Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Nowy_model

Czy jesteśmy parą ?

Polecane posty

Nie moje!!!!! Cześć Jolka!- Artur odwrócił głowę od słupa z ogłoszeniami i uśmiechając się radośnie pomachał do niej ręką. Ubrany w szarą, sportową bluzę i wytarte dżinsy, z niedbale przerzuconym przez ramię plecakiem wyglądał, jak beztroski uczniak z gimnazjum a nie poważny, tegoroczny maturzysta. Na jego widok Jolce mocniej zabiło serce. - Cześć!- odpowiedziała lekko zachrypniętym z wrażenia głosem. Już kolejny raz spotykała go w drodze do szkoły. Ona, szara myszka z Ia, patrzyła na niego z pewnego rodzaju podziwem. Chciałaby mieć choć część tej radości, która od niego emanowała. Był taki pogodny, tryskający energią. Istny żywioł. Ona sama, przygnieciona brzemieniem szkolnych obowiązków ledwie dawała radę się uśmiechać. A jednak te poranne spotkania poprawiały jej humor. Po pierwsze chłopak jej się podobał, a po drugie jak nikt inny potrafił ją rozbawić. Tak było i tym razem. Artur tak komicznie opowiadał o swoich perypetiach przy tablicy, że chcąc nie chcąc wybuchnęła głośnym śmiechem. Artur jej zawtórował i śmiejąc się dotarli do szkoły. - No to super!- powiedział chłopak- Trzymaj się! Ja lecę! Obrócił się na pięcie i już go nie było. Jolka przez krótka chwilę patrzyła za nim a potem poważniejąc ruszyła w stronę klasy. W drzwiach natknęła się na Lidkę. Sympatyczna przyjaciółka najwyraźniej na nią czekała. - Cześć! Masz zadania z matmy? - Mam. - No to dawaj! Do Lidki dołączyła Marta, potem Baśka i krąg zainteresowanych zaczął się powiększać. Gdy wreszcie wszyscy przepisali rozwiązania, Lidka oddała zeszyt. - Słuchaj...Widziałam cię z Arturem. Długo go znasz?- zapytała na pozór obojętnym głosem. - Nie.- odpowiedź Jolki była zgodna z prawdą. Lidka chciała jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał im dzwonek na lekcję. Rzuciła tylko krótkie: - Musimy pogadać!!!- i już uciekała na swoje miejsce, bo do klasy wkroczyła zawsze punktualna matematyczka. Lekcja zaczęła się od sprawdzenia zadania domowego. Dziwnym trafem prawie wszyscy mieli je wykonane z takim samym, drobnym błędem, wypaczającym ostateczny wynik. Nauczycielka kręciła głową ze zdziwienia, ale nic nie powiedziała. Zadała kolejna partię ćwiczeń, wyjaśniła parę zawiłych kwestii i wreszcie lekcja się skończyła. - No to mów!- Lidka dopadła Jolkę, gdy ta właśnie sięgała po przygotowana w domu kanapkę. - A co chcesz wiedzieć? - Czy jesteście parą? Jolka omal się nie zakrztusiła. - No co ty...- odpowiedziała po chwili.- Spotkałam go w drodze do szkoły. - Wczoraj też? - Uhm. - I co?- Lidka wierciła sie niespokojnie.- Nic ci nie zaproponował? - A co niby? - No wiesz...Skoro się tobą interesuje... - Nie przesadzaj!- powiedziała Jolka ponuro. Oczywiście chciałaby, aby się nią interesował. Ale rzeczywistość była zgoła inna. Zresztą, patrząc prawdzie w oczy, czym ona mogłaby mu zaimponować? - Nie przesadzaj! - powtórzyła- Kilka razy spotkaliśmy się w drodze do szkoły. To nic nadzwyczajnego skoro się mieszka w tej samej części miasta. - O rety!- Lidka aż podskoczyła w miejscu- On się naprawdę w tobie zakochał! - Przestań!