Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gumisiowaaa

Moja bulimia

Polecane posty

Gość misia-a
a co do psychiatry i leków, nawet najlepsze leki nie pomoga bez opieki psychologicznej leki moim zdaniem tylko powierzchownie łagodza problem a tymczasem powinno sie dotrzec do sedna czyli wnetrza, psychiki i dopiero to pomoze naprawde

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o leki chciałam zapytać
Ja wiem, że leki to nie wszystko: przeszłam już wizyty u lekarza, u psychologa dawno temu. Chcę wiedzieć jakie wam pomogły, może to mnie zmobilizuje do udania się ponownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też uważam, że leki niczego nie załatwią. Misia, bardzo smutny Twój post :( Ja też zaczęłam palić żeby nie czuć głodu - i to działa - niestety. Ja już nie pamiętam, ile było tych "od jutra"... Czasem wytrwałam dzień, czasem tydzień, ale zawsze kończyło się napadem i wizytą w kiblu. Nie wiem, czy to sukces, ale od pół roku tylko kilka razy wymiotowałam. Jednak napady się nie skończyły, tyle że zamiast pozbyć się tego co pożarłam, to pozwalam żeby zostało we mnie i w efekcie tyje :( Mam straszne rozstępy, skóra jest sucha mimo wcierania w nią różnych balsamów :( Teraz mam taką ochotę, żeby się zważyć, ale nie chcę się dołować :( Nie dziwię Ci się, że nie chcesz się nikomu zwierzyć - ja właśnie takiej samej reakcji obawiam się od strony rodziny :( Na razie się jakoś trzymam i od napisania pierwszego postu w tym temacie jestem czysta. Nie mam w ogóle apetytu i w tej chwili muszę wmuszać w siebie jedzenie, najchętniej bym wcale nie jadła, ale wtedy napad murowany :( Ciekawi mnie, czy wy też macie tą obsesję liczenia każdej kalorii i ważenia posiłków między napadami? Jeszcze co do leków, ja żadnych nie brałam, więc nie mogę Ci nic poradzić niestety. Misia przytulam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie potrafię przestać
Trudno jest mi w tej chwili napisać cokolwiek... własnie miałam kolejny napad, siedzę zalewając się łzami i myśląc, co robić, jak sobie pomóc... boję się, że zniszczę sobie życie... nie wiem do kogo mam się zwrócić, mam mętlik w głowie... chciałabym porozmawiać z kimś, kto się w tego wyleczył, zapytać, jakim cudem mu się udało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja Mama nakupowała tyle słodyczy, że w głowie się nie mieści :( I ciągle zachęca mnie do zjedzenia czegoś :( Bez komentarza :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie potrafię już normalnie jeść :( Zjadłam dziś w sumie niewiele, a mam ogromne wyrzuty. Jedzenie mną rządzi, wszystko kręci się wokół niego. Zjeść? Nie zjeść? Co zjeść żeby nie przytyć? Codziennie w kółko te same pytania. I chora obsesja na punkcie liczenia kalorii. I wściekłość, że nie chudnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia-a
ja od dzisiaj próbuję zacząć dietę Dukana ale już powoli się łamię.. Ja mam tak że cały dzień potrafię nie jeść a nagle wieczorem mam napad i nie umiem przestać a potem płaczę patrząc w lustro.. Albo też tak że obżeram się gdy nikt nie widzi a przy ludziach udaję że mało jem.często mam też tak że nakupuję sobie słodyczy a do tego np wodę nie ma kalorii, taki typowy przypadek hamburgera i do tego coli light. Naprawdę żałuję że w ogóle zaczynałam wymiotować zamiast przejść na jakąś sensowną dietę.. już dawno byłabym szczupła a tak wyniszczyłam sama siebie. trzymajcie się dziewczyny, obyśmy dały radę z tego wyjść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wieczorem masz napad, bo organizm domaga się energii, której potrzebuje do prawidłowego funkcjonowania. Może spróbuj jeść 5 małych posiłków, a kolację dwie godziny przed snem na przykład? Kiedy chodziłam do szkoły też nic nie jadłam, a potem wieczorem nie wytrzymywałam i rzucałam się na jedzenie. Jak zaczęłam jeść śniadania, to dłużej udaje mi się wytrzymać... I wieczorem nie czuje głodu, napady są rzadsze. A kiedy jestem bardzo głodna, dużo piję, szczególnie wody i herbatek ziołowych. Kiedyś czułam, że zbliża się napad, to zaparzyłam dwa litry czerwonej herbaty i to wszystko wypiłam i udało mi się opanować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzę, żeby choć przez jeden dzień nie myśleć o jedzeniu. Ehh... Misia, co z Tobą? Nie zostawiaj mnie tu samej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem z gdanska...
