Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Anima_22

Kto tkwi w beznadziejnym, wypalonym związku, bo nie potrafi się uwolnić?

Polecane posty

Ja :( Jesteśmy razem 4 lata, od dawna nam się nie układa, nie sypiamy ze sobą, prawie nie rozmawiamy, wiadomo On włączy sobie tv po powrocie do domu i zadowolony... Najgorsze jest to, że przez to wszystko czuję się gorsza od innych, mniej wartościowa, bo wszystko zawsze jest moją winą według niego :( Mam przez ten związek co chwilę doła, chciałabym się cieszyć ale nawet jak mam dobry humor, to wystarczy że źle dobiorę słowa, albo On i już jest powód do kłótni... mam na głowie pracę, studia i jeszcze kilka ważnych rzeczy... Nerwowo nie wytrzymuję już, boję się że obleję sesje przez to... Odeszłabym, ale powiem wam że nie mam dokąd, jestem w innym mieście, bo tutaj studiuje i pracuję, mieszkam z nim, u niego... na wynajem mnie nie stać, studia chłoną za dużo kasy (zaoczne), tak bardzo chciałabym wyzwolić się z tego więzienia i poczuć wolna i szczęśliwa a z drugiej strony się boję :( dodam, że on mnie nie ma do mnie szacunku, czuję się zdeptana, najgorsze jest to, że nie mam rodziców, nikogo praktycznie do kogo mogłabym iść, wcześniej mieszkałam u brata ale teraz on ma swoją rodzinę i nie ma tam dla mnie miejsca, zresztą to w innym mieście :( Co ja mam zrobić, skąd wziąć siłę? :( Tak bardzo cierpię :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jestem w takim samym związku. Tyle, że ja nie odejdę, bo nie mogę, brak mi sił. Wiem, że go to zaboli ale już nie potrafię z nim być. Kłócimy się ciągle o byle gówno i on zwala wszystko na mnie. Straszne to jest i wiem co czujesz.... Czuję, że przez to wysiadam psychicznie, ciągle myślę jak rozwiązać tę sytuację i każde rozwiązanie wydaje się być do dupy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To tak jak u nas, czasami wydaje mi się, że go kocham, a czasami że nienawidzę i nie mogę go znieść, on też ma dosyć... I co mam teraz tak tkwić, niszczyć sobie życie, potem dzieciom... Dzieciństwo i dorastanie miałam koszmarne... Na to nie miałam wpływu, ale teraz... na własne życzenie cierpię:( fakt faktem, że nie mam gdzie iść, może wynajem pokoju by była możliwa, bo mieszkania to dam rady, ale cholernie się boję, jak np. stracę pracę, to zawale studia, nie wiem co robić, ale jest źle w tym związku a pewnie będzie jeszcze gorzej. Marzę by czuć się wolna i szczęśliwa, że spotkam kogoś, kiedy już zadra w sercu się zagoi i wreszcie ułożę sobie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aha i achhhhh
to sobie pomyśl, że masz dopiero 20kilka lat i całe życie przed toba. A potem sobie pomyśl, że jak nie odejdziesz i nic z tym nie zrobisz, to jak będziesz dobiegać 50tki będzie ci jeszcze trudniej odejść, bo dom, bo dzieci i wspólny płot, pomimo tego, ze nie tyle nie będziesz z nim w zwiazku 4 lata, ale nie będziesz z nim sypiac od 4 lat :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha i achhhhh Doskonale sobie zdaje z tego sprawę, stąd też moje rozważania. Po prostu czuje sie od niego zależna, bo mam tylko jego, nikogo więcej, więc boję się stracić :( i zostac sama, inaczej jak ma sie rodziców, ale mi jest naprawdę ciężko:(To takie błędne koło, bo z jednej strony staram się by było dobrze a z drugiej to juz mnie upokarza, bo w końcu tez chyba zasługuję na szacunek, na odrobinę spokoju po powrocie z pracy, a nie ciągle jakieś zamieszki :/ chciałabym, z jednej strony żeby mnie przytulił, powiedział cos miłego, a zdrugiej wiem, że to by pomogło tylko na chwile:( ehhh No i kwestia finansowa tez tu wchodzi w gre, przychodząc do niego stałam sie zalezna, teraz nie mam powrotu, a z mieszkaniami wiecie jak ciężko :(boję się, że będę musiała rzucić studia a tego bardzo nie chcę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×