początku znajomości mój facet zawiódł moje zaufanie, dwuznacznie rozmawiając ze swoją byłą. Wybaczyłam mu, gdyż nie wkładałam w ten związek zbyt wiele uczuć i nie zraniło mnie to. Za to jemu dało nauczkę. Postanowiliśmy nadal być razem. Z każdym kolejnym miesiącem moje i jego zaangażowanie w związek rosło, zaczęlo na prawdę nam na sobie zależeć, spędzaliśmy wspaniałe chwile. I tu pojawił się mój problem... zazdrość i brak zaufania. Byłam zła o każdą dziewczynę z jaką pisał. Kilka razy wypominałam mu to jak rozmawia z koleżankami. Podświadomie bałam się, że jakaś mi go odbierze. Moja zazdrość i brak zaufania stawały się coraz większe. Pozostałe aspekty związku były świetne i byliśmy szczęśliwi. Tylko te kontakty z dziewczynami stały się kolejnym powodem do małego kryzysu. Dowiedziałam się, że ukrywa swoje rozmowy z koleżankami- jak mówił "żeby mnie nie denerwować, żeby nie kłócić się znów o to". Wściekłam się, bo dla mnie oczywistym było, że jeżeli coś ukrywa to musi mieć powody ku temu... że w tych rozmowach był flirt czy inne tego typu.... Okazało się, że nie było. Długo rozmawialiśmy o tym i tłumaczyłam, że wolę znać prawdę, bo ona mniej boli niż zatajanie czegoś. Nawet jeżeli było to robione "w dobrych inencjach". Znów nastał dobry okres. Szczęśliwi i zaangażowani. Aż do tego tygodnia.... Nudząc się w pracy , dla żartu postanowiłam napisać do niego, podając się za jakąś inną dziewczynę. Chciałam chwilkę się pobawić i powiedzieć, że dał się wkręcić. Okazało się, że żart nie był zabawny... podchwycił rozmowę, zapisał sobie jej numer, mimo ze dziewczyna wyraznie go podrywała. W gruncie rzeczy nie zachowywał się źle- ignorował zaproszenia do kina itd, powiedział, że ma dziewczynę i że jeżeli owa nieznajoma chce utrzymywać relacje to tylko na stopie koleżeńskiej. Ona przystała na to i zaproponowała spotkanie... i tu pojawia się problem. Mój facet zgodził się z nią spotkać. Gdy nieznajoma zapytała co na to jego dziewczyna, stwierdził, że coś wykręci.. Wie, że to nie w porządku, ale jest zazdrosna i jak powie prawdę to może w zasadzie nie ruszać się z domu. Dlatego nie mówi wszystkiego. I tu mnie zabolało.... wygarnęlam mu co o tym myśle, jak nie w porządku to jest i kazałam postawić się na moim miejscu, żeby zrozumiał jak mnie to mogło zaboleć. Byłam wściekła, myślałam o zerwaniu... Ale z drugiej strony , serce nie dopuszczało tej myśli do siebie. Spotkaliśmy się następnego dnia żeby porozmawiać. Byłam wściekła, wytykałam mu każdy element, któy mnie zabolał w jego kontaktach z nieznajomą. On powiedział, że nie wie jak mógl sie tak zachowac, ze faktycznie to bylo bardzo nie w porzadku. Ze nie chcial jej podrywac, ale nie umialby mi powiedziec prawdy, bojac sie jak znow zareaguje. Serce podpowiadalo mi, ze nie umiem tego zwiazu zakonczyc. Bolalo mnie to co sie stalo, ale widzialam tez swoja wine- swoje nadmierne wkurzanie sie o kazdy jego kontakt z jakakolwiek dziewczyna... Postanowilam zaczac wszystko od poczatku. Zmienic podejscie swoje, jego. I sprobowac zawalczyc o ten zwiazek, ostatni raz. Wiedzac jak dobrze nam razem na codzien, stwierdzilam ze jest o co walczyc. I tu mnie zaskoczyl... Moj facet powiedzial, ze wie jak strasznie sie zachowal, ze wie ze to spieprzyl.. Płakał gdy zapytalam czy nie bedzie mu brakowac wspolnych chwil... Ale powiedzial, ze nie wie czy umie