Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kika3666

On ukrywa nasz związek

Polecane posty

Gość kika3666

Witam wszystkich, mam problem i może będzieie mogli mi pomóc, przemówić do rozsądku w tę lub tamtą stronę. Mam 39 lat, jestem w związku z wdowcem od 3 lat. Niestety wciąż mam wątpliwości co do mojego mężczyzny, ale po kolei... Poznaliśmy się kilka miesięcy po smierci żony, do dziś nie znam zresztą szczegółów tego, jak to było? Wiem tylko, ze chorowała, natomiast nie pytam o nic więcej niż sam mi chce powiedzieć bo uważam, ze kazdy z nas musi do wszystkiego dojrzeć i chcieć mówić o czymś co nas boli. Początkowo nie miałam nic przeciwko temu, zeby nie mówić jego rodzinie i dzieciom o mnie (moze trzeba się poznać, spróbować dotrzeć) mimo ze moja rodzina i dzieci wiedzialy o nas od razu - nie chciałam niczego ukrywać. Z czasem zaczęła mi ta sytuacja ciążyć coraz bardziej, kiedy jego dzieci (dorosłe, studiują w innym mieście) przyjeżdżają na swięta, nie dzwonię do niego zeby nie powodować niezręcznych sytuacji, wydaje mi się ze on sam powinien to z nimi załatwić, wspólnie wszyscy idą na obiad do dziadków, siostry, brata - ja w tym czasie nie istnieję, dzwoni do mnie jak dzieciaki wybędą z domu, zeby spotkać się ze znajomymi albo spotykamy się wieczorem na chwilę na krótki spacer. Kilka razy naciskałam i mówiłam, ze taka sytuacja jest dla mnie nie do zniesienia, obiecywał, ze porozmawia albo chociaż zapyta, co dzieciaki by powiedziały, gdyby ojciec miał przyjaciółkę - kończyło się tylko na obiecankach. Argumentem za tym, że nie chce rozmawiać na ten temat jest to, ze dzieci były bardzo związane z mamą i mogą mnie nie zaakceptować. Dziwne, to właściwie po co się ze mną wiązał? Coraz częściej myślę, że z wygody: dobrze wyglądam na swój wiek, jestem szczupła, zadbana, zaradna, ugotuję, posprzątam, itp. Np do niedawna zawsze w weekend przychodził na obiad, od jakiegos czasu zrezygnowałam z tego bo czułam się wykorzystywana nie dostając nic zamian, nie mówiąc już o jaichkolwiek zakupach na ten wspólny weekend. On zna moja rodzinę, moich znajomych - ja nikogo. Kilka razy juz go "odprawiłam", ale wraca, mówi ze kocha. A ja kocham bardzo, więc wybaczam, pozwalam wrócić i znów w ciągu kilku dni wszystko wraca do poziomu sprzed awantury. Dodam, że nie jest to mężczyzna czyły, ciepły, opiekuńczy a ja bardzo tego potrzebuję i wciąż tłumię na codzień wszystkie emocje, chociaż zdarza się, ze mówię mu o tym że mógły mnie przytulić chociaż raz na jakiś czas. Generalnie, gdyby spojrzeć na to z boku to on mnie nie obraża, nie pije, nie zadręcza, nie krzywdzi a ja wciąż się czepiam. Napiszcie prosze jak to widzicie, czy mam zbyt duże wymagania? P.S. Nie mieszkamy razem, widzimy się codziennie na jakąś chwilę i spędzamy wieczory w piątki lub soboty razem, zazwyczaj przed telewizorem. Wychodzimy gdzieś raz w roku z okazji jego urodzin lub imienin, zawsze sami, zawsze tam gdzie jest małe prawdopodobieństwo tego, ze kogoś można spotkać (tak przynajmniej to odbieram)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Belcos
Kobieto, jesteś w moim wieku. Zastanawiam sie: po co ci ten facet??? Nic ci nie daje, najwyraźniej zrobił sobie z ciebie wygodny mebel. Mam nadzieję, ze jest chociaż dobry w łóżku. Wydaje mi się, że z góry założyłaś że jesteś za mało warta aby znaleźć kogoś porządnego - i dlatego bezpieczniej trzymać się tego ochłapa który jest teraz... Nic bardziej błędnego! Tracisz tylko czas, zamiast zacząć szukać kogoś dla siebie. Wywal dziada, przestań się zadręczać i zacznij żyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyno, po pierwsze, nie wolno Ci myśleć, że jak on Cię nie bije i nie obraża to Ty nie możesz wybrzydzać! Ty masz go akceptować, jeśli tak nie jest to coś jest nie tak. Po drugie, masz najzupełniej normalne potrzeby i myślę, że każdy czułby się tak samo. Musisz wziąć pod uwagę, że niektórzy po śmierci najbliższej osoby (czyt. partnera/partnerki) bardzo długo nie mogą się otrząsnąć a nawet nigdy. Z tego co piszesz, wydaje mi się, że jego sumienie nie dopuszcza