Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość @ll@

Czy powinnam odejśc?

Polecane posty

Gość @ll@

Jestem na urlopie wychowawczym i mam wrażenie że tym samym popełniam przestępstwo, bo np: każdy tylko pyta kiedy mam zamiar wrócic do pracy itp... Jesteśmy 5 lat po ślubie.Od niecałych 3 lat mieszkamy w własnym mieszkaniu, wcześniej mieszkaliśmy u mioch rodziców. Mieszkamy w miejscu w którym nie mam ani jednej bliskiej osoby, dosłownie rzadnego wsparcia. Na dzień dzisiejszy nikt nie jest mi wstanie pomóc żebym mogła póśc do pracy, w pobliżu są teściowie, ale oni nie pomogą. Teściowa jest na kierowniczym stanowisku w banku, teśc też pracuje i najzwyczajniej nie mają czasu. Ja to rozumiem i staram się nie narzekac. Problemem stał się mój mąż, kiedyś był calkowicie inny! On uważa że skoro ja "siedzę" w domu to powinnam wszystko robic sama. W niczym mi nie pomaga. Ciągle wykręca się tym że pracjue i po pracy ma czas na swoje przyjemności. A kiedy jest czas na moje przyjemności, ja nie mam prawa byc zmączona, no bo przecież "siedzę" w domu. Ja już tak dalej nie chcę życ!!! Przytoczę kilka z pozoru drobiazgów, bo byc może dla was takimi są, a dla mnie to dramat. On nawet w weekend kiedy ma wolne, to nawet z naszą dwójką urwisów nie pójdzie na spacer. Dużo razy go prosiłam żeby poszedł chocby z dziecmi na spacer żebym mogła w spokoju posprzątac mieszkanie itp.. Bez jakiegokolwiek skutku. Kiedy wraca z pracy siedzi przed TV, przed kompem albo śpi. Kiedy go o coś proszę to stale udaje że jest zmęczony. Nigdzie razem nie wychodzimy, nawet z dziecmi. Wracajac z pracy nigdy nie robi zakupów chociaż blisko hipermarket, albo jeśli jak coś kupi ( przeważnie chipsy i colę dla siebie) mając bardzo blisko do sklepu jedzie tam autem. Nie wychodzimy nawet razem na miasto, bo kiedy jesteśmy gdzieś na ulicy to kłócimy się, potrafi mnie obraźic na ulicy aż sie ludzie za nami oglądają. Zawsze idzie przodem przeważnie z swoim tempie ( ma 190cm a więc jego kroki są dłuższe) a ja zanim :( Nie czuję się dla niego ważna i wartościowa tak jak kiedyś. Nie okazuje mi miłości, nie mowi mi że mnie kocha, nie mówi że jestem ważna i potrzebna. Rzadko kiedy uprawiamy seks. On czeka kiedy ja na niego wejdę i odwalę całą robotę, on tylko leży na plecach. Przez to wszystko nam nawrót depresji. Nie mam już siły walczyc, wręcz poddałam się, czasem chciałabym się już nie obudzic, albo uciec gdzieś daleko. Kto nie jest chory na to gówno to niestety nie zrozumie. Choroba mnie zmieniła, całkowicie. Sprawiła że przestałam walczyc, czuję że nie ma nadziei. Psychoterapia, leki i pobyt w "czubkowni" nie pomógł. Najgorsze jest to że on z mojej choroby sobie nic nie robi. Nie oczekuję od niego żeby koło mnie skakał, bo jestem chora, tylko żeby czasem mi pomógł, kiedy nie jestem w stanie wstac z łóżka, przytulił, pocałował i powiedział że jestem coś warta, że to co robię ma sens i cel.... ;( Potrzebuję jego wsparcia, a nie mam nic! Tylko ciągle słyszę że ta choroba to wykręcanie się od różnych rzeczy w tym obowiązków. Już tak bardzo mi wszystko wisi, że chyba tym wszystkim pierdolnę i pójdę wpizdu. Poradźcie mi coś czy jest jakiś sens walczyc, bo straciłam nadzieję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słowo Prawdy
Zawsze jest sens walczyć!!! Związek to nie są tylko piękne chwile, ale również szara codzienność. Rozmowa to podstawa i do tego Cię namawiam. Pogadaj szczerze i bez emocji z lubym, a jestem pewny, że dojdziecie do porozumienia i naprawdę fajnego związku.!! :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość @ll@
Wypróbowałam wszystkie dostępne sposoby w tym poważną i spokojną rozmowę , cały wahlarz porad i gówno to dało.. Naprawdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dajciemispokojzhsłem
Ile lat mają dzieci? Kiedy podrosną, a ten czas szybko nadejdzie, poslij je do przedszkola i wróc do pracy. Na pewno podniesie to Twoja samoocenę, poczujesz sie potrzebna i doceniana. Zachowania Twojego meza szkoda mi komentowac. Uwazam, ze on jest w pracy 8 godzin (czerpiąc z tego satysfakcję), a Ty jestes w pracy(której nikt nie docenia)24 godziny. Jesli nie zmieni swojego stosunku do Ciebie, to za pare lat moze sie zdziwic (bo wierze, ze jestes silną i mądrą kobietą), ale wtedy bedzie za pozno na poprawę. Trzymaj się i nie załamuj, nic nie trwa wiecznie, po kazdej ncy nastaje poranek :). czasami trzeba pomoc szczesciu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prowde ci powim
Moim zdaniem powinnaś odejśc, bo na kazdym kroku pokazuje ci jak w jego oczach mało jesteś warta. Nie docenia tego co robisz i nie szanuje cię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiollettttt
trudna sytuacja-dlugo to trwa?moze przejsciowe? a dzieci do przedszkola nie da rady?stalas sie dla niego malo atrakcyjna bo przewidywalna.jedna z metod to olewka totalna jego osoby, ale wczesniej rozmowa ze taka olewka w dwie strony to powolny rozpad malzenstwa, a moze ma kochanke?pamietaj, ze co by nie bylo to nie twoja wina-koledze w glowie sie poprzewracalo, a ty jestes super bo wiem ile to pracy w domu jest i dajesz rade wiec trzymaj sie cieplo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kąśliwa i złośliwa
Kurde jakbym czytała o sobie. Tez jestem na wychowawczym i mam 2 dzieci. Piszę mam w liczbie pojedynczej tylko dlatego że mój mężulek postepuje prawie jak mąż autorki. To tego u mnie dochodzą wredni teściowie! Koszmar teśc mnie na maxa obgadał, a od swojej sąsiadki usłyszałam że teściowa obrabia mi dupę na całej linni i to od bardzo dawna, a do mnie niby tacy mili zawsze byli! Kiedy powiedziałam o tym mężowi to był wściekly, ale teściowie go szybko przekupili!!!! Dali nam kilkunastoletni telewizor do pokoju córki i to wystarczyło żeby mężowi przeszła złośc i jeszcze ostatnio usłyszałam jacy to oni są dobrotliwi!!! Żygac sie chce! Materialisci pieprzeni, a mój mąż taki sam. Ja natomiast wolałabym wszystkie rzeczy w naszym domu wyrzucic a resztę spalic, żeby tylko byc w ten sposób szczęśliwa. Jednym słowem, nie mam potrzeby otaczania sie dobrami materialnymi, bo to tylko rzeczy, nic więcej. Moja przyjaciółka doradziła mi żebym wszystko postawiła na ostrzu noża, albo ja labo oni. Co o tym myślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×