Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość iwantto

Kto został porzucony i już nie wierzy w miłość?

Polecane posty

Gość nie wiem co mówie
"przez 10 lat mnie oszukiwał udając jaki to jest szczęśliwy ze mną" A Ty przez 10 lat oszukiwałaś go udając, że nie jesteś z debilem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co mówie
"nie poznaję żadnych nowych facetów a nawet jeśli jakiś się pojawi i coś ode mnie chce to mu mówię, żeby sobie poszedł. koniec, kropka" Zastanawiam się za kogo uważają Cię ci faceci. I to już przy pierwszym spotkaniu, a nie po 10-ciu latach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poczytuję wasz topik
weź z niej zejdź idioto :-O jakiś kutas niedorozwinięty zostawił ją bez słowa a ty się przypindalasz i obrazasz ją jełopie skończony!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co mówie
"nie chcę raz jeszcze przechodzić przez to, przez co jeszcze nadal przechodzę" Jeżeli ktoś przechodzi jakąś ciężką chorobę, to nie wyobrażam sobie, że niewyleczony najbardziej martwi się tym, że może kiedyś w nieprzewidzianej przyszłości drugi raz na nią zapaść. Albo poddaje się i wtedy ma w dupie jakąś przyszłość, albo skupia się na leczeniu tego co ma tu i teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co mówie
"jakiś kutas niedorozwinięty zostawił ją bez słowa" Jeżeli wziął ją 10 lat temu jakiś debil, to kto ją miał zostawić? Intelektualista? Zostawił ją ze słowami. A że ona ich nie rozumie. To naturalne, przecież wypowiadał je debil. "weź z niej zejdź idioto" "obrazasz ją jełopie skończony" widać, że poczytujesz, nawet popisujesz czasem warto i pomyśliwać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do poczytuję wasz topik
"przez 10 lat mnie oszukiwał udając jaki to jest szczęśliwy ze mną" Nie wiem jak poczytującemu, ale pomyśliwającej przychodzi do głowy zupelnie inny przebieg tych 10 lat. 9 lat i 9 miesięcy był szczęśliwy z nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hha5678
2 razy zaufalam i dwa razy on mnie porzucil bez slowa,wiec zaczelam zyc dla siebie,mam towarzystwo,jestem adorowana,korzystam z zycia ,w milosc nie wierze juz i nie mam zamiaru byc na powaznie z innym..to pic na wode:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co mówie
"zaczelam zyc dla siebie,mam towarzystwo,jestem adorowana,korzystam z zycia" Niektórzy uważają, że żyć dla siebie to znaczy żyć samotnie. Nie mieć towarzystwa, nie pozwalać się adorować, nie korzystać z życia. Tak na wszelki wypadek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a wiecie co .... :)
napisze to co napisałam wczoraj na jakimś topiku. poczytaj sobie, pogadaj z kolezankami poobserwuj i zobaczysz ile dobrych rzeczy one od nich dostały? :/ jedyne co dostały to w wiekszosci załamania nerwowe, depresje, smutek, ponizenie, porzucenie dla innej dziury, kłamstwa i tyle. poczytaj, pogadaj, zobacz... nic od nich dobrego sie nie uswiadczy wiem jedno ...odkad zyje i miałam kilku facetów tak wiem, widze i juz rozumiem jak to z nimi jest. Kocham siebie a ich mam generalnie w dupie. JAk sie jakis przyjebie to pozałuje ze mi w droge wlazł :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co mówie
"poczytaj sobie, pogadaj z kolezankami poobserwuj i zobaczysz ile dobrych rzeczy one od nich dostały?" Dziwaczna propozycja dla osoby, która ma za sobą długoletni staż w związku. Zamiast gadać z koleżankami popatrz na swoje 10 lat. Ile dobrych rzeczy od niego dostałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arlettta23