a ja prawie 2 tyg bez wymiotów. To już 8 lat a nikt się nie domyślił. Ani mama, ani mój chłopak. Zawzięłam się, nienawidzę tego od roku chodzę co 2mce co dentysty i mam same ubytki :( - wciąż i wciąż.... Jest dobrze póki jej zdrowo ale dziś na przykład zjadłam tosta z serem i mam straszny humor. Oprócz tego dotąd było idealne menu. Owsianka, jabłko, 2 garści słonecznika. Potem serek wiejski. Jakieś 600kcal. I teraz ten tost nagle zrobiło się 400kcal no i zaczęłam się objadać cukierkami już koło 400kcal. Postaram się nic nie jest, bo obawiam się że wtedy nie wytrzymam i... Nie chce tego robić. O 20stej zacznę ćwiczyć przez godzinę spalę choć część tych cukierków i tosta :(. A potem lekka kolacja... Wiem jak ciężko jest, chciałabym żeby ktoś o tym wiedział i mnie wspierał. Gdybym powiedziała mojemu chłopakowi, zrozumiałby skąd u mnie taka obsesja wagi czy jest 94cm w biodrach czy 96cm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Kochana 🌻 Prawda jest taka, że Twoje menu jest zbyt ubogie - nie wymądrzam się, sama mam manię liczenia kalorii i kiedy staram się jeść normalnie nie potrafię zjeść więcej niż 1000 kcal dziennie, po prostu nie potrafię, czasem po zjedzeniu 500 kcal mam okropne wyrzuty więc doskonale Cię rozumiem 🌻 Codziennie sobie powtarzam, że powinnam jeść więcej, żeby nie było napadu, ale nie potrafię. Przed chwilą zjadłam jogurt naturalny z łyżeczką pestek słonecznika i mi źle, bo nie planowałam tego zjeść. Jeśli czujesz, że Twój chłopak Cię zrozumie, to koniecznie porozmawiaj z nim o tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia-a
8 lat? strasznie długo, moje zęby już po roku są w gorszym stanie i o wiele bardziej wrażliwe..zgadzam się co do tego że za mało jesz, naprawdę 1500 kalorii jest bardzo dobre, jedząc mniej głodzisz organizm który potem domaga się więcej jedzenia broniąc się przed wyniszczeniem. Ja dzisiaj cały dzień po szkole wolny, żadnych zajęc i niestety zjadłam o wiele za dużo. niedawno wypiłam reddsa i teraz strasznie mi niedobrze (nie wiem czmeu po reddsie tak zawsze mam) więc chyba zwymiotuje zeby troche mi sie polepszylo.. Od jutra postaram sie dalej trzymac diete bo dzisiaj mialam dzien "załamki"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje zęby niestety też są w opłakanym stanie... :( Misia, ja po Redsie mam okropnie wzdęty brzuch i też nie czuję się najlepiej, a wystarczy, że wypiję jedną szklankę. Mam nadzieję, że jednak nie wymiotowałaś... Dziś w nocy obudziło mnie okropne ssanie w żołądku i nie mogłam przez to zasnąć, może dlatego że wczoraj po 17 już nic nie jadłam. Ale rano było już w porządku. Ogólnie bardzo się cieszę, że już tyle dni tak ładnie się trzymam. Pozdrawiam Was Dziewczynki i trzymam kciuki 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przypomniałam sobie czasy, kiedy jeszcze jako dziecko jadło się wszystko w dowolnych ilościach i nie tyło. Ehh... I pomyśleć, że byłam takim chudziutkim i szczęśliwym dzieciątkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czytam sobie wasz smutny topik