byc w tym zwiazku dalej. Ze nastawil sie na rozstanie, ze przemyslal wszystko co zlego zrobil i ze stwierdzil, ze nie zasluguje na takiego faceta. Ze za bardzo mu na mnie zalezy, a nie wie czy sie kiedys zniemi i nie chce mnie znow ranic. Wytlumaczylam mu dlaczego chce dac mu kolejna szanse... dlaczego warto sprobowac zawalczyc. Ze to co musimy zmienic dotyczy tylko jednego obszaru i jezeli obydwoje dostalismy takiego kopa w tylek to gorzej byc nie moze i warto sprobowac naprawic wszystko. Postanowilismy sprobowac... spedzilismy razem dzien i wydwalo mi sie, ze nasze relacje byly znow bardzo dobre. Rozjechalismy sie do swoich mieszkan, minelo kilka godzin... gdy poprosil o spotkanie. Moj facet powiedzial, ze nie wiem czy bedzie umial sie znow tak zaangazowac w zwiazek, jak przed tym co sie stalo. Ze faktycznie dobrze nam sie spedzalo czas w ciagu tego dnia, ale czul jakby przytulal i calowal kogos obcego.. ze nie sprawialo mu to takiej przyjemnosci jak kiedys... bo nastawil sie, ze ten zwiazek nie ma juz szans, ze z nim zerwe i przez caly dzien po tym jak wydalo sie co zrobil staral sie tak sterowac emocjami, zeby rozstanie bolalo jak najmniej. Probowal to zaakceptowac i udalo mu sie to. Powiedziall, ze nie wie, czy umie probowac skleic zwiazek, wiedzac ze obecnie nie umie sie tak zaangazowac jak wczesniej. Ze boi sie, ze obecnie juz nie bedzie mu tak zalezalo jak wczesniej. Ze ja w tym czasie moglabym wkladac w to coraz wiecej siebie i gdyby okazalo sie, ze on "tego nie czuje" to bede cierpiala... A on za bardzo mnie szanuje, zeby mi to robic. Szczerze mowiac... nie wiem co robic. Zalezy mi na nim. Nie chce tego tracic... Ostatecznie, ustalilismy ze moze te watpliwosci to wina emocji- w koncu to wszystko dzialo sie w ciagu 72h i jest jeszcze swieze, a emocje byly ogromne. Obydwoje potwierdzilismy, ze sa rzeczy dla ktorych warto by bylo sprobowac, ze bylo nam dobrze razem. Mimo to, powiedzial, ze on watpi w to zeby mogl sie zaangazowac... Wyjasnilam mu, ze moze potrzebujemy uspokoic nerwy. I gdy minie troszke czasu to zmieni zdanie i dawne uczucie wezmie gore. Naklonilam go do tego, by dac temu szanse. Obiecalam pomoc zmienic podejscie. Poprosilam o odrobine pozytywniejsze myslenie... I na tym sie rozmowa skonczyla, obydwoje wypruci emocjonalnie poszlismy spac. Nie wiem, czy dobrze zrobilam. Moze powinnam usunac sie na jakis czas dac mu opanowac emocje, nie narzucac sie.... Czy moze tak jak chcialam, probowac spedzac jak najwiecej czsu wspolnie, zeby dawne emocje odzyly. Boje sie, ze jak znikne to zupelnie pogodzi sie z rozstaniem i nic juz z tego nie bedzie.... Przepraszam, ze ta wiadomosc jest tak dluga... ale nie wiem co robic. Pomozecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IwonMaupa
Długa treść Was zniechęciła. Rozumiem. Przepraszam, ale inaczej nie dało się opisać sytuacji. Nadal dręczy mnie pytanie... co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salemmalejkum
kieruj się intuicją ona zwykle nie zawodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anuuus