- Jolka zaczynała tracić cierpliwość. Jej najlepsza przyjaciółka bywała czasami irytująca. - Pleciesz bzdury! Już nic więcej ci nie powiem! - Ale chciałam ci tylko... - Nic nie mów! Lidka zamilkła i tylko wpatrywała sie w nią wiele znaczącym wzrokiem. Dzwonek znów im przerwał i tego dnia nie miały już okazji porozmawiać. Zwłaszcza, że po lekcjach Lidka została na kółku teatralnym i Jolka sama wracała do domu. Artura też już nie spotkała. On jako maturzysta żył w zupełnie innym wymiarze szkoły. Dorosły, poważny uczeń o skrystalizowanych planach na przyszłość jedną nogą był już na studiach. - Ee tam! Akurat!- Jolka wbrew swej naturze uśmiechnęła się do własnych myśli- Dorosły to może on i jest, ale poważny? Skąd! Przypomniała sobie zabawne miny, jakimi rozbawiał ją kilka dni temu i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. W odmienionym na lepsze nastroju wróciła do domu. W ciągu następnego tygodnia spotykała Artura prawie codziennie. Jednego dnia wychodził właśnie ze sklepu, innym razem czekał na nią przy kiosku. Zawsze uśmiechnięty, pełen entuzjazmu i sypiący dowcipami. Rozmowy ich nie wychodziły jednak poza tematy związane ze szkołą i najczęściej dotyczyły zabawnych sytuacji na lekcjach i poza nimi. Jolka była mocno zawiedziona. Artur nie wykazywał żadnej inicjatywy i najwyraźniej traktował ją wyłącznie jak koleżankę. Miłą, sympatyczną, ale tylko koleżankę. A ona mimo usilnych starań, aby tak się nie stało, zakochała się w nim swoją pierwszą miłością. Oczarował ją. Rozjaśnił szarość i nijakość jej dotychczasowego życia. Nauczył uśmiechu, zaraził optymizmem. - Cóż z tego?- wzdychała patrząc w lustro i przyglądając się swemu odbiciu. Najwyraźniej nie była w jego typie. Może rzeczywiście spotykał ją tylko przez przypadek i jedyna rzeczą jaka ich łączyła była wspólna droga do szkoły? - I co? I co?- pytała codziennie Lidka a Jolka machając ręką, jakby odganiała się od uporczywej muchy, odpowiadała: - Nic. - Nic?- dziwiła sie koleżanka i kręciła głową z powątpiewaniem. Już wszystkie dziewczyny w klasie zauważyły jej poranne spotkania z Arturem. Niektórym było to obojętne, ale na przykład Agata okazywała jej jawną niechęć. - Chodzicie ze sobą?- zapytała wprost pewnego dnia i Jolka nie wiedziała co odpowiedzieć. Zaczerwieniła się aż po czubek nosa i wyburczała jakąś wymijającą odpowiedź. Lidka, która akurat była w pobliżu zachichotała cicho. - Przecież chodzicie ze sobą... do szkoły. Jolce nie było do śmiechu. Krępowała ją nagła popularność, jaką przyniosło jej publiczne pokazywanie się z "najfajniejszym chłopakiem w szkole" (słowa Beaty). Brak pewności co do charakteru relacji między nimi potęgował jeszcze jej zakłopotanie. Doszło do tego, że pewnego dnia, nie mogąc już sobie dać rady z gnębiącymi ją myślami, wylała swe żale przed przyjaciółką. Lidka wysłuchała jej chaotycznych wyznań i od razu znalazła słowa pociechy. - Nie martw się! Na sto procent jest w tobie zakochany. - Bredzisz...- Jolka pożałowała swojej szczerości. Oto, pomimo wewnętrznych oporów zdecydowała się na bolesne zwierzenia, a koleżanka robi sobie z niej żarty i powtarza głupie slogany. - Jak nie wiesz, co mi poradzić, to lepiej nie mów nic. Lidka uśmiechnęła się. - Ale ja wiem.