Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość potrzebuje wsparciaaaaa

jak radzicie sobie z depresja?

Polecane posty

Gość 42344242
Jeśli tak, to kto tu jest złosliwy? Chyba rzeczywiście jakaś mocno zaburzona jesteś... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 42344242
Nie radzę sobie ze sobą, to prawda :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 78979877
żałosne te podszywy..... aż strach tu pisac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 42344242
najpierw wszyscy na mnie wsiedli, teraz mnie biora za podszywę! co za noc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 42344242
chyba z tego wszystkiego doatne depresji i zażyję wszystkie tabletki jakie mam w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Odniosę się do ostatnich wypowiedzi. Zdrada sama w sobie jest dramatem, ale faktycznie sama w sobie nie doprowadziła do takiego stanu w jakim się dzisiaj znajduję. Ona była ostatnim ogniwem całego łańcucha dramatów na moim koncie. Zawsze tłumiłam negatywne emocje i to chyba był największy błąd, bo przyszedł dzień w którym tego nie udźwignęłam. Kiedy podjęłam decyzję że pójdę do lekarza poczułam że, to jest zwrot w dobrym kierunku i nawet poprawił mi się nastój. Do czasu aż faktycznie się umówiłam i okazało się że będę musiała czekać na wizytę 2miesiące. Teraz boję się jak ja to wytrzymam:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Yolka....
Nie rozumiem :-( Jeśli uważasz, że wizyta potrzebna jest wcześniej, to po prostu idź prywatnie :-) A za 2 m-ce do kontroli :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakoś daje rade !!#20 Bzdura,z depresji można wyjść nawet samemu jeśli jest się na tyle silnym. Bzdury to Ty piszesz. Jeśli ktoś cierpi na lekką depresje sezonową to owszem można sobie poradzić, ale głęboką prawdziwą depresje się leczy bo jest to choroba śmiertelna!! Wiem co piszę, bo sama na taką chorowałam i mimo wielu prób nigdy sama bym z tego nie wyszła, gdyby nie leki nie pisałabym teraz tego posta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Popieram1Depresja jest chowobą śmiertelną!jestem po dwóch próbach samobÓjczych. ale jestem pelna sprzeczności!z jednej strony okresowe myśli żeby ze sobą skończyć!z drugiej.....przeszłam w pażdzierniku dość poważną operacje ,były troszke komplikacje,panicznie bałam się ,że umre!Czy Wy też tak macie?Sama siebie nie potrafie zrozumieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich. Mam na imię Ewa i mam 21 lat. Jestem DDA, (czy Dorosłym Dzieckiem Alkoholika). W latach dzieciństwa wiele przeszłam, te kłótnie, awantury po pijaku, pogotowie, policja, po jakimś czasie ojciec się uspokoił. (brat też wiele razy rozrabiał, i musiała przyjeżdżać policja, bywało tak, że miałam ataki lęku przez niego, cała sztywniałam, trzęsłam się jakbym miała padaczkę)... W latach szkolnych miałam bardzo przykre przeżycia, nie miałam koleżanek, w szkole mnie poniżali, czasem przezywali, koledzy i koleżanki wiedzieli, ze mam arachnofobie, (lęk przed pająkami), lubili rzucać je na mnie, a ja się tak strasznie bałam... Nauczyciele uwzięli się na mnie, dyrektor mojej szkoły podstępem porwał mnie do Pogotowia Opiekuńczego (bez żadnego nakazu i bez wiedzy moich rodzicowi, do dziś bezkarny), w którym spędziłam 4 DNI, 4 długie dni, które były dla mnie PIEKŁEM NA ZIEMI, dla takiego młodego umysłu to było szokiem, miałam wtedy około 15 lat. Tam było okropnie. Już myślałam, ze nie wrócę do domu. Po zakończeniu gimnazjum było troszkę lepiej, w technikum mogłam 'ODDYCHAĆ', miałam koleżanki, (choć bez rewelacji ale lepiej niż w podstawówce czy gimnazjum), wychowawczyni