faktycznie ta dluga tresc moze zniechecic do czytania i odpowiadania ale jakoas dobrnelam do konca po 1 to nie jest fajnie wobec faceta jak same prowokujemy, wkrecamy go w jakies historie zeby go sprawdzic- bo malo kiedy zachowa sie po naszej mysli- facet mimo wszystko lubi byc adorowany a po 2 bedzie jak najdalej uciakal od kogos kto go na kazdym kroku kontroluje- jak sie z kims jest to trzeba ufac-moze niekoniecznie tym dziewczynom ale jemu:) i po 3 jesli ci naprawde zalezy na kims to szanse zawsze warto dac- jesli ktos czegos naprawde zaluje- kazdy popelnia bledy ale jesli szczerze zaluje to moze nie warto go tak skreslac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna desperatka.
jak dla mnie facet ewidentnie wie, że to nie Ty jesteś 'ta jedyną' ale jest z Tobą bo nikogo innego nie ma na horyzoncie póki co.Nie,nie przyzna się do tego.A żeby się asekurowac bo wie że i tak w pewnym momencie zwieje opowiada Ci jakieś bzdury że nie wie czy potrafi się zaangazować itp bzdety. Ten związek już dawno się skończył,szanuj się a nie zachowuj jak desperatka :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Annimowa
Witam tak czytam wasze historie i sa troche podobne do mnie tylko u mnie jest ta różnica że zmiany u niego sa widoczne ale nadal to za mało dla mnie, nie wiem moze przesadzam :/ mam 22 lata niedlugo w czerwcu 23 bedzie i niedawno a dokladnie 13 lutego zerwalam z partnerem po 3 letnim zwiazku (z małymi przerwami) :/ wspomniec musze ze mial trudne dzieciństwo bo rodzice się jego rozwiedli jak mial 15 lat i byl bity przez ktoregoś z nich jak mi powiedzial :/ (i sadze ze tez stą takie jego zachowanie jest). nie wiem czy dobrze zrobilam że go zostawiłam :/ wtedy czułam to za najlepsze rozwiazanie tego chociaz ze go nadal kochalam, i kocham nadal :/ milosc z dnia na dzień nie mija niestety. Od 2011 roku z nim byłam. byl moim trzecim chłopakiem tak na poważnie(ja bylam jego pierwszą dziewczyną- serio prawiczkiem byl, mial wtedy 19 lat) . Na początku bylo super silne motyle w brzuchu, nie moglam ani sekundy wytrzymac bez niego, jak odjezdzal ode mnie to juz tesknilam i nie moglam sie doczekac juz nast spotkania, ciagle o nim myslalam ;p nie moglam jesc spac itp :/ bylo suuper po prostu później po roku zaczelo się psuc :/ Zacząl robić mi awantury o byle co, sceny zazdrosci, obrazal, poniżał przy znajomych swoich i moich itp :/ byl zazdrosny bardzo o mnie, nawet jeśli kolega napisal do mnie na fb czy gg czy na tel to jakies podteksty byly zaraz i bylo widac ze jest zly chociaz mowil ze nie :/ pózniej zaczely się wyzwiska od debilek idiotek wieśniaczek itp :/ na imprezy samej z kolezankami mi nei wolno bylo isc tylko z nim albo wcale bo niby mi ufal tylko innym facetom nie :/ a jak pojde bez niego i sie dowie ze bylam to koniec z nami :/ tylko mowil ze on nie przepada niestety za imprezami :/ i ze na takei domowe mozemy chodzic ale do klubow nie :/ ale nie zabraniał mi spotykać sie ze znajomymi, nawet zawoził mnie do nich jak dalej mieszkali ode mnie a później przyzezdzal po mnie nie probowal tez od rodziny mnie odciagac, albo jakos kontakt z nimi mi ograniczac, nic z tych rzeczy ale za to na imprezach domowych swoich znajomych i moich jak bylismy razem na tych imprezach to nieraz wypil za duzo i zaczal mnie obrazac i ponizac przy nich i ich nieraz tez obrazal :/ Jak wytrzezwial to przepraszal i ze nie rozumie czemu taK mowil i ze jest idiota itp i ze juz nei bedzie tak mowil i tak robil :/ (na początku to od wodki tylko tak sie zachowywal a od piwa nie no wiec na imprezach nie pil wodki juz) no i chcialam zereqac z nim i to przeczuwal wiec