Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mateusz_mf

Jak powiedzieć dzieciom o rozstaniu rodziców?

Polecane posty

Gość mateusz_mf

Chcę rozwodu, lada dzień wyprowadzę się z domu do miasta oddalonego o sto kilometrów. Po 15 latach nasze małżeństwo stało się już absolutną fikcją, którą należy wreszcie przerwać. Teraz święta - koszmarny okres, ze względu na dzieci (11 i 6 lat) postanowiliśmy z żoną, że "przeczekamy" je jeszcze wspólnie. Odejdę z domu tuż po. Nie wiem jak porozmawiać z dziećmi, co im powiedzieć... żona nie zgadza się na psychologa a sama też nie ma pomysłu jak sytuacje uczciwie im wyjaśnić. Ze względu na odległość będę miał z dzieciakami nieco ograniczony kontakt. Przeraża mnie to wszystko. Będę tęsknił za nimi jak wariat, ale wiem że życie w jednym domu i udawanie szczęśliwej rodziny po prostu nam nie wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poprostu prawde
prawde

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_mf
Prawdę... wiem. Że mama i tata juz się nie kochają, że je kochamy jednak nadal obydwoje ponad wszystko... niby proste. Tylko panicznie boje się pytań, boję się płaczu starszej córki. Histerii jaka może się pojawić. Proszenia bym został. Naszego związku już sie nie da uratować. Od lat trzymały nas przy sobie tylko dzieci i "ich dobro". Ale dwoje obcych sobie ludzi w domu, którzy mają do siebie wieczne pretensje nie jest żadnym dobrem. Nie wiem czy watro przeczekiwać jeszcze przez święta, będą one bardzo smutne. Szczególnie dla mnie. Nie wiem też co mogę im zagwarantować potem. Jak częste spotkania. Przyjazdy do mnie czy do nich. To wszystko zależy od pracy - której faktyczny obraz dopiero się wyklaruje w trakcie jej trwania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a musisz sie az tak daleko
wyprowadzać, nie mozesz zostac w tym samym miescie zeby moc byc blisko dzieci??? nie dosyc ze rozwalisz im rodzine to jeszcze straca ojaca calkowicie bo nie oszukuj sie nie bedziesz mial z nimi dobrego kontatktu jak bedziesz tak daleko!!! troche ograniczony kontakt - to tak delikatnie powiedziane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_mf
Zostawiam im dom. W tamtym mieście mam mieszkanie i propozycję nieco lepszej pracy. Będę w stanie sie spokojnie utrzymać i dawać im więcej pieniędzy. W rodzinnym mieście byłoby to bardzo trudne - o ile nie niemożliwe. Wolne weekendy - raz, dwa w miesiącu mogę z nimi spędzać. Jest telefon, net... tak wiem, że to mało, ale na więcej na razie nie będę mógł sobie pozwolić. Ta rodzina już dawno temu się rozwaliła. Mój wyjazd mnie niepokoi, ale innego wyjścia nie widzę. Szukam tu tylko podpowiedzi, jak przekazać tą wiadomość dzieciakom. Tak, by zrozumiały i by cierpiały najmniej jak to możliwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werqwer
Smutne :( Małżeństwo, każdy dzień razem, a nagle zaczniesz życie sam, nie widząc dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Co oznacza, żona nie godzi się na psychologa? Rozwód rodziców to ważne wydarzenie. Omówienie tego z osobą trzecią, to dobry pomysł. Każde z rodziców to strona konfliktu. Psycholog to osoba stojąca obok, z wiedzą, która podejdzie do tematu bez emocji - może tylko pomóc w tej trudnej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_mf
Po prostu powiedziała, że nie godzi się na to by ktoś obcy "mieszał dzieciom w głowach". Próbowałem z nia rozmawiać, ale z dnia na dzień coraz gorzej mi to wychodzi. Nie mam siły na kolejna awanturę. Postanowiłem załatwić to sam, tylko po prostu nie wiem jak. Jak wytłumaczyć jedenastolatce, że jej świat stanie sie zupełnie inny? Że nie będę jej odbierał ze szkoły, grał w chińczyka i zabierał na wycieczki? A mimo to, że zawsze będzie dla mnie najważniejszą istotką na ziemi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Pogadaj jeszcze z zoną na spokojnie, co? Wypisz spokojnie argumenty na kartce... Daj jej do przemyślenia. A może taka rozmowa mogłaby się odbyć na aeutralnym terenie, z psychologiem i wami dwojgiem? A może macie znajomego psychologa? Popytajcie jak może wyglądać taka dyskusja. Zaproście do siebie. Więcej zamiaszanie sprawi przemilczenie sprawy, czy onawianie z kazdym rodzicem z osobna, po cichu i po kryjomu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jest twoj byly wiec ma
