Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość no forgiveness

dlaczego jestem taka beznadziejna?

Polecane posty

Gość no forgiveness

Mam ogromy problem z wiarą we własne możliwości. Zaprzepaściłam już tyle szans, że szkoda gadać... Kończę studia (z trzyletnim poślizgiem, czego się strasznie wstydzę), nie mam na razie pracy, bo zajmuję się dzieckiem w domu. Ostatnio wzięłam udział w rekrutacji na super płatne, fajne stanowisko, tyle że w Warszawie. DOSTAŁAM pracę, ale stchórzyłam, bo bałam się przeprowadzki z dzieckiem, tego, że nie ukończę przez to studiów... A to wszystko było do zrobienia przecież... Kto inny wziąłby tyłek w troki, spiął się i ze wszystkim dał radę. Dlaczego ja jestem taka, że gdy tylko pojawiają się jakieś wymagania, trudności, to uciekam i wolę nic nie robić? Na studiach zostało mi jedno zaliczenie do zdobycia i mgr. To zaliczenie było banalnie proste, a zostawiłam je na ostatnią chwilę i napisałam totalny zaliczeniowy gniot, którego facet mi oczywiście nie uznał. Przez takie g... znowu mam kłopoty na studiach. Jakiś czas temu napisałam naprawdę dobre tłumaczenia literackie, które razem z innymi studentami miałam odczytać na spotkaniu w urzędzie miasta. I znowu, zamiast chwytać życie za bary, stchórzyłam i nic nie zrobiłam w tym kierunku, do nikogo się nie zgłosiłam. Mogłam spokojnie zaliczyć tamten przedmiot i do tego pokazać się od dobrej strony w tych tłumaczeniach. A tymczasem znowu jestem w czarnej d... To tylko przykłady z ostatnich miesięcy, ale całe moje życie tak wygląda :/ Nie mogę już patrzeć na siebie w lustrze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem za życiem
czy Twój mąż nie wspiera Cię w tym wszystkim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no nie a dlaczego
a dlaczego zakładasz, że musi mieć męża? Bez męża życie nie istnieje? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
Wspiera, zachęca mnie itd. ale to nie rozwiązuje problemu... Obiecuję mu, że np. skontaktuję się z kimś w sprawie tych tłumaczeń, że spotkam się z gościem od zaliczenia, a ostatecznie nic nie robię. Strasznie się boję tej konfrontacji, do tego jest mi wstyd, że napisałam taką beznadziejną pracę zaliczeniową. Wiedziałam, że tak będzie, a jednak odłożyłam pisanie na ostatnią chwilę. Chyba muszę iść z tym do psychologa czy coś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
Zasadniczo to nie mąż, tylko przyszły mąż :) A zakłada tak, bo mam dziecko, więc z wszelkim prawdopodobieństwem mam też faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naatalkaaa
To samo pomyślałam. Może rozmowa z psychologiem pomoże, jakaś terapia. Myślę, że dasz rade to zmienić, wystarczy, że ktoś Cię naprowadzi na to jak sobie z tym radzić. Chyba, że dasz radę sama się zaprzeć i obiecać sobie, że od dziś walczysz wbrew strachowi i obawom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim bardzo skromnym zdaniem
Ja pierdolę, mam prawie tak samo, tylko ja nie mam dziecka. I nie mam też faceta, bo też zawsze tchórzę. I na nic "porady" i tzw. "pocieszenia" szukam jakiejś rady, która mogłaby pomóc, ale na razie się nie udało. RÓWNIEŻ PROSZĘ O WSZLEKĄ POMOC - W SENSIE POMYSŁu, ćwiczeń na to, albo cokolwiek. Teksty w stylu "weź się w garść" raczej nie zadziałają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naatalkaaa
Ja tak walczyłam swego czasu z nieśmiałością. Po prostu obiecywałam sobie, że będę się przełamywać mimo strachu. Czasem jak się coś nie udawało, to ciężko mi było się potem zebrać. Ale po prostu starałam się dotrzymać tej obietnicy. Powtarzałam sobie cały czas, że tylko w ten sposób będę szczęśliwa, tylko tak coś osiągnę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
