wkurzona na maksa jestem

co za ludzie. bylam na rozmowie w sprawie pracy w domu dziecka. wszystko ladnie pieknie. pierwszy etap niby przeszlam mialam sie umowic na 2 dni wolontariatu(jest to 2 etap rekrutacji) i wlasnie dzwoni baba i mowi ze nie moze jednak mnie zatrudnic. w ciagu 2 h tak bardzo zmienila zdanie??? jak jej cos nie pasowalo to mogla powiedziec od razu a nie dawac czlowiekowi nadzieje

kochana ja jetem w lonydnie i tez szukam pracy i bylam na 7 rozmowach i zawsze ochy i achy, wszytsko pieknie, czujesz sie ze masz prace od zaraz a potem lipa...

tam wiem ze oni zawsze na rozmowach tak mowia ze czlowiek ma wrazenie ze te prace dostal ale przewaznie mowia oddzwonimy a tutaj powiedziala ze pierwszy etap mam za soba drugim bedzie ten wolontariat i zadzwoni zeby sie umowic na konkretny dzien a ona dzwoni i mowi ze jednak nie moze mnie zatrudnic

Wygląda mi na to, że odezwała sie jakaś znajoma/przyjaciółka/zjaoma znajomej, która potrzebuje pracy i tyle

a podala jakies wytlumaczenie chociaz?

ooo kurde !! widziałam że oglądała mój profil na nk!! a ja tam mam nagie zdjecia z siostrzencem

znowu podszywy. nie podala powodu zadnego . w sumie moglam zapytac ale wiadomo jak wyglada rozmowa przez telefon ona szybko to powiedxiala mnie zatkalo i ona juz do widzenia

głupia cipo...haha, dobrze ci tak:D