Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość salsa-cubana

Brzydota rujnuje mi OSOBOWOŚĆ! pomóżcie :(

Polecane posty

dzięki , ale ja się czuję gorsza pod wieloma względami...... tkanka miękka na kośćcu decyduje o wielu sprawach w życiu.... ja np. nie mam żadnych tkanek na klacie, które utworzyłyby biust. Kobiety go mają, ja go nie mam... to naprawdę tylko tkanki ? To coś więcej jak widać.... Zresztą jak to ktoś mądry ujął: "Mężczyzn interesuje wnętrze ......... ...........pięknej kobiety." ;) No właśnie...wątpię czy ktoś chciałby mnie poznać na tyle blisko, by przedrzeć się przez tą moją powłokę :( zresztą moja depresja mnie ogranicza.... ciągle czuję się gorsza od koleżanek. I naprawdę nie potrafię uwierzyć , że kto kolwiek mógłby woleć mnie od ładnych dziewczyn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anarchoseksualista
mądra jesteś ale ja też jestem jednym z tych mężczyzn, którzy chcą mieć ładną, seksowną i wolę być sam niż nie mieć takiej (mniej więcej) jaką pragnę chociaż mnie podobają się kobiety, które inni uważają za niezbyt ładne, może nawet brzydkie, ale prawdę mówiąc one zawsze mają pewien wdzięk i co ja/my poradzimy, niestety masz rację, że uroda ma bardzo duże znaczenie, szczególnie w życiu kobiety nikt z nas nie będzie się zmuszał, świat jest kurewsko okrutny, nie tylko poprzez okrucieństwo ludzi, ale ze względu na całą swoją "konstrukcję" ja gdy widzę, brzydką kobietę, odwracam wzrok, aby nie sprawić jej przykrości głupim gapieniem się i jest mi jakoś tak przykro, żal mi bo nie trudno się domyślić, że cierpi co do biustu, ja lubię mały i nawet bardzo mały, inni faceci pukają się w głowę :D ale mnie to kręci, tak jak za duże nosy i niektóre inne niedoskonałości ktoś wyżej napisał, że Vanesa Paradis, nie jest ładna, no trudno mi się z tym zgodzić, ona jest chuderlawa, nie ma boskiej figury ale jej twarz, bardzo mi się podoba i ta przerwa między zębami, mmmmmm :) według mnie nieładna to jest Uma Thurman, za szeroko rozstawione oczy, coś nie tak z nosem i w ogóle jakoś tak dziwnie ale i tak mi się podoba :D albo sarah jessica parker :D która też mi się podoba, ale kto wie jakby to było na żywo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salsacubanazapomniałahasła:P
Dzięki za odpowiedź :) Chciałabym opisać osobom zainteresowanym moim problemem, mój dzień powszedni spędzany na uniwersytecie (bo jestem studentką i tam właśnie spędzam większość czasu) ze strony psychologicznej. Zauważyłam że zadaję się tylko z ludźmi mojego pokroju jeśli chodzi o wygląd. Przy innych czuję się okropnie. Przy dziewczynach z idealną twarzą czuję się okropnie i spada mi poczucie wartości oraz samoocena a co gorsza.... zamykam się w sobie i nie potrafię się z nimi zadawać. Ich wygląd jest dla mnie ogromną przeszkodą, nie do przejścia. Odczuwam to nie: SPORADYCZNIE, gdy mam gorszy dzień. Nie. Odczuwam to CODZIENNIE. Można powiedzieć że wykluczam dziewczyny idealnie ładne z mojego towarzystwa. Cieszę się że istnieją ludzie tak nieatrakcyjni jak ja, bo przy nich czuję się RÓWNA. Nie jestem sępem - nie chcę wykorzystywać ich towarzystwa do poczucia się lepszą.... chcę być RÓWNĄ. Ich wygląd jest pospolity więc nie czuję się przy nich jak śmieć. Także ; jak widać o moim doborze znajomych decyduje ego..... Sama dopuszczam fakt że np. jakaś dziewczyna ma 15 kg nadwagi i SZCZERZE , naprawdę szczerze wierzę w to że jest atrakcyjna. Tak uważam. Uważam że każdy ma prawo do drobnych niedoskonałości - u jednego to nadwaga, u innego to odstające uszy, u jeszcze innej to brak biustu.... każda z tych wad jest nieznacząca, o ile występuje pojedyńczo! Kiedy człowiek składa się z samych wad, zaczynają się problemy.... Ja jestem totalnie nieatrakcyjna a moja osobowość na tym cierpi katusze....mam wyrzuty sumienia (absurdalne!) z powodu krzywych zębów tak jakby to była moja wina że one są jakie są :( przecież ich sobie sama nie skrzywiłam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salsacubanazapomniałahasła:P
"mądra jesteś ale ja też jestem jednym z tych mężczyzn, którzy chcą mieć ładną, seksowną i wolę być sam niż nie mieć takiej (mniej więcej) jaką pragnę chociaż mnie podobają się kobiety, które inni uważają za niezbyt ładne, może nawet brzydkie, ale prawdę mówiąc one zawsze mają pewien wdzięk" Mam to samo! Podobają mi się faceci przez innych uważani za niezbyt ładnych. Co do biustu - nie mam go i uważam to za tragedię, ale uwielbiam pokaźne nosy u facetów! Uwielbiam! ;) O gustach się nie dyskutuje... ale nie potrafię tej prawdy odnieść do siebie samej by uwierzyć że także i ja mogłabym się spodobac. Wyglądam tragicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to wiem więc powiem
MIŁOŚĆ TO COŚ WIĘCEJ NIŻ SEKS.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to wiem więc powiem
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość salsacubanazapomniałahasła:P
hej.........brzydota dalej rujnuje mi osobowość nic się nie zmieniło :(((( ja pieprzę....ale jestem malkontentką :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość letni wietrzyk
Hmmm a kto mówi, że uroda pomaga ? Moim zdaniem w większej mierze przeszkadza i nie mówię tu o o przecietnych, na które nie przykro spojrzeć tylko o zjawiskowo pieknych. Uroda, talent czy przekleństwo ? każdy patrzy tylko jak ciebie zaliczyć. Ja przykładowo jestem głucha. nie mam szans na dobrą pracę, zaradnego i przystojnego męzczyznę. Jedyne co mam to własnie w miarę ładną buzię i szczupłą figurę. jednak nawet tutaj los nie był zupełnie łaskawy bo mam bielactwo :D Zamieniłabyś się ? Ty mi oddasz brzydotę a ja tobie głuchotę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuuuuuuuppppp
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzydkadziewczyna
Rozumiem autorkę w 100 % bo mam to samo a nawet gorzej (ja nie schudnę bo nie mam z czego, twarz i tak jest wielka i brzydka przez układ twarzoczaszki) i strasznie się z tym męczę i nie mogę skupić się na życiu. Szkoda, że wątek tak stary, że aż pewnie nikt tu nie zagląda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polianna07

