Dlaczego tak to jest z tymi chorobami?

Człowiek łazi sobie po tym świecie przekonany o tym, ze jest całkowicie zdrowy, idzie do lekarza pewnego dnia i to nie z własnej chęci a z jakiegoś przymusu bo ktoś tam kazał i nagle się okazuję że ten ów zdrów jak ryba człowiek jest śmiertelnie chory i zostało mu kilka tygodni życia?? Czy niewiedza sprawia, że objawy chorobowe nie występują? Bo jakoś tak dziwnie się dzieje że kilka dni po odkryciu choroby stan zdrowia się drastycznie pogarsza. Czym to wytłumaczyć??

U mnie w rodzinie jest własnie taki przypadek. Dziewczyna w wieku 22 lat chciała mieć dziecko ale chciała najpierw zajść w ciążę a dopiero później porobić badania. Ale pod wpływem nalegań rodziny poszła do lekarza i zrobiła podstawowe wyniki krwi które wyszły ponoć tragiczne i jak najszybciej kazano jej się zgłosić do szpitala. W szpitalu stwierdzono u niej raka, w ostatnim stadium. Lekarze dają jej kilka tygodni życia. Dziewczyna bardzo aktywna do tej pory zawodowo, fizycznie. Nie skarżyła się na żaden ból, na żadne dolegliwości.Lekarze zdziwieni, że w ogóle sama wstać mogła do tej pory bo na tym etapie powinna być przykuta do łóżka... No i teraz jej stan się nagle pogorszył. Cały czas jest na kroplówkach i na lekarz przeciwbólowych... Po prostu nie rozumiem... Jak to możliwe że w ciągu kilku dni zdrowa, młoda osoba stała się obłożnie chorą z wyrokiem śmierci. Nie wiem, moze gdyby nie poszła do tgo lekarza to może miałaby szanse żyć dłużej..?