Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

gugi

otworzyły mi się oczy po fakcie.....

Polecane posty

Chciałam podzielić się z Wami tym co przechodzę i co mi daje nauczkę. Mam 25 lat, strasznie duży bagaż doświadczeń życiowych nie koniecznie związanych tylko z moimi partnerami. Wiele się musiałam nauczyć w bardzo krótkim czasie. Jestem impulsywna wybuchowa, zadziorna.... tak naprawdę mam wiele wad a największą jest mur jakim się otaczam. Przez 7 lat byłam w związku z chłopakiem. Ok. Podchodzę do tego na luzie bo związek był na luzie. Zdarzały nam się zdrady, wyskoki ale byliśmy w miarę szczęśliwi. Miarka się w którymś momencie przelała i odeszłam. Nawet nie cierpiałam było mi smutno ale expresowo pojawił się ON. Przeciwieństwo byłego. Długo mnie męczył o spotkanie. No miesiąc się próbował umówić. I poszło. Generalnie zawsze marzyłam o takim kolesiu. Przystojny, piękne niebieskie oczy, własne mieszkanie, firma.Normalnie dla mnie ideał. Przy czym trzeba zaznaczyć, że ja jestem niska, mam 15 kilo nadwagi, szparę między jedynkami, cerę skłonną do trądzika ale....mniemanie o sobie mam tak wysokie....nie błąd miałam....niczym królowa śniegu. /na początku super. Bajka. Pomógł mi w przeprowadzdze, bez niego nie dała bym rady. Oczywiście, że były mnie męczył niemal cały czas a że nasz związek był toksyczny to miałam przez niego szmery w głowie. Raz płakałam przy obecny, że sama nie wiem czego chcę, czy jego kocham czy byłego. Wymagałam też dużo. Wymagania to ja mam nie powiem ale szanuję się wszystko co mam mam tylko dzięki sobie dlatego się szanuję. Tylko w tym przypadku przesadziłam. Muszę jeszcze podzielić się z Wami tym, iż jestem a raczej po tym co się stało byłam osobą, która tak naprawdę jak pokazano jej, że zależy to ja na odwrót gardziłam. Pomiatałam. Oczywiście, że on nie był idealny,strasznie mnie pilnował,przez to, że się wysypałam z tym co się działo w mojej głowie.Dzwonił ciągle, codziennie mieliśmy się widywać. Dusiłam się. Chciałam odejść. Doszły do tego inne fakty. Jego mieszkanie okazało się nie jego, tylko z rodzicami mieszkał. Chciał ze mną zamieszkać ale ja nie byłam gotowa na taki krok, jestem typem rozrywkowca a tu groził mi stały nadzór, zwłaszcza, że On miał swoją firmę, którą prowadził przez telefon i internet. Czyli w domu 24h. Pisząc to patrzę na telefon. Nie chciałam, tzn. dojrzewałam do tego, żeby nawet spróbować. Zagrałam po swojemu. Wyznaczyłam miejsce i godzinę spotkania. Szłam na nie zadowolona. W trakcie rozmowy poprosił o szansę. I tu ja zrobiłam błąd bo ją dałam. Co dziwne zmienił się. Pracował nad sobą. Nie doceniałam tego. Kłóciliśmy się. Ja jestem typem człowiek, który zamiast gasić to dolewa oliwy do ognia. Trzęsą mi się nogi. Kochaliśmy się u mnie. Rano śniadanko ja do pracy on do domu. Przez prawie tydzień cisza. Później napisał SMS, że on to musi wszystko przemyśleć. Aha... jeszcze taka kwestia, że cały czas powtarzał, że jestem miłością jego życia, że nigdy dotąd nie czuł czegoś takiego w swoich poprzednich związkach to był typowym chamem... nie podoba się won. Przy mnie był inny. Potulny. Znałam tą twarz z opowiadań, w sumie rozumiałam go doskonale bo też taka byłam. Po tygodniu napisał, że on musi to wszystko przemyśleć......później wyznaczył, godzinę, miejsce.....i wiecie, że nie dał mi szansy na popracowanie nad sobą? fakt że dużo ze mną rozmawiał ale ....nie rozumiałam.....nie wiedziałam że chciał zakładać rodzinę mówił a ja nie słuchałam. Cierpię pierwszy i ostatni raz. Chcę tylko powiedzieć żeby uważnie słuchać co mówi druga strona i że jeśli w tle jest toksyczny związek to uciekać od toksyczności jak najdalej. Ja chciałam, ale ta toksyczność zabiła mój następny związek. Ciężko mi będzie bo widzę co się ze mną dzieje, nie jem, nie śpię.....mało płaczę. Naprawdę mało....ale będę....łzy nie oddają w moim wypadku całości tego mojego osobistego dramatu. Nigdy się przed kolesiem nie "płaszczyłam" a Jego poprosiłam o szansę i jej nie dostałam. Boli. Czy w takim razie mnie kochał? Czy tylko mu się wydawało? Trzęsą mi się nogi......Ja teraz wiem, że nikogo tak nie kochałam, tylko że jak to zrozumiałam to jest już za późno.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz za bardzo
nie wiadomo o co ci chodzi z kim sie chochalas,kogo kochalas i kogo stracilas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez nie wiem o co chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia...
czyli nie warto tego czytac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez nie wiem o co chodzi.
nie warto bo czy tak nie zczaicie co autor miał na mysli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna autorka
zrozumiałem że autorka kochała tylko siebie i odeszła ta z lustra i nie dała szansy a ona szansy nigdy nie dawałą i zamiast się wyciszać to dolewała liwy do ognia i mało płacze. Kropka. Dobre a tak w skrócie to o co chodzi ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W skrócie. Ja i On. Do tego mój poprzedni. On podobno nigdy nikogo nie kochał tak jak mnie a nie dał mi szansy na pokazanie mu mojego uczucia. Ja mam problem z okazywaniem uczuć. Cierpię i boli mnie to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jugga
ja zrozumiałam i powiem Ci jedno: to że teraz z tym się nie udało, nie zwalnia Cię od pracy nad sobą - po to, aby kiedyś, z kimś następnym - bylo już lepiej. tak na marginesie - dzięki. też jestem w nowym związku i walczę z sobą po ostatnim - toksycznym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W skrócie
to nei czytac tego no i jest egoistką straszną. Tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×