Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość majitka

czy partner/partnerka powinni być najważniejsi dla siebie

Polecane posty

Gość majitka

Witam, Moj facet po ponad 2 latach związku powiedział mi, że jestem dla niego tak samo ważna jak jego rodzina... Powiedział też, że powinnam to uznać za komplement, ale niestety mnie to po prostu zmartwiło. Uważam, że jednak to ja powinnam być dla niego tą najważniejszą osobą w życiu, a on na to, że dopiero po ślubie automatycznie będzie stawiał mnie wyżej. Uważam, ze jeśli dwójka ludzi jest ze sobą, to powinno się liczyć to co jest w sercu, a stan cywilny raczej nie powinien wpływać na uczucia. Bardzo mnie to dręczy, jednak on się upiera, że nic raniącego wg niego mi nie powiedział.. moim zdaniem skoro już jesteśmy razem i planujemy wspólną przyszlosc, to powinnam się tak samo liczyć przed i po ślubie, bo to ze mną chce zakładać rodzine, to ja (mam nadzieje) bede mu rodzic nasze dzieci, to moje problemy i jego beda NASZYMI wspolnymi problemami... Zapytałam go w związku z tym, czy jakby załóżmy jego siostra czy mama miała jakiś problem i ja w tym samym czasie, na podobnym stopniu wielkości, to do kogo by najpierw poleciał... odp, ze nie wie, bo zalezy od tego, jaki to bedzie problem, jak on moglby sie przydac w obydwu przypadkach, ale starałby sie każdemu dogodzic zeby było ok... ale nie da się tak czasem, jak niektóre z Was to już wiedzą, żeby 'wilk był syty i owca cała' . Czasem po prostu trzeba wybrać co jest dla nas tak naprawdę najważniejsze, wydaje mi się że to mnie powinien najpierw pomóc, problem jego mamy czy któregoś z rodzeństwa powinien go przejąć oczywiście, ale nie do tego stopnia, żeby zaczął ich problemy traktowac jak swoje własne, jak w przypadku tej drugiej połówki...Nie wyobrażam sobie, że jego mama ma problem i ja i najpierw leci czym prędzej do swojej mamusi a ja schodze na dalszy plan... Był też taki przypadek, że raz przeginała, chciała nim rządzić, mi to przestało w końcu odpowiadać , więc się jej postawił, nawet wyniósł się z domu i szczerze to naprawdę mnie wtedy zaskoczył... Po paru dniach wrócił do domu, porozmawiał z nią i ustalili, że ona nie będzie nim rządzić, ze on jest juz dorosły i uszanowała to... ale po pewnym czasie zadecydowała za niego w pewnej kwestii, bez wcześniejszej konsultacji z nim i ze mną... on nawet nie zaprotestował, dopiero jak mu zaczęłam robić wyrzuty, to z nią porozmawiał i powiedział zeby wiecej tego nie robiła. Z jednej strony twierdziła, ze chciala dobrze, ze zrobila to dla nas, ale z drugiej strony nie podoba mi się taka ingerencja jej w nasze zycie bez pytania... on twierdzi, ze ja po prostu mam inne relacje ze swoja rodzina, ale ja uwazam, ze relacje nie maja tu nic do rzeczy, bo wiadomo, ze rodzinę się kocha taką jaka jest i się jej nie wybiera... a partnerka, z która chciałby spędzic reszte zycia powinna być przede wszystkim najważniejsza dla niego, powinna się tak czuć, a nie 'na równi' z mamą czy innym członkiem rodziny. Nie jestem zaborcza, nie chcę go izolowac od rodziny, czy skłócać z nimi czy cokolwiek, szanuje ich, ale wydaje mi się, że rodzina sama powinna rozumieć takie rzeczy, że na pierwszym miejscu jest partner/partnerka, mąż/żona... Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy to on snuje dziwne teorie.. Zamierzam z nim jeszcze raz o tym pogadac... Proszę o Wasze przemyślenia na ten temat i sorki wielkie za ten tasiemiec, ale po prostu chciałam to z siebie wyrzucić, kto ma chęć, niech przeczyta i się wypowie:) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pudernicazlota
Między Bogiem a prawdą moi rodzice są dla mnie ważniejsi niż mój partner, który dziś jest, a jutro może go nie być. Takie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodzice sa najwazniejsi
partnerke mozna miec tak albo inna rodzicow juz nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczę z kaf
Ale elaborat..jak dla mnie pytanie: 'kto jest ważniejszy, ja czy twoja rodzina' jest bardzo dziecinne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakochana do szaleństwa..
