Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta Ważka

Droga do zatracenia - historia niechlubna

Polecane posty

Gość Kobieta Ważka

Od początku. Mając 24 lata byłam wciaż dziewicą, szukającą księcia. Nie chciałam oddać się byle komu, miałam kilku chłopaków, ale z żadnym nie byłam tak blisko, aby oddać się do końca. Potem pojawił się on: wysoki brunet, przy którym czułam "motyle w brzuchu". Wpadłam po uszy, zakochałam się od razu. Po miesiącu wylądowaliśmy w łóżku, to było tak pięknie spontaniczne, bez zastanawiania, dumania, przygotowania. Był dla mnie całym światem. Po studiach zamieszkaliśmy razem, byłam szczęśliwa. Potem ślub i obietnica bycia do ostatnich dni razem. Pierwszą rocznicę uczciliśmy odłożoną podróżą poślubną,czułam się jak w bajce. Układało nam się na każdej płaszczyznie życia, w domu, pracy, mieliśmy wszystko, bo mieliśmy siebie. Potem zaczeły się jego delegację, na początku sporadyczne, potem coraz częstsze. W trakcie jednej z nich ktoś powiedział, że widział mojego męża, zaczełam się zastanawiać. Podejżenia przyszły później,w jego teczce znalazłam błyszczyk. Nie należał do mnie. Kiedyś gdy miał jechać w kolejną pojechałam za nim. Wszedł do jakiejś kamienicy w centrum, stałam w pobliżu kilka godzin, wpatrywałam się w onka, zastanawiając się gdzie mój ukochany zniknął. Zobaczyłam ich, wyszli na spacer z psem, objęci, uśmiechnięci, zakochani. Czułam jak nogi uginają się pod moim ciężarem,zaczelam płakać i uciekłam , nie potrafilam jeszcze się z tym zmierzyć, to było ponad moje siły. Przyjechał do domu, zaczeliśmy rozmowę. Nie płakałam, nie użalałam się nad sobą, powiedziaąłm jak bardzo mnie zranił. On niczego nie ukrywał, pwoiedział, że zakochał się i chce się wyprowadzić. Następnego dnia jak wróciłam z pracy jego rzeczy już w naszym wspólnym mieszkaniu nie było. Wziełam dwa tygonie wolnego, przez pierwszy tydzień nie wychodziłam z domu, płaczu nie było końca. Płakałam, spałam, płakałam i znów ze zmęczenia usypiałam, czułam że przegrałam życie. Koleżanka wyciągneła mnie po tyg. na imprezę, upiłam się, bawiłam się świetnie,poznałam Go, pojechaliśmy do niego. Ziemia się nie zatrzęsła, ale było przyzwoicie, chciał numer tel. więc podałam, ale nie swój. Potem był kolega z pracy, całkowity spontan. Pojechałam na delegację i znów to samo. Czuła, że mi lepiej, myślałam że to mój sposób na poradzenie sobie z problemami. Wciaż plątałam się w różne krótkie związki, za każdym razem to samo , idziemy dwa, góra trzy razy do łóżka i się wycofuje. Od rozstania z mężem miałam 15 facetów do żadnego nic nie czułam, chodziło mi tylko i wyłącznie o sex, tylko to od nich chcę, czasami nawet nei wiedziałam jak mają na imię, ich życie osobiste mnie wogóle nie obchodzi. Kilku miało nawet obrączki. Czuje, że życie wymknęło się mi spod kontroli, nie umiem tego skończyć, nie umiem się już kontrolować. Zaczyna mnie to męczyć, czuje się źle, po wszytkim mam do siebie obrzydzenie. Przyjaciółka powiedziała, że to przez to , że wciąż ex kocham, że próbuje się odegrać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebiesko-żółto-zielony
Ile masz lat że już siebie na straty spisałaś???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkkkkkkkkkk
zwykla k***a jesteś i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO kkkkk
Jaka ku..wa , dostałą po dupie i teraz daje dupy hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"chciał numer tel. więc podałam, ale nie swój" Przepraszam, ale to zdanie mnie rozjebało :D :D :D :D :D No dobra, a teraz poważnie: "Przyjaciółka powiedziała, że to przez to , że wciąż ex kocham, że próbuje się odegrać." Moja teoria brzmi: Czujesz się źle z tym, że tak długo czekałaś z dziewictwem na "tego jedynego", ale nie dlatego, że żałujesz swojej postawy moralnej, tylko nie możesz się pogodzić z tym, że runął Ci taki piękny sen. Miał być jeden, jedyny, i na zawsze, czekałaś na niego, a on Cię zdradził, odbierasz to jak zbrudzenie, skalanie. Więc teraz próbujesz zbrukać ten swój wymarzony wzorzec życia, zadając się z byle kim, właśnie po to, żeby zdrada męża przestała tak boleć (czyli prostszym językiem: "a chuj z tym, wcale nie warto się szanować, czekać z seksem na miłość, pokażę sama sobie, że seks to tylko sport, coś nieważnego, i że tak naprawdę eks niczego mi nie odebrał, nie zepsuł").

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalloor
zbrukana, przegrana, mała isota, możesz patrzeć rano w lustro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasandra mali
wspołczuje takiego zranienia, Jak teraz sprawy się mają? jest lepiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość belerofront
jeżeli nie pójdziesz o jeden most za daleko, to z czasem minie i będziesz szukać kolejnego normalnego związku, też miałem i teraz juz szukam stabilizacji ale uważaj, żeby to nie stało się twoim sposobem na życia, bo wtedy faktycznie, droga do zatracenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sos chili
Ja miałąm podobnie. W wieku 30 lat zostawił nas czyt. mnie i dziecko mąż. Był moim pierwszym i jednynym mężczyzną. Przed nim miałam jakieś miłoski, ale bardziej "szczenięce" i niewinne. Mąż poznał inną, ponoć się zakochał i uznał że w kłamstwie żyć nie będzie. Od chwili poinformowania mnie do spakowania i wyprowadzenia mineło 2 dni. Ryczałam przez 2 tygodnie, prawie z domu nie wychodząc. Miałam to szczęscie, ze kobiety z rodziny mnie potrzymywały na duchu i pomagały jak mogły. Potem zaczyły się imprezy, facecie, odreagownia. Trwalo to blisko 1,5 roku. Miałam obrzydzenie do siebie, do nich, było mi okropnie żle. Teskniąl wciaż za mężem, kochałam go wciaż. Któregoś dnia w trakcie odwiedzin u synka, maż zapytał czy moze do nas wrocić, że popełnił błąd , ze chce sie zrehabilitować. Nie odpowiedziałam mu, musiałam wsztytsko przemyśleć. I wiesz do jakiego wniosku doszłam? ze mimo ze go wciąz kocham, nie chce już go dla siebie. Teraz mam meżczyznę, spotykam się niezobowiazująco o0d czasu do czasu i tak mi jest dobrze. Moje dziecko tego pana nie zna, spotykamy się jak mama z małym zostaje, co ułatwia sprawę. Nie chce na razie żadnego związku, nie jestem gotowa nikomu zaufać. Tak jak jest teraz wystarcz mi w 100%.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×