Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dyskretna

Dlaczego miłość przemija???

Polecane posty

Gość dyskretna

...''Czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas'' - tak śpiewa pewien ktoś z pewnego zespołu, który był kiedyś fajny, a już nie jest w sumie. Nieważne! Dziś mi żadna piosenka nie pasuje,żadne zdanie,żadna myśl... Dlaczego nie potrafię się z nim dogadać? Dlaczego nie znajduję odpowiedzi? Po cholerę powtarzam to pieprzone "dlaczego"?! Dzisiaj, właśnie dzisiaj, kiedy wrócił z pracy, poczułam coś dziwnego. Zupełnie nagłego, aż się zdziwiłam i przemknęło mi przez myśl, czy to nie aby początki zawału:-( Ale nieee.. Bo to właśnie dzisiaj, tak niespodziewanie i gwałtownie chwyciło mnie za serce. Coś :-( Nie ukrywam, choć bardzo starałam się mieć ten coroczny świąteczny nastrój i w ogóle, to pierwszy raz w życiu kompletnie tego nie czułam. Zupełnie nic a nic. Ale dziś... już dość... czuję ze sie we mie cos oberwało Próbowałam zamknąć w sobie to co boli,z wielkim egoizmem zagarnąć wszystko w głąb siebie Na samo dno serca. Ale ciąży mi na duszy... Próbowałam pocierpieć sobie sama Wytatuować na czole masochizm Pokrzyczeć Potrzaskać drzwiami Wszystko co mnie otacza każe mnie za pychę ,dumę i wyniosłość rozumu Od początku super intensywnego małżeństwa minęło 20 lat -PORCELANOWA rocznica ślubu, zastanawiam sie czy to przypadek ze właś..nie porcelanowa i przez to taka krucha...taka nieważka. Stopniowo przez te lata było tak coraz lepiej i fajniej.. I wydawałoby się, że przecież tak dużo się nie zmienia, poznajemy się, stajemy się coraz bliźsi.. trochę kontroli i opanowania.. Lecz dzisiaj wszystko pooszło. Wiem tylko że coś kłuje pod żebrami... tkwi we mnie gorzki ,rozlewny żal... Patrzę na niego jak uśmiecha się swoimi pięknymi oczami i nie mogę zrozumieć dlaczego... Pamiętam przecież, te wszystkie dni kiedy nadzieja była tak wielka, że aż bolała, i zwątpienie, które korzystało z najmniejszego wyczerpania Odkąd się poznalismy nie musiałam nic dusić w sobie, ani prowokować świata o spojrzenia i pytania, zainteresowanie, nie musiałam rozwieszać na słupach moich myśli w stylu ogłoszeń... Przekroczyłam tą granicę i kurde. I widzę na horyzoncie tablicę z napisem '' UWAGA! prawdopodobieństwo odrzucenia''. Nie chcę się bać, bo przez to za dużo myślę i rzeczywiście męczą mnie wtedy te myśli. Analizuję. Niepotrzebnie. Qrwa! Nic to, że przeżywałam od dwóch tygodni ten wyjazd i nie mogłam spać i myślałam i układam scenariusze... zamówiłam apartament w hotelu z kolacja przy świecach i z bąbelkami. Kiedy prosiłam o specjalny wystrój pokoju Kierownik uśmiechał się pod nosem mówiąc -''Jest Pani niesamowitą kobietą,sam chciałbym wziąć udział w takiej niespodziance A przede wszystkim każda cząstka, komórka niemalże już natarczywie upominała się o bliskość z Nim. A tu dupa!!! Strasznie się pokłóciliśmy...nie wiem nawet o co poszło... Próbowałam już wszystkich opcji i się nie dało. I z bezsilności się popłakałam ... I choć wiem, że nie mam co liczyć na wylewność z Jego strony, jakieś słowa słodkie..choć potrzebuję ich czasami to... czy to jest tak naprawdę ważne? I właśnie wtedy poczułam się mega głupio. Tak.. przyznaję. Liczyłam, że nie powie nic racjonalnego, że przytuli mnie bez słowa. Tak po cichu. Moja kobieca próżność mówi mi - tak. Bo do mnie długo docierało, że nie ma opcji wyjścia z tej sytuacji i teraz, jak ochłonęłam, to wiem, że tworzyłam coraz bardziej absurdalne wizje i możliwości.. I tylko- on podnosił głos, bo do mnie nie docierało, a ja nie byłam też zbyt miła, bo trochę niesprawiedliwie mu cisnęłam, choć to nie bezpośrednio jego wina i wiem, że też był zły i że było mu przykro. Bywam wredna. Przeproszę go w sumie. Qrwa zawsze ja przepraszam!!! I choć na ułamek sekundy zapaliła mi się lampka takiej niepewności, czy to aby nie sabotażyk, to wiem, że nie... Nie, nie.. I moje traumy życiowe nie mogą zdominować teraźniejszości.. Zresztą...[ kurde, moje serce naprawdę ciągle tu szaleje, może to jednak coś nie tak ze zdrowiem? ] nie wiem jak to powiedzieć. Nie wiem co czuję. Tzn chyba wiem, ale boję się powiedzieć głośno. Znaczy niee...nie chodzi mi o TAKIE słowa, nie rzucam tych wielkich słów. One są już tak mega, że nawet nie wyobrażam sobie kiedy bym mogła je powiedzieć, aczkolwiek chodzi mi o to uczucie takie... Takie... Taka faza, że wszystko wokół cie wkurwia, sprawy małe robią się nagle wielkie i mega ważne, w głowie układa się samo jakoś jedno słowo, i w ogóle.. Masz ochotę pierdolnąć drzwiami i żucić to wszystko w cholerę!!! Mam dość!!!!!!!!!!! i czuję się jak... tak.. jakby mnie coś ostro trzasnęło w lewą stronę klatki piersiowej.. . Ale inna strona [ nie wiem jaka ] mówi mi, że to nie jest ważne... To jest człowiek, który mnie fascynuje i intryguje.. Trzeba nauczyć się widzieć z Jego strony najmniejsze, maciupeńkie takie, ale wielkie gesty. Myślę, że to jest Jego forma dzielenia się... uczuciem? Sądzę też, ba - jestem pewna, że on nadal coś do mnie czuje. Dlatego też chwilami męczą mnie moje własne domysły. Ale.... czy słowa są naprawdę ważne? Jeszcze raz zapytam...? Myślę, że zeszły ze mnie wszystkie napięcia i stres [ bo to były zajebiście stresujące dni ] i kiedy opowiadam o tym znów płyną mi łzy... Przeklinałam je w duchu. Czuję się głupio... Bo piszę do kogoś kogo praktycznie nie znam... Ale te durne łzy same płyna i ja nie umiem ich zatrzymać... Nie ukrywam... Jest mi się przykro. Opowiadając, czuję, że za moment puści tama i zaleję się łzami. I rzeczywiście muszę sie zebrać do kupy Zatem, teraz dla relaksu, troszkę się po rozpływam... Kilka..naście minut później.. Po rozpływałam się... A kiedyś,kiedyś jak już mooże będę chciała cokolwiek z kimś - nie ''zadam '' pytania - ''powiedz mi jak to widzisz...''. Sama będę to określać. Decydować. Choć wiem,że ludzie tracą rozum , kiedy się zakochają. Znam to z doświadczenia własnego.. Ale już nigdy nie pozwolę nikomu tak bardzo wejść w moje myśli i serce... Albo inaczej - pozwolę jedynie,gdy na to zasłuży,a nie dlatego,że mi się tak wydaje...'' Wiecie bardzo łatwo znaleźć składniki miłości, ale wszystko zależy od tego, jak się je miesza. Potrzeba ogromnej pracy... Po pierwsze, trzeba umieć rozumieć i akceptować. Potem trzeba być najlepszym przyjacielem. Zawsze. Trzeba pracować nad pokonywaniem tego, czego w tobie nie lubi druga osoba. Potrzeba wielkiego serca, mimo że tak łatwo jest po prostu być małym człowiekiem w tak wielu sytuacjach... Czasami iskra zapalająca miłość jest z ludźmi od początku. Ale wielu tę iskrę bierze za płomień, który - jak uważają - będzie trwał wiecznie. To dlatego tak wiele ognia i żaru serc ludzkich po prostu się wypala i w końcu gaśnie. Nad prawdziwą miłością trzeba pracować diabelnie ciężko!!! Pamiętajcie!!! Pilnujcie swojego ognia i żaru,podsycajcie iskrę miłości abyście mieli na kim wspierać się w starzeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhgjfgfhjdjd
aha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxxxxxxxx.xx.xxxx.xxxx
to ze trzeba ciezko pracowac nad zwiazkiem, nad miloscia zrozumialam gdy juz bylo za pozno, gdy odszedl a we mnie zostal jedynie zal. drugi raz nie popelnie tych bledow, szkoda ze nie z nim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ale jak pracowac, jak.. jak mimo to i tak kiedys wygasnie. wszystko sie kiedys konczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"no ale jak pracowac, jak.. jak mimo to i tak kiedys wygasnie. wszystko sie kiedys konczy." jeżeli się pielęgnuje.... to nie kończy się.... jedyne co może się stać to zmienia się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dyskretna
W miłość trzeba włożyć ogromną pracę Po pierwsze, trzeba umieć rozumieć i akceptować. Potem trzeba być najlepszym przyjacielem. Zawsze. W małżeństwie odpowiadamy za to, co uczyniliśmy, względnie za to, czego nie uczyniliśmy. Za to, że nie wiedzieliśmy, co należy uczynić... Potrzeba wielkiego serca, mimo że tak łatwo jest po prostu być małym człowiekiem w tak wielu sytuacjach... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość socorro
...tak jak w moim życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dyskretna
...Dzisiaj -już dość, stanowczo mówię NIE słowom o miłości. Pragnę mieć jeden dzień bez myślenia o tym... Ale dobra, wspomnę, tak króciutko, tak raz - dwa. Nigdy nie wolno przestać wierzyć... i wyobraź sobie(dla osoby o nicku ''dobrze''), że ja mocno wierzę :-)i chciałabym kiedyś otrzymać sygnał zwrotny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyraże swoje zdanie na temat tego co autorka napisała. Moim zdaniem sensownie napisała na samym końcu. Reszta jest bełkotem rozemocjonowanej kobiety. Trudno w tym co napisała znaleźć sens . Mamwrażenie, ze tylko autorka wie o co chodzi. To jest takie "niby psychologiczno-mentalne" grzebanie we własnych uczuciach a cięzko w tym tekście znależć coś wartościowego .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dyskretna
''Ruda'' masz racje to był bełkot kobiety która w tym momencie była na emocjonalnej huśtawce :-(bo po 20 latach małżeństwa są czasami takie chwile kiedy tracisz wiarę...a potem budzisz się rano i znowu świeci słońce:-)i ja tej wiary życzę wszystkim którzy stoją na progu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Walcz ! Walczmy ! Walczcie ! Walczę !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×