Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość SamaNocą

Trudno odejsć od tyrana...

Polecane posty

Gość SamaNocą

Byłam w związku z tyranem, mężczyzną, z którym relacje opierały sie głównie na stosowaniu przemocy psychicznej wobec mnie...na początku, kiedy poznaliśmy się byłam nim zauroczona, przystojny, pachnący, elokwentny, kulturalny, przedsiębiorczy....MARZENIE...po jakimś czasie zaczęły się docinki, pierwsze drobne uwagi, na temat mojej wiedzy np z dziedziny literatury, sztuki, muzyki, ON tą wiedze miał, ja niewielką, próbowałam go wypytywać, by mi opowiedział o tym, skoro ma wiedze, chciałabym o niej posłuchać, rzadko wciągał sie w tego typu rozmowy, najczęściej śmiał sie "żartując" ze mnie, że mam braki w wykształceniu ( mam wykształcenie wyższe, humanistyczne), on jest umysłem ścisłym, w sumie wszechstronnym, konkretnym człowiekiem jak mniema o sobie, o mnie często wypowiadał sie negatywnie, bez uzasadnienia...jego krytyka sięgała zenitu w momencie spotkań towarzyskich, miał audytorium, wówczas chętnie krytykował nadal "żartując" sobie ze mnie i nie tylko. często mówiłam mu, "nie mów tak do mnie, mnie jest przykro itp", śmiał sie z tego w jego stały sposób...nie szanował mnie zupełnie, spotkania były na jego warunkach, w czasie, kiedy jemu pasowało, ja coraz bardziej do niego jego warunkach, w czasie, kiedy jemu pasowało, ja coraz bardziej do niego lgnęłam....moi przyjaciele protestowali wręcz co sie ze mną dzieje, znana jako wesoła, optymistyczna kobieta, radząca sobie świetnie ze wszystkim (sama wychowałam dwoje dzieci po śmierci męża, pracuję, zdobyłam wykształcenie) nagle zaczęła się zmieniać, smutna, rozkojarzona, narzekająca, pesymistycznie patrząca na siebie na swój świat...ten człowiek mnie wysysał, moje siły witalne, moje jestestwo, moje poczucie własnej wartości...wielokrotnie chciałam zerwać tą farsę, ale wydawało mi sie, że kocham tego człowieka, jak wyczuwał, że chce odejść był jak balsam na spękane ciało...czuł sie zagrożony i zbierał siły do ponownego ataku...wspólne wyjazdy to było nieporozumienie, za każdym razem miałam nadzieje, że to sie skończy...ale przybierało na sile, moi przyjaciele przestawali powoli słuchać tego, że mi źle, że koniec związku i działali doraźnie bez większych komentarzy....w ostatnim okresie czasu sam sie osunął ode mnie, ponieważ zachorowałam, nie mogę sie z nim widywać, przestałam być użyteczna, nie ma kogoś, kto jest na każde zawołanie...więc myślę, że zrobił mi dzięki temu przysługę, trwam w milczeniu, szukam porad na ten temat, czytam dużo, wzmacniam sie, by nie dać sie wciągnąć dalej w to bagno, z którego ciężko sie wygrzebać, w dodatku ja ma sie mało sił odbieranych stopniowo...jego głos był przeważnie słodki i spokojny, maniery poprawne...to koszmar!!! a ja czułam sie przy nim jak ktoś nie warty miłości, jak ktoś, kto popełnia błędy i tylko to mu w życiu wychodzi najlepiej...strzeżcie sie takich ludzi...wydzielają truciznę, która niszczy wnętrze od środka...powiedzenie, że mu na to pozwoliłam po części jest prawdziwe, ale ON był mistrzem manipulacji...ja nie jestem w tym dobra i nie chce być...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podziwiam Cię za to,że w ogóle jakoś udało Ci się z tego wyjść. Coś o tym wiem... :( Życzę Powodzenia 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maliboo.
mialam lekko toksycznego chlopaka, manipulatora, tez wyssysal ze mnie sily tego typu ludzie zaluguja na litosc, bo ami chyba wewnetrznie cierpia choc tego nie widac na zewnatrz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×