była okropna, ale nikt jej nie lubił, wiec nie byłam z tym problemem sama. Po ukończeniu szkoły... Moje życie toczyło sie dalej, poznałam pewna dziewczynę, która została moja "przyjaciółka", oczywiście dziś żałuję, że pozwoliłam tej osobie wtargnąć w moje życie, nie mam z nią kontaktu od kilku tygodni, jest w moim wieku, to osoba uzależniona od alkoholu, tabletek nasennych, mająca poważne problemy ze swoją psychiką, również z zespołem DDA (tak jak ja, tyle, że ja jestem w miarę normalna), Ada (bo tak ma na imię moja była przyjaciółka) wykorzystywała mnie do swoich celów, była dla mnie bardzo fałszywą osoba, bardzo natrętną, przez nią o mały włos nie wylądowałam w więzieniu, przez nią mogłam umrzeć (ale to dłuuuga historia), żałuję, że ją poznałam, ale może tak miało być? W sumie to wiele mnie nauczyła, przede wszystkim tego, że jeśli ktoś przynosi nam wieści o innych, to również innym przekazuje wieści o nas, i nie wolno takim osobom się zwierzać, mogłam przez nią uzależnić się od alkoholu, a już było tak, że piłam tak jak ona. Ale to się już skończyło dzięki Bogu. Do czego zmierzam: Zadaję sobie to pytanie dlaczego tak jest, że albo jestem sama, i nie mam przyjaciół, albo mam przyjaciół, ale takich, którzy są Z TEJ DOLNEJ PÓŁKI? Znam odpowiedź. Dlatego, że ja sama nie mam o sobie dobrego zdania, przyczyna leży we mnie. Ale świadomość to za mało, ja po prostu nie mam siły, żeby siebie zmieniać Chyba dlatego, że tak dużo właśnie byłoby do zrobienia z moich charakterem. Miesiąc temu zerwałam roczny związek z chłopakiem, który pił i kłamał. Dosłownie jak mój ojciec. PIŁ i KŁAMAŁ. To było bardzo bolesne, ale jakoś przeżyłam. Odkąd nie jesteśmy razem, źle czuje się we własnym towarzystwie, szukam akceptacji gdzie się da. Moje życie kręci się wokół internetu. Tylko tu żyję, tylko tu moge "istniec". Nie mam przyjaciół, z nikim się nie spotykam, a jeśli mam jakieś propozycje spotkań ze strony kolegów, po prostu je odrzucam, z myślą, że to i tak nic nie zmieni, z reszta moi koledzy... Tez raczej nie są z "WYŻSZYCH PÓŁEK". Wiem, że zmiana życia jest na wyciągnięciem naszej reki, wystarczy tylko siebie z całych sil pokochać, i myśleć pozytywnie oraz dążyć do celów z oporem, ale ... dla mnie to ostatnio stało się bardzo trudne. Chciałabym kochać i być kochaną, ale już zrozumiałam, że miłość to działka nie dla mnie Z reszta dzieci, małżeństwo... To mi się źle kojarzy, BARDZO źle. Nie mogę znaleźć pracy, od kilku miesięcy siedzę w domu, czuje się jak pasożyt, czuje się taka niepotrzebna, bezradna Nie mam siły. To co Wam tu napisałam to i tak tylko wielki skrót historii mojego życia. Zauważyłam u siebie taki podły nastrój i brak chęci do życia od dłuższego czasu, boję się, że to już depresja, ale do lekarza nie idę, byłam już kilka razy. Tabletki nie pomogą, a jeśli tak to tylko na jakiś czas, a zawsze ich brać nie mogę, wiem czym to pachnie, moja mama jest uzależniona od psychotropów, i widzę jak się niszczy. I przy okazji mnie, bo ona czasem nie panuje nad emocjami, i sie wyżywa na mnie, wtedy mam dość. Nie widzę sensu swojego życia, myślę, że gdybym zniknęła nikt by tego nie zauważył, z wyjątkiem moich rodziców i rodzeństwa. Myślę też, że moim problemem jest fakt, że ja sama nie wiem czego chcę od życia... Chciałabym miłość ale chcę być sama, bo czuję się "bezpiecznie", Chciałabym żyć ale chcę umrzeć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość end of the world
