Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość reniferowa

Zachowanie przy porodzie :)

Polecane posty

Gość a mnie porod przerosl
Mialm porod wywolywany, odeszly mi zielone wody bez skurczow. Kroplowka w szpitalu. Skurcze na pocztaku do zniesienie, wiec maz stwierdzil, ze wyjdzie kupic sobie cos do jedzenia. ie bylo go prze poltorej gidziny. W tym czasie polozna zwiekszyla moc kroplowki i sie czaczelo. Mega skurcze, telepalo mnie po calym lozku. W koncu zerwalam monitoring z brzucha i zaczlam wolac polozna. A zewszytkie sale byly zajete, to polozyli mnie na koncu korytarza w jakiejs sali, ktora byla do remontu i przycisk do wolania personelu byl wyoko nad lozkiem. NIe byla w stanie do niego dosiegnac. Wrocil maz, wydarlam sie na niego zeby mi kogos przyprowadzil, wybiegl jak szalony i wrocil po 10 minutach z polozna. Przpyrowadzili mnie do sali porodow i mowili, ze anestezjolog zaraz przyjdzie. A mnie nadal teleplo od skurczow- normalnie zginalm sie w pol i sciskala reke meza. Polozna dala mi maske z gazem rozweselajacym i kazala gleboko oddychac srobowalam raz i odepchnela ja z ta maska i nakrzyczlam, ze ja nawet bez maski ledwo moge oddychac. 3 osoby trzymaly mnie zebyml nie spadal z lozka, bo tak mna rzucalo ww czasie skurczow. W koncu przyszedl anestezjolog, moj maz powiedzil, ze idzie na papierosa (nie mowgl byc ze mna odczas zakladania znieczulenia) a ja sie na niego wydarlam ze to niedopuszczalne z jego strony, bo ja tez bym sobie chciala zapalic ale nie moge i to wszsytko jego wina. Polozne i anestezjolog dostali ataku smiechu. Dodam, ze nie pale w ogole! Potem plakalam do anestezjologa, ze ja chce znieczulenie ale panicznie boje sie igiel. Wiec jedna polozna polozyla moja glowe na swoich kolanach a druga trzymala mnie za ramiona, zeby anestezjolog mogl zrobic znieczulenie. Dodam, ze przy robeiniu znieczulenia w kregoslup nie mozna sie ruszac , wiec trzymaly mnie mocno ja ja tak zlapalam za fatuch ze prawie go z niej zdarlam. Zanim wyszedl anestezjolog, to ja zamiast mu podziekowac, na wiesc o tym, ze znieczulenie zacznie dzialac po ok pol godiznie, to krzyczalam, ze dlaczego tak dlugo. Potem sie zdrzemanelam , obudzila mnie polozna,zeby zabdac rozwarcie, okazalo sie, ze jest juz na 10 cm i zaczela wolac lekarza. NIesty nic nie czulam po znieczuleniu, wiec porod sie skonczyl kelszczami i wypychaniem dziecka. Ja sie wtedy " odlaczylam" i niewiele pamietam. Potem corka byla w inkubatorze a ja zamiast sie zainteresowac co z nia, to pytalam sie lekarki,ktora mnie szyla czy aby na pewno wyjela lozysko i czy dostane cos do jedzenia. Teraz mi sie smiac, chce jak wspominam moj porod, ale wtedy nie bylo mi do smiechu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stelleea
Jak to możliwe, że podczas porodu, slinych skórczy, bóli itd.. wy sie martwicie o swoich mężów: że biedni muszą tu z wami siedzieć i to wszytko znosić? hehe (nie mówie teraz o wszytkich rodzących ale przeczytałam kilka takich opowieści już ) ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z mężami przy porodzie czasem tak jest. Mój za pierwszym razem nasłuchał się w szkole rodzenia o masowaniu pleców itp. I tak bardzo chciał być pomocny, że próbował robić te masaże, pomimo mojego warczenia, że nie chcę. Przestał dopiero jak zagroziłam: jeszcze raz dotknij moich pleców, a odgryze ci rękę. Więc tym razem wytłumaczyłam mu jeszcze w domu, że ma mnie nie uszczęśliwiać na siłę, że jak będę czegoś potrzebowała, to poproszę, no i że ogólnie, to on mi jest potrzebny, bo chcę mieć duchowe wsparcie, poczucie bezpieczeństwa i ramię, do którego moge sie przytulić. NI i tym razem stanął na wysokości zadania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tam nie miałam takich rozterek. W końcu dziecko jest wspólne, z poczęcia też była obopólna przyjemność, a ból porodowy tylko mój. Więc może się chyba w sumie łaskawie poświęcić i wytrzymać kilka godzin bez papierosa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dama81
przeczytałam ten artykuł o znieczuleniu i wszystko odnosi się do sytuacji źle podanego znieczulenia, więc oczywiście miałam rację:) Przy dobrze podanym znieczuleniu nie ma możliwości nie czucia nóg! A tak na marginesie to ja nie miałam zzo tylko podpajęczynówkowe. A jesli chodzi o obecność męża- osobiście uważam, że mąż i tak ma lepiej więc jakoś się nad nim nie rozczulałam, czy będzie mu przykro jak na niego warknę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 521
kurcze w szoku jestem jak niektóre mówicie, że parcie nie było takie złe.. ja akurat to wspominam najgorzej w sumie skurcze do pełnego rozwarcia są do zniesienia jak dla mnie, nie przyszło mi do głowy nawet przez moment by brac znieczulenie. Trzeba się skupić na sobie, na oddychaniu, zdyscyplinować i nie jest wcale tak źle. Pamiętam że w końcówce I fazy zawyłam parę razy jak wilk, bo jednak było boleśnie, ale to wszystko idzie przeżyc. Natomiast te nieszczęsne parcie.. przerosło mnie. Nie wiem czemu to do cholery taki ból był. Może hujowa pozycja jest ta wymuszona na łóżku, a do tego położna mi cały czas tam gmerała co mnie doprowadzało do takich bóli, że aż się potem zlewałam i miałam taki ból, że ledwo widziałam i nawet nie wiedziałam czy ja mam skurcz czy nie mam. poza tym popękała mi szyjka. Następnym razem będę rodzić gdzieś gdzie można to zrobić na stojąco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poniewaz pierwsza faza
stelleea - hehe, dobre, tez mnie to zastanawia. Ja o nim nawet przez 5 setych sekundy nie pomyslalam :p 521 - dla mnie parcie rowniez bylo najgprszym bolem, jaki moze byc. Moze dlatego, ze tak dlugo trwalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abrakadabraczaryimagia
Rodziłam z partnerem,choc na pcozątku nie chciałam,mówiłam ze tak,poniewaz teraz taka moda,ze zabiera sie ze sba męża,siostrę,mame..ale dziekuje z ato ze byl ze mną!Nie wyobrażam sobie rodzenia samej,naprawde niewairygodna pomoc,chodzi o samą obeznosc zaufanej osoby,o to ze jest.Bolało okrutnie i w pewnym momencie gdyby to bylo mozliwe,wolałabym zeby mnie kroili.Lekarka przebiła mi pęcherz płodowy,jak zabytałam co sie dzieje,bo czułam że ze mnie cos wypływa;/,to mnie dopiero poinformowała.Trafiłam na straszną zołże,która dwukrotnie podała mi dolarga(nie jestem pewna czy tak to sie nazywało?),a jak położna zapytała co z dzieckiem (niby po cichu ale tak ze oboje śłyszeliśmy),to odpowiedział tylko,"ale zobacz jak ona wugląda".Wg 3 położnych miałam rozwaarcie na 7,pani dr przysżła i powiedziała ze wciąz na 2.Poprosiłam o zmiane lekarki,wiedziałam kto jeszcze jest na dyżure.Kiedy zapytały dlaczego,odp."Bo tak,proszę zeby przyszła pani dr K."..no i przyszla.I potem juz było z górki.Po tym leku,z bółu i zmeczneia wszystko docierało do mnie jak zza światów;)A rodziłam w nocy,od 20,mały urodził sie przed 4 nad ranem.Z bółu jęczałam,stękałam,ściskałam partnera.Wiem,ze on był tak samo przerażony jak ja,ty bardziej,ze wiedział ze nie wszystk przebiega jak powinno.Dziecko cofało sie kilkukrptnie (położna w tym momencie darła sie na mnie ze żle prę,ale juz naprawde nie miałam siły,urodziło sie z rączką przy buźce,wiec gorzej mu było wyjść na świat:))Mimo wszystko,byłam zdziwona,ze tak czas szybko minął.I jak sie synek urodzil to najwięskzy szok to taki,ze ból raptownie minął,jak ręką odjął,a jeszcze 10 sek temu byl nie do wytrzymania.Każdy poród jest inny,każda ciąża przebiega inaczej no i potem każda dzidzia przejawia inny charakterek.Najlepiej wiedza o tym mam, któr mają wiecej pociech.Wiem tylko,ze gdyby przysżło rodzi cmi raz jeszcze,chciałabym znieczulenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w fazie parcia nie czułam już żadnego bólu. Trwać też to długo nie trwało. Dzięki zajęciom w szkole rodzenia i ćwiczeniom w domu IIfaza trwała: przy pierwszym porodzie-5 min Przy 2 porodzie-5 min przy 3 porodzie-2 min Nie miałam nacinanego krocza, nic mi nie popękało. Dlatego dziwiłam się, ze dziewczyny tutaj pisały, że parcie trwało np 2 godz. Ja w momencie usłyszenia od położnej: "10 cm, rodzimy" wiedziałam, że to juz finisz. Więc szczerz mówiac nie zazdroszcze wam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kijevna
normalnie i przekląć potrafię i nakrzyczeć, ale na sali się pilnowałam, co było tym łatwiejsze, ze jak nie miałam już sił znosić skórczy to prosiłam o znieczulenie, do tych strasznych bóli, o których piszecie to chyba raczej nie doszłam, no nic może tym razem... a co do tego, że faceci mają lepiej...no mają, ale gdybym miała patrzeć jak się męczy ukochana osoba, wiedzać, że jestem współwinny, a nic tak naprawdę nie mogę zrobić to nie wiem, czy to takie dużo lepsze.... no, ale na szczęście każdy poród musi się kiedyś skonczyc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×