Gość ewe123 Napisano Luty 15, 2011 Witam. Mam 28 lat, 3,5-letnia oraz 8-letnia coreczke. W zwiazku malzenskim od 9 lat.Jestem mlodsza od mojego meza o 11 lat. Z moim mezem od samego poczatku nie bylo kolorowo. Nie wiem od czego zaczac, bo bylo tego wszystkiego za duzo. Moj maz lubi sobie popijac, obiecuje, ze to juz ostatni raz , ale jakos konca nie widac. Kiedy jestesmy na imprezie, on mowi ze nie bedzie pil, po czym siega po kieliszek, upija sie, mowi, zebym go zostawila. Nie chce sie mnie sluchac, np. ze pora isc do domu. Duzo bylo takich sytuacji, w ktorych udzial brali moi rodzice. Nienawidzi ich, ubzdural sobie ze moi rodzice sie we wszystko wtracaja, ale tak nie jest. Oni chcieli byc blisko mnie, bo bylam jedynaczka i moja mama ciezko przezyla moje odejscie z domu. Nie rozumial, ze czasem ja potrzebowalam do nich pojechac, albo oni do mnie. Ze strachem w oczach, pytam sie czy moga przyjechac, albo tez ze strachem informuje go o ich przyjezdzie. Kazda jego mimika wyraza ze cos mu sie nie podoba. Nie czuje sie naturalnie i swobodnie. Jest tez tak, ze najpierw rozmawiamy , on zgadza sie na cos, a potem mi wypomina, ze to ja chcialam, ze to byl moj wybor, ze zle zrobilam. Ze kupill mi samochod, a ja go sprzedalam, bo chcialam otworzyc nauke jazdy-zle. Nie mam nawet wspolnego konta z moim mezem. musze prosic sie o pieniadze. Zlego slowa nie mozna powiedziec na jego rodzicow, strasznie liczy sie z ich zdaniem, nie z moim, poniewaz kiedy powiedzialam, ze na nowy samochod nie chce, zeby bral pieniedze od ojca- to wzial i po roku czasu dowiedzialam sie przez przypadek, To boli, ze wlasny maz nie moze byc przyjacielem, nie moge ufac bliskiej osobie, bo kiedy ja sie z czegos zwierzam , to potem wszystko obraca sie przeciwko mnie. Zawsze, kiedy sie poklocimy, on kaze mi sie wynosic do moich rodzicow. Oni naprawde niczego zlego nie zrobili mojemu mezowi. Zawsze, jak trzeba bylo pomocy do dzieci, to byli. Jego rodzice mogli dac tylko kase. Kiedy urodzilam drugie dz\iecko i moja mama przyjechala, zeby pomoc przy starszej, on zapytal sie nad ranem kiedy wstalismy(a byli u nas moi rodzice)- a oni co tu jeszcze robia? jak moze sie czuc w takiej chwili kobieta, ktora wlasnie urodzila dziecko, cieszy sie a z drugiej strony boli ją to ze nikt nie moze jej pomoc? Nie wiem , jak to bedzie, znajome mowia zeby dac kolejna szanse, a rodzina- on juz sie nie zmieni. Moja starsza corka ma za dwa miesiace komunie, nie wiem czy poczekac czy zaczac sie pakowac? Czuje ze im dluzej zostane, to dam mu kolejna satysfakcje, bo zostalam. Nie chce byc wiezniem we wlasnym domu.Byc moze troche chaotycznie to wszystko napisalam, ale jesli ktos mial podobna sytuacje, to prosze o rade. Niby jestem zdecydowana, ale nie moge w to uwierzyc, ze mnie tu nie bedzie. Na koniec powiem, ze to nie koniec moich przezyc, bylo ich sporo. Dziekuje. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach