Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Cyklomert

To nie Harlequin, to życie . niestety :(

Polecane posty

Gość Cyklomert

Dwa małżeństwa z podobnym blisko dziesięcioletnim stażem, dwoje dzieci (po jednym w każdym) z wieku już szkolnym, ją i jego łączy praca. Na początku nieufni wobec siebie z czasem się zbliżają ... narzekanie na współmałżonków, na prozę życia codziennego. Zaczynają fascynować się sobą. Oboje coraz więcej przebywają ze sobą, poznają się coraz lepiej z pracy wychodzą co raz później. Skracają sobie weekendy e-mailami, smsami co raz trudniej przychodzi im przeżyć weekend w domu. Mąż zaczyna podejrzewać, że jej zmiana może mieć inne niż prozaiczne podłoże. Zauważa częstotliwość kontaktów i to, że nie są tematycznie związane ze sprawami zawodowymi. Rozmawia z nią i prosi o zakończenie tego, co zaczyna godzić z rodzinę. Ona obiecuje, zapewnia o stałości uczuć i niezagrożonym priorytecie rodziny. Mąż po jakimś czasie dostrzega, że nic się nie skończyło a stało się bardziej intensywne ona nadal zapewnia, przeczy wszystkiemu co potwierdza jak zwał, tak zwał flirt, romans. Trwa ponad miesiąc, aż ona w końcu oświadcza, że to koniec. Że chce rozwodu. Nadal przeczy, że to ma jakiś związek z nim, ale fakty temu przeczą. On w tym samym czasie mówi swojej żonie o rozwodzie. Sytuacja nieco inna, bo to już kolejny jego numer. Żona chce rozwodu i jego wyprowadzki. Ale do wyprowadzki nadal sypia z żoną, przytula się do niej, całuje. Mąż jeszcze stara się ratować małżeństwo, ale z czasem zauważa, że to nic nie da odpuszcza. Kocha ją, ale już nie ufa. Żona każde jego dotknięcie traktuje jak oparzenie, ucieka przed przytuleniem a reszta to już historia. On się już wyprowadził, ona zamierza się wyprowadzić niedługo. Nie do niego, ale odejść od męża... oficjalnie. Nieoficjalnie romans kwitnie wyznania, zapewnienia, obietnice wszystko za cenę wszystkiego i wszystkich. Małe dzieci, jedno wiedzące a drugie wkrótce mające się dowiedzieć . to nieistotne. To nie Harlequin, to życie . niestety :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to nie zycie
to po prostu kurestwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cyklomert
Krótko i treściwie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Permutacja
oby oboje tego gorzko pożałowali kiedyś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To pewnie kwestia czasu... miną motylki, minie zauroczenie, zacznie się proza życia ... święta, wakacje, rocznice, imienny, urodziny ... wtedy największe gonitwy myśli są. Tja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DePress
masz pecha czy szczęście, to czas pokaże ... pożyjesz, zobaczysz :) Powodzenia i głowa do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podziękował
"Nieoficjalnie romans kwitnie wyznania, zapewnienia, obietnice wszystko za cenę wszystkiego i wszystkich" Nie ma to jak rozpierdolić wszystko dookoła za cenę jebanego motylka w brzuchu. A chuj ze ścierwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cd... Mąż powoli rezygnował i odpuszczał, nie miał sił już siły do jednostronnego ratowania ... pogodził się prawie z tym co nieuniknione. Wtedy ona daje znak ... chce spróbować, chce podjąć terapię ... ki czort??? Co się stało??? Odpowiedzi nie uzyskuje, bo ona niewiele mówi to tym . Wypiera się romansu i wszystkiego co z nim jest związane. On z kolei spędza więcej czasu niż dotąd z (jeszcze)żoną, rozmawiają jak nigdy (jest szczery, za co szacun dla niego o ile nie jest to jego oskarowa rola), wszystko (sic!!!) jak to w małżeństwie... tyle, że pewne sprawy tam już się zadziały i na noc wraca do swojego wynajętego mieszkania. O co tu chodzi??? Połapali się, że ktoś wie więcej niż chcieliby... jakaś dobra duszyczka z ich pracy przesłała mężowi maila z pikantnymi szczegółami ich mailowej korespondencji... są widocznie jeszcze ludzie, dla których wartości mają znaczenie. Więc co takiego nimi kieruje teraz??? Co mają do stracenia??? Co do zyskania??? Razem czy każde z nich osobno, czy w dotychczasowych związkach???? O co tu k....wa chodzi??? Może mnie ktoś oświeci, bo to dla mnie się kompletnie kupy nie trzyma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idiotyzmy jakich mało
na poczatek nas oswiec kim ty jestes w tym układzee, bo piszesz "oni" o kochankach i "oni" o małzonkach i nie mogę sie połapać who is who

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DePress
Daj sobie spokój z taką wywłoką ... jak chce na swojej skórze doświadczyć realiów i prozy życia codziennego z kochasiem, to niech sobie idzie. Szkoda twojego życia na nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gerdaaaa
To straszne jak niektorym ludziom w glowach sie przewraca. Ktos, kto zalozyl rodzine i robi cos takiego jest dla mnie zwyklym smieciem. U mnie juz dawno nie ma motylow w brzuchu ale taka jest kolej rzeczy. Jednak tej stabilizacji, poczucia bezpieczenstwa, ktore mam nie zamienilabym na nic w swiecie. Prawdziwa milosc to nie namietnie spotkania, szalone noce i gorace wyznaania. Prawdziwa milosc to trwanie przy sobie,szacunek i troska o druga osobe. Zal mi tych, ktorzy ciagle szukaja wielkich uniesien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj rzuciła coś o praniu mózgu ... czy chodziło jej o terapię na którą chodzimy (sama się zgodziła)??? Nie wiem co miała na myśli, bo nie podejmuję żadnych prowokujących tematów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To wiedzę (przekonanie) nabywa się zwłaszcza w trakcie takich prób, w końcu przyrzekamy "na dobre i na złe"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pytanie tylko, czy w momencie składania przysięgi wiemu komu przysięgamy. Uważam jednak, że nie ma sensu być razem gdy uczucie wygasło. Wierzę, że jest ktoś taki kogo można kochać i być kochanym długo. Nie uważam się za autorytet w tych sprawach, ale miłość to namiętność, a nie spokój i bezpieczeństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Osiem lat to wystarczająco dużo czasu by wiedzieć, że przysięganie nie było pomyłką. Uczucie wygasło??? Raczej zmieniło się, pogłębiło, ubogaciło (???). Gdyby nie było tak, to dawno otworzyłbym jej drzwi i zamknął za nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli kochasz, a na pewno tak jest, to spróbuj popatrzeć na świat oczami kochanej osoby. Wiem, że to trudne jak cholera, ale zawsze pozostanie dylemat, czy "kocham" oznacza "bądź moja", czy "bądź szczęśliwa". Nie martw się jest we mnie więcej egoisty, niż może się wydawać. Wiem, jak trudno jest obłaskawić swoje uczucia. Warto, spróbuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ... trudno jest obiektywnie oceniać jak się jest jedną stroną w związku, jeszcze bardziej jak się w nim nie jest. Związek to dwie osoby, dwa uczucia itd. Miłość nie znaczy "bądź moja", bo to już egoizm ... tyle, że łatwo jest oczekiwać altruistycznego zachowania trudniej jest być jednostronnym altruistą w związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo w tym cały jest ambaras, żeby oboje chcieli kochać podobnie. Pogubiłem się, czy kobiety kochają, czy tylko nie chcą być same i potrzebują bezpieczeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mboitjgow4
i co dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no ja tez jestem ciekawa
co dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej, co u autora? dalej walczy
ja też jestem ciekawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×