Ja już próbowałam się "zapierać" wiele razy... Zwykle wtedy, gdy byłam przyparta do muru, np. gdy groziło mi wywalenie ze studiów. Zaparłam się wtedy w sobie, wkuwałam po nocach i zdałam najtrudniejszy egzamin na 4+. Miewam czasem takie "wzloty", krótkotrwałe, gdy naprawiam to, co zepsułam, a potem znowu długotrwały marazm... Muszę mieć nad sobą jakiegoś bata, jakiś przymus. Dopóki byłam w liceum i kontrolowano mnie cały czas, szło mi dobrze, nigdy się nawet nie zastanawiałam nad takimi rzeczami, robiłam to, co było do zrobienia i już. Odkąd zostałam pozostawiona samej sobie, wszystko się posypało. Nie umiem kompletnie dbać o swoje sprawy. Np. zmieniłam miejsce zameldowania pół roku temu, a wciąż nie mam zmienionego dowodu osobistego. Wystarczy tylko zrobić zdjęcie i wypełnić wniosek... Robię tyle innych rzeczy, dbam o swoje dziecko, a o siebie kompletnie nie potrafię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
Moim bardzo skromnym zdaniem - wierzysz, że potrafisz się z tym uporać sama? Bo mi się wydaje, że ja nie umiem... Bardzo mi brakuje kogoś, kto mnie wyciągnie z tego, będzie mi mówił, co i kiedy mam robić, żeby wszystko się układało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
Natalka, gratuluję Ci pokonania nieśmiałości :) Z tym, że u mnie to coś więcej niż nieśmiałość. Czasem mam wrażenie, że sama bojkotuję dobre rzeczy, które zrobiłam i jednocześnie psuję swoją sytuację, jak tylko się da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim bardzo skromnym zdaniem
no forgiveness - nie do końca :O Też miewam czasem takie wzloty, że zatnę się, zaprę się i coś tam zrobię. Robię takie listy z rzeczami do zrobienia i wykreslam punkt po punkcie. Najlepiej działa, jak rozbiję je na jeszcze mniejsze punkty. Ale zwykle jest tak, że siądę, dochodzę do wniosku z góry, że nie dam rady... No i nie daję :O Udaje się tylko to, co robię bez zastanowienia, albo w większej grupie - ja daję pomysł, a ktoś wszystko za mnie wykonuje :O Naprawdę nie wiem już, co z tym zrobić, bo w czarnej dupie życiowej przez to jestem :O :O :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim bardzo skromnym zdaniem
A, i też mam trzy lata poślizgu ze studiami... Tylko mnie zostało znacznie więcej do zrobienia, niż tobie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
O matko, mam dokładnie tak samo z tymi punktami. Czasem w jakiejś manii robię wszystko z listy, a czasem wgapiam się w nią tępo i niedobrze mi się robi... Koleżanko, chyba musimy poszukać pomocy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim bardzo skromnym zdaniem
No dokładnie, mam dni, że mam nawet satysfakcję z tego, ze skreślam coś z listy. Mam rozpisane różne rzeczy po całym kalendarzu... Ale średnio mi to pomaga. Nawet teraz mam koło siebie taką listę. Zaczęłam od czegoś łatwiejszego: " - idź z psem na spacer - zrób zakupy - wykąp się" potem jest trudniej, bo zaczyna się: " - napisz maila do doktora M." I już wiem, że będzie trudno :O Pewnie, że potrzebujemy. Nawet byłam z tym u psychiatry. A ona... Nic mi nie doradziła. Nic a nic z wyjątkiem "musi pani być bardziej konsekwentna" WIEM, ale co z tego :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden grosz
Wielu ludzi tak ma, najlepsza metoda to małe kroki. Załóż sobie, że wykonasz od początku do końca jakieś zadanie, może niezbyt trudne na pierwszy raz i zrób to, nawet gdyby się paliło i waliło. U mnie pomogło. Czułam się beznadziejnie. Postanowiłam skończyć podyplomówkę, dobrze mi szło, więc dlaczego nie skonczyć najlepiej na roku? itp. itd. Teraz mam kolejne zadanie do wykonania, bardzo dlugo nie siedziałam za kierownicą, zapisuję sie na dodatkowe jazdy i zaczynam znów jeździć samodzielnie. Istnieje też inny sposób. Postaw sobie do zrealizowania jakieś naprawdę życiowe zadanie, które zawsze pragnęłaś zrealizować , a nie udało ci się. Jeżeli sobie poradzisz, to znaczy, że wreszcie dorosłaś, jesteś odpowiedzialna, samodzielna, jestes super babka i od tego czasu zacznij tak myśleć o sobie. Poradziłaś raz, poradzisz drugi i każdy następny. Zrób to dla siebie, nie dla męża, dziecka czy rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
Najbardziej boję się pójścia do pracy... Pracowałam już wcześniej, przed zajściem w ciążę, ale wyglądało to tak samo... Nie wywiązywałam się za dobrze ze swoich obowiązków. Nie wyobrażam sobie, że jest pracodawca, który chciałby zatrudnić taką osobę, jak ja. Skoro nie potrafię dbać o własne interesy, to co dopiero o interesy firmy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