- powiedziała- Ty go kochasz a on kocha ciebie. Ale nie umiecie sobie tego powiedzieć. Postaram się wam pomóc. - Jak? - To już moja sprawa. Zobaczysz jutro. - No nie wiem...- w głosie Jolki oprócz powątpiewania słychać też było obawę. Lidka objęła ją ramieniem i przytuliła lekko. - Nie martw się.- powtórzyła cicho, prosto do jej ucha.- Zdradzę ci, skąd czerpię swoją pewność co do uczuć Artura. Chciałam ci powiedzieć już wcześniej, ale nie dawałaś mi dojść do słowa. On nie mieszka w twojej dzielnicy. Jest sąsiadem mojej babci na Długiej. Żeby się z tobą spotkać musi nadrobić kawał drogi. Myślisz, że robi to z obojętności? Bo na pewno nie przez przypadek. Oczy Jolki wyrażały bezbrzeżne zdumienie. Dzień wstał wyjątkowo pogodny. Świeciło słońce, śpiewały ptaki a zapach wiosennych kwiatów i świeżej trawy przyjemnie drażnił nozdrza. Mimo tych wszystkich pozytywnych bodźców Jolka niechętnie wyszła z domu. Miała nawet ochotę wymówić się bólem brzucha i zostać, ale ostatecznie ciekawość tego, co nastąpi, wzięła górę. Szła powoli, przyglądając się wszystkiemu, co napotykała po drodze, z napięciem wypatrując sylwetki Artura. Nie było go jednak ani przy kiosku, ani przy słupie z ogłoszeniami, nie wyszedł też z żadnego z mijanych sklepów. Już prawie zwątpiła, że go zobaczy, opuściła głowę i zwiesiła ramiona, gdy kątem oka dostrzegła znajomą postać zbiegającą ze schodów prowadzących do banku. - Jolka!- zawołał Artur i jak zawsze pomachał do niej ręką- Cześć! Jak się masz? Ładna pogoda, co? Aż się chce iść na wagary! Jolka uśmiechnęła się. Jego dobry humor natychmiast jej się udzielił. - Cześć- odpowiedziała a następnie dodała poważniejąc- Co tutaj robisz? Bank o tej porze jeszcze zamknięty. Chciałeś się włamać? Artur roześmiał się głośno. - Dobry pomysł, ale nie zgadłaś. Wybierałem pieniądze z bankomatu. Dla mamy. Prosiła mnie. Jego wyjaśnienie było tak przekonujące, że Jolka posmutniała. A więc jednak przypadek. Nic więcej. Tak samo wczoraj, przedwczoraj i wcześniej. - Co się stało?- Artur natychmiast zauważył zmianę w wyrazie jej twarzy- Masz dzisiaj jakąś klasówkę? - Nie. - Już wiem! Pewnie lekcja z Papryką. Daję słowo, od kiedy zrobiła trwałą ondulację ciężko z nią wytrzymać. Ona nie powinna eksperymentować z włosami. Jak byłem w pierwszej klasie ufarbowała się na gołębicę i też tak szalała. Ale nie martw się. Coś wymyślę. Może jakby jej podciąć te loki to się uspokoi... - Nie sądzę- powiedziała Jolka- Paznokcie też są winne. - Masz na myśli jej tipsy? O.K. Zwiększają irytację, bo kobieta nie może się podrapać. Jolka roześmiała się. Rozmowa z Arturem nigdy nie była poważna. Żartował ze wszystkich i wszystkiego, nie wyłączając siebie. Paroma zdaniami sprawił, że napięcie w jakim żyła od poprzedniego dnia zmalało i mogła wreszcie głębiej odetchnąć. Bardzo dobrze się z nim czuła. Mogłaby tak iść i rozmawiać bez końca. Ale niestety... koniec się zbliżał. Jeszcze jeden zakręt i ich oczom ukazała się szkoła. - O! Jest twoja koleżanka.