Czytam o Waszych przeróżnych problemach a i tak mój wydaje mi się najgorszy i najbardziej skomplikowany...Myślę sobie ,że gorzej nie mogło mi się ułożyć jeśli chodzi o sferę uczuć. Obdarzyłam nimi swoją przyjaciółkę. Tak ją formalnie nazywam choć już dawno darzę ją czymś więcej niż jest przyjaźń. To chora miłość, wiem to, ale za nic nie mogę przestać..Mieszkam z nią od jakiegoś czasu, to wszystko tak narastało ,aż wreszcie odczuwam to co odczuwam..Myślę ,że nasilało się to pod wpływem bardzo luźnych kontaktów między nami, stosunki pod wpływem alkoholu itp. Nigdy wcześniej żadne uczucie nie dotknęło mnie tak mocno, nigdy wcześniej nic tak mnie nie wyniszczało jak ono. Jedynym wyjściem z tej chorej sytuacji byłoby całkowite zerwanie kontaktów z nią. Nie wyobrażam sobie tego..Przecież nie mogę jej o wszystkim powiedzieć. Być może pomogłoby poznanie odpowiedniego mężczyzny, co nigdy wcześniej mi się nie przydarzyło. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie,że obdarzam takim uczuciem kogoś innego, ale też nie wyobrażam sobie,że to działa w drugą stronę. Być może wynika to z moich kompleksów. Proszę Boga żeby zabrał ode mnie tą miłość, bo ja sama nie jestem w stanie się z niej uwolnić. Dodam ,że ta którą kocham z pewnością nie odwzajemnia moich uczuć i daje mi tego "gorzkie" dowody. Przez co ja popadam w doły , niszczy mnie to bardzo, utrudnia codzienne życie, obcowanie z innymi ludźmi...Kompletnie sobie z tym nie radzę, nie wiem jak długo jeszcze to zdzierżę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arlettta23
Czytam o Waszych przeróżnych problemach a i tak mój wydaje mi się najgorszy i najbardziej skomplikowany...Myślę sobie ,że gorzej nie mogło mi się ułożyć jeśli chodzi o sferę uczuć. Obdarzyłam nimi swoją przyjaciółkę. Tak ją formalnie nazywam choć już dawno darzę ją czymś więcej niż jest przyjaźń. To chora miłość, wiem to, ale za nic nie mogę przestać..Mieszkam z nią od jakiegoś czasu, to wszystko tak narastało ,aż wreszcie odczuwam to co odczuwam..Myślę ,że nasilało się to pod wpływem bardzo luźnych kontaktów między nami, stosunki pod wpływem alkoholu itp. Nigdy wcześniej żadne uczucie nie dotknęło mnie tak mocno, nigdy wcześniej nic tak mnie nie wyniszczało jak ono. Jedynym wyjściem z tej chorej sytuacji byłoby całkowite zerwanie kontaktów z nią. Nie wyobrażam sobie tego..Przecież nie mogę jej o wszystkim powiedzieć. Być może pomogłoby poznanie odpowiedniego mężczyzny, co nigdy wcześniej mi się nie przydarzyło. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie,że obdarzam takim uczuciem kogoś innego, ale też nie wyobrażam sobie,że to działa w drugą stronę. Być może wynika to z moich kompleksów. Proszę Boga żeby zabrał ode mnie tą miłość, bo ja sama nie jestem w stanie się z niej uwolnić. Dodam ,że ta którą kocham z pewnością nie odwzajemnia moich uczuć i daje mi tego "gorzkie" dowody. Przez co ja popadam w doły , niszczy mnie to bardzo, utrudnia codzienne życie, obcowanie z innymi ludźmi...Kompletnie sobie z tym nie radzę, nie wiem jak długo jeszcze to zdzierżę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do arlettta23
Jeżeli jesteście tak blisko, że są "stosunki" (nawet "pod wpływem alkoholu") to nie rozumiem dlaczego nie możesz jej powiedzieć o swoich uczuciach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do arlettta23
Dlaczego miłość bez wzajemności uważasz za chorą? Rozumiem, że cierpisz z powodu otrzymywania "gorzkich" dowodów braku wzajemności, ale pomysł na receptę w postaci "mężczyzny" jest jakimś nieporozumieniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokta
Nie dziwię się autorce, że zwątpiła w miłość, ja też chyba w nią przestaję wierzyć mimo iż resztkami sił jeszcze tkwię w związku który się sypie. Myślę,tak jak już ktoś wyżej napisał, że tzw. miłość to po prostu przywiązanie do siebie, wspólne mieszkanie, u innych dzieci itp. Bardzo prawdopodobne że ten który rzucił autorkę pewnie po kilku latach z tą aktualną również się rozstanie i wejdzie w kolejny związek, i tak można bez końca. Na początku zawsze jest fajnie, hormony buzują i ogłupiają, a z każdym kolejnym rokiem rzeczywistość coraz bardziej szarzeje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mnie rzucil facet po 5latach bo nie byl gotowy na powazny zwiazek....dupek jeden...i wiecie co po co sie woule angazowac mam 26lat i dosyc tych glupot na temat milosci...bo co takiego nie istnieje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KwIaT_JaSmiNu_21