nowej kobiety do jego życia a on sam bardzo jej potrzebuje (Ciebie). Może mu się wydawać (nie ważne czy minęły 3 lata czy 10), że to nie na miejscu żeby się wiązać z inna kobietą. Może się tego wstydzić, może się bać, że inni będą myśleć o nim w bardzo złych kategoriach. Spróbuj z nim porozmawiać w ten sposób, że okażesz mu, że go rozumiesz - spróbuj postawić się w jego sytuacji i opowiedz mu co byś czuła po stracie najbliższej osoby. On poczuje się pewniej, wiedząc, że jego odczucia są normalne. Jeżeli on naprawdę chce być z Tobą a nie może przezwyciężyć swojego lęku przed opinią innych to zaproponuj mu żebyście się spotkali z psychologiem. Może poda jakiś kierunek, w jakim mógłby zacząć zmierzać wasz związek? Z innej strony, jeśli jesteście razem już trzy lata to raczej nie jesteś kobietą, z którą związał się tylko dla wygody. Powinnaś to wyczuć po rozmowach z nim. Kobiety dużo łatwiej rozszyfrowują mężczyzn ;) Poza tym ukrywanie związku nie należy do najwygodniejszych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kika3666
Do Belcos i Wszamysza Dziękuję dziewczyny za odpowiedź, w zasadzie obie macie rację. Niestety trzmam się jak "wesz kożucha" wiedząc od dawna, że to bez sensu. Sex? nie istnieje, bo czym można nazwać intymność raz na 4-6 tygodni a nawet wtedy nie jest to ani upojne ani czułe ani namiętne. Przestałam przyjmowac pigułkę, bo doszłam do wniosku, że nie będe się truła przez miesiąc, żeby raz w miesiącu albo rzadziej (i to wtedy kiedy juz domagam się tego głośno!!! doszło do zbliżenia). Nie mam wielkich potrzeb seksualnych ale to jest przegięcie. Uwierzcie, że próbowałam rozmawiać, krzyczałam, płakałam i nic. Na moje słowa o tym, co czuję (bez zadnych oskarżeń typu: Ty jesteś taki, siaki... Bo przez Ciebie to jest to czy tamto...) mówi, ze się czepiam, że ciągle coś mi nie pasuje, że wiecznie mam jakieś pretensje. Uważam, że to nieprawda, wybucham wtedy, gdy już nazbiera się zbyt dużo, wówczas mówię, że jest mi źle z tym czy tamtym, jego reakcja jest jedna - nie odpowiada na moje pytania (bo krzyczę a on nie będzie rozmawiał ze mną w takiej atmosferze) albo mówi, że to nie moja sprawa jego stosunki rodzinne (raz tak powiedział i bardzo za to przepraszał) albo po prostu jest zmęczony i nie ma ochoty na rozmowę. Na spotkanie z psychologiem nie ma szans, już poruszałam ten temat. Powiedział, że nie pójdzie się przed nikim uzewnętrzniać. Moze jest tak jak pisze Wszamysza, potrzebuje mnie ale nie ma sumienia oficjalnie okazać innym, że jest z kimś związany. Chce uchodzić za mężczyznę wolnego, samotnego, opłakujacego... nie wiem. Dziwne jest też to, że kiedy ma miejsce jakieś spięcie, jest przez kilka dni bardzo, bardzo kochany, potrafi przytulić, powiedzieć coś miłego, ale trwa to dość krótko. Dziwne jest to, że po takim spięciu zawsze mówi, że bardzo kocha i nie wyobraża sobie zycia beze mnie, a potem każde z nas jest zamknięte w swoim domu. Jest to osoba wykształcona, inteligentna, raczej nie skłonna do manipulajci innymi, chociaż z drugiej strony nie wiem, jak było w jego małżeństwie, więc kto wie? Może mój brak wiary w siebie wynika z tego, że krótko po zawarciu małzeństwa rozeszłam się z mężem i samotnie wychowywałam dzieci. Wiecie jak to jest, obowiazków mnóstwo, brak czasu dla siebie. A teraz złapałam to się trzymam, chociaż nie czuję się w tym dobrze od początku. Koleżanka mi mówi, że w naszym wieku "jeszcze" nie ma normalnych facetów. A ja chyba z powodu tej samotności wieloletniej, podejmuję złą decyzję. Nie wyobrażam też sobie jakiegoś poszukiwanie partnera np. na portalach randkowych, mimo, ze jestem bardzo komunikatywna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość posłuchaj dziewczyno
jesteś w kwiecie wieku, więc temu panu powiedz : ja już panu dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Belcos