- powiedział Artur wskazując ruchem głowy drugą stronę ulicy. Jolka dostrzegła podążającą w ich kierunku Lidkę i zamarła z przerażenia. " Ona zaraz powie albo zrobi coś takiego, że się skompromituję." Zaczęła na migi pokazywać przyjaciółce, żeby nie podchodziła, ale Lidka nic sobie nie robiła z jej gestów ani rozpaczliwego wyrazu twarzy. - Cześć wam!- rzuciła wesoło, gdy podeszła bliżej. - Witaj Świtezianko!- powitał ją z humorem Artur.- Z jakimi wieściami przybywasz? Lidka uśmiechnęła się tajemniczo. - Założyłam się o sporą sumę pieniędzy i drżę teraz o wynik mojego zakładu. - No, no.- powiedział Artur a Jolka poczerwieniała, bo domyślała się co będzie dalej. Nie miała jednak żadnego wpływu na rozwój sytuacji. -No, no.- powtórzył chłopak.- Zakłady nie są dla dzieci. O co poszło? - O was!- wyrzuciła z siebie Lidka i dodała jednym tchem - Zastanawiałam się z dziewczynami, czy jesteście parą, czy tak sobie tylko chodzicie razem do szkoły. Artur zaniemówił z zaskoczenia. Jolka była już purpurowa. Nastała krępująca cisza. - Nie chcę być wścibska- dodała Lidka- ale i tak wszyscy już o was mówią. Jak nie chcecie powiedzieć to... - Ty nieznośna mucho!- Artur wreszcie odzyskał głos i podniósł ręce w geście oburzenia. Oczywiście było to zachowanie czysto teatralne, bo w jego tonie nie sposób było doszukac się gniewu.-Jak śmiesz wtrącać się w nie swoje sprawy! - A śmiem!- zaripostowała Lidka.- Tam, gdzie chodzi o moje pieniądze, to i sprawy są również moje. A więc...? Artur spojrzał najpierw na Jolkę, która stała obok niego nieruchoma i czerwona jak piwonia i powiedział poważnie: -Pytasz, czy jesteśmy parą? ...No cóż...Hmm... A więc...- słowa nie chciały mu przejść przez gardło- Jakby to powiedzieć...Cóż... Chciałbym, aby tak było, ale nie wiem. Spojrzał ponownie na Jolkę. - Co ty na to? Jolka zadrżała. - Też bym chciała- powiedziała cicho. Artur uśmiechnął się szeroko. - A więc masz już swoją odpowiedź.- rzucił w stronę Lidki- I pozdrów dziewczyny! - odprawił ją krótko. Lidka, zadowolona ze spełnionej misji, odeszła szybko w kierunku szkoły. Zostali sami. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Artur, tak zawsze rozmowny, stracił nagle cały swój animusz. Jolka nadal nie mogła ochłonąć. Rumieńce paliły jej policzki a całe ciało drżało z nadmiaru emocji. Nieznośna cisza przedłużała się. Spojrzeli na siebie. Artur odezwał się jako pierwszy. - Myślę...- powiedział poważnie-...że skoro jesteśmy parą to możemy się chwycić za ręce. Ujął jej dłoń i zamknął w swojej. Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w kierunku szkoły. Po chwili zakłopotanie minęło i znów rozmawiali ze sobą jak dawniej. Dlaczego zakochujemy się w tej, a nie w innej osobie? Dlaczego niektóre związki są harmonijne, a inne najeżone problemami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jolka roześmiała się. Rozmowa z Arturem nigdy nie była poważna. Żartował ze wszystkich i wszystkiego, nie wyłączając siebie. Paroma zdaniami sprawił, że napięcie w jakim żyła od poprzedniego dnia zmalało i mogła wreszcie głębiej odetchnąć. Bardzo dobrze się z nim czuła. Mogłaby tak iść i rozmawiać bez końca. Ale niestety... koniec się zbliżał. Jeszcze jeden zakręt i ich oczom ukazała się szkoła. - O! Jest twoja koleżanka.