pogadalismy i obiecal poprawe no wiec dalam mu szanse – bo kazdy na nia zasluguje i kazdy moze popelniac błedy moim zdaniem, no i bylo ok ale tylko przez jakis czas :/ później znowu to samo bylo, tym razem nawet za sprawa picia piwa też sie tak zachowywal ze mnie obrazal i ponizal :/ Powiedzial mi ze nei umiem sie ubrac ze wyglądam jak wieśniaczka i ze wstydzi sie ze mna na miasto wyjsc (tylko to bylo mowione jak nie byl pijany tylko jak byl zly) :/ co prawda mniej mnie obrazal niz wczesneij ale obrazal :/ ale przy znajomych juz nie tylko jak sami bylismy :/ no i znowu chcialam zerwac wiec pogadalismy znowu i wyjaśniliśmy sobie co kogo bolalo i oboje postanowilismy poprawe – no i znowu mu wybaczylam i dalam drugą szanse :/ no i bylo tym razem troche dłużej ok, i bylo fajnie milo, nie obrazal mnie juz, nie poniżał, staral sie o mnie, nie obrazal moich znajomych i swoich, nawet przestal byc zazdrosny o kolegow ze pisali do mnie, ze taka nie jestem i ze mi ufa, i pozwalam mi pisac z kim chce i juz mnie nie sprawdzal bo wczesneij to robil :/ tylko nadal na imprezy samej z koleżankami mnie nie chcial puszczac :/ No i po jakims czasie znowu sie zaczelo co prawda uzywal mniej nie miłych slow w moim kierunku niz bywalo to wczesneij ale znowu niestety mnie ranił mocno :/ no i tym razem naprawde chcialam odejsc juz na zawsze od niego no wiec wyjechalam na ok prawie 2 miesiace do rodziny (do Łodzi- wiec to troche km jest) i on tylko podejrzewal ze cos sie dzieje niedobrego i ze chce go pewnie zostawic :/ no i przez tel rozmawial ze mna przekonywal zebym tego nei robila itp i plakal i ze juz naprawde sie nie powtorzy to ze nie bedzie mnie ranil itp i ze przeciez coraz mniej mnei ranil i popełniał błedy przecież i ze to tez pod uwage powinnam wziaść a nie tylko te bledy ktore popełnia ciagle. i ze jest glupi i ze nie zasluguje na mnie na taka dobra dziewczyne ale mnie kocha i nie potrafi beze mnie zyc i ze za kazdym razem sie czegos uczy, i ze juz nigdy mnie nie obrazi i nie poniży i ze dalam juz mu w kość tym siedzeniem tak dlugo u tej rodziny :/ No i wrociłam do niego po powrocie ale nie odrazu bo musial sie jeszcze troche postarac i pokazac ze to go zmienilo juz coas troche i musial sie pilnowac bo powiedzialam ze nast razem juz nie ulegne i n ie dam sie przekonac i zeby nie walczyl o mnie idal mi spokoj swiety bo ile mozna :/ a on ze ok i juz obiecuje ze bedzie coraz lepiej ale uprzedzal ze nieraz moze mu sie wymsknac cos co mnie zrani ale musze zrozumiec ze on mnial trudne dziecinstwo i ze tak szybko nie da sie naprawic i zmienic i ze czasu potrzeba i ze sie zmienia malymi kroczkami. no i dalam mu trzecia szanse no i naprawde musze powiedziec ze bylo ok i bardzo fajnie, szanowal mnie dbal o mnie itp nie obrazal i moich znajomych nawet zaczal na imprezy jezdzic ze mna do klubow (bo jak juz wczesniej pisalam to ze nei lubil i nie jezdzil ze mna nigdzie na imprezy klubowe) i tu mnie zaskoczyl bo zaczelismy jezdzic razem na imprezy klubowe takie, ale w dalszym ciagu samej z kolezankami mi nie pozwalał jezdzic tzn mowil ze jak chce to moge jechac a on najwyzej bedzie sie denerwowal w domu o mnie :/ No i ze nie wie jak dlugo tak wytrzyma, i ze zobaczymy (juz nei bylo ze nie jedz bo z nami koniec), szanowal mnie nie obrazal, nie pił wódki bo widzial ze mu odbija po wodce i z piwem tez