Zupelnie nie rozumiem tego całego zamieszania związanego z sylwestrem

Dzień jak codzień... A cały swiat imprezuje :O ludzie prześcigają się w organizowaniu imprez albo w wyborze najbardziej lanserskiego balu w mieście :O alkohol leje się strumieniami, nowy rok zaczyna się o północy, ale już o 22-23 każdy jest schlany że ledwo co pamięta północ :O kobiety stroją się jak na własny ślub, chodzą do solarium kilka dni wczesniej, szukają sukienek, stroją się, fryzjer, kosmetyczka itd. Inni znowu rozpaczają bo nigdzie nie idą, kupują tony chipsów i czekolady i upijają się samotnie winem w domu, użalają się ze nikt ich nie zaprosił albo że są samotni. A ja nie widze tego wszystkiego sensu. Zaczyna się nowy rok, ale co z tego? Sylwester jest mega przereklamowany. Zaraz pewnie kafeteriusze mnie zjedzą, ze pewnie jestem samotna, nigdzie nie idę, więc lecze kompleksy na kafe dzień przed sylwestrem i przekonuje sama siebie, że to nic dla mnie nie znaczy. Żeby wiec nie było - tak się składa, ze idę jutro na imprezę, moi znajomi robią domówkę. Ale dziwi mnie to wszystko, nie rozumiem tego całego zamieszania, dla mnie ten dzień nie ma żadnego znaczenia i równie dobrze mogłabym spędzić go jak każdy inny, czyli położyć się o 23 spac.