- powiedział Artur wskazując ruchem głowy drugą stronę ulicy. Jolka dostrzegła podążającą w ich kierunku Lidkę i zamarła z przerażenia. " Ona zaraz powie albo zrobi coś takiego, że się skompromituję." Zaczęła na migi pokazywać przyjaciółce, żeby nie podchodziła, ale Lidka nic sobie nie robiła z jej gestów ani rozpaczliwego wyrazu twarzy. - Cześć wam!- rzuciła wesoło, gdy podeszła bliżej. - Witaj Świtezianko!- powitał ją z humorem Artur.- Z jakimi wieściami przybywasz? Lidka uśmiechnęła się tajemniczo. - Założyłam się o sporą sumę pieniędzy i drżę teraz o wynik mojego zakładu. - No, no.- powiedział Artur a Jolka poczerwieniała, bo domyślała się co będzie dalej. Nie miała jednak żadnego wpływu na rozwój sytuacji. -No, no.- powtórzył chłopak.- Zakłady nie są dla dzieci. O co poszło? - O was!- wyrzuciła z siebie Lidka i dodała jednym tchem - Zastanawiałam się z dziewczynami, czy jesteście parą, czy tak sobie tylko chodzicie razem do szkoły. Artur zaniemówił z zaskoczenia. Jolka była już purpurowa. Nastała krępująca cisza. - Nie chcę być wścibska- dodała Lidka- ale i tak wszyscy już o was mówią. Jak nie chcecie powiedzieć to... - Ty nieznośna mucho!- Artur wreszcie odzyskał głos i podniósł ręce w geście oburzenia. Oczywiście było to zachowanie czysto teatralne, bo w jego tonie nie sposób było doszukac się gniewu.-Jak śmiesz wtrącać się w nie swoje sprawy! - A śmiem!- zaripostowała Lidka.- Tam, gdzie chodzi o moje pieniądze, to i sprawy są również moje. A więc...? Artur spojrzał najpierw na Jolkę, która stała obok niego nieruchoma i czerwona jak piwonia i powiedział poważnie: -Pytasz, czy jesteśmy parą? ...No cóż...Hmm... A więc...- słowa nie chciały mu przejść przez gardło- Jakby to powiedzieć...Cóż... Chciałbym, aby tak było, ale nie wiem. Spojrzał ponownie na Jolkę. - Co ty na to? Jolka zadrżała. - Też bym chciała- powiedziała cicho. Artur uśmiechnął się szeroko. - A więc masz już swoją odpowiedź.- rzucił w stronę Lidki- I pozdrów dziewczyny! - odprawił ją krótko. Lidka, zadowolona ze spełnionej misji, odeszła szybko w kierunku szkoły. Zostali sami. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Artur, tak zawsze rozmowny, stracił nagle cały swój animusz. Jolka nadal nie mogła ochłonąć. Rumieńce paliły jej policzki a całe ciało drżało z nadmiaru emocji. Nieznośna cisza przedłużała się. Spojrzeli na siebie. Artur odezwał się jako pierwszy. - Myślę...- powiedział poważnie-...że skoro jesteśmy parą to możemy się chwycić za ręce. Ujął jej dłoń i zamknął w swojej. Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w kierunku szkoły. Po chwili zakłopotanie minęło i znów rozmawiali ze sobą jak dawniej. Dlaczego zakochujemy się w tej, a nie w innej osobie? Dlaczego niektóre związki są harmonijne, a inne najeżone problemami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szybkoszybko
nie widac u ciebie poprawy biedaku:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość harmonijne sa zwiazki
w ktorych nie ma egoistow:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tretetretrete
powieściopisarz się znalazł kurva jego mać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×