Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

yakamoz

uzależnienie od partnera

Polecane posty

zielonysweterek strasznie mi przykro:( Ty również musisz sobie pomóc jak masz ochote to zaglądaj jest tu grupa wsparcia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
--> monikaaaaaaa ''My kobietki to mamy jednak przerabane. Zakoch*jemy się, dbamy, karmimy, cackamy sie jak z małymi dziećmi, byle tylko kochali, byli i nie odeszli.'' mamy i dostajemy na tyle na ile sobie pozwolimy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
--> zielony sweterek uciekaj jak najszybciej po trzech latach zwiazku facet Toba poniewiera, BIJE, obraza, a Ty sie na to godzisz ? Co jeszcze musi sie stac, zebys go zostawila ? czelasz az pobije Cie tak, ze wyladujesz na ojomie ??? Uciekaj, zajmij sie soba, idz na terpie, dla wpolozaleznmionych, moze przydalbysie antydepresanty. Tylko Ty jestes w stanie sobie pomoc, a droga do tego jest wbrew pozorom bardzo prosta !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak Bianco masz rację w obydwu ostatnich swoich postach. Odniosę się tylko do ostatniego, gdyż wprawdzie droga jest prosta to tak naprawdę każda kobieta tkwiąca w takim związku ma inny czas na dojrzewanie do takiej decyzji i innymi przesłankami się kieruje. Dla jednej przełomowym momentem jest obdukacja, dla innej przemoc werbalna i psychiczna. Teraz wydaje mi się to łatwe, ale jeszcze 5 lat temu nie wiedziałam czy przezyję tą całą drogę. Faktycznie terapia, leki to motor napędowy do działania. To skomplikowane schematy i aby to pojąć trzeba przez to przejść. Szkoda tylko, że są kobiety tak słabe psychicznie, że nigdy nie zdecydowałby się na taki krok. Reasumując Bianca ma rację - do działań drogie Panie.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kota.strofa mam kilka pytań do Ciebie:) 1. Jak u Was wyglądała sprawa podziału majątku? 2. Jak długo byliście małżeństwem? 3. Po jakim czasie od rozwodu stanęłaś na nogi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1. Sprawę o podział majątku założyłam 1,5 roku temu. Chciałam dojść do formy zanim znowu zacznę stracie z tym *****. 2. Bylismy małżeństwem 8 lat. 3. Finansowo od razu. Natomiast psychicznie trwało to kilka miesięcy zanim nauczyłam się normalnie funkcjonować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Biancaaa czekam na wypłate ogólnie zdołowana jakaś jestem, w pracy problemy, w domu problemy kota.strofa no to też długo byliście razem wcześniej napisałaś że czytając mnie widzisz siebie czyli dobrze rozumiem, że rówież byłaś źle traktowana? czy możesz coś więcej napisać jak się Twój mąż zachowywał, co robił, czego nie robił, etc.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Biancaaa czekam na wypłate ogólnie zdołowana jakaś jestem kota.strofa też długo byliście razem napiszesz coś więcej o zachowaniu Twojego męża? jaki był, jak się zachowywał, co robił?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pluszaty, Biancaaa, zła33 i wszystkim których nie wymieniłam WESOŁYCH ŚWIĄT

