to juz drugi rok kiedy nie dziele sei przy stole opłatkiem z matką.

w tamtym roku sie nie dzieliłam. za to ze dosłownie 15-20 minut przed przyjsciem reszty rodziny (mieszkamy same) poprostu mi wpierdoliła za jakąs pierdołe.... w tym roku mysle- chuj mimo tego co robiła przez cały rok podziele sie... i juz praktycznie mialam to postanowione.jeszcze kilka minut temu. teraz mam juz inne zdanie. byłam w łazience, ona weszła i do mnie "wyjdz z tąd" , ja mowie "nie to ty wyjdz, teraz ja jestem i cos robie" na co ona złapała mnie za włosy i wyrzuciła z łazienkii mowiac "wypierdalaj skurwysynu jebany" i na tym postanowilam ze sie nie dziele. cieszy mnie to z jednej strony, ze w ten dzien moge tak jej pojechac tym po ambicji bo np. mnie by bylo strasznie przykro gdyby moje dziecko nie chcialo sie ze mna podzielic i otwarcie przy wszytskich powiedziało "z toba sie nie dziele i dobrze o tym wiesz" chociaz tyle...

muszę już iść, bo stary siedzi w wannie i wzywa mnie na tradycyjną wspólną kąpiel

i co lepiej ci będzie? to przykre bardziej

ja nie ide w ogóle na wigilie a matce powiedzialam to samo, ze sie z nia nie dziele i aby nawet nie przychodzila .. a w tym roku wigilia z cala rodzina i mialam isc, choc nie cierpie tego i nie przepadam za moja rodzine, ale mnie tak wkurwila, bo nawet butów nie mam aby isc na ta wigilie, a rozklejone adidasy nie pasują do niczego i pierdolnęłam rzeczami i nie ide nigdzie, wiem ze bede obgadana w calej rodzine, ale pierdole to

Pysssska- Ty to nie ta sama dziewczyna co jej koleś kupił kurtke z adidasa?:P

jaka kurtke z adidasa?? moj facet to sknera wiec pewnie z ciucholandu by nie kupił