Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zdepresjonowanaanaana

umierajaca mama, kto przez to przeszedł i nie zwariował

Polecane posty

Gość Eli 80
Dać znać,że w razie najgorszego może Ci się (dosłownie) wypłakać na ramieniu. I być na to przygotowanym,że koleżanka z tego ramienia skorzysta.Przytulić,pogłaskać ale oczywiście nic na siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 lata temu zmarła moja mama na raka.też była piękną i zadbaną kobietą,iała 55 lat.opiekawałam się nią do ostatniego dnia.dużym ułatwieniem byo zgłoszenie mamy do hospicjum.przyjeżdzali codziennie,dawai kroplówki nawadniające uczyli podawać leki ,morfinę i wypożyczyli sprzęt ułatwiający życie-materac przeciwodlezynowy wózek inwalidzki itp.ja wiem że to bardzo trudne ale dziś nie żałuję,naprawdę.jeśli mogę w czymś pomóc chetnie odpowiem na pytania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdepresjonowanaanaana
Czytam co piszecie i łzy mi lecą strumieniami. Baddel, każdy w takich sytuacjach reaguje inaczej, zobacz jak Twoja koleżanka sie zahcowuje, czy pisze do Ciebie, czy może jej kontakt jest znikomy. Jeśli znikomy, to najprawdopodobniej dlategio,ze chce byc sama. Ja tak własnie sie zachowuje, potrzebuje samotnosci. Każdy ma swoje zycie, swoj dom (szczesliwy), wszystko mi się kojarzy z "dobrymi czasami" dlatego nie potrafie czasem rozmawiac z innymi. Nie mam na to checi, nikt nie zrozumie tego co w środku czuje, tylko wam napsialam wszystko prosto od siebie, naprawde. Przez mamy chorobę i ten koszmar, ktory przezywalismy i przeżywamy teraz, a zdaje sobie sprawe, ze to tak naprawde dopiero sie zaczyna tak sie zablokowałam na ludzi, na zycie, na swiat, ze nie chce nikomu o tym opowiadac, zalic sie. Dlatego w moim przypadku odpada wizyta psychologa. Baddel, co do kolezanek. Daj jej do zrozumienia, ze JESTES, ze zawsze moze na Ciebie liczyc i zeby o tym wiedziala. Jesli bedzie chciec, to sie odezwie. PRzykre i meczace jest pisanie, czy opowiadanie komus jak mama sie czuje, kiedy nie mamy checi o tym mowic. Ja zawsze mowie "bez zmian". Mysle,ze kazdy subiektywnie reaguje na rozpacz i moze dla kogos byc to niezrozumiale, ale ja tak czuje i tak mi lepiej, jestem aspołeczna, taka jest moja reakcja. Prócz was, oczywiscie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdepresjonowanaanaana
Dziekuje wam z "całego pękniętego" serca za wszystkie rady, za każde słowo otuchy. Za to, że piszecie jak u was było, lub jest, to takie przykre, ale kiedy czytam co piszecie, to tylko moge powiedziec, ze najbardziej na duchu podnosci mysl, że inni też przez to przechodza, że rozumieją i daja sobie jakos rade wiec może i ja dam. Dziekuje za rady czego używac, kupiłam dzis witaminy, jest napisane, ze dodaja wigoru, energii, poprawiaja koncentracje i zawieraja bardzo dużo minerałów i różnych witamim. Podobno siła w podświadomości, wiec głęboko wierze w ich zbawienną moc. MAcie racje, psychotropy to żadna pomoc i żadne rozwiązanie. Widze co się dzieje z moim tatą, będę mu jeszcze bardziej potrzebna i muszę być w stanie. On jest ciągle albo ospały, albo zmęćzony, ciągle o czyms zapomina, jest bardzo zakrecony. Myśle, ze to czas oswoił go z sytuacją, a nie leki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdepresjonowanaanaana
autorko postu o śmierci mamy i pogrzebie w Wigilie. Moge sobie tylko wyobrazić jakie mieliście święta!! :(( To bardzo przykre, anjgorszy moment jaki może być. Moj dziadek zmarł w drugie święto, ale nie byłam z nim tak zwiazana. Napisz jak sobie radzisz, czy ogladasz zdjecia mamy, w moim przypadku nie ma nocy bez obejrzenia wszystkich zdjec mamy z telefonu i płaczu. Przepłakałam czas przed świętami,w trakcie i płacze po. Codziennie boje sie,ze ona umrze, nie ma minuty,zebym o tym zapomniala. Serce mi sie trzesie, czuje taki strach i stres. Przed wszystkimi swietymi mama miala stan krytyczny, nawet nie chcieli jej rpzyjac dos zpitala, powiedzieli,ze to sa ostatnie chwile, nie wyrazili zgody na podanie leku przeciw obrzękowi mózgu, pozbyli nas, powiedzieli, ze nie ma sensu :( Wyobrażacie sobie, co czuje taki zwykły śmieć, smiertelnik?? Wiesz,ze