Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Biała magnolia

Pytanie do katolików i ludzi wierzących

Polecane posty

Gość Biała magnolia

Wiem, że to może trochę śmieszne brzmieć. Chodzi o to, że w wierze katolickiej podkreśla się rolę cierpienia, umartwiania się, wyrzeczenia itp. Czytałam w Internecie (to chyba była katolicka strona, ale nie jestem pewna) o tym, że ludzie popełniją grzech dążąc do sukcesów, do pieniędzy, w pozytywnym kontekście zaś pisano u ubóstwie, o życiu na ziemi było napisane jako o gorszym życiu, przez które musimy 'przebrnąć' zanim osiągniemy szczęście w życiu wiecznym u Pana. Zgodzę się z tym, że nie powinno się ślepo gnać za kasą, że wazne są miłość, że powinno się pomagać, być dobrym dla innych... Czy to znaczy, że w wierze katolickiej bycie szczęśliwym, spełnionym, zdrowym egoistą, może też po części hedonistą jest złe, czy jest przejawem szatana? Wiem, że to dziwie brzmi, ale jestem bardzo wrażliwą osobą, dużo biorę do siebie i mam pewne poczucie winy, kiedy chcę być 'całkiem' szczęsliwa i wolna od trosk (np.Jezus bardzo cierpiał, a ja 'jestem bezroska'), to takie przekonianie, że na szczęscie trzeba sobie zasłużyć i to mnie unieszczęśliwia. Zostałam wychowana w religijnej rodzinie o dość konserwatywnych poglądach, czy mogę się z tego uwolnić bez poczucia winy? Bo skoro tu będę wolna i szczęśliwa, to czy zasłużę na szczęście po śmierci, skoro to życie 'powinno być umęczone i pełne poświęceń? Wiem, że to może zabawanie brzmieć, ale to są takie przekonia chyba tkwiące w podświadomości. Liczę na poważne odpowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierzę w Boga i żyję zgodnie z jego przykazaniami. Zostałam wychowana w wierze katolickiej, ale nie praktykuję. Mam w sobie silne przekonanie o tym, że Bóg chciałby, żebym była szczęśliwa. Żebym była dobrym człowiekiem, spełniała jego przykazania. Ale na pewno nie w drodze wiecznego cierpienia. Bóg nie chce dla mnie nieszczęścia i cierpienia. Bo jest dobrym i miłosiernym ojciem. Tego jestem pewna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Biała magnolia
Dzięki za odp., też myślę w głębi, że tak jest, mam nadzieję, inaczej nigdy nie byłabym do końca szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Chodzi o to, że w wierze katolickiej podkreśla się rolę cierpienia, umartwiania się, wyrzeczenia itp" To charakterystyczne dla wielu sekt :P, a dlaczego? Cierp, umartwiaj się i... bogactwa materialne przekazuj nam :D To służy bogaceniu się hierarchów kościoła i nie ma nic wspólnego z wiarą. A KK to zepsuta i polityczna instytucja! P.S. Jestem osobą wierzącą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iohiov
autorko a po co siedzisz w tym kłamstwie ? sukaj prawdy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po śmierci zwyczajnie Cię już nie będzie, więc korzystaj z życia, póki ono trwa - nic nie jest wieczne! nie ma nic głupszego, niż umartwianie się i marnowanie życia, w pogoni za urojonym marzeniem o szczęściu po śmierci, to po prostu smutne i żałosne, że jedni luzie wmawiają innym ludziom taką bzdurną filozofię :P ocknij się kobieto - możesz wierzyć w co chcesz, ale pamiętaj, jedyne, czego możesz być pewna, to swojego miejsca na tej planecie w dniu dzisiejszym, kiedy żyjesz i jesteś zdrowa, a czas ucieka i nie wiadomo ile to jeszcze potrwa. każdy człowiek zasługuje na godne i szczęśliwe życie, choć nie każdy ma to szczęście. jeśli Ty masz - to ciesz się tym, a nie narzekaj, bo wielu pewnie zamieniłoby się z Tobą miejscami bardzo chętnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chodzi o to samo co w
znakomitej większości systemów filozoficznych od buddyzmu po starogreckie wierzenia - poprzestawanie na małym. Cierpimy nie dlatego, że nie mamy jedzenia, ubrań, spełnienia zawodowego itp. tylko dlatego, że pragniemy tego wszystkiego. Wyzwól się od pragnień doczesnych to będziesz szczęśliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Biała magnolia
Dzięki za odpowiedzi, w realu wstydzę się z kimś o tym porozmawiać, jestem raczej zamknięta w sobie, ale potrzebuję rozmów, na trudne tematy też. Anyżówka- 'po śmierci zwyczajnie Cię już nie będzie..' Właśnie wierzę w to, że istnieje życie po śmierci fizycznej i że będzie jakieś 'rozliczenie' z ziemskiego życia. Tak w ogóle jestem wierząca, chcę być, ale czuję, że nie wszystko, co mi powiedziano, czego się uczyłam od ludzi jest ok. Chcę wierzyć, że Bóg jest dobrem i miłością i że nie ma nic przeciwko szczęściu i spełnieniu człowieka, jeśli ten nie krzywdzi innych, że nie trzeba się kajać, cierpieć, poświęcać się, jeśli się czegoś nie czuje.Mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli. Walczę z niskiem poczuciem własnej wartości i próbuję dojść do źródeł tego, że w głębi czuję, że nie zasługuję na szczęście, że zawsze sobie wbijam szpilę, zakłócam spokój, stwarzam problemy. Wiem, że to głównie przez wychowanie, aspekty religijne zawsze były dla mnie ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ważne żeby być dobrym. a jak jesteś szczęśliwa nie szkodząc innym to nie grzech raczej ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jesteś więc typowym przykładem osoby, u której religia zrobiła przysłowiową wodę z mózgu. religia jest zjawiskiem pozytywnym dotąd, dopóki sprawia, że człowiek czuje się z nią lepiej, bezpieczniej, bardziej komfortowo. jeżeli jednak religia powoduje, że czujesz dyskomfort, nieuzasadnione poczucie winy (nic złego nikomu nie robisz), zaniżenie poczucia własnej wartości - to coś jest nie tak, religia wywarła na Ciebie negatywny wpływ. zastanów się, w czym tkwi problem - może zmień wyznanie? inne religie może nie są tak pro-cierpiętnicze, jak katolicyzm, który rzeczywiście w tym przoduje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Biała magnolia
Czyli można być szczęliwym, radosnym i spełnionym w tym życiu i w 'drugim życiu' ? Bo czytałam, że życie po śmierci ma być nagrodą po tym życiu i że to życie ziemskie jest z natury nie zbyt radosne i dlatego tyle trzeba znosić, żeby zasłużyć na ulgę po śmierci. Bo inaczej te 'życia' by się zbytnio nie różniły, skoro tu radość i szczęście i tam radość i szczęście jeśli ktoś zasłuży. Tak to zrozumiałam i to we mnie gdzieś tkwi :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Biała magnolia
anyżówka * , masz rację, rozumiem to na logigę i zdaję sobie sprawę, że takie poglądy działają na mnie destrukcyjnie, ale widzisz, jak ktoś słyszał coś od małego, to to tkwi w nim głęboko. Tak jakby boję się zaryzykować i stać się spontaniczna, radosna, beztroska, bo gdzieś głęboko czuję, że powinnam być pełna pokory, oddania, rezygnować z siebie na rzecz innych itp., a to nie sprzyje mojemu szczęściu,a przecież Bóg jest miłością i pragnie dla nas szczęścia, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×