Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość upadłe ideały

Straciłem wiarę w wujka-księdza

Polecane posty

Gość upadłe ideały

Cześć, mam na imię Michał. Może to trochę dziwne miejsce na taki temat ale chcę, po prostu muszę się tym z kimś podzielić (a podobno kobiety potrafią słuchać ;)). Mam wujka księdza... czy raczej miałem, bo od miesiąca unikam z Nim kontaktu jak ognia. Ale od początku... Moi dziadkowie to - jak się to mówi - typowi "przesiedleńcy zza Buga". Osiedli na wsi w Wielkopolsce, objęli gospodarkę i mimo skromnego i ubogiego życia doczekali się dziewięciorga dzieci (dziś żyje już tylko siedmioro). Każdemu zapewnili wychowanie i wykształcenie. Mój wujek jest najstarszy, moja mama najmłodsza z tej dziewiątki. Nie muszę więc pisać jaką dumą dla bardzo głęboko wierzących dziadków jest kapłaństwo ich najstarszego syna. Moja mama jest nauczycielką, mieszkamy w dużym mieście wojewódzkim, ale często odwiedzamy dziadków na wsi, również bardzo ścisłe kontakty utrzymywaliśmy z wujkiem - odkąd pamiętam odwiedzał nas, spotykaliśmy się też u dziadków, sami jeździliśmy do Niego do parafii na weekendy, jakieś ferie, czasem w wakacje jak już byłem dorosły (mam dziś 32 lata) również wpadałem do Niego na plebanię. Do ubiegłej Wigilii... Zawsze kiedy słyszałem na lekcjach religii o "cnotach kapłańskich dzieliłem to przez pół". Zbyt blisko byłem prawdziwego kapłana (w postaci mojego wujka), żeby nie zdawać sobie sprawy z niektórych ludzkich słabości, do jakich i kapłan ma prawo. Zabawa w towarzystwie, alkohol - w bardzo rozsądnych granicach, żarty - które w szerszym gronie mogłyby wywołać zażenowanie... dla mnie wujek był po prostu normalnym człowiekiem. Nawet kiedy z czasem (jako nastolatek) zdałem sobie sprawę z tego, że gosposia wujka "nie tylko mu gotuje", nie odebrałem tego jakoś negatywnie. Tym bardziej, że ta pani jest wdową z dwójką dzieci i wzajemnie uzupełniali się z wujkiem, stanowili jakby rodzinę opartą na zaufaniu, przyjaźni, wzajemnej pomocy. Dziadek uwielbiał powiedzenie: "żyj tak, żebyś nikogo nie krzywdził" życie wujka dobrze spełniało to założenie. Poza tymi "grzeszkami" jest typowym księdzem, którego spotykacie w swojej parafii. To znaczy tak mi się wydawało... do Wigilii. Tuż po kolacji doszło do scysji między babcią a wujkiem. O w sumie mało ważną i istotną rzecz nieważne o co. Padły jednak dwa zdania za dużo, a mnie... dosłownie zwaliło z nóg. Dowiedziałem się... o Katarzynie. Córce mojego wujka-księdza. Później okazało się, że mama zna tą "tajemnicę rodzinną", nawet podobno jak byłem mały razem się bawiliśmy z Kasią. Wujek płacił alimenty, ale nie był skory do utrzymywania kontaktu z tamtą rodziną. Tu wyszła kolejna słabość wujka - wygodnictwo. Postanowiłem znaleźć tą dziewczynę, nie okazało się to trudne, paradoksalnie mieszka blisko nas, na sąsiednim osiedlu. Jest niewiele młodsza ode mnie, ma 27 lat i jest... całkiem sama. Jej mama zginęła w wypadku cztery lata temu. Ale ona sobie radzi, choć z pewnością Jej nie łatwo. Pracuje jako kasjerka w markecie. Zgodziła się na nasze spotkanie, początkowo było dość niezręcznie - po kilku godzinach szczerej rozmowy "wyryczała mi się w koszulę", wyrzuciła z siebie cały żal, ból... A mój "ideał" wujka runął bezpowrotnie. Jak można być takim za przeproszeniem k.....m? Jakim mężczyzną? Zostawić własne dziecko dla wygody życia? Nie wiem, nie potrafię sobie tego wyobrazić, wytłumaczyć... Ja jestem żonaty od dwóch lat, nie mamy dzieci. Nie chciałem żony obciążać (na razie) tą historią, pewnie kiedyś Jej powiem. Na razie piszę tu, bo musiałem się nią z kimś podzielić. Skłoniła mnie też do tego dzisiejsza wizyta duszpasterska na osiedlu... ksiądz chodzi od drzwi do drzwi, ale moje po raz pierwszy są zamknięte. Siedzę cicho "jak mysz pod miotłą", nie potrafię żadnemu księdzu spojrzeć w oczy. Nie oczekuję od Was jakiegoś współczucia czy komentarzy "a nie mówiłam, tacy są księża"... po prostu "wyrzuciłem to z siebie", bo i faceci nie zawsze są tacy "twardzi" jak Wam drogie panie się wydaje Pozdrawiam Micho