Ujmująca historia. Myślę, że najgorsze co robisz to ciągle wracasz myślami do przeszłości. Skoro było tak żle to może najlepiej wymazać ten okres ze swojego życia? Ten post pokazuje, że chcesz się zmienić... robisz to ostrożnie, anonimowo ale w głebi duszy chcesz by ktoś wysłuchał i pomógł. I bardzo dobrze! Małymi krokami do przodu!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz racje, wciąż żyje przeszłością, czasem mam poczucie winy, ze zrobiłam tak a nie inaczej, muszę sie od tego faktycznie uwolnić. Postaram się to zrobić, albo powiem inaczej -ZROBIĘ TO! Dziękuję za dobre słowo. I za wysłuchanie mnie. Zycie bez przyjaciół nie ma sensu, ale nikomu nie mogę sie zwierzyć, nie mam takiej osoby, ale dobrze, ze jest internet :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfjbnasfba
Jeżeli radzicie się tutaj jak poradzic sobie z depresją, to zapewniam Was, że depresji nie macie. Póki dążycie do zmiany, to po prostu chandra. Depresja charakteryzuje się tym, że człowiek nie chce niczego zmieniac, pragnie tylko śmierci, nie odczuwa złości, wszystko jest mu obojętne.... Depresję leczy się farmakologicznie, dopiero po tym terapia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niee no juuz
bez przesady - 'skoro sie tutaj radzicie to nie macie deprechy' - na glowe upadles? To nie ma nic wspolnego z tym - wiem to po sobie i kims kogo znam kto ma stwierdzona depresje klinicznie plus stany lekowe, duzo rozmawiamy i juz nie raz probowala cos zmienic, radzic sie i co, ma to byc wyznacznikiem zwyklej chandry? Ludzie zastanowcie sie zanim cos napiszecie. Co do zycia przeszloscia i poczucia winy - pamietaj autorko, poczucie winy potrafi zabic, wyrzuty sumienia potrafia zabic, a wracanie do przeszlosci jest powolnym umieraniem tu i teraz. To sa tylko fakty bo sama nie wiem jak sie tego pozbyc, ale wiem jedno - pokora i cierpliwosc - poczytaj o tym, o definicji, poczytaj w internecie o roznych opowiesciach ktore krzepiua serce i ducha, a takowych nie brakuje. Zastanawia mnie tylko taka sprawa - jak ludzie radza sobie z przeszloscia, poczuciem winy, bledami i zyja sobie normalnie, zakladaja rodziny, zakochuja sie na nowo, otrzymuja szczescie, dobrze im sie wiedzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też mnie to ciekawi..
jak poprzedniczkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oranoo
ja chyba jestem we wstepnej fazie depresji po roztaniu... masakra wstaje rano koło 11 z lozka cały dzien chodze pizamie , po czym siadam na fotel i zastanawiam sie co mam robic, zaczynam płakac i ide dalej do łozka, czasem wejde na kompa jak juz min sie odlezyny robia. Straciłam prace a zaraz po tym zostałam oszukana przez faceta. Zycie mi sie wali i mam dosc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rihanna123
Nie martw się ! Teraz wydaje Ci się, że to koniec świata ale tak nie jest. Ważne abyś odzyskała pewność siebie i stanęła na nogi. Ja również swego czasu bardzo przeżyłam zerwanie z narzeczonym (przeżyliśmy w związku prawie 10 lat) i myślałam, że nie dam sobie rady. Tak jak Ty nie miałam siły aby nawet wstać z łóżka. Nie radziłam sobie z niczym i postanowiłam skorzystać z pomocy psychologa - zdecydowałam się na panią Katarzynę Kornatowską z Warszawy: http://psychoterapia-kielczyk.pl/zespol-lista/katarzyna-kornatowska/ Bardzo ciepła osoba. Pomogła mi przeżyć ten kryzys i jakoś poradzić sobie z trudnościami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi pomaga psychoterapia
leki sa opcjonalne, jezeli sam/a robisz robote. Jak tkwisz w starych nawykach myslenia, depresja nigdy nie minie. Poza tym poki nie ma slonca pij dziurawiec, zazywaj korzen arktyczny. To nie chemia, a pomaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość choruje na depresje od