widać, że sie jeszcze naprawdę nie zakochalicie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pudernicazlota
I widać, że Ty jesteś bardzo młoda:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczę z kaf
Autorko, a jak uważasz powinno się bardziej kochać matkę czy ojca? Rodziców czy rodzeństwo? A dziadków? Słabiej, mocniej? Bo przecież nie można na równi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Porównywanie "wazności" bliskich osób, do jakich niewątpliwie należą i partnerka i matka jest nieporozumieniem. Nikt przeciez nie zapyta: z kim Ci się lepiej śpi - z Twoim mężczyzną czy z ojcem? Z kim Ci się lepiej wychowuje własne dziecko - z partnerem czy z matką? Kto jest lepszym towarzyszem wspólnych wyjść z przyjaciółmi - ojciec czy partner? Takie pytania pozwalają się zastanowić nad miejscem każdego z członków rodziny w hierarchi ważności. I od razu staje się jasne, że inną rolę w życiu odgrywa matka a inną partnerka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma co gdybać. Patrzmy na fakty: potrafił się z domu wyprowadzić, jak mu coś nie grało, zwrócił mamie uwagę, jak Tobie coś tam przeszkadzało. Wydaje mi się że chłopak nie jest maminsynkiem. A o to przeciez chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorce bardziej chodzi
by jej facet uznawal ja za 10 cud swiata :classic_cool: i skladal holdy o kazdej porze dnia i nocy... tak to nie ma w zyciu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majitka
no tak moi drodzy, szanuje Wasze wypowiedzi, ale chyba o to chodzi w miłości, żeby nie ograniczać się przy wyborze kto jest najważniejszy ze względu na to, że partner/partnerka może odejść a rodzice zawsze pozostaną rodzicami, tylko właśnie o to chodzi aby uwierzyć w swój związek i w 100% oddać całego siebie tej drugiej osobie niezależnie od tego co mogłoby się wydarzyć... to prawda, że osoba którą kochamy może za wszelkie nasze dobrocie dać nam potem taki wycisk, że będziemy zbierać się z ziemi przez dobry kawał czasu, nie możemy przewidzieć co będzie w przyszlości... ale mawiają również, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu, czasem rodzina też nieźle potrafi dołożyć do ognia... Nikogo tu nie chcę urażać, dlatego proszę, żebyście się wypowiadali obiektywnie, ale nikogo nie obrażali za jego poglądy jeśli można... ps i wiem, że mogę tu uchodzić za rozkapryszone dziecko, ale po prostu czasem jestem w czymś zagubiona, dlatego wolę posłuchać czy poczytać opinii innych ludzi, bo kto wie, może rzeczywiście mam jakies paranoje:) A swojego partnera kocham nad życie, wiem że on mnie również kocha, bo oboje uważamy, że jeśli ktoś nie jest z kimś naprawdę szczęśliwy to po co się oszukiwać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapytaj sie go jak bedziecie m
iec dzieci kto bedzie dla niego najwazniejszy w kolejnosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tyz ta rodzina na zdjeciu
to bardziej chodzi o rodzenstwo albo dalsza rodzine , rodzice zawsze cie wesprza no chyba ze jestes zakala i nieudacznikiem ktoremu nic nie wyszlo w zyciu to inna bajka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczywiście że partner/ka
bo to z nimi tworzy się własną rodzinę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tttootto
jestes strasznie samolubna. Takie porywnywanie siebie do jego rodziny, potrzeba bycia najwazniejsza?!? co to w ogole za myslenie. Poza tym ja mam chlopaka i bardzo go kocham jednak moi rodzice zawsze w pewien sposob beda dla mnie najwazniejsi i najbardziej ich kocham. to jest taka wiez ktorej nie da sie przerwac a zwiazek mozna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majitka
