Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość żonkaxxx

Chcę pomóc mężowi się leczyć

Polecane posty

Gość żonkaxxx

mój mąż ma 25 lat a ja nie mogę patrzyć na niego jak marnuje sobie i mnie życie. Od tygodnia jest w stanie upojenia alkoholowego i widzę jak się stacza na dno chcę mu pomóc ale wiem że jak sam nie będzie chciał się leczyć to ja nic nie zdziałam. Podpowiedzcie jak mam go przekonać co mówić żeby dał się poddać leczeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość RKO
nie naciskać, nie jojczyć - powiedzieć raz i konkretnie, że won na leczenie. Nie ukrywać przed znajomymi i rodziną, że pan chla. Pozwolić mu ponosić konsekwencje własnych wyborów i własnego działania. I przede wszystkim - nie chronić. Czyli koniec z tuszowaniem jego wybryków, koniec obsługi (pranie, sprzątanie, gotowanie - stop. Panu rączek przy samej dupie nie urwało, skoro jest w stanie wykombinować flaszkę i do picia go nikt nie zmusza, to jest w stanie sam zadbać o resztę swoich potrzeb). Sama dla siebie zasuwaj szybko do najbliższego ośrodka leczenia uzależnień na terapię dla koalkoholiczek. I to bez gadania. Młoda jesteś, szkoda życia na ochlapusa. I przygotuj się na to, że w trakcie terapii poglądy na związek, małżeństwo i co tam jeszcze wywrócą Ci się do góry nogami. Ratuj przede wszystkim siebie. Jeśli Twojemu mężowi procenty całkiem mózgu nie zeżarły, powinien się zgłosić na leczenie. Wtedy wspieraj, najmocniej jak potrafisz. Na terapii koalko powiedzą Ci, co i jak. Jeśli pan ma już końcowy produkt przemiany materii zamiast mózgu - trudno. Odpuść sobie, nie zmienisz go, będzie tylko gorzej. Im wcześniej sobie to uświadomisz, tym lepiej dla Ciebie. Dużo siły Ci życzę. Będziesz jej potrzebować, jak cholera...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żonkaxxx
narazie jak mu powiedziałam o leczeniu to się panicznie przestraszył

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żonkaxxx
a czy może ktoś wie jak wygląda w rzeczywistości taka terapia? Jak narazie zamierzamy zgłosić go na odtrucie alkoholowe ale co dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żonkaxxx
a co to jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żonkaxxx
nie chce od niego odchodzić to wkoncu moj mąż i powinnam mu pomóc jezeli zobacze ze to nic nie daje wtedy moge pomyslec o odejsciu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość RKO
A czego tu się bać? Leczenia? A nie boi się, że straci żonę, pracę, zabije kogoś po pijaku? No proszę, delikutasik się znalazł... Co znajomi powiedzą, że się leczy? A co powiedzą, jeśli nie będzie się leczył, tylko staczał coraz bardziej? Tego się już nie boi? Jeśli tak młody dzieciak wpada już w tygodniowe ciągi, to sprawa jest poważna. Być może on jeszcze tego nie widzi? Boi się, że leczenie to nie nauka picia kontrolowanego, tylko całkowita abstynencja? No kurczę, a ktoś obiecywał, że będzie łatwo? Poza tym, jak mawiał klasyk polskiej myśli filozoficznej, Ferdynand Kiepski - "pić to trza umić". A daj mu do wyboru - albo chla sam (zupełnie sam, bez Twojego towarzystwa, bez rodziny, małżeństwa), albo przestaje całkowicie. To jego decyzja. Jak myślisz, co będzie ważniejsze? Tyle, że w obiecanki, że się poprawi to nie chce mi się wierzyć. Wiesz, może i piszę nieco oschle, ale flaki mi się przewracają, kiedy czytam, jak to głupi smarkacz jest na najlepszej drodze do rozpieprzenia życia sobie, Tobie, a może i przy okazji kilku innym osobom - bo czynny alkoholik trafia odłamkami swojego nałogu dookoła, na ślepo, w rodzinę, przyjaciół, zwykłych znajomych, rybki w akwarium. Zasuwaj na terapię dla współuzależnionych. I poczytaj sobie temat na kafe - bodajże "mąż-alkoholik". Mądre babki tam piszą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żonkaxxx
dzięki ale nie moge znalezc tego tematu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość RKO
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3217663 - to ten temat. A Ty sama, choćbyś się uchetała jak koń po westernie, nic nie zdziałasz. To on ma chcieć. Bez jego współpracy kompletnie nic z tego nie wyjdzie, stracisz zdrowie, nerwy, godność, wszystko. Jeśli go kochasz - walcz. Ale nie za wszelką cenę. Jeszcze raz to piszę - idź na terapię. Dla niego też, ale dla siebie przede wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość giocca
wiesz jak to jest, możesz konia zaprowadzić do wodopoju, ale nie zmusisz go żeby pił... walcz jak Ci zależy, ale mądrze, bo inaczej sama siebie zniszczysz, nie za wszelką cenę! musisz być stanowcza, konsekwentna, silna i wiedzieć kiedy odejść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jamalson
dziewczyna maja racje, musisz liczyc sie z odejsciem, szkoda zycia. i faktycznie on sam musi chciec terapi. koniec z oszukiwaniem rodziny, przyjaciol, z tlumaczeniem go i piodnoszeniem z podlogi. niech sie zarzyga na klatce schodowej a rano wstydzi sie przed sasiadami. musi poczuc sie jak gowno. przepraszam za szczerosc ale nie mozesz ustapic. i KONIECZNIE idz na terapie dla wspoluzaleznionych. odwagi dziewczyno :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×