Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Requiem

Czy to ma sens? Im dłużej tym gorzej...

Polecane posty

Otóż problem dotyczy mojego związku. Jesteśmy ze sobą od prawie 4 lat. Zaczełam się spotykać z nim jako młoda dziewczyna (obecnie mam 21 lat), on starszy ode mnie o 10 lat. Mój pierwszy, taki "prawdziwy" facet, wszystkie najlepsze chwile w moim zyciu zawdzieczam jemu,wiele mnie nauczył. Pod koniec zeszłego roku (jakoś tak w pazdzierniku) mielismy pewnego rodzaju kryzys. Spowodowane to było tym,ze od dluzszego czasu nie mowilismy sobie o tym co nas boli, co jest wg nas nie tak jak powinno,no i zakonczylo się to "wybuchem" złosci, klotnia,podsumowaniem tego czasu kiedy dusilismy swoje zale w sobie. Stwierdzilam wtedy,ze lepiej bedzie jak sie rozejdziemy,probowalam jakos sie z tym pogodzic,no ale po niedlugim czasie stwierdzilismy,ze nie potrafimy bez siebie zyc i ze warto dac sobie jeszcze jedna szanse. Zranily mnie wtedy jego slowa,ale powiedzmy ,ze po ok. miesiacu wrocilo wszystko do normy,nie warto rozpamiętywać i użalać się. Sedno sprawy tkwi w tym,że powiedzial mi wtedy,ze zna zycie troche lepiej ode mnie i ze nie moze byc zawsze pieknie i kolorowo,ze nikt nie jest idealny,itp.- Tyle to ja wiem,nie żyje w bajce i nie szukam ksiecia. Powiedzial mi ,ze jesli uwazam ze lepiej mi bedzie gdy poznam jeszcze innych facetow i sie przekonam ,ze zawsze bedzie jakies ALE ,to prosze bardzo. Ja sie zastanawiam,dziewczyny,powiedzcie mi... Obiecalismy sobie i doszlismy wspolnie do wmniosku ,ze rozmowa jest wazna i ,ze bedziemy rozmawiac o kazdych problemach... Ale czy w momencie gdy jest podzielnosc zdan ,to on zawsze musi przedstawic swoja strone i pograzyc w tym momencie mnie i tylko mnie? Cos w stylu "ja mam zawsze racje i to Ty powinnas sie zastanowic nad swoimi czynami" ... Bo ja znowu mam teraz pewne watpliwosci, czy faktycznie w kazdym zwiazku tak jest. Ja potrafie przyznac sie do bledu i robie to wtedy gdy faktycznie ten blad popelniam,a nie w momencie gdy ktos mi go narzuca :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko ,że to wszystko powinno być co raz bardziej kolorowe... Planujemy zareczyny... A tu, tak jak mowisz, zaczyna blednąć, w momencie kiedy powinniśmy się już znać na tyle, żeby rozwiązywanie problemów nie wiązało się z klótniami... Oboje bylismy pewni tego ,że sie kochamy i ,że chcemy byc ze soba. A ja, zamiast utwierdzac się w tym przekonaniu ,to zaczynam mieć wątpliwości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gryzeltdtka
Skąd ja to znam. Też się czuję zwykle winna w kłótniach. Ja nic nigdy nie rozumiem, a on jest nieskazitelny. Ale ja mówię wprost, że mnie jego takie gadanie dołuje i nie wiem po co ze mną jest w ogóle skoro jestem taka beznadziejna, Wtedy trochę inaczej zaczyna podchodzić. Ale ja nie zawsze jestem pewna, że on zdaje sobie sprawę ze swoich win. Czasem mi się wydaje, że mówi, że rozumie swoje błędy na odczepnego wtedy. A cała odpowiedzialność za konflikt spada na mnie :/ I wydaje mi się, że to dla niego jest oczyszczające, bo ja po takich kłótniach też mam mnóstwo wątpliwości co do jego zachowania. Nie wiem kochana czy tak powinno być i jak powinno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie... Pytanie czy rozmowa, rozwiązywanie problemu powinno być "dla świetego spokoju" , czy dla faktycznego rozwiazanie. Bo on, chociaz wyslucha tego co ja mam do powiedzenia - nigdy nie mowie,ze to jego wina,ze przez niego ,itp. Ale w momencie gdy on zaczyna mowic swoja spiewke- przewaznie wyglada to tak samo, to wtedy ja sie zaczynam denerwowac, bo wiem ,ze racji nie ma- nie mowie,ze nie ma jej nigdy,ale nie moze jej tez miec przeciez zawsze...i wtedy powstaje klotnia ,ktora tez nie jest rozwiazaniem. Nie mieszkamy ze soba jeszcze na stale i boje sie, ze gdy to nastapi to bedzie jeszcze gorzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gryzeltdtka
No ja tak jak pisałam potrafię powiedzieć, że on ma rację, on też, akurat nie mogę powiedzieć, że nie umie się przyznać, że nawalił w czymś, ale właśnie czasem wydaje mi się, że jest to po prostu nieszczere:( A czy dyskusja poskutkowała okazuje się później, niestety najczęściej to ja idę na kompromisy, ustępuję. Chociaż i jemu nieraz zdarza się w końcu coś zrozumieć i poprawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×