tak owszem, bywam egoistką i wiem o tym doskonale... Ale mimo wszystko jeśli chodzi o rodziców to są dla mnie najważniejsi jako rodzice a on jako partner i on mi to samo powiedział... jednak gdybym miała wybierać, to to on sie najbardziej liczy, bo jest drugą połówką moją, z nim będę (mam nadzieję) dzielić resztę swojego życia, zakładać własną rodzinę, dlatego najbardziej z jego zdaniem się zawsze liczę, zawsze jak mam jakiś problem, to najpierw ide do niego, bo uważam go oprocz za swojego mężczyznę, to jeszcze przyjaciela, bo wiadomo, że chłopak nie pojdzie i nie wygada komuś... to z nim podejmuję decyzje dotyczące mnie, a nie pozwalam już napewno decydować moim życiem komuś za mnie nawet jeśli jest to mama czy tato czy ktokolwiek mi bliski...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łochocho
egoista sie jest, nie bywa:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"jeśli chodzi o rodziców to są dla mnie najważniejsi jako rodzice a on jako partner i on mi to samo powiedział..." Po raz drugi proponuję, żebyś nie szukała sobie na siłę problemów, skoro wszystko ogólnie jest OK i oboje macie zdrowy pogląd na relacje z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majitka
nie jestem tego zdania,ze sie jest egoistka a nie bywa, bo czasem sobie uświadamiam,że w niektorych sprawach rzeczywscie nia jestem, ale wbrew pozorom nie raz juz udowodnilam i sobie i jemu, ze jestem zdolna do duzych poswiecen dla niego i nie tylko:) czyli nie taki diabeł zły jak go malują;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liv1
a ja własnie dzisiaj rozstałam się z nażeczonym.. po 18 miesiącach bycia razem... po zaręczynach i rozpoczeciu szuakania sali... po wspólnym zamieszkaniu - zaraz jadę zabrać rzeczy... rozstalismy się bo on uważał swoich rodziców za najważniejszych a za swój dom uważał miejsce zamieszkania rodziców a nie nasz wspólny domek... stało się tak, bo przynajmniej raz na dwa tygodnie dzwonił Jego ojciec i mówił żebyśmy przyjechali bo jest cos do zrobienia - przerzucenie drewna, umycie samochodów, itp... a mój partner rzucał wszystko i jechał... bo za tydzień jego rodzice jadą na mazury z jego bratankami a on musi jechac z nimi i pomóc im rozłożyć przyczepę i ogólnie się zaaklimatyzować... i nie ważne jest to, że ja pracuję - on musi jechać w środę i wrócić w sobotę... rozstaliśmy się bo ciągle miałam wrażenie, że żyję z facetem, który ma zobowiązania wobec kogoś - trochę jakbym miała faceta z rodziną od której jesteśmy zalezni... rozstaliśmy się bo nie umiem żyć tak, aby uzależnić swoje plany od planów jego rodziców... bo wiele razy prosiłam, błagałam i groziła... bo rozmawialiśmy o tym milion razy i on zawsze miał pogadać z rodzicami i coś zmienić... i nic... kocham Go... ale czasem miłość to za mało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylkozloty
do LIV1 JA nie odeszlam ,bo jak byl moim narzeczonym nie zauważylam tego co ty mialaś..że rzuca wszysto i jedzie n a wezwanei rodzinki... teraz jesteśmy z soba 33 lata - dalej tak jest. Ile mnie kosztowało to nerwów,pieniedzy i łez!! TA rodzinka nie dała nam spokoju i nie da... A on uważa że to tak ma być.I ja jestem ta zła , nierodzinna! Dobrze zrobiłaś. JA po latach widzę - trzeba bylo też tak zrobić i poszukać kogoś normalengo .. To nie jest normalne ,że na pierwszym miejscu jest jego rodzina.A potem ktoś kto ci ufa ,komu obiecałeś jako dorosły że będziesz dla niego opiekunem ,towarzyszem ,kochającym człowiekiem na dobre i złe.JAko dziecko - nie przyrzekamy mamie i tacie ,sistrze ,bratu że go nie opuścimy aż do śmierci .... tego wyboru dokonujemy jako dorośli.I to się powinno liczyć.Rolą rodzica jest pozwolić dziecku odejści założyć nową rodzinę , z wlasnymi błędami i dobrymi doświadczneiami.Rodzice nie powinni uzurpować sobie praw do dziecka ,bo ono nie jest ich właśnością. A jeśli tak myślą,to żle wychowują swe dzieci .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ten smutny