widzę siebie sprzed kilku lat. Tak jak pisałam kilka postów wcześniej, mi się udało z tego wyjść, od 5 lat mam z tym spokój. Tak do końca nie wiem, jak to się zaczęło (poza tym, że wyszłam z anoreksji...) , ani jak się skończyło, ale uświadamiam sobie jedną ważną rzecz. Nagle zabrakło mi czasu. Szkoła, praca, druga praca, chłopak. Nie mogłam sobie pozwolić, żeby zawalić cały dzień, jedząc i wymiotując. (a tak było do tej pory). Nawet jak "przesadziłam" z jedzeniem, to mimo poczucia winy, musiałam wyjść z domu. Zresztą to "przesadzenie", jak same wiecie, mogło mieć postać pozabilansowej kanapki. I mimo to, nie tyłam 10 kilo miesięcznie. Piszę to życzliwie, jako była bulimiczka - może spróbujcie skupić się na czymś, co nie pozwoli wam całymi dniami przeliczać kalorii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To rzeczywiście mogłoby pomóc - zajęcie się czymś. Tylko że... pracy sobie nie znajdę, bo nie mam wykształcenia (dopiero od września zamierzam zapisać się do zaocznego LO), chłopaka też nie mam i przez moją chorobę nie zapowiada się, żebym go miała, znajomych też jak na lekarstwo (przez moją chorobę właśnie). Mam teraz bardzo dużo czasu i niestety nie wiem, co z nim zrobić. Przez to też mam gorszy nastrój, bo czuję się niepotrzebna, samotna... Kiedy mam wyjść do ludzi, dostaję prawdziwej histerii - mam wrażenie że wszyscy patrzą się na mnie i myślą "jaka ona gruba"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia-a
co do zajęcia się czymś... chodzę do szkoły, na dodatkowe zajęcia i to często, sporo spotykam się ze znajomymi ale.. dużo się uczę, bo zależy mi na dostaniu się na dobrą uczelnię i mam ten problem że właśnie przy nauce strasznie podjadam, nie wiem czemu może to z przyzwyczajenia. Zdaje mi się czasem, że już jestem uzależniona od jedzenia i że przybiera to formę choroby. Coś w stylu "wiem że jedzenie mi szkodzi i będę gruba i będę żałowac ale nie mogę się powstrzymac". Przez to że jestem gruba nie potrafię nawiązywac kontaktów, jestem strasznie nieśmiała i wydaje mi się, że gdy tylko z kimś rozmawiam, zwłaszcza z chłopakiem to myśli sobie "o Boże co za pasztet, grubaska" itd... Nienawidzę samej siebie i tego co robię.. Staram się trzymac dietę ale mam strasznie słabą wolę. Zazdroszczę naturalnie chudym dziewczynom, tzw "urodzonym w rozmiarze 0"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czytam sobie wasz smutny topik
Ja wiem, ze łatwo się mówi, zajmijcie się czymś, znajdźcie faceta, wyjdźcie do ludzi. Zazwyczaj jak się szuka, trudno znaleźć. Piszę o tym, co mi pomogło, choć sama nie wiedziałam, że tak będzie. Może warto nawet uczyć się, wychodząc do biblioteki, gdzie nie wolno przecież jeść? A jeżeli brak znajomych i kogoś bliskiego jest spowodowany bulimią i niczym więcej, to naprawdę jest dla czego walczyć z tą chorobą. To jest zamknięty krąg: mam bulimię - nie mam przyjaciół - więc mam bulimię. Może zacząć od przezwyciężenia nieśmiałości, a reszta sama przyjdzie - z czasem? Nie próbuje kreować się na psychologa, zresztą psycholog, do której poszłam po pomoc 10 lat temu, wiedziała tyle co ja, mało się o tym mówiło. Sama się z tego wyciągnęłam. Ale chcę wam pomóc spojrzeć na sprawę z innej perspektywy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia-a