dziecka. Teraz było wyjątkowo źle, głęboka depresja po traumie zdrady i rozstania, w dodatku poważny problem w pracy. Miałam myśli samobójcze, przez wiele miesięcy czułąm się tak źle, jak nigdy dotąd w życiu. W końcu postanowiłam wziąć się za siebie i w końcu to ogarnąć. Chodzę na terapię, medytuję, praktykuję EFT, ćwiczę dużo, jem dużo sałaty i czekolady (niby mówią, że słodyczy w depresji się nie poleca, ale czekolada w rozsądnych ilościach dobrze robi, szczególnie tym którzy nie mają apetytu). Praktykuję jogę, szczególnie oddychanie. To natychmiast pomaga. Jeszcze nie moge spać, ale powoli jest łatwiej, czuję mniejszy ból i napięcie i mogę czasem przespać kilka godzin. Wzięłam się za siebie 3 tygodnie temu, gdy chcieli mnie brać do szpitala, bo byłam wrakiem. Teraz jest na tyle lepiej, że psychiatra powiedział, że nie muszę brać antydepresantów, jeżeli dam radę tak się utrzymać. Mam przepisane leki, umówiłam się, że zacznę brać po tygodniu, jeżeli nie będę dawala sobie rady. Dobrze mieć opcję w razie czego. Chcę spróbować wyjść z tego sama. Do tego potrzeba dużej determinacji i dobrego psychoterapeuty, albo choć wsparcia przyjaciół lub rodziny. Ja mam psychoterapeutkę, nie byłam w stanie opowiadać o sobie przyjaciołom, oddaliłam się od wszystkich. Teraz powoli wracam. Widzę, że najwększym wyzwaniem jest kontrola myśli. Jak tylko pojawiają się negatywne, wracają objawy somatyczne. Uczę sie rozpoznawać natychmiast negatywne myśli i zastępować je pozytywnymi. Nawet jak na początku wydawało się to bez sensu. Stopniowo umysł zmienia swoje nawyki i perspektywę, ale na to trzeba cierpliwości i żelaznej konsekwencji. Nigdy nie byłam cierpliwa, depresja uczy mnie tej cechy. Powoli odzyskuję nadzieję, że ja też będę w końcu szczęśliwa. Już niedługo. Czego i Wam życzę. Nie poddawajcie się, depresja jest jedną z najbardziej bolesnych chorób - ale jest uleczalna! Co więcej, możemy to zrobić sami. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ściągnijcie sobie książkę z neta albo kupcie "Potęga podświadomości" i się zastosujcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiele lat walczyłam z depresją. Leki nie działały tak jakbym tego chciała, raczej tylko przymulały. Ale POKONAŁAM DEPRESJĘ metodami niekonwencjonalnymi. Słuchałam codziennie specjalistycznych nagrań z podprogowymi afirmacjami przeciw depresji, które dodatkowo stymulują mózg poprzez jego synchronizację Nagranych afirmacji nie słyszymy, a więc nie możemy ich świadomie negować! I to był właśnie klucz do sukcesu!! W sumie, mogę odsprzedać nagranie bo już mi nie jest potrzebne, za symboliczne 10zł (kosztowało 60zł). Info na : karola7611@wp.pl Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dużo znaczy abyśmy nie zostali sami z depresją.czasem wystarczy obecność kogoś obok ,taki... przyjaciel i już życie wydaje się łatwiejsze .najważniejsze by mieć kogoś obok.gdy byłąm w trudnym momencie swojego życia,rok temu ,z nienacka pojawiła sie taka osoba.poczułąm wtedy że wszystko bedzie dobrze.bez leków ,bez terapi.niestety osoba ta nie wytrwała długo i dała sobie ot tak spokój...dziś mam dalej depresję,żyję z nią ale jak długo nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przyczyną depresji bywają niedobory żelaza, zanim jednak rozpoczniesz kurację, wykonaj badanie krwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małoszału