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
złożyłam pozew czekam na pismo z sądu jest mi źle i potrzebuje czasem się wygadać ale nie mam do kogo nikt już tu nie zagląda i zostałam sama z tym wszystkim szkoda gadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytamy, czytamy
to Twój topic jak będziesz pisać to inni też się odezwą gratuluję wytrwałości zrobiłaś kolejny krok czyli nie jest z Tobą tak źle jak reakcja męża?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heeej ! Super, gratuluje tego kroku ! Pisz, my zagladamy :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojejejejej
22:13 [zgłoś do usunięcia] yakamoz 26 maja sprawa pamietna data - dzien matki :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja zagladam, ale dojrzewam do opisania mojej histori, narazie podczytuje. Ktoras z was madrze napisala, ze kazda kobieta dojrzewa do odpowiednich decyzji, to prawda. Ja bylam dwa lata w tosycznym zwiazku, skonczylo sie to tydzien temu, choc wiele razy wczesniej wywalam jego rzeczy zawsze chcialam by wrocil. Tym razem bylo inaczej, rozmawialam z nim i postanowilam ,ze dam odejsc choremu uczuciu, i wczesniej mialam obawy, teraz normalnie oddycham, nie jest mi zle, choc myslalam ,ze umre,ze bede plakac. Czulam jak odchodzi moje uczucie, po tylu cierpieniach i ponizeniach , wreszcie czuje spokoj. Udalo mi sie to przezyc. Oczywiscie sa chwile slabosci, tu i tam zaplacze, bo brakuje , bo boli. Toksyczne zwiazki to jak nalog, on byl moja heroina i calym swiatem. Jedno co wiem, ze tesknie za nim, nie wiem za czym, ale tesknie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moniaaaaa28
wiem jak to jest, wiem że dobrze się stało że się rozstaliśmy, to też był toksyczny związek, ale czasem mi go brakuje, nie chciałabym znów do niego wrócić, juz nie ale brakuje... ale już coraz rzadziej...;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w trudnej sytuacji
Hej Piszę do Was bo sama już nie wiem co o tym myśleć. Byliśmy za sobą 4 lata i ostatnio on stwierdził, że to związek bez przyszłości, że nie potrafimy sie dogadać, często się kłociliśmy,że się wypalił i że musimy się rozstać. Prosiłam, płakałam, wydzwaniałam,tłumaczyłam, wyjaśniałam, zapewniałam o swojej miłości, mówiłam że będę czekać..Wyprowadził się, z kimś się spotykał, spędzili razem święta, choć prosiłam o wspólny wyjazd. Po 2 tygodniach zaczął dzwonić, przepraszać, mówić, że teraz zrozumiał co stracił, że drugiej takiej sobie nie znajdzie (łączy nas prawie wszystko, te same sporty, wspólna praca i pasja), że mieliśmy coś wyjątkowego,że nie potrafił tego docenić i czepiał się rzeczy błahych itp. Wydawało się że faktycznie tak jest. Od mojego powrotu (wyjechałąm do rodziny) cały czas mieszkał u mnie (w kiedyś naszym mieszkaniu) i było cudownie przez chwilę, a on bardzo się starał, jednak nigdy nie wspomniał o tym żeby wprowadzić się na nowo, że chciałby do mnie wrócić, że postara się odbudować moje zaufanie, a czasami nawet powtarzał, że nie wie co zrobić ze swoim życiem, gdzie mieszkać, że jest załamany. W niczym mi nie pomaga, nie dokłada się do mieszkania ani rachunków, jedzenia. Opłaca tylko to drugie lokum. Nie sprząta, nie zmywa, nie zrobi zakupów nawet jak poproszę itp. Na moje uwagi, że sytuacja jest nie do zniesienia, że mieszka tu jak w hotelu, jak nie ma ochoty to nocuje u znajomych, albo u siebie (w domu gdzie nadal mieszka ta kobieta) to obraża się i znika. Dziś mi wykrzyczał, że nie będę mu ustawiała życia, i że zabierze resztke swoich rzeczy ode mnie bo powiedziałam, że nie pali się już w tym mieszkaniu i bardzo proszę żeby wychodził na balkon, że próbuje mu układać życie, bo jak to powiedział nawet zwracam mu uwagę żeby użył podkładki jedząc coś na śnieżnobiałym obrusie ( a zawsze coś mu spada i wylewa się z talerza). Nie jada w kuchni tylko w salonie przed telewizorem. W dodatku powiedział, że to moja wina że odszedł, że mnie zostawił, w zasadzie wszystko jest moją winą i jakim prawem mam ciągle pretensje do niego. Jak chciał odejść to mu powtarzałam, że wiem jakie błędy popełniłam, tak więc skoro się przyznałam, a on nie to wina jest ewidentnie moja...Byłam nawet u psychologa, bo uznał, że powinnam jeśli mamy być razem i pani kazała mi przygotować tebelę i tak było czego mogę oczekiwać teraz od niego a ja nic nie wiem, nie mam pojęcia na co mogę liczyć, bo jest ciągle raz tak raz na odwrót. Jak mu o tym powiedziałam wściekł się i pojechał do siebie, bo niby oceniam go gorzej nic byłych. A przeciez ja nigdy o nikogo nie zabiegałam jak chciał się rozstać, a o niego walczyłam jak idiotka chociaż był dla mnie tak okrutny i tak hamsko mnie odtrącał...Tak koszmarnie cierpiałam, on był dla mnie taki okrutny, pomimo tego chciałam dać nam jeszcze szansę, to ja łagodzę nasze spory teraz, a przecież liczyłam, że skoro tak mnie skrzywdził i podobno zdaje sobie z tego sprawę to bedzie teraz zabiegał i walczył o nas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moniaaaaa28