zawsze dobrze jest posłuchac kogoś kto przeszedł podobne historie wiedząc że wyszedł z bulimii. Staram się przezwyciężac wstyd przed kontaktami z ludźmi ale strasznie trudne to dla mnie :( wiem że to błędne myślenie ale uważam że gdybym była szczuplejsza całe moje życie od razu byłoby lepsze, miałabym przyjaciół byłabym odważniejsza itd. Mnóstwo osób mówiło mi, że to błąd tak myślec ale ja już sama nie wiem.. Za miesiąc zaczynam prawo jazdy robic, potem walka o oceny końcowe więc na pewno będę miała mniej czasu na rozmyślanie o problemie a w wakacje jakaś praca pewnie i może będzie z górki. Ale najgorsza jest ta niepewnośc to że nie moge samej sobie ufac bo mysle: juz nie bede wymiotowac, to obrzydliwe i złe ale potem najem sie jak glupia i przekonuje sama siebie; nic sie nie stanie jak raz to zrobie. I potem tak codziennie i codziennie. Ale narazie jakos sie trzymam i oby jak najdłuzej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem z gdanska...
i zwymiotowałam znów... Obiecałam sobie że to ostatni raz - 2 tyg temu. Obiecałam, że pójdę do psychologa. Jest taki darmowy z uczelni, jutro byłaby rejestracja po 14... Część mnie chce tam iść, ale druga część mówi: że przecież nic mi nie jest. Kurwa! Moje zęby to dowód na to że jest... dziewczyny pomóżcie. Sama nie wiem co jest łatwiejsze. Rozmowa z chłopakiem czy wizyta u psychologa. Boje się nie zrobić nic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Koniecznie zapisz się na wizytę u psychologa. Może to Ci choć trochę pomoże, jeśli najpierw będziesz mogła wyżalić się komuś obcemu. Z chłopakiem też warto byłoby porozmawiać, może nawet on mógłby pójść z Tobą do tego psychologa? Jesteś chora i musisz podjąć walkę! Zobaczysz, że będzie Ci łatwiej. Sama też zbieram się, żeby pójść gdzieś po pomoc... Bulimia nie może rządzić nami przez całe życie! Szkoda naszego zdrowia i życia... Tyle jeszcze przecież przed nami. Misia, cieszę się, że jest lepiej, trzymam kciuki 😘 Będziemy zdrowe, zobaczycie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia-a
idź do psychologa, myślę że to Ci dużo pomoże :) a do rozmowy z chłopakiem przygotuj się dobrze. Niech wie, że się starasz on na pewno też będzie bardzo chciał pomóc :) pozdrawiam was dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I stało się... Oczywiście zawisnęłam z głową nad sedesem, ale... zostałam przyłapana przez moją mamę... pierwszy raz od pięciu lat moja mama zobaczyła mnie w takiej sytuacji :( Oczywiście wytłumaczyłam się niestrawnością, zatruciem... I przeszło... Nie potrafię, nie potrafię, nie potrafię normalnie żyć... A było tak dobrze... To wszystko dlatego, że prawie nic nie jadłam i to musiało się tak skończyć :( Siedzę i płaczę. Nie wiem, skąd znajdę siłę, żeby zaczynać od nowa. Tak chciałabym, żeby ten koszmar się skończył. Znam to na pamięć. Od jutra znowu tydzień, może jak się uda to dwa tygodnie na 400 - 600 kcal, intensywne ćwiczenia, a potem znowu napad... i tak już do końca życia, bo to jest błędne koło, z którego się nie wychodzi :( Kiedy patrzę na roześmiane twarze ludzi, na ich szczęście, czuję taki ból w sercu, tęsknotę... Ja nigdy nie będę naprawdę szczęśliwa. Nienawidzę swojego ciała, nienawidzę swojej nieporadności. Boli mnie całe ciało, boli dusza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia-a
