Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Smutna niewiedzacaa :(

Nie kocham swojego meza a mamy dziecko :(

Polecane posty

Gość gość
A ja wiem, dlaczego od razu taka niechec do meza-bo czujuesz motylki do nowego gacha. Nie rozumiem kobiet w tych czasach, niby dorosle, a tak naprawde niedojrzale idiotki !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie poznałam nikogo i nie mam nowych motylków ale tak poprostu przestałam kochac mojego narzeczonego z którym jestem w ciazy... byłam pewna ze go kocham dlatego zdecydowałam sie na dziecko z nim a teraz jak za dotknieciem rózczki uczucie zgasdło i jest wielka pustka ehhhhh :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 19Smutna19
Mam ten sam problem co autorka:( jestem mloda i mam z mezem 8miesieczne dziecko.. Nie kocham go i nie wiem co mam zrobic...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Drogie Panie i panowie prawda jest taka że uczuć nie da sie oszukać, nie bedziesz nikoga na siłe kochać ani nikt Ciebie nie pokocha tylko dlatego że tego chcesz. Natomiast racjonalizm to inna para kaloszy - wybór bycia z kimś dla dobra dziecka nie ma nic wspólnego z miłością tylko tzw. zyskiem i strat, ale jak podkreślam to nie ma nic wspólnego z miłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia1094
19Smutna19 mogłybyśmy popisać ? proszę ? jestem w tej samej sytuacji !! napisz do mnie na misia10.94@wp.pl czekam na wiadomość !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej ja ci wierze ze
tak moze byc. ja mam 33 lata, nikogo na oku a czas leci....moze sie zwiazac na sile z kims, bez uczucia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miłości nie ma na tym świecie! Jest tylko zauroczenie, a potem to już tylko przyzwyczajenie i szacunek do drugiej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko a wiesz ile kobiet nie kocha swoich mezow i odwrotnie. Masa. Sa razem bo dziecko/dzieci, bo kredyt na pierdyliard lat, bo nie sie gdzie przeprowadzic, bo dom/mieszkanie kupione za dorobek zycia itp. Tak sobie zyja, z czasem znajduja kogos na boku a jak dzieci sa starsze rozwodza sie. Zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gowno prawda, ze nie ma milosci.Milosc jest, ale ciezko o nia w tych czasach, gdzie kludzie "kochaja" gdy jest wszystko pieknie-mlodosc, zero problemow, piekne, mlode cialo. A jak sie zaklada rodzine, sa rozne dni, roznie bywa, to bach-nie kocham znienacka. Znam co najmniej kilka malzenstw, gdzie jest milosc, gdzie jedno za drugim w ogien by poszlo, staz malzenski w tych przypadkach to 7-35 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kożelanka
Ale czy wy myślicie, że te motylki w brzuchu będą całe życie? One są tylko na początku. Ale jak się leci na wygląd albo kasę to po roku jak motylków już nie ma to nagle "miłość" przechodzi. Trzeba znaleźć takiego partnera, z którym będziecie się dobrze czuły, z którym będziecie mogły porozmawiać o wszystkim i jak już zniknie zauroczenie po kilku latach to będzie was łączyć głęboka przyjaźń i przywiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja za męzem tez skoczylabym w przyslowiony ogien ale czy go kocham? chyba nie, jest moim przyjecielem, szanuje go, ufam, mozemy na sobie polegac ale to tylko przywiązanie a nie milosc, niestety juz nie milosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zawsze tak sie kończy jak jedynym celem w zyciu jest wujscie za mąż, potem dziecko... i w końcu dociera do takiej: "mam co chciałam i co teraz"... brak perspektyw. Trzeba było się uczyć, bawić, pójść do pracy a potem zakładać rodzinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja np wyszlam pozno za mąz, bylismy razem 10 lat. Wyszalelismy sie, bawilismy ile wlezie, podrozowalismy. W koncu mając 30 lat zdecydowalismy sie na slub po 3 latach na dziecko. Ale cos sie skonczylo, moze to proza zycia? nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jestem w takiej samej sytuacji jak ty nie kocham i nie kochałam męża , mamy dziecko. Po prostu przytrafił mi sie w słabszym momencie mojego życia. Ale ze względu na dziecko jesteśmy razem, nie powiem że jest łatwo. Momentami dla mnie emocjonalnie tragicznie, ale dziecko bardzo kocha tatę i jest bardzo z nim związane ma 7 lat i nie rozwalę jej świata bo ja popełniłam błąd. Zaciskam zęby i jakoś żyję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie tylko Ty jedna tak zyjesz :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja wyszłam za mąż w wieku 28 lat, pierwsze dziecko jak miałam 30 lat się urodziło, potem drugie. Dziś 7 lat po slubie i jest wspaniale nadal. Nie wyobrażam sobie być z innym facetem niż mój mąż. To była moja najlepsza decyzja życiowa ale nie poleciałam na pierwszego lepszego który się trafił :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bombolinka
