Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ta_cisza_trwa_wrześniowa_

Zły sen, który nie mija...

Polecane posty

Gość Ta_cisza_trwa_wrześniowa_

Witam. Może zacznę od tego, że niedawno skończyłam 23 lata i wraz z dniem urodzin naszła mnie taka smutna refleksja. Otóż, odkąd sięgam pamięcią, zawsze było ze mną coś nie w porządku. Już jako dziecko odznaczałam się straszną wstydliwością; bałam się innych dzieci, każde wyjście do szkoły było dla mnie horrorem. Z wiekiem niewiele się zmieniło pod tym względem, może nawet się pogorszyło. W szkole bowiem dość szybko stałam się obiektem zaczepek ze strony elitki, która na różne sposoby próbowała mi uprzykrzyć życie. I chociaż w liceum sytuacja znacznie się polepszyła, gdyż poznałam kilka świetnych osób, to strach i dyskomfort w kontaktach interpersonalnych pozostał. Z czasem przybrał na sile do tego stopnia, że popadłam w depresję. Zawaliłam jedne studia, potem przeżywałam spory kryzys na drugich i niewiele brakowało żebym znowu się poddała, ale na szczęście tak się nie stało i jakimś cudem udało mi się dotrwać do drugiego roku. Problem w tym, że w dalszym ciągu mój stan psychiczny trudno zaliczyć do stabilnych. Są dni, kiedy mogę przenosić góry, zajmuję się moimi pasjami i wygłupiam z przyjaciółmi, ale wystarczy gorszy dzień, żeby powracały myśli samobójcze, niskie poczucie wartości i wszelkiego rodzaju demony, które sprawiają, że zamykam się w sobie i przestaję czymkolwiek zajmować. Nadwrażliwa, jestem podatna na rozczarowania ludźmi, wszystko biorę sobie do serca zbyt mocno. Z tego powodu mam problem z nawiązywaniem nowych kontaktów. Jestem taka dziwna, aspołeczna, nieśmiała, wiecznie spięta. Ludzie mnie onieśmielają i choć nieraz chciałam się otworzyć na nowe znajomości, w dalszym ciągu trauma z przeszłości mi na to nie pozwala. To, że znalazłam sobie przyjaciół, którzy mnie wspierają, uważam za cud. Bowiem dla większości świata uchodzę za dziwaka. Ludzie na roku rzadko ze mną rozmawiają, facet, który mi się podoba, chyba źle mnie odbiera. Z tego powodu czuję się gorsza, jak ktoś kto już zawsze będzie sam i nigdy niczego nie osiągnie. Co prawda staram się skupiać na pracy nad sobą, rozwijam zainteresowania i zdolności, ale w chwilach kryzysu wszystko idzie w kąt i mój świat staje się czarny, bez szans na żadne przejaśnienia. Już zupełnie nie wiem co robić. Jak mam spojrzeć inaczej na samą siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_cisza_trwa_wrześniowa_
Mam już dość tego wszystkiego. Niby mam plany, marzenia, jestem młoda, ale nie potrafię cieszyć się życiem. Obserwuję moich rówieśników, widzę jak się realizują tu i tam i chciałabym mieć taką wolę życia, ale niemoc, brak wiary we własne siły sprawia, że wciąż tkwię w martwym punkcie, pogrążona w samotności z gorzkich wspomnieniach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_cisza_trwa_wrześniowa_
Poradźcie, co mam zrobić z tym wszystkim? Czy mogę stać się kimś innym niż jestem teraz? A może już zawsze będę sama i zgorzkniała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_cisza_trwa_wrześniowa_
?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×