Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość .Biedronka.

Zakochac sie na nowo - czy to jest mozliwe?

Polecane posty

Gość .Biedronka.

czy sadzicie,ze jest mozliwe zakochanie sie (ale wlasnie z tymi motylami w brzuchu) na nowo w facecie z ktorym sie jest od dawna lub we wlasnym mezu?mimo kryzysow,pretensji i innych klopotow w zwiazku? czy po kryzysie jest konieczne jakies krotkie rozstanie zeby potem moglo swiecic slonce?w zwiazkach pozamalzenskich wydawalo mi sie to proste- jest zle,ok na jakis czas przestajemy sie spotykac,a gdy mieszka sie razem,czasem nie ma zwyczajnie dokad uciec...zwlaszcza,gdy nie ma sie checi na noclegi w hotelach. jak juz pisalam we wczensiejszych postach,zle sie dzieje w moim malzenstwie,chciallabym bardzo zaczac wszystko od nowa.choc to cholernie ciezkie i wciaz "dostaje po dupie" wyobrazam sobie,ze moze krotka rozlaka przynioslaby ulge. a jak jest u was?jak sobie radzicie?uciekacie w prace,w zycie towarzyskie?ja tak nie potrafie,jestem zbyt zdolowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andziua
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Troszkę to smutne, ale dla mnie akurat nie tak bardzo. Lubię niespodzianki. Poza tym wiem, że chwili nie zatrzymam, więc po co kurczowo trzymać się prób zawrócenia Wisły kijem. Nie ma innego wyjścia, jak podążanie do przodu. Ze starego związku można zrobić nowy, jeśli dwoje ludzi w tym związku też się zmieniło. Ewoluujemy całe życie, wolniej, szybciej, łagodnie, skokowo. Czasem skok jest znaczny, tak się złożyło, że nowa tożsamość odpowiada nowej tożsamości drugiej strony i reaktywacja jest możliwa. Ale do tego trzeba trzęsienia ziemi, a nie każdy ma ochotę skakać na główkę do nieznanej wody. Proponuję więc konsekwetną ewolucję, nie rewolucję. Praca nad sobą! i swoim! życiem prowadzona przez dwie żyjące ze sobą istoty może spowodować, że zawsze będą dla siebie interesujące i inspirujące. Mnie się udało (na ten moment życia). Zaniechanie ewolucji doprowadziło co prawda do rewolucji, ale motylki też odzyskane. Taki bonus ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .Biedronka.
jak to zrobilas? co konkretnie zmienilas w swoim zwiazku? siebie? meza? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andziua
Co zrobiłam? Przestałam robić cokolwiek w celu ratowania małżeństwa. Zajęłam się sobą. Dogadzaniem sobie, a jakże, ale przede wszystkim rachunkami sumienia i ciężką orką nad sobą. Zmieniłam się, doprowadziło to do rozstania, bo on nie odnajdywał się w nowych okolicznościach przyrody, a mnie zobojętniał zupełnie. Jakąż poczułam ulgę! Jakby moje ciało pozbawione zostało ciężaru. Mogłam latać! Był dla mnie obcym, trochę śmiesznym człowiekiem, kimś z przeszłości. Nie czułam już nienawiści, jego po prostu nie było. Odeszłam ze związku, on sobie poszedł z mieszkania. Ale za daleko nie chciał sobie iść;-) Bo nie ma natury poligamicznej, bo nie jest już młodzieńcem i najwyraźniej ciągle go do mnie ciągnęło (chociaż zraniony czuł się okrutnie). Zaczął podchody, ja nie przepędzałam go, jeśli wykazywał nowe, pożądane zachowania. Jeśli próbował powtórki z rozrywki - znowu zostawał sam. Ja większość swoich demonów miałam już co prawda przepracowaną, ale w trakcie tych podchodów też musiałam co nieco przerobić i przyjąć do wiadomości ostre sugestie swojego chłopa. Zaczęliśmy docierać się na nowo. Zaczął się seks. Lepszy jakościowo niż kiedykolwiek między nami. To trwa już dwa lata i staliśmy się starym-nowym małżeństwem. Znajomi przyzwyczaili się do tego, że nie mieszkamy razem, że mamy rozdzielność od stołu i bardzo wspólne łoże. Nie wiem, jaki będzie dalszy ciąg. Dodam jeszcze, ze nie było osób trzecich w tym układzie. No, jakieś tam flirty ;-) --- "To, czego nie włączymy do świadomości, pojawia się w naszym życiu jako los"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MalutkaKicia
Jesli jedna strona, w tym przypadku kobieta, osiągnie taki stan ducha, że patrzy na męża jak na obcego człowieka, niczego od niego już nie oczekuje, właściwie nawet nei czuje już bólu, to jednynym sposobem na nawiązanie relacji są ZMIANY U DRUGIEJ STRONY, w tym przypadku u męża. Bardzo często szok, jakim jest zerwanie relacji (to nie muszą być wyprowadzki i inne spektakularne wyczyny) zmusza partnera do wyskoczenia poza wygodne w gruncie rzeczy tory myślenia i postępowania. Jeśli małżonek wyskoczy poza swoje dotychczasowe uwarunkowania umysłowe i stwierdzi, że zalezy mu na związku ze starą- nową zoną, nawet jeśli wymagać to będzie od niego cieżkiej pracy, to mamy szansę na odbudowanie relacji. Ale już na trochę nowych zasadach. Może być też tak, że małż stwierdzi, ze mu to lata, bo za dużo roboty i reaktywacji związku nei ma. Albo w ogóle nei wyskoczy poza swoje ograniczenia mentalne i kompletnie nie zrozumie o co tu biega, tylko rozżalony pozostanie sam na sam ze soba i swoimi pretensjami i bólem. Tak więc na dwoje, albo na troje, babka wróżyła. A czy stronie "odchodzącej" w nowe chce się wejść w ponowną relację ze stroną "zachowawczą"? Zależy jej, jeśli zostało jeszcze cokolwiek ze starego potencjału uczuć, szacunku, zainteresowania osobą partnera. I zależy, jeśli strona "zachowawcza" ruszyła mózgiem, zrobiła remanent w swojej głowie i zaczyna robić w życiu. Jesli zaistnieją te dwa czynniki to są szanse.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jaka ja
Zakochac sie na nowo, to ciezka praca obu stron. Jest to jak najbardziej mozliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×