Witam, odświeżę troszkę wątek. Ja jestem w takiej sytuacji że dla mojej partnerki jest ważniejsza mama i tato niż ja ni dziecko. Nie mieszkamy razem bo ona nie chce wyprowadzić się z domu do mnie gdzie mieszkali byśmy sami i tworzyli nasza własna rodzinę. Gdy ja zostaję u niej na noc to w naszym łóżku nawet jej mama śpi co jest dla mnie chore i staram się u niej jak najmniej przebywać. Nasz związek się rozpada bo ja się w nim bardzo męczę i duszę nie jestem szczęśliwy gdyż nie da się być szczęśliwym w tak chorej sytuacji niestety dopiero w ostatnim czasie się o tym przekonałem że ja i dziecko nie liczymy się. Tylko najważniejsi są jej rodzice. Ja uważam że zakładając związek potem dziecko i rodzinę (kolejność każdy ma inną) to nowa rodzina (partner i dziecko) powinna być najważniejsza. Nie uważam że rodziców powinno odstawić się na boczny tor i całkowicie ich ignorować ale rodzice nie powinni być materacami i powinni pozwolić odejść dzieciom aby założyły własną rodzinę. Moim zdaniem taka powinna być kolej rzeczy, a nie trzymanie córki lub syna na smyczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja uważam że zakładając związek potem dziecko i rodzinę (kolejność każdy ma inną) to nowa rodzina (partner i dziecko) powinna być najważniejsza. Nie uważam że rodziców powinno odstawić się na boczny tor i całkowicie ich ignorować ale rodzice nie powinni być materacami i powinni pozwolić odejść dzieciom aby założyły własną rodzinę. Moim zdaniem taka powinna być kolej rzeczy, a nie trzymanie córki lub syna na smyczy. 100 % słuszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem czy to normalne czy nie, ale ja "za młodu" miałem bardzo dużo spięć z rodzicami już bliżej byłem z dziadkami. Przyszedł moment że się zakochałem, marzyłem o tej dziewczynie bardzo długo aż przyszedł moment że ona odwzajemniła moje uczucia, dalej jesteśmy razem, ona jest moją żoną, mamy cudowną córeczką, ale ona jest dla mnie numerem jeden poświęciłbym córkę siebie rodziców wszystko dla niej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
PS, Wiem że to co napisałem jest mało rozsądne i niepoważne, ale tak jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Jak powinna wyglądać relacja z rodzicami i teściami, by pomagała małżonkom wzrastać? v Dotykamy tu bardzo ważnej rzeczy. Zacznijmy od Biblii: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją, i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24). Jest w tym fragmencie coś bardzo prawdziwego, także psychologiczne, nie tylko duchowo. Trzeba najpierw opuścić swój dom rodzinny, swoich rodziców, aby móc wejść w małżeństwo. Nie chodzi tu tylko o opuszczenie fizyczne. W dalszym ciągu w polskich warunkach nie zawsze jest to łatwe. v Myślę tu o psychologicznym opuszczeniu, o „przecięciu pępowiny” łączącej dziecko z rodzicami. Im bardziej młoda kobieta i młody mężczyzna są odłączeni od rodziców, tym jest większa szansa na to, że ich związek będzie udany. Mogą wtedy budować relację we dwoje, a nie — co się często zdarza — we czworo lub sześcioro. Rodzice mogą młodym pomagać, ale również i przeszkadzać. Relacje rodziców z dziećmi często są bardzo skomplikowane. Wielu rodziców osłabia związek małżeński dzieci, zatrzymując je przy sobie. Takich zagrożeń jest naprawdę dużo."