też dziś zwymiotowałam, zjadłam za duży obiad. chyba już nie potrafię normalnie myśleć ciągle szukam wymówek że to nic złego. Filo Zosia: nie wiem co Ci powiedzieć, gdybym umiała pomóc samej sobie może dla Ciebie też znalazłabym jakąś radę ale ja nie widzę żadnej perspektywy by wyjść z tego poza tym by udać się do psychologa.. a tego nie chcę robić bo mieszkam w małym mieście i nie sądzę żeby mój problem dało się utrzymać w tajemnicy.. a nie chcę być wystawiona na pośmiewisko. Nie masz do kogo udać się z prośbą o pomoc? może jakaś dobra koleżanka albo ktoś z rodziny? gdybym powiedziała mamie chyba by się załamała, kiedyś nakryła mnie parę razy na wymiotach i zagroziła ze przymusowo wyśle mnie na jakieś leczenie.. od tej pory bardzo się staram by nie słyszała. jak to jest u Ciebie z rodziną w tej sprawie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Latem udało mi się bardzo ładnie schudnąć odżywiając się normalnie i wreszcie nie wymiotując. Przez dwa miesiące byłam bardzo szczęśliwa, bo myślałam, że w końcu się udało. Powiedziałam sobie, że już nigdy nie zwymiotuję. Ale wtedy przyszło następne bagno: kompulsy. Już nie wymiotowałam, ale napady niekontrolowanego jedzenia zaczęłam mieć jak dawniej. Po świętach waga dobiła do 75 kg, a może nawet więcej, bo potem po prostu przestałam się ważyć. Nie mieściłam się w moje największe spodnie. Byłam na skraju załamiania nerwowego. Gdzieś na początku lutego znowu zaczęłam wymiotować... Schudłam jakieś 10 kg przez miesiąc... Rodzina? Często jestem sama w domu i to wtedy najczęściej mam napady. Znikające jedzenie? Mama ciągle kupuje go tyle, że nie sposób zauważyć, że wsiąknęło gdzieś 5 czekolad, kilogram ciastek, dwie pizzy, bochenek chleba, itp... Poza tym ona cieszy się jak ja jem. Dla niej im pulchniejsze, tym piękniejsze. Kiedy nie jem marudzi, że znowu wymyślam. Nie widzi problemu. Nie mam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Nikogo. Do lekarza tak cholernie wstydzę się iść :( Dziś robię sobie cały dzień głodówki, piję tylko wodę i herbatki ziołowe, zresztą nie byłabym w stanie zjeść niczego... Okropnie boli mnie brzuch i gardło :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Saramena
Czytam sobie spokojnie wasze forum, i coś we mnie pęka... Od 3 lat choruje na bulimie, chociaż moja p. psycholog stwierdziła, że mam coś w rodzaju syndromu opuszczonego dziecka, a napady są odpowiedzią na stres, złe emocje, wspomnienia, potrzeby... Mimo wszystko to nadal się dzieje. Objawy nasilają się niesamowicie gdy wracam do domu (studiuje 100km od mojego miejsca zamieszkania i co 3 tyg wracam). Opróżniam wtedy lodówkę mamusi, po to tylko aby jej zawartość wylądowała w WC. gdy spędzam czas tu, w wynajmowanym mieszkaniu, nie mam fizycznej możliwości by wymiotować nie zwracając na siebie niczyjej uwagi... Także cierpię jedząc... cierpię patrząc na jedzenie, którego tak pragnę. Jestem nieszczęśliwą 22 latką, która utknęła w chorobie i w wiecznej frustracji... ;.( Warto napomknąć iż nie zakończyłam terapii, mimo, że uczestniczyłam zarówno w indywidualnej i grupowej. Pozdrawiam was wszystkie Zranione Duszyczki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Saramena 🌻 Nie mam siły na nic. Nie mam nawet żadnego punktu zaczepienia. Spadam w dół, w czarną dziurę... Za oknem świeci słońce, które denerwuje mnie coraz bardziej. Po co mi słońce, skoro w mojej duszy ciągle jest noc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×