sie pilnowal i panowal nad soba i mniej mil juz jak widzial ze jednak po piwie tez mu odbija, przeprosil moich znajomych co ich obrazil i swoich chociuaz latwo nie dali sie przeprosic i bylo ok tak przez 7 miesiecy, niestety znow mnie obrazil i ponizył :/ wyzwal od wiesniaczek ze ubrac sie nie umiem i ze wstydzi sie za mnie :/ ale bylismy sami wtedy :/ no i przed walentynkami dokladnie 13 lutego z nim zerwałam juz definitywnie :/ minal miesiac od kiedy zerwalismuy tzn ja go zostawilam, nie był zadowolony, wrecz przeciwnie strasznie to przezywa, nadal pisze dzwoni, ja sie nie odzywam, on ciagle walczy i przyjezdza z kwaitkami do mnie i ze wie ze kwaty nic tu nie zalatwia i ze moge je wyzucic jak chce nawet, ale on naprawde zrozumial przez ten miesiac jak sie zachowuwal i ze nie mozna tak robic dziewczynie nei mozna ja tak ranic jak sie kocha i ze nei mozna jej niczego zabraniac i mowic jej co ma ubierac i ze nie ladnei wyglada itp i ze zrozumial jak bardzo cierpialam i chcialby cofnąc czas i ze rozmawial z rodzina i mu uświadomili wszystko i teraz wie jak powinien wygladac prawdziwy dojrzaly zwiazek i ze wie ze ja go nigdy nei zdradzilam i nie zdradze i ze nieraz zaluje ze walczy o mnie bo widzi ze mam go gdzies i jak mocno mnie zranil ze sie nie odzywam) ale cos mu mowi ze musi walczyc o mnie i nie moze mi pozwolic odejsc ze mial taki skjarb i spieprzyl sprawe :/ I mowi mu cos w środku ze nie moze sie poddac tylko walczyc ciagle musi do poki starczy mu sil i teraz naprawde juz zrozumial ze stary patryk (bo tak ma na imie) odszedl i juz nei wroci i ze naprawde przez ten miesiac i przez to nie odzywanie sie z mojej strony do neigo to zdal sobie sprawe ze przez ten miesiac zrozumial wszystko (ale wie ze mu nei wierze) i chce mnie szanowac adorowac kochac juz do konca zycia i obiecuje ze naprawde juz nei bede cierpiala przez niego tylko zebym mu pozwolila pokazywać ta jego zmiane. Żebym sie z nim spotykala bo on chce mi to pokazywac ciagle ta zmiane a na odleglosc sie nei da niestety. i ze juz niczego mi nei bedzie zabranial nie bedzie mi mowil co mam ubierac i nie bedzie mowil ze brzydko wygladam itp i ze teraz bede mogla jezdzic na imprezy z kolezankami jak bede chciala on nie musi tylko bedzie sie cieszyl ze mi sprawia przyjemnosc i ze sie usmiecham a nie placze, jego rodzina tez stwierdzila ze sie zmienil ze sie wyciszyl ze jest grzeczyny – wczesniej to rodzine swoja tez obrazal przeciez i ze wszyscy sa glupi tylko on madry (jego matka nawet zaczela mowic do niego tak jak on wczesneij zwracal sie do mnie zeby zobaczyl i poczul sie tak ja wtedy i czy to takie fajne jest) a co najgorsze okazalo sie ze jego babcia ma raka zlosciwego i nie wiele jej zycia zostalo :/ a ja mu poiwedzialam ze przeciez to nei moja wina ze tak sie wszystko zlozylo ze tego nie planowalam bo gdybny sie juz naprawde zachowywal dobrze a bylo wszystko ku dobrej drodze to bym nei zerwala ale ze obrazil mnie i ponizyl znowu to nie mialam wyjscia :/ a on ze rozumie i ze nie jest zly na mnie i na dzien kobiet pod moja szkola czekał z kwiatami i jeszcze podobno niespodziankami innymi ale neistety nie wypalilo bo skonczylam wczesniej i wrocilam do domu z kolezanka autem, a po za tym nic nie pisal ze bedzie czekal pod szkola itp a po za tym nie jestesmy juz razem wiec tlumaczyc sie mu nie musze :/ No i