dzieci pewnie i tak czuja, ze cos sie swieci, ze cos jest nie tak, bo z tego co piszesz to sytuacja nie jest normalna od dluzszego czasu. Najwazniejsze, zeby zapewnic dzieci, ze wasze rozstanie to nie jest ich wina. Dzieci bardzo czesto obwiniaja sie za rozstania rodzicow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_mf
Kocie, znam ja na wylot. Nie, znaczy nie. I koniec. Nie ma szans na psychologa, nie chcę zabierać do niego dzieci po kryjomu, bo może się to dla mnie źle skończyć (oszukujesz mnie, więc nie będziesz ich widywał etc.) Może podpowiesz mi co mogę zrobić sam? Jak zacząć? Co powiedzieć? Czy nie ma tu nikogo kto był w podobnej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ramta
Cieżka sprawa. Przede wszystkim nie powinniście robić tego przed świętami, sprawicie że maleństwa znienawidza ten okres do konca zycia. Dla was sa to tylko 3 dni . Porozmawiaj z rodzicami, poznaj ich opinie. Zapytaj kogos bardziej doswiadczonego. Na sylwestra przeciez dzieci moga pojsc do dziadkow, a wy nie bedziecie spedzac go razem, dzieci jednak nie beda o tym mialy pojecia. Po swietach usiadzcie wszyscy razem i powiedzcie delikatnie, ze nie ma innego wyjscia,..... ale ze czesto bedziecie sie widywac, dzwonic i pzrede wszystkim rozmawiajac (to bedzie bardzo trudne) ale podczas rozmowy najlepiej gdybyscie troche sobie pozartowali, jesli usmiech pojawi sie na waszych twarzach wtedy dzieci nie beda az tak powazne, odbiora to tak ,jak wy to im przekazecie. Nie robcie z tego pogrzebu, bo nikt nie umiera. Nie mowcie, ze tak bedzie juz zawsze i na zawsze, bo poczuja sie jakby ktos im zabral caly swiat, a pzreciez beda mialy mamusie i tatusia tylko w inny sposob bedziecie sie spotykac, poza tym nic sie nie zmieni. Wiem ....to paradoks, ale moze to bedzie jakies wyjscie, bo nie unikniesz tego. Dym i tak potem zrobi sie. Beda wyrzuty i pytania dlaczego, kto zawinil, a tym bardziej slyszac wasze klotnie, dzieciaki same wyciagna wnioski, pewnie niesluszne, bo jak to dzieci, ale 11 lat to ciezki okres, choc jeszcze nie az tak jakby sie wydawalo. Pamietaj , ze wszystko mija....milosc mija i zle dni tez mina tylko trzeba przetrwac, a potem juz bedzie coraz lepiej. CZlowiek jak zwierze, do wszystkiego przystosuje sie. Trzymam kciuki.pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_mf
Przeczytalem. Douczam się, douczam. Szperam w necie od tygodnia i mam coraz większy kocioł w głowie. Przez to szperanie zawędrowałem nawet tu - na kobiece forum :) Wszystkie podpowiedzi są mile widziane. Strasznie trudna jest dla mnie ta sytuacja. Przerosło mnie to do tego stopnia, że czasem zastanawiam się czy jednak nie zostać w domu, byle tylko one nie cierpiały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Opiekunka Dziecieca
Jesli zona nie chce isc do psychologa dzieciecego, to sam sie do niego udj o\i popros o rade. Powiedz im prawde. Dzieci to mali dorosli i tak trzeba je traktowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja myślę tak
Autorze, To pewnie też zależy, w jaki sposób rozstaliście się. Czy była to wyłącznie Twoja inicjatywa, a co za tym idzie czy żona ma do Ciebie o to pretensję i negatywny stosunek do całej tej sytuacji.Jeżeli ona jest do Ciebie niechętnie nastawiona, dzieci moga to wyczuć i upatrywać Twoją wine w tej sytuacji. Ale tak czy inaczej z dziećmi porozmawiać trzeba. Nie Ty sam, nie żona sama, ale oboje. Nie możesz wyprowadzić się pod pretekstem innej pracy, bo dzieci za jakiś czas (gdy dowiedza się prawdy) poczują się podwójnie oszukane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapach pomarańczy...