Hej Mam jakiegoś doła. Miałam zrobić porządki i coś ugotować. Ale dzień minął mi na necie i przed tv. Z każdą godziną coraz mniej mam zapału. Jakoś zapadam się w sobie. Miałam ograniczyć słodycze... A pudełko z wafelkami znowu mam przed sobą. Mam wrażenie, że codzienne obowiązki mnie przerastają. A gdzie plany i marzenia? Zastanawiałam się, czy wykupić receptę i rozpocząć leczenie? Ale chyba muszę, bo taka praca nad sobą to za mało. Nie mam ciężkiej depresji, ale kilka symptomów depresji, które zabierają mi radość życia. Bo przecież słodycze nie mogą być jedyną radością. E tam, to już nie radość, ale przymus i wyrzut sumienia. Czasem wydaje mi się, że ogarnęłam się, że ciszę się codziennymi rytuałami, że mogę... Ale dziś jest kiepsko... Wydaje mi się, że wystarczy ruszyć nogą i ręką i już działam i już ruszam do przodu, ale wciąż tkwię i zapadam się w fotelu... Dochodzi 17sta... wyłączę kompa i neta. Pokręcę się po mieszkaniu i spróbuję coś zrobić. Zobaczę czy kwadrans robienia czegoś dla domu wyrwie mnie z tego impasu czy muszę odpuścić na dziś i przeczekać ten dołek..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małoszału
Wracam. Już po 18stej. Czyli nieco się wkręciłam w te prace. Niewiele. Część zaledwie odhaczona, część nieskończona. Ale liczyłam, że może jakaś kropla satysfakcji podniesie mnie na duchu. Jednak póki co nie mam takiego odczucia. Czuje się wewnątrz pusta... Poczytałam Wasze wcześniejsze wypowiedzi. Ja przez kilka lat, może kilkanaście starałam się unikać leków antydepresyjnych. Nawet bardziej podejrzewałam u siebie nerwicę. Ale nie chciałam brać leków. A na terapie nie starczyło mi odwagi. Dużo jednak pracowałam nad ,,głową". Poczułam się lepiej. Jednak ciężkie kłody życiowe pokazały mi, że nadal jestem słaba psychicznie. Poprosiłam lekarza o pomoc i mam wypróbować jeden lek. Może jak go zacznę stosować to uspokoję te czarne myśli, zacznę lepiej sypiać i znajdę siły na zmianę ,,nawyków". Miałam już takie chwile, że szłam przez codzienność i powracała normalność. Chociaż nie wiem czy to dobre słowo? Bo może to zaledwie jej cień? Ale i tak mnie cieszył. Wydaje mi się, że coraz bardziej mi ciąży to że nie mogę jakoś normalnie podejmować decyzji. Wciąż się waham. Boję się ryzyka, konsekwencji wyboru nawet koloru farby na ściany czy takich tam. Bardzo mi z tym ciężko. Czy taki problem jest konsekwencją depresji? Czy ma ktoś podobny objaw?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na moją depresję idealnie działają Zioła Tybetańskie. Naprawdę szczerze polecam z autopsji. U mnie efekt pokonania depresji nastąpił po 3 tygodniach stosowania kuracji. Zamówione zioła przyszły pocztą błyskawicznie na drugi dzień. Wszystko się zgadzało i zgadza z opisem na stronie sklepu…..Marek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na moją depresję idealnie działają Zioła Tybetańskie. Naprawdę szczerze polecam z autopsji. U mnie efekt pokonania depresji nastąpił po 3 tygodniach stosowania kuracji. Zamówione zioła przyszły pocztą błyskawicznie na drugi dzień. Wszystko się zgadzało i zgadza z opisem na stronie sklepu…..Marek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałgosiaPe
Mój stan był już tak zaawansowany, nic mnie całkowicie nie cieszyło. Nie potrafiłam bawić się z własnymi dziećmi, okazywać im uczuć. Ciągle byłam zdołowana, w swoim świecie beznadziei. Mąż przeprowadził ze mną rozmowę. W pracy szło mi coraz gorzej, zostałam nawet upomniana przez szefa. To straszne, że można się tak zamknąć w sobie, odsuwać innych, najbliższych, ale ja to robiłam. Mąż poszukał dla mnie pomocy. Chodziło oczywiście o dobrego psychologa. Trafiłam na p. Katarzynę Sawindę- Dziadecką. Myślę, że każdy kto wchodzi tu po poradę, a nie po reklamę tak to właśnie potraktuję. Znaleźliśmy ją na psychologgia-plus.pl Jeśli jesteście z Warszawy i odnajdujecie w mojej historii własne doświadczenia to warto się do niej wybrać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×