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Świat jest bardzo okrutny i brutalny. Każda rodzina ma swoje tajmenice i są one tajemnicami dlatego, że kogoś mogą bardzo zranić. Jak to mówią z rodziną dobrze wychodzi się na zdjęciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka se ja magdaaaa29
hmmm..szczerze wspolczuje...bo tak jak piszesz, ta swiadomosc ze to twoj wujek jest tym bardziej ciezka dla ciebie i do zrozumienia... nie mal ze ksiadz to jeszcze bliska osoba z rodziny... narazie to chyba emocje musza opasc...a to ze masz w sobie zlosc i brak checi na wizyty ksiedza to normalne, zapewne troche czasu musi minac zanim sobie jakos to w glowie poukladasz najwazniejsze to teraz mozesz zrobic to wesprzec kuzynke by poczula ze nie jest sama, bo wkoncu jakby nie bylo to jest wasza rodzina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bądź jej rodziną, widać ma tylko Ciebie. Żonie powiedź, ma prawo wiedzieć, im wcześniej tym lepiej, by później nie miała żalu. Tyle co możesz zrobić, świata całego nie naprawisz, ale zyskasz członka rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wsdkamwiruy
no , a ja nie dostałam rozgrzeszenia bo mieszkałam z chłopakiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upadłe ideały
Tak, oczywiście powiem żonie :) Nasz związek opiera się przede wszystkim na wzajemnym zaufaniu i szczerości. Nie zrobiłem tego do tej pory z trzech powodów: po pierwsze tuż po tej "wspaniałej i rodzinnej" kolacji wigilijnej byłem w takim szoku, że w zasadzie sam fakt i jego znaczenie docierały do mnie stopniowo i tym samym wzbierała złość i pewnego rodzaju bezsilność (czy - nie wiem jak to nazwać - współodpowiedzialność rodzinna), po drugie - moje słonko wyjechało tuż po świętach na miesięczne szkolenie zawodowe (wraca jutro, nie mogę się doczekać ;) ), po trzecie w końcu (i to zdecydowało, że nie powiedziałem od razu) - wiem, jak to Ją zaboli. Bo Ona także w zasadzie wychowywała się bez ojca (chyba, że można tak nazwać "zwłoki", które mijałem niemal codziennie wracając z pracy w kałuży, pod monopolowym). Trochę to nasze małżeństwo było "wyrwaniem tej dziewczyny z piekła", chciałem stworzyć Jej dom i zrobiłem to. Ale może z drugiej strony łatwiej Jej będzie zaakceptować Kasię jako nowego członka rodziny. Bo dla mnie Kasia już nim jest. Wiem, że świata nie zbawię, ale może choć trochę uda mi się naprawić wyrządzone wcześniej krzywdy. Dziwi mnie tylko podejście do tematu dziadków. Tacy głęboko wierzący, a sprawy "jakby nie było" (vide moralność Pani Dulskiej). Z tego co zdążyłem się zorientować podczas rozmowy z mamą, ona była w zasadzie jedyną osobą w rodzinie, która w jakikolwiek sposób starała się pomóc. Stąd ten kontakt z matką Kasi. Później i on się urwał - no i trudno się dziwić, bo skoro sam zainteresowany, zainteresowany nie był... ehhh... Pozdrawiam Micho

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saaaagggttggjhhvvvh
a gdzie była twoja żona w czssie tejkolacji,że nic nie słyszała i nie wie o Kasi? powiedz jej i razem postanowicie co dalej czy chcecie utrzymać z kuzynką kontakty, czy każdy pójdzie swoja drogą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aha i achhh
natychmiast jej powiedz, bo ktos jej doniesie ze spotykasz sie z jakąś kobietą i ona sobie dopowie reszte. Niekoniecznie prawdziwą, więc jak najszybciej to zrób!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upadłe ideały
Cześć, tak na szybko... :) Żona powitana, sprawa przedstawiona... z tym, że jak się okazuje Ewelina (moja małżonka) została już wprowadzona w temat przez... moją mamę (przed wyjazdem). Czekała tylko, kiedy będę mógł już o tym porozmawiać. A dowiedziała się, bo widocznie jestem "jak otwarta księga" - no cóż... nie potrafię za bardzo ukrywać emocji i pewnie doskonale było widać że jest "coś nie tak" ;) Ale nie drążyła tematu - wiedziała zapewne, że i tak z Nią o tym porozmawiam. Na razie zaprosiliśmy Kasię na niedzielny obiad (będzie okazja do poznania się bliżej). Ale swoją drogą ostatni wpis, który tu widzę nieco mnie zaskoczył (i zmartwił jednocześnie). Pisałem przecież - związek oparty na wzajemnym zaufaniu... więc jeśli ja miałbym "dopowiadać sobie resztę", kiedy od kogoś usłyszę, że moja żona spotkała się z jakimś facetem - no sorry... to gdzie tu zaufanie? W "drugą stronę" działa to identycznie. Jeszcze wyjaśnię (bo widzę takie pytanie) dlaczego Ewelina nie słyszała tej historii wtedy, po kolacji. To akurat prosta sprawa... nie wiem czy osoba o to pytająca orientuje się, jak wyglądają takie spotkania na wsi, w dużym domu, gospodarstwie... akurat wtedy, kiedy ta rozmowa (scysja pomiędzy babcia a wujkiem nie była kłótnią na całą wieś, tylko sprzeczką) miała miejsce, ja byłem w sąsiadującej z pokojem kuchni - a moja żona z "kupką" kuzynów i kuzynek "zwiedzała" gospodarstwo... taka to już ciekawość "miastowych" jak na wieś pojadą :) może czekali aż zwierzęta przemówią ludzkim głosem? ;) kto wie? Dobra, uciekam... idę się "witać" dalej :P Pozdrawiam Micho

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×