A jaki jest prawdziwy powód twojego odejścia od rodziny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_mf
Brak miłości,czy nawet przyjaźni między mną a żoną. Tylko i aż tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorze, a?
nie ma innej kobiety?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_mf
Nie ma. Ale nie chcę żyć z Tą, tylko dlatego by nie być samotnym. Albo dla dzieci. Bo tak naprawdę dom jaki im tworzymy, nie jest dobrym domem i źle się w nim żyje nam wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_mf
No tak... gdybym się przyznał do kochanki, zainteresowanie moim problemem znacznie by wzrosło :) Dziękuje tym, którzy troszkę podpowiedzieli... Ale mętlik w głowie mam nadal ogromny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapach pomarańczy...
Każdy kto zakłada rodzinę jest za nią odpowiedzialny. Z tego co czytam nie dorosłeś do takiej odpowiedzialności. Do spłodzenia dzieci się nadawałeś, do wychowania ich, już nie:( Co z ciebie za mężczyzna, który nie umie porozmawiać z dziećmi, nie potrafi wytłumaczyć problemu, który masz w sobie. Sam jesteś jeszcze dużym dzieckiem. Nikt ci nie doradzi jak masz rozwiazać swój problem. Nigdy nie okłamuj dzieci, nawet widząc ich łzy. Tych łez nigdy nie zapomnisz i żadne pieniądze nie wynagrodzą im brak obecności ojca w ich codziennym życiu. Co odpowiesz, jak usłyszysz: - Tatusiu nie odchodź, nie zostawiaj nas! Jesteś przygotowany na taki dramat? Z dziećmi rozwodu nie weźniesz i zawsze w twoim życiu będą obecne. Jak wyjedziesz będą czekały na ciebie, tak samo jak czekają na św. Mikołaja. Od ciebie zależy, jak bardzo po rozstaiu bedziesz o nie dbał i uczestniczył w ich wychowywaniu. A kodeks rodzinny i opiekuńczy czytałeś? Dorośli nie powinni się bawić w zakładanie rodziny. 15 lat, kopa czasu i tatuś wymiękł. Eh...szkoda słów:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mateusz_fm
Tatuś wymiękł z powodu zachowań mamusi. Nie mam zamiaru oczerniać jej tu publicznie, bo nie jest to do niczego potrzebne. Nie będę się męczył do końca życia - "dla dobra dzieci". Chciałem zabrać je ze sobą - ona za nic w świecie się na to nie zgadza. Co ze mnie za mężczyzna? Kochający swoje dzieci, rozważający każdą możliwość. Każde pytanie, prośbę i odpowiedź jaką mogę dzieciakom udzielić podczas tej tak ważnej rozmowy. Wiem, że są słowa które doprowadzą mnie do łez, wiem że na wiele pytań nie mam dla nich odpowiedzi, ale pogadać musimy. Nie wyprowadzę się pod ich nieobecnośc bez słowa, jak to już kilka osób mi doradzało. A w mojej żonie jest teraz tylko złość - ona mi sprawy nie ułatwi, wręcz przeciwnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katarzynka..b
Dzieciom należy sie prawda. Nie bój sie powiedzieć co czujesz. Że jest Ci cięzko, że im tez bedzie cięzko, ale będziecie się spotykać. Z czasem wypracujecie jakiś schemat odwiedzin (alez to zabrzmiało). Nie ma sensu tkwić w nieudanym związku i warczeć na siebie. Dzieci to czują. I źle się czują, martwią się o rodziców. Na poczatku będzie cięzko. I dziwnie - tak to odczuwał mój syn. Ale potem się ułozy. Jesteś mądrym facetem, rozmowa nie bedzie łatwa, ale dasz radę ją przeprowadzić tak jak należy. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może by tak jakoś stopniowo
tj. najpierw wyjedź na krócej, potem posiedź z tydzień w domu i stopniowo skracaj czas tych wizyt do docelowego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adi_P
nie wierze zeby wasze dzieci nie wyczuwaly ze między wami juz jest koniec ze nie ma milości uczucia dla nich bezpieczenstwem jest to ze mają was blisko siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pffffffff