Dziewczyno, uciekaj!!! Po tym co piszesz, jasne jest jedno: facet stosuje (moze i podświadomie) bierną agresję! Częściowo wynika to z wygody, ale bardziej z checi posiadania władzy nad drugą osobą. I idzie mu to świetnie, trzeba przyznać! Jesteś ubezwłasnowolniona, bo po każdym upokorzeniu facet robi malutki krok w twoim kierunku. Żeruje na tym, że potrzebujesz bliskości i ci tę bliskość dawkuje w nagrodę, jak psu. W tej sytuacji wygląda to tak, że ty się czepiasz, ty marudzisz, ty nie dajesz spokoju, a przecież tak fajnie wam razem... Naprawdę tego chcesz? Chyba powiedział ci prawdę, mówiąc że jego stosunki rodzinne to nie twoja sprawa - wyrwało mu się, w jakim kontekście cie widzi. Nawet nie jak pogotowie seksualne, tylko jako kobietę "do bicia" - nie fizycznego, ale psychicznego, niewolnika z którym można zrobić wszystko. Powtarzam, jesteś w tym samym wieku co ja. Przechodziłam przez bardzo podobną sytuację, ale w końcu odnalazłam godność własną. Jesteśmy warte więcej niż wycieraczki jakimi nas widzą ci "bogowie" za trzy grosze. Tak, on cię potrzebuje. Ale nie do bliskości, tylko do poniżania. Przeanalizuj sobie jeszcze raz te sytuacje. Nie jesteś godna przedstawienia rodzinie? Ale jesteś wystarczająco dobra do sprzątania. Nie jesteś godna przytulenia kiedy tego potrzebujesz? Ale świetnie się sprawdzasz jako pojemnik na spermę co kilka tygodni. Jesteś idealnym materiałem na psychicznego niewolnika, trochę wystraszona samotnością, niepwena i nieufna. A on taki wspaniały, pochylił się nad tobą biedną i pozwollił ucałować swoje buty... A teraz robi z tobą co che. Nie ma nic złego w poszukiwaniu - niekoniecznie portale randkowe. Po prostu powinnaś wyjść trochę do ludzi, może jakieś forum ogrodnicze, inne związane z tym co cie interesuje? Podnieśiesz trochę samoocenę, pogadasz z ludźmi... Uciekaj kobieto, wiem co mówię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kika3666
Belcos, jestes bardzo dosadna i potrafisz wstawić na własciwe tory!!! Byłas w podobnym związku? Jak długo? Czy jesteś singlem czy znalazlaś swoją połówkę a jeżeli tak to gdzie? Sądzisz, ze nic w naszym zyciu nie dzieje się bez przyczyny i jeżeli gdzies jest pisany mi normalny facet to jeszcze będzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Belcos
Związek był na tyle podobny, że rozpoznaję poszczególne elementy :) A dzisiaj mogę sie tylko zastanawiać, jak mogłam być tak głupia? Nie dostrzegać takich sygnałów? Ale to przeszłosć, co nie znaczy ze łatwo było się wyleczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Belcos....100% racji- tez odnajduje wiele elementow z mojego dlugiego ale juz zakonczonego zwiazku i tez jestem w podobnym wieku Jeat tu watek na uczuciowym zalozony przez TUVR chyba "czy dobrze zrobilam?" prosze przeczytaj go i pomoz mi pomoc autorce bo ja juz nie wiem co jej powiedziec a szkoda mi dziewczyny bo to taka ja sprzed dwoch lat wiec bardzo sie z nia utozsamiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Belcos
Kika, stwierdzenie "nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny" jest niebezpieczne :) mogłoby oznaczać, że za jakieś grzechy masz cierpieć mając beznadziejnego faceta i ze nic się nie da zrobić... Życie jest za krótkie, żeby je marnować na złych ludzi. Żaden fajny książę cię nie wypatrzy w tej twojej wieży - jeśli sama nie zaczniesz chocby machać chusteczką przez okno... Ja jednak wzięłabym pilnik do paznokci i zaczęła wydłubywać tynk, po co czekać bezczynnie? Chętnie pogadałabym na prywatnej poczcie, jełśi potrzebujesz wsparcia. Musisz po prostu popatrzec na to wszystko z dystansu: z daleka widać wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kika3666
Bardzo, bardzo chętnie podzielę się z Tobą emocjami na prv. Wspierasz mnie niesamowicie, jestem w zasadzie dość silna osobowością, w wielu dziedzinach zycia bardzo stanowcza, konsekwentna a tu wsiąkłam i nie wiem co ze sobą zrobić. Dlatego też ciągle poszukuję w sobie winy za tę sytuację: moze trudno ze mna wytrzymać i dlatego taki to zwiazek. "Nic nie dzieje się bez przyczyny" dlatego, ze coś co działo się w moim życiu, stawiało pod ścianą i powodowało, ze nigdy się nie poddawałam, zaczynałam działać mimo że wiele było trudnych i przepłakanych dni. Pisz proszę: avedom@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×