6 lat związku i koniec

witam, chce to napisać jak najkrócej. jestem z partnerką szósty rok. od 2-3 la średnio raz na dwa tygodnie mamy poważne kłótnie. Zrywamy ze sobą, rzucamy swoimi prezentami- pierścionkami itp. nigdy nie mielismy dłuższej przerwy niż pare dni. jestesmy bardzo ze soba związani, razem przeżyliśmy bardzo dla nas ważne chwile. ja jej już nie kocham. wręcz nienawidze jej. po krótce napisze za co: - nie jestem zazdrosny puszczam ją gdzie chce,do klubu, na spotkania z przyjacielami, niech robi co chce, nie mam zamiaru jej trzymac na smyczy, za to mi się odwdzięcza tym że na każdym kroku myśli że ją zdradzam ze wszelkimi możlywymi osobami\koleżankami itp itd, gdzie się nie rusze bez niej już ją zdradzam :/ nie mam siły już tego wszystkiego ciągnąć, najbardziej się martwie o nia bo mimo wszystko że jej nienawidze martwie się o to że jak już się wyprowdzaimy od siebie bo mieszkamy razem to będzie jej ciężko. jeśli bym był pewien że sobie poradzi to bez zastanowienia w tym momencie mógłbym ją zostawić... co mam robić, nie nawidze jej, nic mnie już nie kręci tak jak kiedyś 4 lata temu... jestem pewien że to tylko przyzwyczajenie. podpowiedzcie jakie bedzie najlepsze wyjscie z tego wszystkiego

a zdradziłeś ja kiedyś?

moj byly tez tak myslal po 4 latach bycia razem, zgnębił mnie na koniec:( a jak poznalam fajnego faceta i przestalam za nim plakac to PRZYSIEGAM ze dwa miech biegal za mna, skamlał, tłuk mi jak młotkiem ze kocha i zebym wrocila i ze sobie nie zdawal sprawy, jeszcze troche i bym wrocila. Ech dziekuje bogu ze nie skretynialam do konca i ze nie wrocilam:D