Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość samotnawsrodludzi

Nic mi sie nie udaje, depresja, nawet nie mam komu o tym opowiedziec...

Polecane posty

Gość samotnawsrodludzi

Wiem, że pewnie nikt tego nie przeczyta, ale zawsze to juz cos, ze to co mnie gnębi przeleje (prawie) na papier. W takie dni widze u siebie same wady, same, i brak jakichkolwiek perspektyw. Nie wiem czy ja jestem cholernym pechowcem, czy ktos robi mi na zlosc czy taki moj los... ehh, jednak zwierzenia o moimk braku prac y, dziwnym niedostosowaniu do zycia, dziwnym podejsciem do zwyklych sytuacji i ogolnej dziwnosci tak mniej przerazaja ze nie napisze o tym chyba wiecej. Ale jak, czy to normalne w ogole, CIĄGLE byc nieszczesliwym, czuc ze nie psuje sie do otoczenia a zeby ludzie nawet nie pozwolali dokonczyc Ci zdania? Czy to normalne, zeby najpierw szukac pol roku pracy, a potem zwolnic sie z niej po 2 miesiacach, bo czuje sie, ze sie tam nie pasuje? I nie mowiac o tym nikomu, by nie musiec sie tlumaczyc ze swoich decyzji? Dlaczego szukajac roznych mozliwposci, rozwiazan NIC nie wychodzi? Ocztwiscie, innym jakos sie udaje, mimo, ze nei chca tego tak bardzo... Nie wiem czy to zyciowy pech czy moja wlasna beznadziejnosc.... Czemu jestem nieszczesliwa kazdego dnia, czemu rozpamietuje ciagle wszystkie swoje porazki, a nie moge przypomiec sobie zadnego sukcesu? Nie wiem czy to co wczesniej napisalam ma jakikolwiek sens, czy choc jedna osoba zwozumie o co mi chodzi, ale musialam gdzies wylac te żale. Owszem, przy znajomych mozna powiedziec to i owo, ale co on zrobia? Dla swietego spokoju zaczynam udawac po godzinie, ze wszystko jest ok, zeby i oni nie pomysleli o mnie jak o nieudaczniku... Trudno mi przyszlo napisanie tego ostatniego slowa, ale najlepiej chyba obrazuje to, jak teraz wygladam w swoich wlasnych oczach. To o czym marze, a to co mam to przepasc. Mimo, ze STARAM sie, najlepiej jak umiem, gdy widze ze udaje sie komus, komu az tak nie zalezy to mam chec zamknac sie w domu na cztery spusty, glowe w poduszke i plakac z zalu nad soba... Sama ni epotrafie sobie pomoc wlasciwie, wiec nie wiem dlaczego oczekuje, ze ktos bedzie mogl to zrobic. Chyba licze po prostu na jakies dobre slowo, szczere i niewymuszone pocieszenie, na cos po czym na sercu zrobi sie choc o milimetr lzej... Dobranoc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość witaj w klubie czuje sie
dokladnie tak samo.od roku nie mam pracy,jestem na utrzymaniu faceta,nie skonczylam studiow,mam 25 lat i mysle ze juz nic dobrego nigdy mnie nie spotka.Calymi dniami leze w ciemnym pokoju i zastanawiam sie co zrobic dalej,a dokladniej chcialabym cos polknac i sie nie obudzic,bo po co zyc jak nie pasuje tutaj,jak i tak kiedys umre.Po co sie meczyc,zabiegac o cokolwiek jak i tak wszystko to jeden wielki pic na wode.Zastanawiam sie po co wogole sie urodzilam,pewnie to jest moja kara,zycie tutaj.,Wczesniej taka nie bylam mialam mnostwo planow,marzen,chcialam byc kims,chcialam dobrze zyc i byc szczesliwa ale zrezygnowalam ze studiow i wyjechalam za granice po to aby byc sprzataczka.Na poczatku mnie to cieszylo,zarabialam mnostwo kasy,wieczorami sie uczylam i mowilam sobie ze to tylko na jakis czas ze cos za cos,ze pomecze sie teraz zeby pozniej miec lepiej ale od dwoch lat cos sie ze mna stalo,moi znajomi pokonczyli studia,maja fajene prace,rodziny a ja dwadziescia piec lat i jestem sprzataczka a bylam najlepsza w szkole;(zawsze wzorowa uczennica ktorej swiata sie zachcialo.Normalnie siedzialam tak w autobusie,patrzylam na dziewczyny zadbane,dobrze ubrane wracajace z NIE fizycznych prac i na siebie,zaniedbana,zmeczona,spocona,spiaca ze lzami w oczach i wzielo mnie do siebie obrzydzenie.Zwolnilam sie i tak od roku siedze i nic nie robie,a jedyne moje marzenie to zniknac z tego swiata.Nie zalezy mi juz na niczym,nawet na tym zeby zjesc.Facet tez niedlugo mnie zostawi bo w sumie dziwie sie ze jeszcze ze mna jest.Moze to przez to ze przed nim udaje,ze jest ok ze ucze sie a prawda jest calkiem inna.Moze to ja go powinnam zostawic bo po co ma sobie marnowac zycie,Tak wlasnie chyba zrobie.....zejde wszystkim z drogi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pisze tu anonimowo
dlaczego pozwalasz ludziom, by nie dawali dokonczyc ci zdania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magiel kafereryjny
śmierdzi ci z oka śledziem wczorajszym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a...psik
w ww. facebook.com/ andrzej.wokal Trudności rzeźbią ludzki charakter, tak jak wiatr i woda kształtują góry. A całe życie odpowiada za procesy erozyjne i akumulacyjne... W tym wszystkim chodzi o to, żeby się nie przejmować tym na co nie mam wpływu, ponieważ to właśnie sprawia, że pomimo trudności mam siłę by się uśmiechać Uśmiech musi być w środku. Czasami sobie myślę, że łatwiej jest zmienić cały ten świat niż samego siebie. Podporządkować, poukładać, przeistoczyć, zebrać w sobie. Ale sens tkwi w tym, aby nie chować twarzy, lecz wyjść na przeciw własnym problemom, trudnościom... I pokonać je. Każda trudność w życiu - to kolejne zadanie, więc nie ma co się mazać - tylko podjąć wyzwanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie wyglądało to tak że miałem w głowie tak jakby własny świat. Cały czas wyobrażałem sobie wymarzone życie. Nie byłem tutaj, w tej chwili, tylko zawsze daleko, gdzieś, po coś, robiąc rzeczy, z kimś, towarzysząc. Przez to nie byłem w stanie się na niczym skupić. Kiedy zupełnie nie miałem siły na nic, kładłem się ze słuchawkami i marzyłem, próbując zdrzemnąć się chociaż na chwilę w środku dnia. Szukając jakiejkolwiek pomocy trafiłem na stronę http://moc-energii.pl gdzie zamówiłem oczyszczenie aury. Chociaż nie liczyłem na wiele to pomogło. Zacząłem twardziej stąpać po ziemi. Wyszedłem do ludzi i żyje jak każdy normalny człowiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×