Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zuzanna85

Dwa rodzaje miłości???

Polecane posty

Gość Zuzanna85

Nie wiem czemu to piszę... Nie można nawet powiedzieć, że mam jakiś problem tylko chyba muszę się wygadać jakoś spisać swoje przemyślenia. Jestem w związku już kilka lat, szczęśliwym, za rok planujemy ślub. Mój narzeczony jest dobrym partnerem, jesteśmy też dla siebie przyjaciółmi... Wiedziemy szczęśliwe, miłe życie, mamy dużo czasu dla siebie, jest niby rutyna ale taka dobra, spędzamy czas wolny na dzieleniu wspólnych pasji, regularnie gdzieś wychodzimy... Jesteśmy dla siebie wsparciem, darzymy się zaufaniem, każdy z nas ma też wolną przestrzeń w związku... Na początku oczywiście były iskierki zauroczenie, teraz nasza miłość przerodziła się w bardziej dojrzała ale też pewne elementy tego pierwszego okresu zostały. Zdaję sobie sprawę, że po kilku latach nigdy nie będzie tak jak na początku. Nie chce od niego odejść, nie chce go zdradzić, kocham go, ufam mu... Uwielbiam się do niego przytulać, jego głos i objęcia mnie uspokajają, chce żeby był szczęśliwy, bardzo dobrze nam się rozmawia, tęsknie gdy go nie ma przy mnie... Jest tylko jedna rzecz, która czasem przychodzi mi do głowy. Kiedyś w takich wczesnych czasach studenckich miałam chłopaka... Artystyczna dusza, nigdy nie było wiadomo co się zdarzy na drugi dzień... Byliśmy młodzi(i głupi ;)), ale to był okres takiej szalonej miłości, wolności, zabawy i szaleństwa... Kochałam go inną miłością, tajemniczą, szaloną, inną po prostu... Oczywiście nie był absolutnie żadnym kandydatem do roli męża... Rozstaliśmy się w zgodzie po pół roku, każde poszło w swoją stronę, nie tęsknie za nim i nie kocham go już, pozostały tylko miłe wspomnienia... Jednak czasem mam taką myśl, że już nigdy nie zaznam takiej szalonej, przekraczającej granice miłości... Wiem, że nie zdradzę swojego męża, zresztą nie chce, tylko właśnie jakoś mi tak dziwnie z tą myślą, że już nigdy nie przeżyje tego drugiego rodzaju miłości... Zachowuje się jak typowa baba, jak jej za dobrze to musi sobie problem wyszukać... Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem młodziutką mężatką
Masz rację: - zachowuje się jak typowa baba - nigdy już nie zaznasz "takiej szalonej, przekraczającej granice miłości" Nie masz racji w tym, że jest Ci "niby dobrze więc musi sobie problem wyszukać". NIE JEST CI DOBRZE. W innym przypadku nie pisałabyś tutaj takich rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzanna85
Jest mi dobrze... Tylko odzywa się we mnie taka potrzeba wolnosci, spontanu... Po prostu jedna z części mojej duszy nie jest zaspokojona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m22222222222222222222222222222
i lepiej, żeby nie była. Owszem ponosi całkowicie, ale równie mocno boli . Gratuluję, że tak udany związek, też bym taki chciała :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzanna85
Tak wiem... Wiem, ze z tamtym partnerem nie zbudowałabym przyszłości i nie tęsknie do niego konkretnego bo kocham swojego obecnego narzeczonego ale właśnie za tym uskrzydlającym uczuciem... Obecna miłość też uskrzydla ale jakby mniej, jest piękna ale taka bezpieczna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zuzanna85
Nikt nic wiecej nie powie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spotykałam się z wieloma facetami i chyba wiem co czujesz. Tez tylko z jednym zaznałam takiej szalonej miłości, przez to nie umiałam związac sie z nikim innym, bo zawsze czegos mi brakowalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli miałbym to zinterpretowac swoimi slowami to tak widzę poruszone zagadnienie: Dobrze prawisz, faktycznie są tak jakby dwa rodzaje miłości, na jednej daleko nie zajedziesz ale to rekompensuje swoją intensywnością, za to druga zdająca się być banalną, "leniwą" i z lekka monotonną czasem wystarczy na resztę życia. Niestety nie wszyscy to rozumieją i potem cierpią z niezrozumienia iż coś pięknego i intensywnego to coś nietrwałego jak motyl którego życie jest intensywne lecz krótkie. Tymczasem mniejsze dawki posłużą na dłużej. W tym miejscu gwoli ścisłości należy dodać że zamiana "siekierki" na "kijek" nie zawsze musi się wiązać ze zmiana partnera, ale bardzo często jedno z dwojga albo i obydwoje nie są gotowi zaoferować, wykrzesać z siebie nic więcej niż tego motylka. A nie rozumiejący przybywają rozczarowani choćby na kafeterię, obrażeni na świat, partnerów i generalnie na to z czego każdy z nas jest zbudowany :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×