ja też tak mam...4 lata po ślubie, dziecko niecałe 4lata kochałam go na początku, szybko przyszło dziecko, ślub, wydawało mi się że tak ma być, że tak jest dobrze. Jak sobie poradziłyście dziewczyny - patrząc z perspektywy czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem po ślubie 3 lata, dziecko ma 2. Każdego dnia żałuję, że zwiazalam się z tym człowiekiem :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej Dziewczyny ! Opowiem Wam swoją hisorię. Spóboje w telegraficznym skrócie, mam nadzieję że pomożecie. Poznałam mojego R. gdy miałam 20 lat gdy byłam na studiach, on pracował w swoim zawodzie. Pozanała nas ze sobą moja przyjaciółka, bardzo mnie sobą oczarował, był na swój sposob męski i przystojny, "twardziel" który nie okazywał uczuć publicznie. Po mies. naszej znajomości moja przyjaciólka zmarła, zawalił się mój świat a część mnie umarła z nią... W tedy był przy mnie R. chociąż on nigdy nie zrozumiał smutku i żalu jaki przeżywalam. Po jakimś czasie wróciłam od żywych, miłość kwitła... Cały wolny czas spedzalismy razem, mieszkamy w tym samym mieście wiec mamy wspolnych znajomych. Zaczęłam poznawać jego "wymierający " zawód, byłam dumna z tego że robi to co kocha... Na magisterce dowiedziałam sie ze jestem w ciąży, wystraszyłam sie ale wiedzialam ze skoncze studia i dam rade. R. postanowił że zacznie wiecej pracować i sobie poradzimy. Całą ciąże byłam sama, pracował po 12 godzin dziennie, po wielu prosbach i grozbach zarejestrował dzialalnosc, w koncu miał "jakies" ubezpiecznie w razie"W". Jezdził ze mna do lekarza troszczył sie ale nigdy nie było go dla mnie... Nie wzielismy slubu, nie czułam takiej potrzeby, usprawiedliwialiśmy to brakiem funduszy na przyjęcie. Po jakimś czasie mi się "oswiadczył" dał mi pierscionek i powiedział ze to dla mnie. Jestem niepoprawną romantyczką, liczyłam chociaż na kwiaty... Bardzo to zabolało, mijały dni tygodnie miesiace. Urodził sie syn, cudowny zdrowy, ojciec w nim zakochany! Dalej pracuje po 12-16 godz. dziennie na nic nie ma czasu i wszystko uspawiedliwia warsztem, nie pojedzie na wakacje bo nie ma czasu, ma poslizgi, nie może. Zawsze wszedzie jezdzilismy sami... Wiele razy rozmawialismy na temat jego pracy mowil ze sie zmieni ze to tylko chwilowe, ze sie rozkręca... Opłaca pracowanika ZUS maszyny i wychodzi 1000zł na miesiac, Kupilismy mieszkanie z moich oszczednosci i reszte pozyczylismy u rodziny mojej, obiecał że zarobi tyle ze do konca roku je spłaci. Oczywiscie tak sie nie stało... To są niektóre rzeczy które doprowadziły mnie do momentu w zyciu że już go nie kocham, szanuje, jest dobrym ojcem ale nie partnerem. Wiem ze sama sobie poradze, mam wsparcie całej rodziny, prace tylko tak bardzo boli mnie fakt ze moje dziecko mogłoby życ w rozbitej rodzinie... Rodzice tak mnie wychowali ze to była najważniejsza wartość. Ale od 3 lat nie jestem sobą i widzi to każdy, nie jestem juz przebojową wesołą spontaniczną dziewczyną, tylko zamknietą w sobie sflustrowaną mamą. Wiele razy rozmawiałam z R. o tym co mnie boli co chciałabym zmienić, nigdy nie przynosiło rezultatów, sex u nas jest obowiązkiem, drażni mnie to ze mnie dotyka całuje. Bardzo często zdażało sie tak że wracał do domu po pracy brudny i śmierdzący i kładł sie taki do tyle co założonej czystej pościeli, dostawałam białej gorączki, czasami zaciskałam zęby ale czasami nie potrafiłam... nie potrafił umyć zebów bo był zmęczony i mu sie nie chciało... Obrzydł mi, czułam odrazę. Gdybym tylko wiedziała wcześniej jaki jest.... Teraz mieszkamy osobno, i jest mi tak dobrze czuje sie wolna, ze nie musze wychowywac 2 dzieci( R. jest jak dziecko) ale tak nie bedzie wiecznie... Nie wiem co mam robić? czy walczyć i liczyc ze go pokocham, zeby syn miał pełną rodzine... Oh... rozpisałam sie, ale lepiej mi! Chyba musiałam się wygadać osobą postronnym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inna planetainn
Hej Gościu z 2.12.2015...nikt Ci nie odpisał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oooooo

Wyjechalam  z kraju majac 19 lat chcialam uciec byc wolna ...I poznalam jego nigdy wizualnie az tak mi sie nie podobal ale byl czarny  ( zawsze chcialam miec czarnego meza) zawsze to on napieral na sex a ja glupia teraz to wiem zgadzalam sie  no I wpadlam  potem praca praca nie mielismy as takiej stycznosci  raz na jakis czas spslismy razem  I drugi raz to samo  wiec zdecydowalismy  ( to nie byly zadne oswiadczyne tylko pomysl heh ) wyszlam za niego ale tylko cywilne  maly  ma 6 mieciecy  ( ten drugi) ale wiem ze go nie kocham nie chce z nim byc szkoda mi dzieci  nie wiem  co robic ale ja nie jestem szczesliwa nie wiem nie chce rad  tylko sie wygadac 

Pad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ooo
Dnia 29.05.2011 o 22:48, Gość Smutna niewiedzacaa 😞 napisał:

 

A co to ma do rzeczy jak mam na imie ?:)

Ooo no jak masz na imię bo mysle ze powinnaś najpierw z mną porozmawiać a nie w necie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×