czy wy tez macie wrazenie, ze tak naprawde to niczego sie na studoach nie

nauczyliscie? boje sie, ze bede miala papier, a wiedzy nic. zauwazylam, ze co sie czegos naucze, to wyparowuje mi z lba. wiadomo, ze cos tam wiem, ale jednak nie czuje sie na silach podejmowac prace, czuje sie z tym dziwnie. kiedys strasznie mi zalezalo, teraz na 4 roku troche sie juz wypalilam i szczerze mowiac wszystko zaliczam, byle zaliczyc i miec z bani, sram na oceny, ale jednak boje sie, ze pozniej sobie nie poradze.

Nie mam takiego wrazenia.

a co studiujesz?

podnosze

cię interesuje to, czy po prostu dla papierka na jakiejś prywatnej, płatnej uczelni? Coś mam wrażenie, że ta druga opcja :(

system kształcenia w polsce jest taki, że jest mnóstwo niepotrzebnego materiału, mało życiowego, wykładowcy są różni, niektórzy bez pasji:( studia nie przygotowują do pracy prawie wcale, z drugiej strony i tak wszystkiego się nauczysz w firmie, w której zaczniesz pracować

kiedys uwielbialam moj kierunek teraz po prostu juz mam dosc, uczmymy sie ostatanio strasznych glupot, wiem, ze mi sie nie przydadza w pracy(bo nauczycielem akademickim nie bede, a chyba tylko tam taka zbedna wiedza sie przydaje). po prostu sie wypalilam. teraz zaczelam drugi kierunek-administracje, z takich spraw administracyjnych w ogole jestem zielona i szybko mi to umyka z bani, co mnie przeraza. jednak sam kierunek jest okej i mysle, ze przydtany, ale wlansie obawiam sie ze moja wiedza bd znikoma tak czy siak. pierwszy kierunek to filologia. wiadomo, ze hce studiowac i dlatego, z elubie sie uczyc nowych rzeczy, ale rowniez i dlatego, ze tytul magistra po prostu jest w tych czasach OBOWIAZKOWY, wiec niejako robie to tez dla papierka.

ja tez nie mam takiego wrazenia

to albo ja jestem dla siebie zbyt wumagajaca, albo wy macie szczescie:)

Studiuję 2 kierunki, ten pierwszy uwielbiam, ale to jest wiedza czysto teoretyczna, która mi sie w normalnej pracy nigdy nie przyda (chyba że wybiorę nienormalną prace, co znając mnie tez jest możliwe :D).

ale drugie studia wiele mnie nauczyły, co prawda nie wyspecjalizowałam sie w niczym:O ale mam podstawy, które musiałabym jeszcze sama doszlifować :)

nie martw się ja też mam takie uczucie tyle że po pół roku nauki i to jest straszne:(

ja po prostu zastanawiam sie, ile trzeba sie uczyc by miectaka wiedze, by zostac np tym wykladowca akademickim. dla nie jest to niewyobrazalne. odnosze wrazenie, ze ja niestety nigdy nie bd posiadala takiej wiedzy i boli mnie to. bo coz, powiedzmy skoncze te filologie, to na tlumacza sie nie nadaje, bo wciaz za slabo znam jednak jezyk, na koreoetycje, czy do skzoly to tylko z ludzmi z podstawami jezyka, nie wyzej, bo nie czuje sie na silach, by dobrze nauczyc, balabym sie, ze zagna mnie w czyms. co do administracji, to niby ucze sie tych wszystkich terminow, ale co z tego, jak mi to migusiek wypada z glowy? jak mam pracowac w jakims urzedzie, jak tak slabo sie orientuje?

Idź do szkoły yebania najlepiej!