Powazne uszkodzenie mozgu - sa szanse na normalne zycie?

Witam wszystkich.Poczytałem sobie troche, niektore bardzo ciekawe,kilka nowych.Więc ktos czyta.Postanowiłem więc napisac coś o sobie.Około piec lat temu w szkocji robiąc dach,miałem wypadek.Postrzał w skroń z piscoletu do wstrzeliwania gwozdziem chyba osidm cm.Krokwia byla spr********,gwózdż poszedl w łeb.Trafiłem do szpitala w Edinburghu,no i to tyle.Stracilem kontakt ze światem na cztery miesiące.Zona była u mnie kilka razy,i to od niej dowiedziałem sie jak wyglądały początki.A więc po przywiezieniu mnie do szpitala ordynator powiedzial jej ze ten gwózć wszedl w plat czołowy,oni przeprowadzą operacje by go usunąć,ale szanse na przezycie sa równe zeru.Po kilku dniach podczas jej kolejnej wizyty,dowiedziala sie kolejnych nowosci-gwożdż został usuniety,i co ciekawe pani mąz zyje.No ale lepiej powiedziec oddycha.On jest jak kwiatek egzystuje ale mózg nie dziala joz prawidlowo.Zyje ale bez swiadomości. CDN.

CD. A więc bazgram troche dalej.Jak joz pewnie mówilem ten okres "apatji" trwał okolo cztery miesiące.Dwa zdazenia z tego okresu pamiętam,i tylko to.Są to jakies przezycia w szpitalu,moze je kiedys opisze,moze? Jest natomiast jedna sprawa która jest dla mnie ważna-tzn.mój S E N. A wiec sen ale tak wyrazny ze do dzisiaj,minęło józ chyba pięć lat,pamiętam każdy szczegół.Szedlem tunelem,oświetlonym bardzo.Obok mnie były inne tunele.Po lewej stronie szła taka ładna dziewczyna,pamietam ze usmiechalismy sie do siebie.Na końcu tego tunelu były-jakby chmury,takie jasnoniebieskie,skłębione.Część tych chmurek jakby strzępiła sie i unosząc sie,płynela w moją strone.Po lewej stronie pod sufitem.Dotykalem ich rękami i bylo to tak przyjemne że kiedy sie obudzilem,to byl to najgorsz momęnt mego zycia.CDN.

Jestem bardzo ciekaw czy ktos to czyta???