Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

xmeryx

Trudna rozmowa- bronię sie przed rozstaniem...

Polecane posty

Witajcie... znamy sie juz cztery lata ale jesteśmy w związku od ok dwóch, on jest sześć lat ode mnie starszyi jestem jego drugą kobietą. Długo był sam i takie życie mu odpowiadało,ale gdy zaczęlismy się spotykać zmienił się, choć tak do końca ta zmiana mi nie odpowiadała ale nieważne. Byliśmy szcześliwi,planowaliśmy wspólną przyszłość. Zamierzaliśmy razem zamieszkać i w tym celu pojechałam na kilka miesięcy do Holandii zeby zarobić na remont mieszkania,on chciał wziąć kredyt. Gdy wróciłam zamieszkaliśmy na początek w mieszkaniu po jego bracie a remont planowaliśmy na wiosnę. Już pod koniec stycznia zaczęło się psuć między nami... moje frustracje i brak pracy pogłębiały napięcie między nami...postanowiłam wyprowadzić sie na jakiś czas do rodziców... Minał miesiac widzieliśmy się kilka razy rozmawiamy ale nie jest już jak dawniej...powiedział mi że próbował żyć normalnie i dostosować sie do zwiazku ale chyba egoizm go przerasta. Nie chodzi o to że myśli tylko o sobie bo było normalnie ale widziałam po nim że czegoś mu brakuje do szcześcia. Mi również ale zupełnie czego innego. Jestem oddana i lepiej sie czuję w związku niż jako singielka,bo cieszy mnie gdy daję z siebie wszystko. Dobrze mi było jak mieszkaliśmy razem ale brak pracy mnie dobijał i często miałam podły nastrój. Mieszkam w małej miejscowości i cieżko jest tam znaleźć pracę, bo wszędzie redukują etaty ale staram się i byłam już chyba wszędzie. Czuję się okropnie bo nigdzie mnie nie chcą. Wracając do wątku, wczoraj zaprosiłam chłopaka na obiad i rozmowę, która wydusiła ze mnie wiadro łez choc tego nie chciałam ale tak bardzo go kocham że nie chcę żeby nasz związek się rozpadł...wiem że on też darzy mnie uczuciem ale to nie jest miłość mimo iż mówił że mnie kocha to czuje że to raczej wdziecznosć za to jaka jestem i byłam dla niego dobra. Jak mam uratować ten związek? On twierdzi że tylko ja sie staram bo on się wypalił,ale nie wiem czy jak damy sobie czas to coś zmieni...pomóżcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pafel
Siłą nie zmusisz kogoś do miłości. Odpuść może zatęskni i dojdzie do wniosku że popełnił błąd , może potrzebuje czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oboje potrzebujemy czasu, myślałam że szybciej się wszystko ułoży ze będe mogła do niego wrócić. Tak bardzo mi go brakuje...obawiam sie że im więcej czasu sobie damy to on szybciej przyzwyczai się do tego że jest sam i nie będzie chciał wracać. Tak bardzo nie chcę go stracić że zrobiłabym wszystko zeby wrócić do czasów gdy byliśmy szczęśliwi.A le chodzi o niego, tu potrzeba jakiegoś cudu żeby chciał tego co ja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy naprawdę nie ma tu nikogo kto chciałby mnie wesprzeć? Tak mi smutno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy któraś z Was była w podobnej sytuacji? Jak sobie radzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adam31258
Ale po co sobie dawać czas i inne pierdoły. Znajdzcie sobie nowych partnerów i będzie po kłopocie. Chyba że ty jestes życiowym zerem, bez mieszkania z pracą za 1500zł to wtedy masz rzeczywiscie problem, bo odchodzi twój żywiciel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olsenka
najlepiej jak rzeczywiscie dacie sobie troche czasu, na poukladanie wszystkiego w glowie... niestety jesli on sie wypalil naprawde... to wtedy pozostaje pogodzis sie z jego decyzja... ale poki co masz jeszcze szanse,niech zobaczy ze przestalo Ci zalezec, to moze zacznie sie zastanawiac co sie stalo..... trzymam kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakis głupek
w takiej sytuacji musisz odpuścić, nic na siłę. jak będzie kochał to wróci, a jak nie, to tym lepiej, że się skończyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czuję się okropnie, bo on chce sie ze mną widywać, wczoraj zaprosił mnie na herbatę rozmawialiśmy zachowywaliśmy się raczej jak kumple i gdy wychodziłam odpowiedział tylko "cześć" ja odwróciłam sie i zapytałam czy nawet mnie nie przytuli to złapał mnie za reke przytulił i pocałował,ale gdy zapytałam czy już nie chce mnie przytulac odpowiedział "nie wiem- jutro porozmawiamy". Wiem ze nie mogę robić nic na siłę, ale ja wiązałam z nim przyszłość,marzyłam ze założymy rodzinę i chcę zeby to był ON! Zwariuję, jestem bezsilna....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hm moze dajcie sobie jakis czas wolnego od siebie moze too pomooze i zechce wrocic... a jak nie to daj sobie z nim spokoj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najgorsze jest to że ja nie dopuszczam do siebie myśli żeby zniknął z mojego życia, bo wtedy ono straci dla mnie sens. On jest moim szcęściem i przyszłością. Dlaczego on nagle zmienił zdanie o naszej przyszłości...? Nie rozumiem go....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Asqq
Przyssałaś się do niego i myslałaś ze na jego plecach dojedziesz do emerytury. Plan się nie udał. Żegnaj Genia świat się zmienia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×