Airinveins 0 Napisano Listopad 9, 2010 Pan Dopyski, świekr mojej małżonki świętej pamięci Gryzeldy, odszedł z tego świata. Pilne wezwanie Kozak przywiózł pismem przez pana kasztelana Piotra Gruchę poświadczone, jako że pan Dopyski dobra w spadku doczesnym pozostawił, przenosząc się do lepszego ze światów. Tedy dobra te ja objąć miałem jako ex curator et patronus św. pamięci małżonki mojej Gryzeldy z domu Dopyskiej. Otarłem łzę, gdyż jeszcze rok nie minął, jak małżonka moja odeszła, albowiem czerń kozacza w stołbie kijowskim kutasami ją zamorzyła, dźgając w słabiznę. Wiedzieć musicie, że ród mej połowicy wiódł się z Galicji, gdzie renomę poczwarczą, acz stałą posiadał. Mianowicie w usta, jednako u białogłów i mężów otwarte na oścież pakować lubili kufasa, która to sztuka wszeteczna taką im rozkosz sprawiała i humor, że jako pijani chodzili; zwali ją z obca - fellation, a czasem minetis, a to wtedy, gdy chłopy pyski pchali w międzynoże białogłów jako wieprze do jadła. Stąd też nazwisko mej żony się wiodło. Próżno proboszcz Hieronim Odbyta gardło z kazalnicy zdzierał, aby brzydkim występkiem boskiego oblicza nie smucić; Dopyscy jak brali kufasa, tak brali i żaden podróżny nie był bezpieczny w tych stronach, chyba że kuśkę owinął smolnymi pakułami. Proboszcz zresztą rychło odszedł z tego świata, przez przykrą kontuzję od oślego fallusa, na który się nadział potknąwszy o wiadro. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach