Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ciezarowka 2010

porod w Pabianicach

Polecane posty

Gość Ciezarowka 2010

Witam. Poszukuje osob, ktore moglyby sie podzielic opinia na temat porodu w szpitalu w Pabianicach. Rodze za 2 miesiace i zastanawiam sie nad tym szpitalem. Bede wdzieczna za pomoc w wyborze. Pozdrwiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ???????????
??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mychur
hej, ja jestem z pabianic, obecnie 20t ciazy i szczerze mowiąc slyszalam ostatnio dobre informacje na temat porodów w pabianickim szpitalu. chetnie sama dowiedzialabym sie czegos wiecej, wiec moze znajdzie sie ktos kto opowie o swoich wrazeniach. i co jesli chodzi o szkole rodzenia. zamierzam tam zadzwonic i zapisac sie w najblizszym czasie, jakbym juz wiedziala cos wiecej na pewno napisze.pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ???????????????????
???/???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiki6
Witam przyszle mamy i te ktore juz mialy okazje rodzic w pabianickim szpiatlu.Ja rodziłam w maju 2010.Po przyjeciu na oddzial wykonane mialam USG ,na ktorym widac bylo,ze dziecko bylo owiniete pepowina wokol szyi ale............... Koszmar,10 godzin prob urodzenia siłami natury ,a potem cesarka w sumie ratujaca zycie dziecku i mnie.Zero zainteresowania podczas porodu,niemile docinki lekarza obecnego na dyzurze,brak intymnosci ,(obok mnie rodzila kobieta z mezem,ktory byl obecny podczas calej mojej akcji porodowej jak i badan),problem z podaniem mi znieczulenia za ktore teraz wiem jest pobierana opłata tak samo jak i za zel przysieszajacy porod .Poniewaz corka byla owinieta pepowina wokol szyi porod nie postepowal-jednak nadal probowano wydobywac dziecko droga naturalna,kazdy z obecnych na dyzurze badal mnie kilkakrotnie .....bolesnie, tetno serca dziecka juz nie bylo slyszalne ,a ja wyczerpana .....dusilam sie . Slyszalam jak lekarze rozmawiaja miedzy soba ,zeby podac mi tlen ,podali,ale zapomnieli odkrecic butle z jego zawartoscia.Ja nie bylam w stanie powiedziec im tego,tracilam przytomnosc.Nie bylam w stanie wykonac ruchu ,czulam,ze ulatuje ze mnie zycie ,a ja poddaje sie temu.Mialam w glowie jedna mysl-zostawcie mnie chce juz umrzec.Czy tak powinien przebiegac porod,wiedzac ze nie ma szans na porod silami natury???Ciagle do dnia dzisiejszego zadaje sobie to pytanie..jak blisko bylo,zeby nas tu juz nie bylo. Gdy tracilam przytomnosc i nie bylam swiadoma juz niczego co dzieje sie wokol mnie ,zabrali mnie doslownym biegiem na blok operacyjny z polecenia ordynatora ,ktory stwierdzil,ze nie ma tu mozliwosci urodzenia ,poniewaz dziecko sie cofa zamiast schodzic w dol.Byly to ostatnie sekundy mojego i corki zycia ,tak wtedy to czulam.Zaczelam odczuwac blogostan z brakiem bolu i pelnym spokojem,teraz wiem,ze lekko odchodzi sie z tego swiata,pomimo koszmaru przez jaki obie przeszlysmy. No i cesarka ,ktorej nie pamietam w znieczuleniu ogolnym,bo zbyt ciezki mialam stan i dziecko,zeby tracic czas na podawanie znieczulenia. Dziecka nie zobaczylam jak to zwykle byc powinno,dopiero gdy ocknelam sie i zobaczylam ,ze jest po wszystkim i jestem sama zadzwonilam po meza ,ktory z placzem przybiegl do szpitala.Wtedy udalo mu sie dowiedziec,ze dziecko zyje ,odczulam wewnetrzny spokoj...nie wiedzialam,ze chwilowy tylko. Potem poloznictwo,nastepny koszmar,sama na sali,z aparatura do mierzenia cisnienia i kroplowkami. Wieczorem zostalam mimo prosb do poloznej (M.R),prawie sila sciagnieta z lozka -nigdy tego nie zapomne -zalana krwia ze skrzepami na sali chorych,podtrzymywana ,polprzytomna,naga- bez zachowania najmniejszych zasad poszanowania godnosci jak i litosci,bo przeciez droga do ciecia cesarskiego byla koncowa,a poprzedzal ja 10 godzinny porod . Zbliza sie noc ,a tu dostaje od tej wlasnie poloznej niezlecony zastrzyk ,podobno nasenny -tego nie wiem,pamietam go jako "odlot" .Teraz mysle,ze poprostu ten bolesny zastrzyk mial byc spokojna noca dla personelu ,a ja tak bardzo chcialam byc swiadoma i cieszyc sie z coreczki i z tego ze zyjemy. Kolejny dzien-sobota,dostalam nakaz od poloznej przeniesienia sie do drugiej sali.W wielkich bolach ,podtrzymujac sie sciany udalo mi sie spakowac wszystkie moje rzeczy i rzeczy dla dziecka i powoli przeniesc torby do drugiej sali.Bol niewyobrazalny,i te ciezkie torby ,ale dalam rade.Podziwiam polozne za brak litosci,nie da sie wyrazic slowami,i opisac jak mozna potraktowac tak czlowieka,ktoremu niby powinny niesc pomoc. Rodzilam w piatek o 9 rano przez ciecie, wyszlam ze szpiata w niedziele na wlasna prosbe . Po usunieciu cewnika(bez znieczulenia miejscowego,przez silne szarpniecie) niestety nie potrafilam sie wydostac sie z lozka starego, wysokiego i zarwanego .Dopiero w niedziele rano z pomoca meza pierwszy raz wstalam z lozka do toalety.-byl to dzien mojego wypisu na wlasna prosbe. Wtedy najpiekniejszy dzien .....pomimo strasznej pogody,jednak wsrod najkochanszej rodziny i malej istotki ,silnej,ktora wiele ze mna tam przeszla. Chociaz czulam sie koszmarnie wiedzialam,ze musze "uciekac " stamtad ,ze nie moge liczyc na zadna pomoc,zadne wsparcie,jedynie bol i brak litosci ,ale wiedzialam ,a w domu bede miec wsparcie kochajacego meza i drugiej corki i szybko zapomne o tym co przeszlysmy.....jednak nie ,jest zima 2011 ,a w snach nadal widze twarze ludzi ,ktorych nie moge zapomniec ,a nasza najmlodsza coreczka,-pieknosc i oby zdrowie jej dopisywalo,a wczesniejsze wydarzenia nie mialy wplywu na jej rozwoj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wesoła mamusia
Rodziłam w Pabianicach dwa razy (2009, 2012) Za kazdym razem zostałam otoczona bardzo troskliwą,profesjonalną opieką, położne były zaangazowane, pomocne, przyjazne. Nie wierze w bajki o noszeniu walizek i chodzeniu nago -moze Ty to opisywałaś będac w jakiejś depresji poporodowej? Nie oszukujmy sie rodzenie nie należy do najpiękniejszych przeżyc w naszym życiu i jest cieżkim przeżyciem ( dla niektórych może za bardzo skoro za ból jaki musieli przezyc winą obarczają położne) Ja jestem szczesliwa, że mogłam rodzic w szpitalu w Pabianicach, ponieważ opieka i atmosfera, która towarzyszyła przyjściu na świat moich dzieci (położne witały dzieciaczki jak swoje ciesząc sie każdym ich oddechem) była zachwycająca. NIE WIERZĘ w bajki, ze te same położne kazałyby wstac po porodzie i dzwigac walizkę nie oferując swojej pomocy. Zapewniam Was dziewczyny śmiało mozecie decydować sie na poród w Pabianickim szpitalu, poniewaz opieka na oddziale i podczas porodu jest WSPANIAŁA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Polecam w 100%. Pilęgniarki i położne miłe, z profesjonalną wiedzą - służą pomocą w każdej sprawie. Po poproszeniu o jakąkolwiek pomoc przy dziecku z checią pomagają a nawet same pytaja czy wszysrko w porzadku, czegos nie potrzeba... Negatywne opinie krazace o porodowce w Pabianicach to bujda. Szczerze polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×