ja jestem twarda i nie daje sie przekonac mu. I wczoraj tez byl z kwiatkami bo chcial pogadac. nie ukrywam ze na jego widok mocniej mi serce zabilo i jak byl blizej to motyle w brzuchu mialam. czuje ze nadal go kocham. stwuerdzilam ze od pewnego czasu nie jestem pewna co mam zrobic czy jednak mu pozwolic pokazac zmiane, dac sobie czasu wiecej czy jednak zeby zostalo tak jak teraz i powiedziec mu ze ma odpuscic bo nic z tego. fajnie nawet by bylo gdyby tym razem juz na prawde sie zmienil calkiem bo przeciez nie bylo caly czas zle mi z nim byly tez dobre rzeczy i dobre dni i nadal w jego oczach jest to cos za co go pokochalam i nie ukrywam ze zawsze umial mnie rozsmieszyc nawwet jak naprawde nie mialam nastroju do smiania sie :p sadze ze jesli mamy byc razem i jestesmy sobie pisani to wkoncu znow bedziemy kiedys razem ;] wierze w przeznaczenie ;] moze to milość wlasnie albo tylko przyzwyczajenie… nie iwem wląsnie :/ a wy co o tym wszystkim sadzicie??co zrobic mam?? (sory ze tak sie rozpisalam ale chcialam bardzo szczegołowo wam opisac jak bylo u mnie w tym zwiazku) zapomnialam dodac ze rodzina moja i przyjaciolka (przyjaciółka za nim nei przepada widze) Mowia mi ze to nei facet dla mnie i ze to chory zwiazek byl i mam sobie go darowac :/ nie wracać do niego no ale zrobie jak zechce bo to moje zycie oni tylko moga powiedziec co oni uwazaja . "Kobieta umie wszystko wybaczyć mężczyźnie, którego kocha, i kochać go nadal, jeśli dzięki niemu odkryła miłość w sobie samej." [Eugene O'Neal] moim zdaneim to prawda niestety, jeśli naprawde kocha to umie się wszystko wybaczyc... :/ no ale tez jest cos takiego jak rozsadek i pewne granice.... ile mozna.... Najgorsze to to ze serce mowi co innego i rozum również :/ :( Przepraszam za taki długi wpis ale sadze ze wszystko jest wazne tu ;] Czekam na szybką odpowiedz :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wczesniej napisalam jako nonimowa ale widze ze ucielo post wiec dokoncze tu :) sadze ze jesli mamy byc razem i jestesmy sobie pisani to wkoncu znow bedziemy kiedys razem ;] wierze w przeznaczenie ;] moze to milość wlasnie albo tylko przyzwyczajenie… nie iwem wląsnie :/ a wy co o tym wszystkim sadzicie??co zrobic mam?? (sory ze tak sie rozpisalam ale chcialam bardzo szczegołowo wam opisac jak bylo u mnie w tym zwiazku) zapomnialam dodac ze rodzina moja i przyjaciolka (przyjaciółka za nim nei przepada widze) Mowia mi ze to nei facet dla mnie i ze to chory zwiazek byl i mam sobie go darowac :/ nie wracać do niego no ale zrobie jak zechce bo to moje zycie oni tylko moga powiedziec co oni uwazaja. Przepraszam za taki długi wpis ale sadze ze wszystko jest wazne tu. Czekam na szybką odpowiedz :) pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
on się napewno po miesiącu nie zmienił.. to po pierwsze.. co najwyżej przez to ze byłaś nie ugieta to przekonał się ze nie jestes osoba z która będzie mógł sobie pogrywać więc jeśli teraz wrócisz to on będzie tylko grał przy tobie dobrego kochanego ze strachu ze go zostawisz...moim zdaniem jakby nie to ze jestes jego pierwsza dziewczyną to by dawno szukał innej bo on jest do ciebie przywiązany..dlatego tak panikuje gdy ty go zostawiasz.. jasne ze każdy popełnia błędy itp ze każdy zasluguje na szansę ale ty już mu ta szansę dalas i to dwa razy ! za każdym razem obiecał ze już się