bez tego Twoja mama umrze,a Tobie mowią, że daremny trud. Na szczescie mama przezyła, brat wrocił zza granicy, modlilismy sie by zdąrzył przed jej odejsciem.. Stan z dnia na dzien poprawił sie tak bardzo,ze mama zaczeła chodzic, nie do poznania, lekarka z hospicjum az ja ucałowała jak zobaczyla, ze tak mama wyglada, jak zdrowy człowiek:*:*:*:*:*A ona nie pamieta nic z tego czasu. Nie pamieta pogotowia, szpitala, ze pogotowie ją zabrało, lezała na izbie przyjec, lekarz wtedy odmowił przyjecia i pogotowie odwiozło ją w takim stanie spowrotem do domu. Przed świętami znow zaczeły sie mysli, ze jesli cos zlego stanie sie w swieta, to bedzie dla nas nie do przeżycia..święta mineły pomyślnie, nawet ataku nie było.. ale tuż po stan zaczał sie zmieniać i pogarszac. Za każdym razem żyje od momentu do momentu, zaczeło sie od Wszystkich Świętych.. Boże żeby tylko przeżyla, potem czekanie do Świąt, Boże oby spedzila z nami te swieta, teraz urodziny, żeby chociaż dożyła przyjazdu brata i swoich urodzin.. i tak za każdym razem, a czas niestety ucieka:((((((((((((((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdepresjonowanaanaana
Eli, pięknie napisałas:(( Myslisz bardzo dobrze. Ja jeszcze nie potrafie i nie wiem,czy bedę w ogole porafiła pogodzić sie z tym, ale to prawda, dziękować Bogu, za taką mame i za takie życie jakie nam umożliwła. Za to wszystko co dla nas zrobila, jaka była i jakie mieliśmy życie, nie mamy prawa nawet pytać Boga, dlaczego taki los. Dopiero teraz wiem,czym jest strach, stres i problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eli 80
Zdepresjonowana Trzymaj się kochana, potrzebujesz teraz duuużo siły. Ja w trakcie choroby mamy byłam przy niej zawsze radosna,uśmiechnięta i znajdowałam w sobie siłę,żeby pocieszyć mamę i tatę. Nie pytaj mnie skąd ta siła bo sama nie wiem. Nawet przez sekundę nie myślałam o sobie tylko o tym co czują inni. Płakałam jak nikt nie widział,gdy byłam sama, w nocy przykrywałam głowę kołdrą(jak małe dziecko) i płakałam..chciałam się schować pod kołdrą przed bólem,tą straszną chorobą, kolejnymi chemiami,bezsilnością ... Życie po śmierci kogoś bliskiego nigdy już nie będzie takie jak wcześniej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdepresjonowanaanaana
Ja robie dokladnie tak samo, przy nich nie oakzuje,ze mnie cos martwi, jestem usmiechnieta, zartuje, udaje,ze mam duzo energii, staram sie mame nią zarażać, mowic choć poćwiczymy, albo poróbny cos, tak,zeby nie zostawał jej tylko ten pusty telewizor;/ Dopiero jak juz jestem sama u siebie, wtedy tak jak pisalam, ogladam zdjecia, płacze, modle sie, rozpamietuje itd. Powiedzialam swojemu chłopakowi, ktorego bardzo kocham, ze nie wiem jak bedzie po smierci mamy. To wszystko wyrzadziło we mnie taką traume,ze jak ktos mi opowiada o czyms, czuje sie czasem taka obojetna, znieczulona. Ciagle przypominam sobie jak było przed chorobą, albo nawet w trakcie, jak rano na własnych siłach wstała, odsłoniła okna i przyszła do mojego pokoju, wołała mnie a ja jak ją zobaczyłam to myslalam,ze za chwile wybuchne płaczem. Wygladała jakby byla zdrowa, jak dawniej. Teraz juz z pomoca czyjąś musi wstac, a jej jedyny spacer to droga do Wc, na nic innego nie ma siły.Meczy ja to bardzo, jest zdyszana, tchu nie moze złapac. Tylko siedzi albo lezy i takie życie przyszło jej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" [zgłoś do usunięcia] Jeden taki wygnał mnie z gabinetu - to idz do innego psychiatry, ktoś powinien się tobą zajac max bo zaczynasz być niebezpieczny dla samego siebie" To nie był psychiatra:P.I widzę że wolicie w bzdury wierzyć niż leczyć:P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosiek2010
Umarła mi mama, 18/12/2010- 21 grudnia był pogrzeb. Chorowała bardzo cierpiała, ale była z nami do końca. Cierpię bardzo-nie radzę sobie. Bardzo Was wszystkich sciskam, mama chorowała pół roku- i tyle- wiem, jak cierpicie- jak serce boli, jak boli bezradnośc... nie wiem jak dalej życ- mimo iż mam już własną wznuczkę 2 miesięczna- czuję się jak male, bezradne dziecko...bardzo boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×