FLAVON - sekta? cud? siła reklamy? siła sugestii?

Słyszeliście kiedykolwiek o produkcie Flavon ?? Są to witaminy - w postaci takiego dżemiku. Mnóstwo ludzi to chwali, mówią że to prawdziwy cud, że Flavon pomógł im wyleczyć choroby, z którymi nie poradziły sobie lekarstwa przepisane od lekarza... Ciężko mi w to uwierzyć, ale nawet moja kosmetyczka sobie ten produkt chwali. Mówi, że przestała odczuwać ból, który towarzyszył jej wiele lat. Ja jestem wciąż sceptyczna, aczkolwiek dałam się namówić i kupiłam to. kosmetyczka powiedziała mi, że to pomoże również na cerę, włosy, skórę i paznokcie... Jeden słoiczek kosztuje 134 zł. Sporo, dlatego wciąż zastanawiam się czy warto, bo podobno ten słoiczek starcza na miesiąc, a brać trzeba przynajmniej pół roku... Nie wiem czy kupię to w przyszłym miesiącu, zobaczymy czy stan mojej urody się poprawi... Jem to dopiero 4 dni, a zauważyłam, że mam bardzo gładką skórę, nie muszę po kąpieli używać balsamów, ale zaskórniki wciąż się pojawiają. Dam wam opinię jak skończy mi się słoiczek, bo na razie nie chce mi się wierzyć w to... Dlaczego nie ma tego produktu w aptekach? dlaczego lekarze nie polecają tego produktu, skoro on tak leczy?? Niektórzy wcale o tym nie słyszeli. W tym tygodniu idę do endokrynologa to zapytam go o ten Flavon, zobaczymy co powie... Poza tym wydaje mi się, że wiele ludzi po prostu zmyśla te historie na temat ich chorób i tego jak flavon im pomógł, bo zwyczajnie im za to płacą... Można się zapisać do takiej grupy i wtedy ma się zniżkę na Flavon, są urządzane spotkania "flavonowiczów", więc być może to jest sekta?! która tylko chce zarobić grube pieniądze... Nie wiem co mam o tym myśleć...