zmienił i ze taki nie będzie a po czasie było to samo te same słowa do ciebie..ja na twoim miejscu po takich słowach bym już nie wrocila do niego. ja rozumiem nerwy itp ale ze jestes wieśniaczka? no sorry ale czegoś takiego ktoś kto kocha nie powie nawet w nerwach bo to jest hamskie..i przy takim chłopaku do końca życia już bym nie czuła się pewna siebie ani komfortowo bo bym myślała czy czasem wyglądam tak jak trzeba czy nie za wieśniacki mam strój i w towarzystwie ładniejszych dziewczyn czułabym się gorsza z myślą ze one pewnie są wg niego lepsze już nie mówię nawet o przyszłości..dajmy na to np w czasie twojej ciąży jakbyś ubierala się byle jak bo by ciężko było wcisnac się w coś niewieśniackiego i co wtedy też by ci powiedział ze nigdzie z tobą nie będzie wychodzic bo wyglądasz brzydko? o nie nie.?moim zdaniem jak on te słowa wypowiedział już kilka razy to on myśli tak naprawdę a nie ze był w nerwach to gadał głupoty.. nawet po pijaku się zawsze jakiś tam rozum ob na tyle by mniwięcej panować nad słowami by nie urazić kogos a co dopiero na trzeźwo.. on jest poprostu przywiązany do ciebie dlatego nie daje ci odejść myli miłość z przywiązaniem..tak samo te motylki o których piszesz ze czujesz do niego .-to nie miłość a zakochanie..byłaś z nim blisko to póki będziesz tylko z nim to będziesz czuć te motylki..wiem sama po sobie bo też tak myślałam ze motylki to miłość i ze do nikogo już tego nie poczuje . wierz mi ze poczujeśw i nie raz czy dwa a nawet więcej.. ty poprostu z nim tylko byłaś tak blisko dlatego jestes do niego przywiązana..gdyby on teraz spróbował być z inną ładniejsza od ciebieti ty byś spróbowała być z innym lepszym od tego to jestem pewna ze po paru miesiącach obojgu by wam przeszlo i związek wasz byłby wspomnieniem.. bo w nowych zwiazkach pojawiło by się to samo uczucie które teraz wam niepozwala się rozejść..a z tego co widzę ze względu ze byliście dla siebie tymi pierwszymi partnerami seksualnymi to macie do siebie duży sentyment i to was przy sobie trzyma.. i tak będzie dopóki nie spróbujecie z kimś innym wtedy to zaniknie i przeleje się na następnego partnera a do poprzedniego będzie już tylko sentyment i wtedy sama zrozumiesz ze to nie była miłość bo to minie ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuje ,,gość'' za te slowa, dużo daly mi do myslenia :) ale chcialam sprostować twoje slowa, ja bylam jego pierwsza dziewczyna a on byl moim juz trzecim chłopakiem na poważnie - a drugim z kolei z którym miałam zbliżenie fizyczne :) bo jeden chlopak z ktorym bylam przed nim to tylko sie calowaliśmy i przytulalismy i niestety bylismy tylko miesiac ze soba ale znalismy się wcześniej juz ze szkoly (co prawda rzadko mielismy czas gadac ze soba w szkole ale sie znalismy) a nie wypalilo z tamtym bo zerwal po miesiacu bo on nie mogl wytrzymać bez seksu dlugo a ja natomiast stwierdziłam ze nie jestem gotowa jeszcze i nie bede łatwa i jak facetowi zalezy to poczeka tak dluga jak bedzie trzeba :) no i nie poczekal bo sadzi ze jesli juz jestsie z dziewczyna w zwiazku-razem i wczesniej juz ja znal a dopiero teraz odwazyl sie ja poderwac i poprosic o chodzenie to nie nazwie jej ,,łatwa'' a zwlaszcza ze ta dziewczyna jest juz jego dziewczyna i ze jak to sie robi ze swoja dziewczyna to jest inaczej i sie tak jej nei nazywa ze ,,jest latwa'' i ze by mnie nie