Ja Cie rozumiem w 100 %

Doskonale...

Nie bede optymistyczna. Bylam bardzo brzydka ohydnie opuchlam od tarczycy zwl twarz. Ciagle plakalam. Smiali sie ze mnie nieraz obcy gnoje na ulicy.i zawzielam sie w wieku 19 zaczelam leczyc tarczyce i brac hormony kobiece. I nagle wyladnialam. Ladnialam i brzydlam na zmiane.

I mialam chlopakow lub kochankow. Czulam sie jak smiec. Otrulam sie jak mnie kolejny chlopak zostawil. Ja tez ich zostawialam ale brzydota na tyle zniszczyla mi psyche i nawet kiedy bylam calkiem ladna to mialam siebie za smiecia. Ponizali mnie. Nie daj sie nigdy! Wiec ze faceci to scierwa bez uczuc. Szanuja Cie TYLKO za wyglad.

Mam za soba kilkuletnia psychoterapie i farmakoterapie. Powypelnialam sobie twarz. Chirurg odmowil mi operacji nosa i szczeki.

Wiem moze zdarzaja sie inni moze to 1 % starsi mezczyzni czasem lub jacys normalni mlodzi ale to wyjatki od reguly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Odświeżam. Wkraczam w wiek, w którym widzę u siebie powoli zmarszczki i buldogi. Będzie tylko gorzej estetycznie, bowiem z wiekiem estetycznie parszywieje (osobowościowo na szczęście wręcz przeciwnie). Całą młodość spędziłam liżąc cukierka przez papierek i podpierając ściany. Przy tak licznych obserwacjach jakie poczyniłam wmawianie mi, że ludzie są równi staje się bezczelne i cyniczne w moim odbiorze. A jestem osobą z pogranicza, nie jestem ewidentnie szkaradna. Po prostu pospolita i z wadami. Teraz zbliża się 40... a przede mną drugie tyle życia! Już jako staruszki. Koniecznie trzeba zmienić filar poczucia wartości na jakiś sensowniejszy. Wygląd to tak niepewny grunt, że strach na nim budować cokolwiek...

Niestety zauważam, że teraz, póki wyglądam "dobrze jak na skalę moich możliwości" (co absolutnie nie oznacza, że wyglądam "dobrze" w odniesieniu do np. rówieśnic) muszę cieszyć się z tego co mam, bo będzie gorzej! A nawet jeszcze dziś nie umiem się uśmiechać swobodnie... jestem spięta, speszona, czekam na mikroekspresje odbiorców mej mimiki jak na wyrok, jak na ostateczny werdykt. Nie mam ładnego uśmiechu więc ciężko mi go używać w relacjach społecznych. 

Czuję się często NIEWYSTARCZAJĄCA i mam rację, bo faktycznie odbiegam od kanonu. Chciałabym przestać być takich pustakiem wyczekującym na ochłapy akceptacji. Chcę zadawać się z tymi, którzy dają mi akceptację na dłoni. Jednak lgnę do tych niedostępnych i krytycznych (wyczuwam cudze krytykanctwo, unosi się w aurze człowieka), tak jak bym chciała otrzymać "atest" od ludzi aż tak wymagających albo tak jak bym chciała się ukarać i posmagać raz jeszcze tym uczuciem bycia niewystarczającą...

Zrobiłam duże postępy psychiczne przez ostatnie 15 lat (a były to lata naznaczone przez moją przynależność kastową) ale w dużej mierze zmniejszenie częstotliwości wałkowania dramatu bycia niewystarczającą zawdzięczam WYPARCIU czyli wepchnięciu problemów pod dywan, a nie rozwiązaniu ich. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×