No właśnie u mnie lista też się zacina na punkcie "napisz maila do..." :O jeden grosz - dzięki za porady. No właśnie próbuję tak robić, ale tracę wiarę w powodzenie zanim zacznę. Może zwyczajnie jestem niedojrzałą, niesamodzielną,beznadziejną dziewczyną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naatalkaaa
Pokonać chyba nigdy nie dam rady. Problem gdzieś tam zawsze będzie tkwił. Mam tak jak wy wzloty i upadki. Są takie okresy, że tylko siedzę i patrzę jak wokół piętrzą się niepozałatwiane sprawy i nierozwiązane problemy. Ale koniec końców jakoś zawsze umiem się ogarnąć ze wszystkim. Ustalam sama dla siebie terminy na załatwienie spraw i staram się jak mogę ich dotrzymać. Wiem, że muszę z tym walczyć. Błędem jest myślenie, że magicznie pojawi się w życiu ktoś, kto będzie nam wisiał nad głową i popychał, motywował do działania. Trzeba sie wziąć za siebie samemu. Nie czekać na cuda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden grosz
Dodatkowo warto uczcić zrealizowanie kolejnego celu, mnie pomagało kupienie nowego ciucha, kosmetyku czy butów (należy ci się, a jak!) , jakiś większy sukces był przypieczętowany wyjściem do restauracji lub imprezką w domu , zaproszeniem gości z okazji itp. Nie mam pojęcia, jakie są porady ekspertów w tej kwestii. Mnie pomogło. Patrzę na siebie w lustrze i czuję się ok. Nawet jesli mi coś nie wyjdzie, to tylko tym razem, następnym musi się udać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden grosz
Warto zaczynać od zadań najtrudniejszych. Zamiast narzekać napisz maila teraz. Już. Nie czekaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no forgiveness
Jeden grosz i Natalko, dzięki Wam za Wasze słowa. Macie bardzo zdrowe, a raczej zdroworozsądkowe podejście do tematu. Ja też sobie często powtarzam, że najlepszym momentem na zrobienie czegoś jest TERAZ. Tu i teraz jest ten moment, żeby coś zmienić. To mi przyświeca w chwilach, gdy nadganiam zaległości. Ale nie zawsze to działa. Czasem mówię to sobie i nic z tego nie wynika. Nie wiem, może wydrukuję sobie to, co tutaj napisałam i pokażę jakiemuś lekarzowi jednak. Wydaje mi się, że w miarę zwięźle napisałam, z czym mam problem. Z drugiej strony, taka głupia rzecz, jak telefon do poradni i umówienie się to znów rzecz, na zrobienie której mogę czekać miesiącami, zanim jakiś impuls nie popchnie mnie do działania. Oczywiście mam co opowiadać psychologowi, bo takie moje podejście znikąd się nie wzięło, większość mojego życia była totalnie do dupy, a chciałabym w końcu to naprawić i zacząć żyć, mam przecież rodzinę, a do tego życie mi ucieka między palcami, a pewnych szans już nigdy nie wykorzystam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden grosz
no forgiveness nie ma co żałować niewykorzystanych szans. Żyj tym co tu i teraz, przeszłości nie zmienisz, więc po co ją rozpamiętywać? To chyba typowo babski problem, takie powroty do przeszłości. Znów się asekurujesz, czy wydaje ci się, że jedna wizyta u psychologa załatwi wszystko? Na siłę szukasz kogoś, kto powie ci co i jak masz robić. W dorosłym życiu tak nie ma, owszem możesz oczekiwać rady, ale z resztą musisz poradzić sobie sama. Powtarzam, przeszłość to przeszłość. Parę rzeczy w życiu ci wyszło, masz dziecko, faceta, który cię wspiera, lada chwila skończysz studia - zacznij myśleć pozytywnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim bardzo skromnym zdaniem
Też spróbuję się zastosować, mimo że nie mam takiego wsparcia. POmoże albo nie pomoże, warto sprówbować. A maila ostatecznie napisałam. Ciekawe, czy odpisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden grosz
A maila ostatecznie napisałam. Ciekawe, czy odpisze. Jak nie odpisze napisz jeszcze raz. Kara ci za to nie grozi? Warto zrobić cokolwiek niz nic. Czy można inaczej przekonać się, że coś ci się uda ? Nie. Po prostu trzeba to zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×