zostawil jakbym sie zgodzila na to bo on taki nei jest i ze wystarczylo pogadac szczerze i wszystko byloby jasne a nie (a teraz od tego czasu minelo 5 lat a on sie znowu odezwal i ma dziewczyne ale nie uklada im sie - ona jest bardzo nie oszczedna i wydaje kase bardzo, swojej wypłaty juz po tygodniu- dwoch nie ma i bardzo kłótliwa jest, a jemu to nei pasuje bo on chce sie budowac z nia, miec rodzine normalna itp, wczesniej to ciagle na imprezy chodzil szalal itp a teraz mowi ze juz wydoroslal z tych imprez i nie chodzi) no i napisal do mnie ze chcialby sie spotkac itp i twierdzi ze nadal cos do mnie czuje(wie ze juz nei jestem z tym swoim bo sie rozstaliśmy) i ze od tamtego czasu nigdy nie bylam mu obojetna ze caly czas żywi do mnie sympatie i jestem nadal bliska jego sercu (ale stwierdziłam ze moze tak mowi bo od dłuższego czasu sie z dziewczyna mu nei układa) a po za tym sadze ze ten facet nie bylby dobrym materialem na chłopaka ponieważ sam ten fakt ze wtedy z tym seksem nei mogl wytrzymac to juz o czyms swiadczy i to ze dla niego nie ma czegos takiego jak ,,renia raczkowska'' i ze kobieta jest po to zeby mu sprawiac przyjemniosc a on zeby jej i obojgu jest wtedy dobrze :) a jesli chodzi o inne sprawy takei jak pracowitość oszczędność- wiadomo tez bez przesady, inteligencja itp to wlasnie te cechy pasuja do niego, jesli chodzi o szacunek do kobiety to nei wiem ale z tego co mowil kiedys mi to nigdy by nie podniosl reki na kobiete i by jej nie wyzywal i nei krzywdzil poniewaz jak kogos sie kocha to go sie nie rani.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak ost przyjechal moj były to mówił ze wie ze słowa sa nie wazne i ze mozna duzo mowic a malo robic i ze on chce robic, pokazywac mi czynami ze sie zmienil tylko ze ja mu nie pozwalam pokazywać tych zmian i zeby mi je pokazał to musimy sie widywać (tak stwierdził) ale nie np raz w tyg tylko częściej bo tak to zmian u niego nie zobaczę :/ a on wie i widzi po sobie ze sie zmienil :/ a on wie ze slowa nic nie daja, ze można gadać dużo i nic nie robic w tym kierunku a on chce robic i ze najwazniejsze sa czyny i on chce mi pokazac wlasnie ze sie zmienil tylko zebym sie zgodzila z nim spotykać i zgadzać sie na jego propozycje spędzania wspólnie czasu a jesli mi nie bedzie odpowiadac to co on wymysli to sama cos zaproponuje a nie ze taka uparta jestem i NIE i koniec. Bo jesli nei to niby jak ma mi udowodnić zmianę?i twierdzi ze jesli z człowiekiem sie nie przebywa często to nie da sie zobaczyć czy sie zmienil bo jak?przez tel?nie da sie tak... i mowil ze przecież on rozumie ze tak łatwo nie bedzie i ze nie wrócę do niego od razu tylko musi mi udowodnić ze sie zmienił i ze musze naprawdę widzieć ze jest inny lepszy niz byl, a na odległość tego sie nei da zobaczyc... i ze wie ze sie boje bo widzi ale nie mam czego bo juz starego jego nie ma juz i teraz jest nowy lepszy i chce byc dobrym chlopakiem juz do konca zycia i o mnie sie starac szanowac mnie itp a zebym to widziala zobaczyla zmiany jego to musimy sie spotykać.... i ze poczeka tak długo jak trzeba tylko musi mieć chociaż trochę nadziei ze cos możne jeszcze da sie uratować bo poki co widzi jaka jestem uparta i ze bedzie ciężko...i ze nie wie czy da rade :/ i ze miesiac to dla niego akurat dlugo jest....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×