to ja Ci powiem jako "dziecko" przed którym udawano szczesliwy dom, ze dzien kiedy powiedzieli mi ze się rozwodzą był jednym z szczesliwszych jakie pamietam:) Doskonale wyczuwalam ze ejst zle, plakalam nocami wpoduszke kiedy sie kłócili, modliłam sie zeby mama zasnela zanim ojciec wroci, bo iwedzialam ze tego wieczoru nie beda sie kłócić. jak jedno z nich wyjezdzalo to był luksus. Oczywiście, ze trudno mi bylo zaakceptowac, ze z dnia na dzien zabraklo w domu jednego z nich, ale z czasem wszystko sie ułożyło. Przed rozwodem mialam 2ke znerwicowanych rodziców, ktorzy zyli problemami ich związku i nie mieli radosci z zycia. Po rozwodzie zyskalam nowych, szczesliwych i pogodnych- oczywiscie nie od razu, dlatego nie rób z tego tragedii, fakt ze wyjezdzasz jest moze nawet latwiejszy, bo sytuacja ze tata mieszka 3 ulice dalej bylaby conajmniej dziwna. LAtwiej chyba zaakceptowac fakt ze z wyzszych wzgledów tata musi jechac do pracy do innego miasta. poza tym nie wciskaj dzieciom od razu, ze wiesz ze im przykro itd. postaraj sie o tym mowic spokojnie i bez zbednych emocji. pozwólcie dzieciom zdecydowac czy to dobra czy zla decyzja. Ja ci zycze powodzenia przy ukladaniu sobie nowego zycia. Doskonale wiem, ze rozwiedziony ojciec nie opuszcza dzieci tylko rozstaje sie z zoną. Wiem ze da sie pogodzic takie dwie rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapach pomarańczy...
No i masz autorze gotową odpowiedź. Dzieci nawet małe są mądrzejsze od rodziców i potrafią zrozumieć ich rozstanie. Jeżeli po rozstaniu będą przez was kochane i akceptowane, bedzie ok. Wkurza mnie, jak ktoś za rozpad zwiazku wini tylko jedną stronę, w tym przypadku oskarżasz swoją jeszcze żonę. A ty jesteś cacy. Co takiego strasznego musiało sie stać, że nagle tyle win zrzucasz na małżonkę. Zdrada? "Brak miłości, czy przyjaźni między mną a żoną. Tylko i aż tyle." Twoje uczucia wygasły z dnia na dzień. Bywa i tak. Chcesz odejść, odejdź, zachowaj się jak mężczyzna , a nie jak mały chłopczyk, który jedząc bułkę przez bibułkę, jęczy na forum jaki jest nieszczęśliwy, bo kocha dzieci i nie może ich zabrać ze sobą. Okłamujesz samego siebie, dzieci sobie poradzą, a ty dalej będziesz się nad sobą użalał. Może kiedyś kupią ci kolejkę do zabawy i pobawicie się wspólnie. To tylko 12 lat, jak dorosną mogą zamieszkać z tobą, czas pokaże. Okrutne są moje słowa, ale prawdziwe. Dobro dzieci jest najważniejsze, przcież nie założyłeś zwiazku małżeńskiego , tylko do prokreacji. Zabrakło rozmów do wyjaśniania konfliktów. Jakoś to było, ale o jakości zapomniano:(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SanSanSan
piszesz ze z zona Wam sie nie uklada dlugo, a co zrobiles zeby sie ukladalo sam o siebie? terapia, psycholor, rekolekcje byly? nie musza byc z zona, mozesz isc sam i postepowac wg wskazowek psychologa ktory nie jedno malzenstwo uratowal od rozwodu jakos nie chce mi sie wierzyc ze zostawiasz rodzine i nie masz na boku "kolezanki" ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pffffffff
drogie Panie, nie kazde malzenstwo sie rozpada, bo gdzieś jest ktoś "trzeci".. Tkwienie w farsie i udawanie szczesliwego malzenstwa jest tysiac razy gorsze od rozwodu. Czytając autora nie odniosłam wrazenia, ze jest jakims egoistą, ktory za wszystko obarcza zonę. To jest naturalne, ze dostrzega wiecej wad z jej strony niz z własnej. Nie udawajcie takich świętych i przykładnych żon, bonie zawsze wszystko jest takie oczywiste jak wam sie wydaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×