Owszem ja tez zostalam zraniona... heh po 4 latach ;/ z dnia na dzien oswiadczyl mi ze to koniec... zadnych powodow wyjasnien... zero kontaktu... a po 2 tyg okazalo sie ze ma inna ... ;/ Chce wierzyc ze znajdzie sie ktos kto bedzie mnie wart, komu zaufam, pokocham.... Ale brak mi nadzieji ... po 4 letnim zwiazku i zdradzie ciezko jest zaufac innemu facetowi ... minal juz rok... a ja nadal nie potrafie sie z tym pogodzic... wciaz mi sie sni... wciaz mam jego przed oczami :/ od naszego rozstania nie mialam ZANDEGO faceta .. a on juz mial 5 kobiet ... cholernie mnie to boli ze on sobie z tym wszystkim tak swietnie radzi ze zdolal z dnia na dzien wyj*bac mnie ze swojego serca i pamieci ...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokta
Niektórzy po prostu muszą cały czas odczuwać to napięcie, emocje i trochę niepewności jaka towarzyszy początkom znajomości, takich typów chyba przeraża stabilizacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokta
I jak tu wierzyć w miłość, w zakochanie, zauroczenie owszem, ale miłość taka bezwarunkowa to chyba tylko w relacjach rodzic - dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KwIaT_JaSmiNu_21
Popieram...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tyle we mnie zlosci
ja wierzę w miłość, tylko,że ona mnie nie dotyczy bo nawet JA nie jestem w stanie pokochać nikogo . wokół tylu mężczyzn a nikomu na mnie nie zależy. jestem NIKIM :[

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokta
Nie możesz oceniać siebie w taki sposób, najpierw pokochaj siebie samą, bo sama jesteś na tym świecie i jak i my wszyscy. Zawsze, czy w związku czy nie każdy z nas jest samotny do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tyle we mnie zlosci
nikt mi nie daje podstaw po to bym siebie pokochała bo dla nikogo nie jestem ważna. nie wiodę szaleńczego zycia chociaż jest we mnie dużo szaleństwa. ehhhh nigdy nie będę z nikim ! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokta
Pamiętaj że życie potrafi zaskakiwać, pozytywnie również.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie rozumiecie, milosc to nie tylko uczucia, to wybory, decyzje, i wspolne planowanie przyszlosci, ktore nie musi byc nawet podtyktowane uczuciami. Arleta: porozmawiaj znia, jezeli mysli inaczej, bedzie ci latwiej sie zz tym pogodzic, jezeli podobnie, to Cie uszczesliwi. Nie walcz z tym uczuciem, zaakceptuj je, i pomysl co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tyle we mnie zlosci
potrafi ale nie moje życie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokta
No właśnie my tu o takiej piszemy, ale nie jest ciekawie gdy okazuje się że ludzi łączą już tylko obowiązki i inne formalności, wtedy łatwo wpaść w pułapkę kolejnego jakże barwnego na początku związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokta
Dlatego trzeba cały czas podtrzymywać ten ogień jaki jest na początku, wtedy może będzie szansa że się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokta
Chodzi właśnie o tą równowagę uczucia + wspólne plany+ wspólne decyzje+ stabilizacja = udany związek. Bo jak zabraknie uczuć to już chyba nie można mówić o miłości tylko o korzystnym układzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iskierkaaa2
Ja również nie wierze w miłość.Miłosci nie ma a jeśli jest to widocznie nie jest mi ona pisana albo jestem za głupia na to aby ktoś mnie pokochał:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×