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Nie zawsze tylko rodzice są winni. Zdarza się, że młodzi w chwili konfliktu biegną do mamy po radę lub pomoc i problem się rozrasta. Może trzeba szukać rozwiązania bez wtajemniczania we wszystko rodziców? v Myślę, że w ogóle nie należy tu mówić o winie, raczej o przyczynach. Najlepiej jest, gdy rodzice prezentują taką postawę: jesteśmy otwarci na to, by wam pomóc, ale nie narzucamy się z tą pomocą i zachowujemy odpowiedni dystans. Dobrze jest, gdy dzieci mają świadomość, że rodzice mogą być dla nich wsparciem. Jednak rodzice nie powinni nieproszeni narzucać się ze swoimi radami, nawet jeśli znają lepsze rozwiązanie. v Dziś wiele par skarży się na ten problem. Najczęściej chodzi o matki. Właśnie one wykazują niejednokrotnie daleko idącą niedelikatność. Wszystkie krytyczne uwagi na temat wychowania dzieci, kierowane pod adresem synowych, są niedopuszczalne i czynią wiele złego młodym małżeństwom. Podobnie mąż córki jest nowym członkiem naszej rodziny, co nie oznacza, że mamy go wychowywać. Jego rodzice już to zrobili. Nawet jeśli uważamy, że nie zrobili tego najlepiej, to nie powinniśmy ich poprawiać. Najważniejsze jest zachowanie odpowiednio dużego dystansu i niemieszanie się w sprawy młodych. v Z drugiej strony, małżonkowie powinni zastanowić się, czy rodzice są najlepszymi rozjemcami w sporach ze współmałżonkiem. Zazwyczaj nie są obiektywni, trudno im nie stanąć po stronie swojego dziecka. Często młoda żona czy młody mąż wtajemniczają rodziców w małżeńskie problemy, a potem jest tak, że para dawno już rozwiązała swój problem, a rodzice nie mogą tego zapomnieć. v W ich mniemaniu ktoś obcy skrzywdził ich dziecko i mimo że młodzi dawno już sobie to wybaczyli, rodzicom trudno jest o tym nie myśleć. Jeżeli czasem potrzebujemy porady, to lepiej zwrócić się do przyjaciół, którzy mają większy staż małżeński lub w poważniejszych sprawach do terapeuty czy doradcy małżeńskiego, a nie do swoich rodziców." --źródło-- http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/na_dobre.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w lesie obok metropolii
będziesz tą najważniejszą więc grzecznie czekaj a nie siejesz ferment. jesteś kobietą i twój los zależy od faceta to nic dziwnego że jest ponad rodzicami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Kiedy rodzice poświęcają swoje życie wyłącznie dzieciom, tak bardzo podporządkowują się ich potrzebom, że nie pielęgnują nawet własnej więzi małżeńskiej, to gdy nadchodzi czas ich odejścia z domu rodzinnego, wszelkimi sposobami starają się temu zapobiec. I nie zawsze czynią to świadomie. x Ba, bardzo często chcą naprawdę dobrze, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że rujnują życie swojego dziecka, zamykając mu drogę do szczęśliwego dorosłego życia. Bo przecież wiedzą lepiej, bo przecież mają doświadczenie, z którego dziecko powinno korzystać… A tak naprawdę nie godzą się na jego dorosłość, na jego odrębność, na jego wolność. x A Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wprost: "Posłuszeństwo wobec rodziców ustaje wraz z usamodzielnieniem się dzieci, pozostaje jednak szacunek, który jest im należny na zawsze." Jakże trudno niektórym rodzicom pogodzić się z tym, jak trudno mentalnie "opuścić" swoje dzieci. A wydawać by się to mogło banalnie proste. Wystarczyłoby tylko, żeby to Bóg był na pierwszym miejscu dla rodziców, a nie ich dzieci. Bywa niestety, że dzieci (szczególnie jedynacy) zajmują miejsce przynależne Bogu."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×