Dziewczyno daj sobie z nim spokój Moim zdaniem on nie jest pewien czy zaryzykować wszystko i zerwać z Tobą do końca, czy zostawić sobie furtkę jakby z tamtą nie wyszło. dlatego tak Cię trzyma w niepewności, chce żebyś ty cały czas na niego czekała w razie czego. Wie że Cię krzywdzi w ten sposób ale mysli tylko o sobie. I dalej będzie opowiadał Ci różne rzeczy żebyś o tym myślała i przypadkiem nie zaczęła mysleć o rozstaniu z nim. Bo teraz on jest górą i ma Cię w garści. Nie daj się bo to Cię wykańcza. Jak on w koncu zdecyduje że zrywa definitywnie będziesz bardzo cierpiała, a jeśli zdecyduje że wróci, juz zawsze będziesz sie zastanawiała czy znowu nie odwinie Ci takiego numeru. NIE DAJ SIE DRANIOWI!!! NIE JEST TEGO WART!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w trudnej sytuacji
W zasadzie całę 4 lata były w niepewności, bo nidgy nie wiedziałam czy jutro też mnie będzie chciał, bo w byle sprzeczce wykrzykiwał "to się rozstańmy", "to nie ma sensu, to bez przyszłości". Jak było dobrze to byłam jego całym światem, a nastepnego dnia wszystko było bez przyszłości. Myślałam, że po tym rosztaniu coś przemyślał, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie, że zrozumiał co stracił, że mieliśmy coś wyjatkowego. Ale upłynęły 2 tygodnie sielanki i juz mu znowu wszystko przeszkadza, np że pasta do zębów nie leży pod prysznicem stanowi problem (bo przeciez tam sie je myje) i znowu znika bez słowa na noc jak tylko zrobi sie nieprzyjemnie, bo zacznę poruszać drażliwe tematy, albo pokażę, że mam żal do niego. Jak poruszyłam temat tego że mieszka dalej w tym wynajmowanym lokum i u mnie i jest to nie do zniesienia odparł, że kupił dużą szafę z którą nie ma co zrobić, a poza tym opłacił tamto, więc nie będzie się marnować. Śmiać się czy płakać, sama juz nie wiem. Poza tym cały czas każe mi się tłumaczyć czy kogoś poznałam i czy sie z kimś spotykam potajemnie przed nim. Czasami jest to już nie do zniesienia. To on wszystko zniszczył (chociaz jego zdaniem ja i podobno była to słuszna droga do poprawy naszych stosunków) nie wytłumaczył się z tego związku z kobietą (jest juz zamknięty) ale to ja mam się tłumaczyć czy aby sobie kogos nie znalazłam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już na pierwszej rozprawie??? W takim razie gratuluję :) , teraz zacznij układać sobie wszystko po swojemu, ale spokojnie. Odbuduj dawne znajomości, może odkryjesz w sobie pasje... A i jeszcze jedno, jak zachowuje się teraz już twoj były mąż?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas zacząć nowe życie, szczerze powiedziawszy to nie sądziłam, że tak szybko pójdzie, z tego wynika,że absolutnie nie ma czego żałować. Odezwij się jak już sobie wszystko poukładasz na nowo. pzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie było go na sprawie rozwodowej, wyjechał za granice do pracy na 6 miesięcy, napisał wniosek do sądu że zgadza się na rozwód bez orzekania o winie, usprawiedliwił swoją nieobecność, 10 minut i po sprawie. dzieci nie mamy więc sprawa była prosta. teraz go nie ma, ja jestem w naszym mieszkaniu, jak wróci to będziemy się zastanawiać co dalej. (podział majątku) ogólnie przyjęłam to bez emocji, może dlatego że tak naprawde to małżeństwem nie byliśmy bardzooooooo długo już wcześniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
każdy mnie pyta, no i jak tam? jak się czujesz, płakałaś, żałujesz.....? na dzień dzisiejszy nie ma we mnie emocji, nie płakałam dobrze się złożyło że wyjechał, pewnie gdyby był na miejscu to inaczej bym to wszystko odczuwała. od czasu do czasu przyjdzie jakiś sms, ale to na stopie bardziej koleżeńskiej pewnie gdyby był na miejscu to kłócilibyśmy się każdego dnia a tak jest spokój co będzie dalej nie wiem, ale najważniejsze że to już za mną :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej , pisalam tu wczesniej....coz zmiany sa zawsze na dobre i na zle, zakonczylam toksyczny zwiazek po dwoch latach wspolnego mieszkania, historia jak kazda inna, wykorzystywanie i wpedzanie w poczucie winy, robienie z domu hotelu. Od miesiaca jestem sama, nie jest mi az tak zle , bo tlumacze sobie ,ze tak lepiej, ale czasami tesknie, do czego nie wiem, bo troski i milosci nie bylo, to jak masochizm, jakbysmy lubily byc poniewierane, nawet jak sie klocilismy to czulam cos , bo bylam zauwazona, to jak syndrom bezdomnego psa, ktory blaga o poglaskanie. Nie wiem skad to sie bierze w nas kobietach i co za typy facetow przyciagamy. teraz czuje pustke , ale jest mi inaczej , zdrowiej , czuje sie wolna, bez nadmiernej kontroli kazdego slowa czy gestu , bo moze HRABIA sie zdenerwuje. Mam chwile slabosci i placze , ale to chyba normalne, tesknie nie za nim , ale za idea kochania i bycia kochanym. Zycze nam wszystkim abysmy wytrwaly i przeszly to pieklo i potrafily jeszcze kiedys komus zaufac i dac sie pokochac, powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×